Dodany: 17.11.2006 11:31|Autor: tehanu

Książka: Cząstki elementarne
Houellebecq Michel

1 osoba poleca ten tekst.

Trick Houellebecqa


Frajda z czytania Houellebecqa jest rzadka, dla mnie - w każdym razie - jest to tęga przyjemność. Nie czynię takich obnażeń już na wstępie dlatego, że nie mogę się powstrzymać od wyrażenia entuzjazmu przepełniającego mnie w obliczu twórczości smętnego Michela, bo powstrzymać się mogę i to łatwo, nie czynię tak również dlatego, żeby czym prędzej posadzić cztery litery po tej stronie barykady, po której tkwią osoby wyczuwające w "Cząstkach" pokoleniowe manifesty i profetyczne przebłyski - takowych wrażeń bowiem nie mam. Czynię tak tylko dlatego, że stanowi to pożądany punkt wyjścia do dalszej części recenzji.

W gruncie rzeczy książka nieźle mnie zirytowała, ale tu ponownie muszę dokonać pewnej oczyszczającej filtracji. Nie dlatego mnie zirytowała, bo jest to pozycja pornograficzna - jak twierdzi sporo czytelników, nie dlatego też, że jest to książka pusta i płytka jak toń Zatoki Puckiej, co sugeruje wielu. Tak naprawdę zirytował mnie pewien trick, który zastosował autor. Co gorsze, coś każe mi przypuszczać, że nie jest to trick zastosowany świadomie, co czyni go jeszcze trudniejszym do zdiagnozowania, gdyż siedzi głęboko zaklajstrowany lepką szczerością, na którą łatwo się nabrać, i nie tyle na szczerość samą w sobie, bo ta jest raczej bezdyskusyjna - ile daje się nabrać na rzekomo istotne przesłanie bezwstydnie szczerego autora.

Różne myśli chodzą człowiekowi po głowie, różne mu koniunkcje w mózgu się generują, ale koniec końców common sense każe patrzeć na świat we w miarę przyzwoity sposób, zwłaszcza gdy się siedzi w tej jego części, a nie na przykład w Somalii bądź Burkina Faso. Problem w tym, że ze zdrowego rozsądku Houellebecq nie czyni cnoty, czyni ją zaś z rozdętych do apokaliptycznych rozmiarów, pieczołowicie wyselekcjonowanych fragmentów percepcji. Żeby klarownie zobrazować, o co chodzi, wesprę się tu przepełnionym substancją przykładem: otóż wyobraźmy sobie publiczną ubikację, do której wchodzi narrator "Cząstek elementarnych". Nie widzi on regularnie sprzątanych podłóg, wypucowanych kafli, nie widzi świetlistego zamysłu architekta, wyliczonych pieczołowicie ruro-przekrojów, trudu producenta połyskliwych klozetów i pozytywistycznego wysiłku sprzątaczki i nie podsumowuje tego wszystkiego tryumfem cywilizacji. Co zaś dostrzega? Dostrzega rozwierające się nieczyste odbyty, widzi samobójcę, który kiedyś poderżnął sobie żyły w przegródce numer trzy, czuje smród stolców i smakuje lepkie plamy czyhające po rogach, na koniec przygląda się upadłym duszom zobojętnionych s i k a j ą c y c h   d o   p i s u a r ó w, a stan tych dusz wieszczy upadek, również, cywilizacji. Jakby tego było mało, jakby tego jeszcze było nie dość, natychmiast znajduje winnych całego dramatu i nie jest to on sam i jego postrzeganie. To   t a m t o   pokolenie, to egoizm, to natura ludzka, to wreszcie rząd, biskup, matka i pies sąsiada do spółki z islamem; litania, słowem, nieskończona. I rzeczywiście radar Michela Houellbecqa na to, co fałszywe, przesycone hipokryzją, jest wyjątkowo czuły, widzi więcej, niż byśmy chcieli widzieć i piętnuje mocniej, niż byśmy chcieli piętnować, co stanowi o uroku tej literatury, co stanowi o jej mocy. I wszystko byłoby cacy, gdyby nie fakt, że całe to rozdęcie to wypisz wymaluj projekcje umęczonego depresją umysłu.

W końcu każdy ma chwile słabości, każdemu czasem wszystko się kojarzy z dupą albo jeszcze gorzej, każdy czasem widzi samo zło i ekskrement wypełniający ściśle przestrzeń, ale już nie każdy czyni z tego pokoleniowy manifest i filozofię istnienia i nie każdy wini cały świat, że jest mu tak strasznie źle. I to jest właśnie ten trick, który mnie tak zirytował: rzeczywistość postrzegana z dna depresyjnego leja nie jest rzeczywistością prawdziwą, jest rzeczywistością wykreowaną, sponiewieraną umęczoną percepcją narratora, nie może być więc traktowana jako moralny bicz, nie może być też nazwana manifestem nihilistycznym, gdyż brak tu pobrzękującej prawdą równowagi.

Problem w tym, że Houellebecq mistrzowsko przekonuje do swojej wersji, problem też w tym, że depresja jest   d o b r e m  
p o w s z e c h n y m.

(c)Wszystkie prawa zastrzeżone. Kopiowanie bez zgody autora zabronione.

Wyświetleń: 2167
Dodaj komentarz
Patronaty Biblionetki
Biblionetka potrzebuje opiekunów
Recenzje

Użytkownicy polecają:

Redakcja poleca: