Dodany: 17.11.2006 19:45|Autor: sulla

Nieprzemijająca sława


Początkowo recenzja tej książki miała być inna. Miało być o niedobrym cesarzu Francuzów, który goni „naszych chłopaków” po całej Europie. Każe im walczyć przeciw Hiszpanom, niechcącym obcych intruzów w swoim kraju. Miało być o ciężkim losie Polaków, będących po stronie Napoleona.

To wszystko było do momentu przeczytania aneksu nr. 1 na końcu książki. Jest to kilkustronicowa lista nazwisk szwoleżerów biorących udział w szarży o Somosierrę. Olśniło mnie.

Ta słynna szarża naszych szwoleżerów, która trwała tylko kilkadziesiąt minut, przyniosła im nieśmiertelną sławę. Nieznani dotąd żołnierze, o których dotąd nikt nie słyszał, byli na ustach całej Europy. Nawet teraz, prawie dwieście lat później, bez trudu można się dowiedzieć, kto brał udział w tym wydarzeniu. Poszczególni dowódcy szwadronów, jak Kozietulski (niesłusznie uważany za ojca zwycięstwa), Łubieński, Niegolewski i główny twórca sukcesu, Jan Dziewanowski, mają swoje stałe miejsce na stronach każdej encyklopedii. O nich i ich zwycięstwie pisano w wielu krajach Europy. Byli traktowani jak bohaterowie, zapraszani do salonów ówczesnej Europy, błagani o relacjonowanie zdarzeń z tamtego popołudnia.

Można być wdzięcznym Napoleonowi, że wydał rozkaz szarży na baterie hiszpańskie. Olbrzymi sukces, otwierający Francuzom drogę do Madrytu, powstał z przypadku i zbiegu wielu szczęśliwych okoliczności. Nietypowość zastosowania jazdy lekkiej do takiego zadania zaskoczyła kompletnie Hiszpanów. Było to coś, czego się nikt po hiszpańskiej stronie nie spodziewał. Pogoda (silna mgła), brawura, zdecydowanie i zaskoczenie sprzyjały temu atakowi. Zwycięstwo, przy niewielkich stratach w ludziach, było tylko nagrodą za tę odwagę.

Dla mnie szwoleżerowie byli dziećmi Fortuny. Niezależnie od ich dalszych losów, pamięć o nich nie zaginęła i będzie dalej trwała.

Jest to przecież nasze marzenie, sławnym i znanym być, w pozytywnym sensie tego znaczenia. Niewielu ma tę możliwość i szansę. Reszta z nas zaginie w mrokach przeszłości.

Przypuszczam, że Hiszpanie dawno nam wybaczyli te wydarzenia spod Somosierry i nie mają nic przeciw naszej podróży do ich kraju. Bardzo pięknego zresztą. Autor książki też stanął na wysokości zadania. Poważne potraktowanie sprawy oraz próby zainteresowania większej grupy odbiorców tym tematem stworzyły interesującą książkę.

Bielecki wprowadza czytelnika w sytuację polityczną ówczesnej Europy, zdradza nam struktury wojskowe tego czasu, ułatwiające i pozwalające ocenić siły militarne obu przeciwników.

Najcenniejsze dla mnie są spory merytoryczne dotyczące szarży i jej różnorodnie opisywanego przebiegu w relacjach uczestników. Pan Bielecki spróbował w rozsądny sposób je rozwiązać. Olbrzymia wiedza na ten temat,logiczność myślenia, a także pobyt na miejscu bitwy zdają się potwierdzać wysuwane przez niego tezy.

Na samym końcu serdeczne podziękowania dla osób, które w 1989 r. składały moją książkę. Podczas czytania rozleciała się ona w moich rękach. Gdy byłem gdzieś na dwudziestej stronie, zaczęły wypadać pojedyncze kartki. Z czasem było coraz gorzej. Ale jakoś szczęśliwie doczytałem ją do końca.

Przez ostatnie siedemnaście lat przeleżała sobie spokojnie na półce. Może zemściła się za to, że przez tyle lat nikt do niej nie zajrzał.

A naprawdę szkoda, bo jest rzeczywiście interesująca.

(c)Wszystkie prawa zastrzeżone. Kopiowanie bez zgody autora zabronione.

Wyświetleń: 2530
Dodaj komentarz
Przeczytaj komentarze
ilość komentarzy: 2
Użytkownik: --- 19.11.2006 02:50 napisał(a):
Odpowiedź na: Początkowo recenzja tej k... | sulla
komentarz usunięty
Użytkownik: sulla 19.11.2006 12:39 napisał(a):
Odpowiedź na: komentarz usunięty | ---
Zgadzam się z Tobą. Recenzja napisana trochę w stylu czasów "propagandy sukcesu". Szarża szwoleżerów nie była na pewno żadnym przełomowym momentem w historii Polski. Może styl i wykonanie ataku pobudziły moją wyobraźnię?
Patronaty Biblionetki
Biblionetka potrzebuje opiekunów
Recenzje

Użytkownicy polecają:

Redakcja poleca: