1/3 bardzo dobrej książki, 2/3 kiepskiej podróbki
Do sięgnięcia po "Sanditon" skłoniła mnie aktualna dostępność w bibliotece - trudno zdobyć gdziekolwiek tę książkę - no i, oczywiście, sympatia dla Jane Austen. Przeczytałem wszystkie jej "skończone" powieści i byłem nimi zachwycony.
Nie przepadam za kontynuacjami. Zraziłem się po pierwszym tomie "Scarlett" (kontynuacja "Przeminęło z wiatrem" Mitchell) i "Pani de Winter" (kontynuacja "Rebeki" du Maurier). No, ale to nie była kontynuacja, tylko dokończenie.
Powieść zacząłem czytać z prawdziwą przyjemnością. Ach, ten Austenowski świat pełen konwenansów, plotek, balów... Tym razem lady Austen przenosi nas w rejony nadmorskiego kurortu Sanditon. Głównymi atutami tej części są: świetny pomysł, wspaniale skonstruowane postaci - z główną bohaterką Charlottą Heywood na czele - a także ten lekki, niepowtarzalny styl angielskiej damy.
Naprawdę szkoda, że nie udało się jej dokończyć tej książki. Nietrudno bowiem wyczuć moment, kiedy urywa się oryginał. W języku coś zgrzyta, opisane sytuacje stają się momentami irytujące, wynurzenia bohaterów i ich rozmyślania zbyt sentymentalne (chyba tylko w "Perswazjach" Austen tyle mówiła o uczuciach), a rozdziały - co może jest w sumie nieistotne - są bardzo długie (czego nie ma u Austen). Fabuła w pewnych momentach niebezpiecznie ociera się o absurd, pewnie lady Jane w grobie się przewraca. Jednak jako plus Marie Dobbs (współautorce - choć to Austen przyznaje się pełne autorstwo, moim zdaniem niesłusznie - to dla niej chyba byłaby obraza) zaliczyć należy wyczucie w dialogach i zachowanie jakiś resztek humoru Austen.
Podsumowując - piątka dla pani Austen (na tych osiemdziesięciu stronach nie zdążyła, wg mojej opinii, w pełni rozwinąć swych skrzydeł) i trójka dla pani Dobbs. Średnia wychodzi: cztery.
(c)Wszystkie prawa zastrzeżone. Kopiowanie bez zgody autora zabronione.