Dodany: 28.11.2006 15:48|Autor: carmaniola

Książka: Historie z lewej ręki
Moncada Jesús

2 osoby polecają ten tekst.

Katalońska Atlantyda


Moncada ustrzelił mnie zza węgła, niespodziewanie i celnie. Kiedy stałam w bibliotece obok półki z nowościami (towarzysko jedynie!), wpadła mi w oko niewielka książeczka. Tytuł skojarzył mi się z „Lewą ręką ciemności” Le Guin, a katalońskie pochodzenie autora sprawiło, że przyjrzałam się jej dokładniej i postanowiłam sprawdzić, kto zacz i co to.

Moncada to pisarz i tłumacz kataloński – znany i wielokrotnie nagradzany w rodzinnym kraju i poza nim. „Historie z lewej ręki” były pierwszym z wydanych przez niego zbiorów opowiadań, poświęconym jego rodzinnej Mequinesie, która w 1971 r. została zatopiona przez wody Ebro i Segre – w jej miejscu powstał zalew Riba-roja.

„Jesús Moncada przeżył ten proces tak, jakby czuł, że go okradają ze wspomnień z dzieciństwa; stał się on dla niego osobistym dramatem. [...] Chciał za pomocą słowa odzyskać coś bardzo osobistego, co mu zabrano, i zostawić jego pisemne świadectwo, żeby nie uległo całkowitej zatracie”[1] – napisał Pere Calders, który opatrzył ten zbiór przedmową.

Powstał więc zbiorek niewielkich opowiadań o ludziach, którzy przedtem zamieszkiwali nieistniejące dziś miasteczko i jego okolice. Opowiadań bardzo zróżnicowanych, w których rzeczywistość miesza się ze światem fantazji, a strach i niepokój sąsiadują z żartobliwą i życzliwą kpiną oraz nastrojową refleksją. Ciekawym jest, że choć pojawiające się gdzieniegdzie duchy wprowadzają pewne napięcie i niepokój, to dreszcz grozy budzą w czytelniku nie one, a ludzie i ich uczynki. Znamienne jest także życzliwe i pełne zrozumienia podejście pisarza do ludzi, ich słabostek i śmiesznostek.

Poznamy więc historie, które przydarzyły się górnikom z kopalń lignitu, przewoźnikom na rzece Ebro oraz wielu innym, związanym z tą okolicą mieszkańcom i... ich duchom:

- przestraszymy się szklanego oka pewnego przerażającego górnika,
- zetkniemy się ze starym tramwajarzem, którego najgorszy dzień w życiu – dzień ostatniej jazdy równie jak on wysłużonym elektrowozem - zmienia się niespodziewanie w jeden z dni najpiękniejszych,
- wysłuchamy opowieści głowy pewnego arystokraty ściętego podczas rewolucji francuskiej,
- posiedzimy w knajpce przed telewizorem i obejrzymy, w towarzystwie Katalończyków, pierwsze lądowanie na Księżycu,
- spotkamy grupkę staruszków z przejęciem rozprawiających na temat podsłuchanych opowieści pewnego kierowcy o jego wizycie w klubie nocnym w Barcelonie. Przeczytamy o ich planach samodzielnego sprawdzenia, czym faktycznie jest ta instytucja, i niepokojach z tym związanych:

„Jesteście pewni, że się nie zgubimy w Barcelonie?
- O to nie musicie się martwić – rzucił Sagarra z miną światowca. – Ja w Barcelonie czuję się jak w domu. Służyłem tam w wojsku, kiedy król...
- A jak znajdziemy Blondynę? – chciał wiedzieć Remigiusz. [...]
- Wystarczy tylko zapytać o to kogokolwiek, i po sprawie! W Barcelonie musi to wiedzieć każdy. Jakby tam było mnóstwo takich blondynek, co się rozbierają przed ludźmi...”[2].

- i dowiemy się o tym, w jaki sposób figura Chrystusa przyczyniła się (bądź nie) do ocalenia zuchwałych przewoźników, którzy odważyli się wyruszyć na rzekę podczas jej gwałtownego przyboru:

„Popękały wszystkie spoiny łodzi, ale stary [...] wyprostował łódź i niczym błyskawica przeszliśmy o piędź od skały. A już mieliśmy rozbić się w drzazgi. Dlatego mówię, że Chrystusowi jak najbardziej mógł się zmienić kolor! Jednak żeby to on, Chrystus, miał krzyknąć: »Ster na prawo, Gòdia, bo się rozpieprzymy!«, to już wierutne kłamstwo! Stary Gòdia był może bardziej uparty niż osioł, ale nie potrzebował, żeby ktoś mu mówił, co trzeba zrobić, bo na sprawach rzeki to znał się lepiej niż sam Bóg”[3].

...oraz jeszcze wielu, wielu innych rzeczy.

Zachęcam bardzo mocno do zanurzenia się w te opowieści o niewielkim miasteczku, które dziś drzemie pogrążone w głębinach wód. Bawią, wzruszają i nakłaniają do chwili zadumy nad życiem, jego zmianami i przemijaniem.



= = =
[1] Pere Calders, „Człowiek i jego pisanie”, w: Jesús Moncada, „Historie z lewej ręki”, przeł. Witold J. Maciejewski, wyd. Biblioteka Telgte, 2006, s. 7.
[2] Jesús Moncada, „Historie z lewej ręki”, przeł. Witold J. Maciejewski, wyd. Biblioteka Telgte, 2006, s. 66.
[3] Tamże, s. 4.

(c)Wszystkie prawa zastrzeżone. Kopiowanie bez zgody autora zabronione.

Wyświetleń: 9021
Dodaj komentarz
Przeczytaj komentarze
ilość komentarzy: 20
Użytkownik: Anna 46 29.11.2006 13:46 napisał(a):
Odpowiedź na: Moncada ustrzelił mnie zz... | carmaniola
I znowu wypatrzyłam recenzje w Poczekalni, i znowu przyjemność czytania!
Autor zupełnie mi nieznany a Twoja recenzja śliczna, ciepła i bardzo zachęcająca. Do Schowka.
Dziękuję.:-)
Użytkownik: carmaniola 29.11.2006 17:31 napisał(a):
Odpowiedź na: I znowu wypatrzyłam recen... | Anna 46
Zachęcam, zachęcam! ;-) To taki zbiorek: "Dla każdego coś miłego" - trochę magii, trochę niesamowitości i przede wszystkim ogrom ciepełka - w sam raz na listopadowe wieczory.
Użytkownik: Anna 46 29.11.2006 18:58 napisał(a):
Odpowiedź na: Zachęcam, zachęcam! ;-) T... | carmaniola
Tak to odebrałam: wielkie ciepełko, odrobina magii i szczypta niesamowitości. I humor. A rzuciła mi się w oczy ta "lewa ręka" właśnie - miałam natychmiastowe skojarzenie z Urszulką. ;)
Użytkownik: jl98 01.12.2006 11:06 napisał(a):
Odpowiedź na: Tak to odebrałam: wielkie... | Anna 46
Odrobinka magii? Szczypta niesamowitości? Humor? Jak na tak niewielką gabarytowo książeczkę jest tam tego pełno. Żadnych szczypt i odrobinek. Do przeczytania w ćwierć wieczoru. Z wielką przyjemnością. Gorąco polecam.
Użytkownik: librarian 18.12.2006 15:37 napisał(a):
Odpowiedź na: Moncada ustrzelił mnie zz... | carmaniola
Oj skusiłaś mnie skutecznie Droga Kusicielko, wkładam do schowka, teraz muszę szukać, bo sęk w tym, że nie ma ich nigdzie w moim zasięgu.
Użytkownik: carmaniola 18.12.2006 15:45 napisał(a):
Odpowiedź na: Oj skusiłaś mnie skuteczn... | librarian
Bardzo się cieszę. Opowiadania są naprawdę urokliwe. Książeczka była wydana niedawno więc jest szansa na upolowanie - rzuciła sadystycznie carmaniola mrużąc oko przed celownikiem. ;-)
Użytkownik: verdiana 27.05.2007 20:40 napisał(a):
Odpowiedź na: Moncada ustrzelił mnie zz... | carmaniola
Właśnie czytam. Nie wiem, czy to skojarzenie uzasadnione, ale mnie w tej prozie pobrzmiewa sposób narracji Onettiego. Takie opowieści o ludziach nieodmiennie mnie wzruszają, nawet - a może zwłaszcza - kiedy są przyprawione realizmem magicznym. I zastanawiam się, jak odbierałabym te opowiadania, nie wiedząc, co się stało z Mequinesą. Ta wiadomość zdeterminowała moją postawę wobec tej prozy i wobec Moncady.
Użytkownik: carmaniola 27.05.2007 22:40 napisał(a):
Odpowiedź na: Właśnie czytam. Nie wiem,... | verdiana
Zabiłaś mi ćwieka z tą narracją Onettiego.;-) Mnie podczas czytania opowiadań Moncady Onetti nawet w głowie nie zaświtał. Ale też chłonęłam przede wszystkim panujący w nich nastrój i ciepło z jakim pisarz wypowiada się o swoich bohaterach, a te są od panujących u Onettiego daleko, daleko.

Jako porównanie przyszedł do głowy Pavel Ota i jego "Śmierć pięknych saren" - ze względu na podobny, wg mnie, klimat, odczuwalną pozytywną aurę, którą pisarz otoczył swoich bohaterów i równie odczuwalną nostalgię za czymś, co minęło i nie może powrócić.
Myślę, że ta wstępna informacja o zalanej Mequinesie wprowadza odpowiedni nastrój pozwalający lepiej się wczuć i zrozumieć te opowiadania. Ale nawet bez niej podobałyby mi się ogromnie. ;-)
Użytkownik: verdiana 28.05.2007 12:07 napisał(a):
Odpowiedź na: Zabiłaś mi ćwieka z tą na... | carmaniola
Ja z kolei nie wyczuwałam ech Oty Pavla. :-) To pewnie dlatego, że nie znoszę "Śmierci pięknych saren" - ta książka rozczarowała mnie niebywale, a miała być taka dobra... :(
Użytkownik: carmaniola 30.05.2007 18:59 napisał(a):
Odpowiedź na: Ja z kolei nie wyczuwałam... | verdiana
A psssst... Nie pisz głośno! ;-) O tym niewyczuwaniu Oty, bo ja właśnie dlatego, że wydały mi się oba zbiorki podobne namawiam nań Czajkę. Ale takie skojarzenia w oparciu o atmosferę i pewien czar są bardzo, bardzo indywidualne. A u Oty też jest magia! Magia dzieciństwa. Ona sprawia, że nawet okres okupacji niemieckiej - straszny przecież dla bohatera i jego rodziny wydaje się czymś, do czego chciałoby się powrócić. Malowane tęsknotą. ;-)
Użytkownik: verdiana 30.05.2007 19:21 napisał(a):
Odpowiedź na: A psssst... Nie pisz głoś... | carmaniola
Nic nie mówię, ściszam głos, Czajka mnie na pewno nie słyszy... :-)
Użytkownik: Czajka 07.10.2007 14:28 napisał(a):
Odpowiedź na: Nic nie mówię, ściszam gł... | verdiana
Teraz Cię słyszę! :))

A mogłabyś mi pożyczyć? To chcę i bardzo poproszę. Bardzo mnie obie zachęciłyście. Fragmenty są kuszące. :)
Użytkownik: verdiana 07.10.2007 14:34 napisał(a):
Odpowiedź na: Teraz Cię słyszę! :)) ... | Czajka
Mogłabym Ci pożyczyć, a nawet oddać w dobre ręce. Jak będę Ci książkę oddawać, dobrze? :-)
Użytkownik: Czajka 19.11.2007 10:59 napisał(a):
Odpowiedź na: A psssst... Nie pisz głoś... | carmaniola
Ja też za bardzo nie wyczułam Oty, może dlatego, że Moncada nie wspomina swojego dzieciństwa. Opowiada historie magiczne w sposób bardzo wiarygodny i naturalny. W ogóle nie dziwiło mnie pomieszanie życia ze śmiercią, jak na przykład ten francuski arystokrata. :)
Właśnie dzisiaj skończyłam i bardzo mi się podobały. Bardzo.

Piękny język, zwarte, z humorem, klimatem i ciepłem. Kobieta - pocisk, czy nie piękne? Albo wystawienie sztuki o Syrence. :)
Tak sobie myślę, że zalania tego miasteczka w ogóle nie widać. Może dla Moncady to był impuls do napisania, ale w sumie, nasze miasteczka z dzieciństwa zawsze przepadają nie tak dosłownie, ale równie skutecznie. Już nigdy nic nie jest takie samo.

I podobało mi się z przedmowy - każdy przypadek to kosmos.

Dziękuję Wam, dziewczyny. :))

Użytkownik: krasnal 12.01.2008 17:23 napisał(a):
Odpowiedź na: Ja też za bardzo nie wycz... | Czajka
Ja skończyłam dzisiaj i książka dostaje piąteczkę. Ale "Opowieść o starym tramwajarzu" z tego tomu to zdecydowanie 6:)
I masz rację, Czajko, to pomieszanie życia ze śmiercią jakoś naturalnie i uroczo wychodzi:) Francuski arystokrata, ale i pojedynek nieboszczyków był piękny, i pogrzeb starego Tapiolesa. A i święci byli udani;)
Użytkownik: Anna 46 22.01.2008 21:07 napisał(a):
Odpowiedź na: Moncada ustrzelił mnie zz... | carmaniola
Przeczytałam. Piątka z wykrzyknikiem!
Opowiadania istotnie "bawią, wzruszają i nakłaniają do chwili zadumy nad życiem, jego zmianami i przemijaniem".
Dziękuję Ci za wspaniałą polecankę a Czajce za pożyczenie. :-)

P.S.
U mnie tramwajarz też ma 6!
Użytkownik: carmaniola 23.01.2008 18:28 napisał(a):
Odpowiedź na: Przeczytałam. Piątka z wy... | Anna 46
Cieszę się, że nie tylko mnie się podobała. :-)
Użytkownik: AnnRK 29.12.2008 11:01 napisał(a):
Odpowiedź na: Moncada ustrzelił mnie zz... | carmaniola
Podpisuję się pod powyższymi zachwytami. Książeczka naprawdę wartościowa - ciepła, magiczna, wywołująca i uśmiech, i zadumę. Z pewnością na długo pozostanie mi w pamięci.
Użytkownik: adas 31.03.2014 11:14 napisał(a):
Odpowiedź na: Moncada ustrzelił mnie zz... | carmaniola
Śliczne są te opowiadania. Gorsza część mnie oczywiście podejrzewa, że do każdego opowiadanka byłaby w stanie przypomnieć sobie odpowiednik, czytany dawno temu u kogoś (i za każdym razem kogoś innego), ale lepsza podziwia. I naprawdę mam nadzieję, że ich szybko nie zapomnę, przynajmniej kilku. I szkoda, że to jedyna rzecz przetłumaczona u nas. To - z opisu wnoszę - nie wybór, tylko "regularny" zbiór, a jeśli to jest tak dobre, to może w reszcie są jeszcze lepsze rzeczy?

To z tramwajarzem chyba najbardziej uniwersalne, przejmujące. Ciągła gra na emocjach (bo jak uciekać po pętli?). Mnie najmocniej w pamięć zapadną (zapaść powinny) jednak te dwa wariactwa, o świętych dyskutantach w kościele i o głowie (kupił mnie sformułowaniem "jesteśmy biednymi artystami"). Pozostałe, zwyczajniejsze - już stricte o życiu miasteczka węglowego/wodnego też są bardzo dobre, ale trochę mi się - nomen omen - zlewają. Nie wiem, czy to celowy zabieg, ale jego opowiadania są trochę niedokończone, i może dobrze bo pointa w kilku wypadkach musiałaby być okrutna. Inna sprawa, że dawno nie czytałem autora opowiadań, który by tak łatwo zmieniał style i formuły, a przy tym całość miałaby w miarę jednolity posmak. A może jednak najlepsze jest ostatnie? O umieraniu...

Dobrze, że masz bloga! Inaczej bym nie zajrzał. Tylko nie wiem, na przyszłość, pisać tu czy na blogu?;)
Użytkownik: carmaniola 31.03.2014 12:13 napisał(a):
Odpowiedź na: Śliczne są te opowiadania... | adas
Cieszę się, że Ci się podobały, są naprawdę urokliwe. Nie wiem, które podobało mi się najbardziej... ten patchwork humoru i nostalgii stworzył w mojej głowie obraz tego nieistniejącego już miejsca i ludzi, którzy w nim mieszkali. Też żałuję, że nie wydano niczego więcej tego autora, a i tę malutką rzecz już po jego śmierci. Chętnie zajrzałabym do innych jego opowiadań i powieści (jedna opowiada również o tym zatopionym miasteczku).

PS. Widać dobrze mieć bloga i dodawać wspominkowe teksty. :) Miło, że zajrzałeś. Jakby nie było jestem biblionetkowa, na blogu mogę pobawić się dodatkowo obrazami i mieć dwa w jednym. ;)

Patronaty Biblionetki
Biblionetka potrzebuje opiekunów
Recenzje

Użytkownicy polecają:

Redakcja poleca: