Dodany: 19.11.2006 21:09|Autor: misiak297

Co się wydarzyło w Maronie? Walka miłości ze śmiercią... i nie tylko...


Do sięgnięcia po "Kochanków z Marony" po raz drugi skłoniła mnie obejrzana ekranizacja w reżyserii pani Cywińskiej. Film zdobyty z takim trudem, obejrzany z taką radością... no dobrze, ale nie o filmie miało być. Uprzedzam, że w swojej recenzji odwołam się w znacznej mierze do treści opowiadania, jak również do zakończenia.

Opowiadanie powstało w 1960. Sceneria: malownicza wieś Marona (właściwie Aleksin) położona nad pięknym jeziorem. Osoby dramatu: Ola Czekaj - prowincjonalna nauczycielka z nudnym, choć nieustabilizowanym jeszcze życiem, Janek - gruźlik, kuracjusz z pobliskiego sanatorium, właściwie takiej poczekalni na kostuchę oraz Arystarch zwany Arkiem - cygańskiej urody przyjaciel Janka, zdecydowanie zły duch w opinii mieszkańców Marony - zresztą niebezpodstawnej.

Życie Oli biegło swoim nudnym trybem. Mieszkała w szkole, odnajmując pokój od dyrektora placówki, despotycznego Horna i jego wścibskiej żony. Czas wypełniało jej sprawdzanie kajetów, przygotowywanie lekcji i spacery z ulubionym uczniem, Józiem. Przypadek sprawił, że drogi Oli oraz Janka z Arkiem (ci dwaj są niemal nierozłączni) splotły się ze sobą. Od tego momentu nic już nie będzie takie samo.

Między trójką bohaterów rozpoczyna się swoista gra. Znamienne jest to, że atmosfera gęstnieje z każdą stroną - od nadmiaru uczuć i emocji, skumulowanych w dialogach. Paradoksalnie, nie są to jakieś wzniosłe wypowiedzi. Iwaszkiewicz pisze pięknym, lecz prostym i nieco zakurzonym językiem. Co oczywiście nie znaczy, że pełnym archaizmów!

Nie znajdziecie tu zaskakujących zwrotów akcji. Natomiast możecie się zachwycić wnikliwymi, niejednoznacznymi portretami postaci, ich psychologiczną prawdziwością, metaforycznymi opisami przyrody, wnikliwym drążeniem istoty uczuć. Pióro Iwaszkiewicza sprawia, że ma się ochotę pośpiewać z Arkiem piosenkę o Cyganach czy wybrać się na jezioro. Jest to również proza dostarczająca głębokich refleksji. Można się na chwilę zatrzymać w tym zabieganym świecie, zastanowić, wybrać do uroczej, choć naznaczonej śmiercią Marony.

Podczas lektury często przyjdzie nam sobie stawiać pytania, na które Iwaszkiewicz nie udziela jednoznacznej odpowiedzi, co może być później przedmiotem rozmyślań i dyskusji. Najważniejsze, moim zdaniem - na ile miłość Oli i Janka była prawdziwa? Czy ich związek nie był podyktowany jakąś wzajemną litością - zwłaszcza że Tanatos był ich nieodłącznym towarzyszem, z czego doskonale zdawali sobie sprawę. Poza tym - jaka była istota relacji Arek-Janek? Autor subtelnie nacechowuje ją erotyzmem - w pojedynczych gestach, niejasnych aluzjach czy wymianie spojrzeń. Jest to co prawda nikła nuta, ale nie można zaprzeczyć jej istnieniu. Zresztą wystarczającą bazą staje się wypowiedź Arka:

"Nie będę się popisywał uczuciami. Ja także bardzo kochałem Janka"[1].

Co się kryje za tym wyznaniem? Nie musi przecież wcale oznaczać "sypiałem z nim", choć więź między oboma młodymi mężczyznami musiała być bardzo silna, skoro w innej wypowiedzi Arek deklaruje, iż przyjeżdżał tu li tylko dla swojego przyjaciela. To jedna z nierozstrzygalnych kwestii - nie można jednoznacznie dojść do pewności. To również plus prozy Iwaszkiewicza.

Druga kwestia - kim jest właściwie główna bohaterka? Tragiczną postacią, oszukaną przez dwóch mężczyzn? Nie jest to na pewno postać absolutnie pozytywna, choć ujawniają to dopiero ostatnie kartki. Współczucie dla gotowej do poświęceń dziewczyny może zostać poważnie nadszarpnięte przez jej ostatni uczynek - wszak Janek ledwo wyzionął ducha, a ona już domaga się pomocy u Arka:

"Ola wstała i pochyliła się przez stół ku niemu:
- Muszę ciebie pokochać - powiedziała - bo przecież ty weźmiesz mnie teraz do siebie"[2].

Jak dla mnie, nie ma tu postaci w pełni pozytywnych - choć najbliżej tego miana są Eufrozyna Pogorzelska oraz Hornowa. Pierwsza to podstarzała nieco pielęgniarka, troskliwie opiekująca się Jankiem w chorobie. Druga zaś - żona dyrektora szkoły - wyciąga do młodej nauczycielki rękę, gdy ta jest w największych tarapatach. Znamienne, jak często u Iwaszkiewicza historia zatacza koło: Wiktor Ruben wyjeżdża z Wilka, życie bohaterów "Brzeziny" nie ulega nagłej zmianie, tylko właśnie niemal zupełnie wraca do normy, Róża po raz kolejny wyjeżdża do stolicy... Przykłady naprawdę można mnożyć. Nie inaczej jest w "Kochankach z Marony", gdzie może najjaskrawiej ilustruje to końcowy dialog Oli i Hornowej:

"- Mnie się wydaje, że właśnie się nic nie zmienia.
Hornowa nie rozumiała, ale nie chciała Oli przeczyć.
- A rzeczywiście - powiedziała. - Nic się nie zmienia. Wszystko będzie po staremu.
I weszły do szkoły"[3].

Tak, Ola znów będzie prowadzić nieco pustą, choć pożyteczną egzystencję, nauczając dzieci. Na pewno w jej wspomnieniach nieraz pojawi się Janek czy Arek, tak jak swego czasu pojawiał się pogrzeb ukochanego nauczyciela (nagle pojawiające się wspomnienia to motyw częsty u Iwaszkiewicza). Niemniej historia zatoczyła koło. Klamra zamknięta.

Szczerze polecam to krótkie opowiadanie. To gwarancja niezapomnianych przeżyć estetyczno-duchowych.


---
[1] Jarosław Iwaszkiewicz, "Brzezina i inne opowiadania ekranizowane", wyd. Czytelnik, Warszawa 1987, str. 325 .
[2] Tamże, str. 327.
[3] Tamże, str. 332.

(c)Wszystkie prawa zastrzeżone. Kopiowanie bez zgody autora zabronione.

Wyświetleń: 18493
Dodaj komentarz
Przeczytaj komentarze
ilość komentarzy: 14
Użytkownik: 00761 21.11.2006 15:51 napisał(a):
Odpowiedź na: Do sięgnięcia po "Kochank... | misiak297
Cóż mogę powiedzieć? Chyba tyle, że podziwiam konsekwentne bycie ambasadorem pisarstwa Jarosława I.;)

Pospoileruję aż (nie)miło.

Czytając Twoją recenzję ciągle myślałam o Oli i doszłam do wniosku, że właściwie to można chyba powiedzieć o niej, że jest jak bluszcz - potrzebuje kogoś, kto w jakiś sposób sankcjonowałby jej istnienie, dawałby jej (choćby złudne) poczucie bezpieczeństwa. Najpierw tę rolę spełniają Hornowie, potem (paradoksalnie) Janek, następnie próbuje ją narzucić Arkowi, a w końcu podporządkowuje się Hornowej. Ta jej bierność może wynikać z... kompleksów, strachu? Czy to nie dziwne, że Ola nie ma żadnej przyjaciółki, rówieśniczki, że zanim poznała A. i J. spędzała czas z Józiem? Mam takie wrażenie, że ona boi się życia - nawet wybierając miłość, wybiera śmierć. Decydując się na powrót do Hornów skazuje się na wegetację, bo nie miałam wrażenia, że swój zawód traktuje jako posłannictwo, cel nadrzędny, który mógłby stać się sensem jej życia. Pozostanie w Maronie to też forma samobiczowania - tam na pewno nie wyzwoli się z klimatu śmierci - wewnętrznego (wspomnienia) i zewnętrznego (sąsiedztwo sanatorium). Smutne to wszystko...
Użytkownik: exilvia 21.11.2006 16:04 napisał(a):
Odpowiedź na: Cóż mogę powiedzieć? Chyb... | 00761
Widziałam tylko film, ale postać Oli też wywarła na mnie przygnębiające wrażenie. O wiele ciekawszy był wątek dziwnego uczucia między Arkiem i Jankiem - bardziej do mnie przemówił. Tym bardziej, że Simlat świetnie zagrał swoją rolę - uwidocznił to, co niedopowiedziane.
Użytkownik: 00761 21.11.2006 16:14 napisał(a):
Odpowiedź na: Widziałam tylko film, ale... | exilvia
Ja z kolei filmu nie widziałam, ale z rozmów o ekranizacji wynika, że nie jest ona zbyt wierna, zwłaszcza odnośnie wspomnianego przez Ciebie wątku, którego w opowiadaniu można się jedynie mgliście dopatrywać. Zresztą, jako zwolenniczka wierności pierwowzorom literackim, mam to poważnie Cywińskiej za złe. Tak już mam i trudno;(
Użytkownik: exilvia 21.11.2006 16:23 napisał(a):
Odpowiedź na: Ja z kolei filmu nie widz... | 00761
Ja, po obejrzeniu tego filmu, jestem pewna, że książka będzie mi się bardziej podobała niż film. Tzn - opowiadanie (?). Iwaszkiewicza nic jeszcze nie czytałam (wiem, wstyd), za to oglądam nie wiedzieć czemu adaptacje filmowe. Wielkie wrażenie (to chyba nawet mało powiedziane!) zrobiła na mnie Matka Joanna od Aniołów.
Użytkownik: 00761 21.11.2006 16:40 napisał(a):
Odpowiedź na: Ja, po obejrzeniu tego fi... | exilvia
E tam, wstyd... ALe naprawdę warto czytać Iwaszkiewicza, zwłaszcza opowiadania, które mają niepowtarzalny klimat, jedyny w swoim rodzaju. A Iwaszkiewicz do tej pory faktycznie miał szczęście do ekranizacji - "Matka Joanna..." jest porażająca, tym bardziej, że czarno-biała, co dodaje filmowi niesamowitego ascetyzmu, który fantastycznie eksponuje demoniczne zmagania bohaterów. Dodam, opowiadanie świetne. Podobnie "Brzezina", "Panny z Wilka" - super. Stara wersja "Kochanków..." bardzo mi się podobała. Przełam się, myślę, że nie będziesz żałować!
Użytkownik: --- 21.11.2006 20:40 napisał(a):
Odpowiedź na: Ja, po obejrzeniu tego fi... | exilvia
komentarz usunięty
Użytkownik: misiak297 21.11.2006 21:16 napisał(a):
Odpowiedź na: komentarz usunięty | ---
Jak wiesz, ja również sięgnąłem ostatnio po powieść Iwaszkiewicza - jednak pomimo bardzo pozytywnych wrażeń, nie była ona tak powalająca, żeby zasługiwała na szóstkę. A "Kochankom" dałem szóstkę. To zdecydowanie moje ulubione!:)
Użytkownik: misiak297 21.11.2006 21:43 napisał(a):
Odpowiedź na: Cóż mogę powiedzieć? Chyb... | 00761
Hm... coś w tym jest. Są takie osoby, które potrzebują za wszelką cenę poczucia bezpieczeństwa. Czy to by usprawiedliwiało Olę? Ciekawe. Wydaje mi się, że to wynika przede wszystkim z lęku - z lęku przed samotnością. Chyba każdy coś takiego odczuwa, mogę to również znaleźć u siebie.
Może to, że nie ma żadnej rówieśniczki dokoła wynika z samej Marony? Starzejące się społeczeństwo? Poza tym wydaje mi się, że oddawała się pracy może na podobnej zasadzie jak Róża? Nie czuła tego Judymowego (brr) powołania, to racja. No ale u Hornów mieszkała niemal jak u rodziców. To po prostu była porządna dziewczyna, obowiązkowa, ambitna... Wszystko się zmienia wraz z pojawieniem się panów. Prawdziwa miłość? A może szansa na wyrwanie się z monotonnej codzienności? Teraz mi to przyszło do głowy.
A że proza Iwaszkiewicza smutna, to pewnie dlatego też robi na nas takie wrażenie.
A teraz ciekawostka. Jakoś obejrzenie filmu i ponowna lektura opowiadania zbiegły się z mailem od mojego kumpla - który również ma aspiracje humanistyczne, tyle że bardziej w stronę historii. Napisał mi, że może wylądujemy oboje w jakiejś szkole na wsi. I od razu przyszła mi do głowy Marona. I jakoś zatęskniłem do takiego stanu rzeczy. Mieszkać sobie gdzieś kątem, mieć grzałkę do herbaty i cukier w kostkach... solidne łóżko. Być młodym i ambitnym, pełnym zapału.. O ile zakład, że mi przejdzie jeszcze przed majem?:)
Pozdrawiam Cię serdecznie:)
Użytkownik: 00761 21.11.2006 21:56 napisał(a):
Odpowiedź na: Hm... coś w tym jest. Są ... | misiak297
:)Przeczytałam "gorzałkę do herbaty", heh! No w takiej Maronie to może by się przydała.;)
Ta Ola... No ale przecież gdyby chciała się wyrwać, to nie wybrałaby Janka, tak na logikę. A może ona nie bez kozery nazywa się Czekaj???

Zakładać się nie będę, bo stawiałabym na to samo. Ale, uwaga! - zaskrzeczała złowróżbnie Michotka - życie pisuje zadziwiające scenariusze. Pzdr.;)
Użytkownik: --- 21.11.2006 20:35 napisał(a):
Odpowiedź na: Do sięgnięcia po "Kochank... | misiak297
komentarz usunięty
Użytkownik: anndzi 01.08.2007 17:29 napisał(a):
Odpowiedź na: Do sięgnięcia po "Kochank... | misiak297
Ciekawa recenzja. Jestem świeżo po lekturze. Wrażenia? Oczywiście zniewalające. Ja nie wiem, jak ten Iwaszkiewicz to robi, ale jego prozę czyta się jednym tchem. I nie chodzi tu o prostotę języka, bo przecież jest on barwny i bogaty. Więc dlaczego? Myślę, że dużym atutem Iwaszkiewicza jest umiejętność budowania dialogów i stopniowania napięcia. Są szybkie, a zawierają ogromny ładunek emocji.
Co do Oli to...rzeczywiście dziwna postać. Myślę, że jej miłość do Janka zrodziła się po prostu z samotności, monotni i nudy wiejskiego życia. Pozostaje tylko pytanie, dlaczego wybrała Janka? Przecież na początku znajomości z chłopakami wydawało mi się, że bardziej interesuje ją Arek. Przytoczę tu jej myśli podczas pierwszej rozmowy z Eufrozyną: "Olę to trochę niecierpliwiło. Cała jej przeszłość utkana była z tak innego materiału, tak mało miała miękkości w sobie- i zupełnie nie odpowiadało jej to sentymentalne rozczulanie się. Chory, no chory. Daleko więcej interesował ją ten drugi, czarny jak diabeł i podobno z pochodzenia Grek."

A co do relacji pomiędzy Jankiem i Arkiem, to muszę przyznać, że nie zauważyłam tego erotyzmu. Skupiłam się na relacjach pomiędzy nimi a Olą. Sądziłam, że łączy ich tylko głęboka przyjaźń.
Użytkownik: misiak297 05.08.2007 20:48 napisał(a):
Odpowiedź na: Ciekawa recenzja. Jestem ... | anndzi
Cieszę się, że opowiadanie Ci się podobało. Myślę, że siła Iwaszkiewicza polega na tym, że - poza atutami, o których piszesz - buduje on bardzo konfliktowe sytuacje, które za pole bitwy mają wnętrza i serca bohaterów oraz bardzo wielowymiarowe postaci. Tak jest przede wszystkim z Olą. Polecam Ci również film Cywińskiej. Trudno dostępny, ale dla fanów Iwaszkiewicza to prawdziwa gratka!
Użytkownik: Zbojnica 16.03.2012 09:52 napisał(a):
Odpowiedź na: Do sięgnięcia po "Kochank... | misiak297
A ja będę może nieco oryginalna i powiem, że polubiłam Olę :). Już spieszę tłumaczyć dlaczego.
Bardzo przemawia do mnie sytuacja Oli. Nie może sobie znaleźć żadnej bratniej duszy w tak małej miejscowości - dla mnie jest to całkowicie zrozumiałe. W końcu to nauczycielka- wolno więc założyć, że jest osobą o nieco szerszych horyzontach niż reszta wsi. Nie jest też przecież rdzenną mieszkanką Marony - to osoba napływowa, z zewnątrz, a więc - obca. Wiadomo z innych przykładów literackich, jak małe społeczności niechętnie wchłaniają obcych.A z drugiej strony - co to za wieś? Przez wyczuwalną obecność sanatorium to raczej wioska żywych trupów. I nie tylko przez sanatorium - cała sytuacja z Józiem, który jednak nie zginął...
I w tej całej sytuacji, niejako skazana na samotność dziewczyna, spotyka dwóch mężczyzn, którzy - nie tylko w moim odczuciu - stanowią dwie strony tej samej natury. Widać to już na poziomie ich charakterystyk zewnętrznych, potem potwierdza się to w ich działaniach. I tak oto Ola trafia pomiędzy Erosa i Tanatosa, dwie sił przed którymi nie ma ucieczki, a które zaczynają o Olę toczyć swoistą wojnę podjazdową. Właściwie dziewczyna jest zgubiona w momencie, gdy Janek przedstawia ją Arkowi - wiadomym się staje, że nie będzie jej łatwo wyrwać się spod wpływów mężczyzn.
Ola wybiera Janka, Thanatosa. Dlaczego?. Moim zdaniem - dlatego, że zobaczyła go jako pierwszego, a ich pierwsza rozmowa dotyczyła choroby ze śmiercią w tle. Nie było w niej nic z flirtu - ten zaczyna się wraz z pojawieniem się Arka ("-Fiuuu! A coś ty za cizię z lasu wyprowadził"). Mogę więc założyć, że akcja rozwinęłaby się zupełnie inaczej, gdyby to z Arkiem Ola rozmawiała jako pierwszym. W każdym razie - od tego momentu Ola zostaje wciągnięta w swoistą rozgrywkę. Jednak nie mogłam oprzeć się wrażeniu, że Ola zdaje sobie sprawę z tej gry, przyjmuje (mniej lub bardziej świadomie) jej reguły, i sama zaczyna stwarzać nowe (np. oddając pocałunek Arkowi). Czy na pewno jest taka bezwolna jaką chcielibyśmy ją widzieć?.
Jej miłość do Janka jest jedyną możliwą - w tych warunkach - miłością. Jej założenia są jasne od momentu, gdy Janek stwierdza, że nie wyobraża sobie miłości w łóżku Oli. Wiadomo więc, ze ich związek będzie raczej relacją fizyczną i jako taką prowadzącą dopiero do duchowej. Tyle, że ta duchowa nie będzie miała czasu się rozwinąć. Ale zaistnieje - dla mnie dowodem na to jest wyprawa Oli po leki.
Piszesz Misiaku, że Ola nadszarpnęła Twoje współczucie w momencie, gdy zaraz po śmierci Janka zwróciła się w kierunku Arka. Ale czyż to nie najbardziej naturalne, jeśli weźmie się pod uwagę, że mężczyźni stanowią jakąś jedność? Przecież Oli nie tyle chodzi o bycie kochanką Arka, co o zachowanie pewnego status quo, do którego przywykła przy Janku. Wydaje mi się, że istnieją spore szanse, że gdyby Arek przystał na propozycję Oli, to on by był pełną realizacją duchowego aspektu miłości Oli do Janka. W końcu jest Erosem, prawda? I dlatego tez - paradoksalnie, nie może przystać na układ, jaki Ola mu proponuje.
Użytkownik: misiak297 17.03.2012 12:35 napisał(a):
Odpowiedź na: A ja będę może nieco oryg... | Zbojnica
Twoja wypowiedź jest bardzo ciekawa. Ale ja teraz widzę to wszystko zupełnie inaczej. Moim zdaniem Ola w ogóle nie kochała - ani Janka, ani Arka. Gra, w którą daje się wciągnąć to nie miłość. Ona trochę tak pasożytuje. Najpierw na Hornach, potem na Janku (zauważ, że on nie był zachwycony jej przeprowadzką do Gulbińskiej), a wreszcie chciała przytrzymać się Arka. Nie udało się, więc znowu mamy powrót do Hornów. Ola jest bohaterką nieco bezwolną, ale... czepliwą niczym rzep. A jeżeli w tym opowiadaniu była miłość - mocna, wyniszczająca, bezwzględna - to między Arkiem i Jankiem.
Patronaty Biblionetki
Biblionetka potrzebuje opiekunów
Recenzje

Użytkownicy polecają:

Redakcja poleca: