Dodany: 26.02.2004 11:26|Autor: bazyl3
bez tytułu
Jak dowiadujemy się z informacji zamieszczonej na tylnej okładce, "Helenka z Krakowa" to jedyna powieść francuskiego profesora (o egzotycznym dość imieniu ) Hyacinthe'a Brabanta. Kim jest zaś tytułowa postać? Otóż małżonką autora. Ale po kolei.
Książka jest bardzo ciepłą relacją okresu narzeczeństwa (od poznania do ślubu) przyszłego państwa profesorostwa. Poznajemy w niej postać przyszłej pani profesorowej, a także (jako że jest on narratorem) samego profesora i jego rodzinę. Wszystkie zaś opisane wydarzenia zostały osadzone w realiach przedwojennej Europy.
W swoim debiucie profesor Brabant urzekł mnie umiejętnością opisania ukochanej osoby w sposób, który całkowicie eliminuje zwykłe w tym przypadku określenia (czyt. truizmy). Sam chciałbym taką umiejętność posiąść, bo zwykle wiecie jak to jest. Yyy... no, bo jest kochana... yyy, bo fajna jest :D. Należą mu się za to brawa, tym bardziej że tytułowa Helenka jest postacią barwną, nieszablonową i trudną do, o ile tak można to nazwać, ujęcia w słowa.
Poza tym "Helenka z Krakowa" jest ciekawym studium związku ludzi pochodzących z różnych kulturowo, obyczajowo i historycznie krajów, a także problemów, jakie taki układ może nieść ze sobą. Dodatkowo bardzo ładnie IMO pokazuje tzw. "przyciąganie przeciwieństw". Ona - "żywe srebro", on z przejętą od ojca zasadą "co ludzie powiedzą" ;). Wyciągnięta na chybił trafił, przeczytana w 3 dni, podobała mi się. Nie będę jej jednak polecał, gdyż moja opinia może być skażona faktem planowanego wkrótce przeze mnie ożenku i nie być miarodajna. Po prostu mogłem na "Helenkę..." patrzeć przez swoisty pryzmat własnej sytuacji ;).
(c)Wszystkie prawa zastrzeżone. Kopiowanie bez zgody autora zabronione.