Dodany: 12.11.2006 11:43|Autor: dot59Opiekun BiblioNETki

Książka: Wszystkie języki świata
Mentzel Zbigniew

2 osoby polecają ten tekst.

"Wszystkie języki świata" contra jeden "nie gęsi"


Tę krótką historyjkę możemy albo odczytać dosłownie, jako zwykły obrazek rodzajowy z życia warszawiaków, albo doszukiwać się w niej metaforycznych podtekstów.

Bohater – zapewne nieprzypadkowo będący imiennikiem i rówieśnikiem autora i uprawiający tę samą profesję – boryka się z typowym problemem wielu dzisiejszych 40-, 50-latków, którzy żyli w socjalizmie dostatecznie długo, by zdawać sobie sprawę z absurdalności tego systemu, i równocześnie zbyt długo, by potrafić się odnaleźć w nowych warunkach, wymagających od człowieka elastyczności, mobilności, określonych umiejętności z zakresu komunikacji międzyludzkiej. Trudno go nazwać przegranym – ma przecież zawód, który jakoś pozwala mu wiązać koniec z końcem, nie pozostaje na marginesie – ale jakże to dalekie od spełnienia oczekiwań matki, która w marzeniach widziała go „obywatelem świata”, człowiekiem sławnym i majętnym, i jakże odległe od naśladowania ojca, który, postawiwszy na stabilność i pragmatyzm, zdawał się nie podlegać zachodzącym wokół zmianom!...

Dzień ostatecznego zakończenia aktywności zawodowej przez ponad 80-letniego seniora rodu staje się dla Zbyszka pretekstem do dokonania retrospekcji, która – być może – naprowadzi go na właściwy trop, pozwoli jakoś określić siebie, zorientować się we własnych pragnieniach i możliwościach. Przez jego pamięć przesuwają się barwne i wymowne obrazy, które dla młodszego czytelnika stanowią trudną do wyobrażenia egzotykę, a dla przedstawicieli generacji autora – żywą reminiscencję ich własnego dzieciństwa i młodości. Dokwaterowani „z racji nadmetrażu” lokatorzy, upokarzające przesłuchania poprzedzające wydanie wizy, pierwszomajowe akademie, rozmównice na poczcie, Olimpiada oglądana w czarno-białym telewizorze z ekranem wielkości arkusza B5, mozolne „łapanie” audycji Wolnej Europy, ocalone z wojennej pożogi stare encyklopedie, herbata Ulung, menu wystawnego obiadu dla specjalnych gości (złożone głównie ze śledzi przyrządzonych na różne sposoby) – jednym słowem, pokaźny kawałek rzeczywistości, która odcisnęła swoiste piętno w świadomości każdego Polaka urodzonego przed rokiem 1970.

A potem przychodzi sen, pozwalający Zbyszkowi zrozumieć genezę „blokady językowej”, wskutek której nigdy nie nauczył się poprawnie porozumiewać w jakimkolwiek języku obcym mimo przyswojenia ogromnej ilości słówek. Jakże piękna i jakże wzruszająco staroświecka jest finalna scena, uświadamiająca bohaterowi jego pochodzenie, tożsamość i wartość języka ojczystego! Jeszcze trochę – i otarlibyśmy się o granicę kiczu; we współczesnej literaturze tak oczywiście patriotyczne akcenty należą do rzadkości i doprawdy sporych umiejętności trzeba, by przemycić je w utworze bez otulania w tani sentymentalizm i bez popadania w patos. Mentzlowi udało się to nad podziw.

O ile do tej pory odnosiłam wrażenie, że moje ekstremalne przywiązanie do skrawka ziemi nad Wisłą i do tej mowy nie „gęsiej” wprawdzie, ale przez niesłowiańską resztę świata nadal spychanej na margines, jest rodzajem niewygodnego dziwactwa, skazującego mnie na pobłażliwe uśmieszki rodaków o bardziej kosmopolitycznym nastawieniu – o tyle po lekturze tej książki poczułam się umocniona w swojej anachroniczności. Europa Europą, świat światem, ale nawet „wszystkie języki świata” nie zastąpią „ojczyzny-polszczyzny”...



(Recenzja pierwotnie opublikowana w serwisie książkowym portalu wp.pl).

(c)Wszystkie prawa zastrzeżone. Kopiowanie bez zgody autora zabronione.

Wyświetleń: 3687
Dodaj komentarz
Przeczytaj komentarze
ilość komentarzy: 2
Użytkownik: LouriOpiekun BiblioNETki 23.07.2015 11:29 napisał(a):
Odpowiedź na: Tę krótką historyjkę może... | dot59Opiekun BiblioNETki
Zachęcony tą recenzją, po niemal 2 latach przechowywania w schowku, przeczytałem książkę w niespełna 2 dni :) Spodziewałem się chyba jednak czegoś innego, Mentzel napisał jak dla mnie gładką opowiastkę, która niestety nie prowokuje jakoś głębszego namysłu. Szara rzeczywistość peerelu jest trafnie i interesująco opisana - masz rację, że dzieci poprzełomowe już nie będą tego "czuć", tak jak pewnie większości komedii, przy których my pokładamy się ze śmiechu (przez łzy - choć mogą to być łzy ulgi, że to se ne vrati).

A propos Twojego nawiązania do słynnego zdania Reja polecam dywagacje na ten temat, które łączą się z ostatnimi dwoma akapitami, jeszcze wzmacniając wymowę Twej interpretacji:
http://blog.dobryslownik.pl/polacy-nie-gesi-o-co-naprawde-chodzi-w-tym-slynnym-zdaniu/
Użytkownik: dot59Opiekun BiblioNETki 23.07.2015 18:55 napisał(a):
Odpowiedź na: Tę krótką historyjkę może... | dot59Opiekun BiblioNETki
A mnie to jakoś wyjątkowo ruszyło, może dlatego, że jestem plus minus z pokolenia autora i jego powieściowego alter ego, i pewne problemy bohatera są i moimi problemami - poczułam się trochę rozgrzeszona z tego, że nie próbowałam szukać szczęścia za granicą - to taki klasyczny przykład, jak osobiste doświadczenia rzutują na odbiór lektury. Sama nie wiem, jak bym ją oceniła, gdybym była o 20 lat młodsza...
Patronaty Biblionetki
Biblionetka potrzebuje opiekunów
Recenzje

Użytkownicy polecają:

Redakcja poleca: