Dodany: 03.11.2006 16:13|Autor: dot59
Lektura obowiązkowa... dla rodziców
Książkę tę „zaliczyłam” gdzieś w pierwszej czy drugiej klasie ogólniaka, w ramach globalnej fascynacji amerykańskim realizmem. Nie polubiłam jej na tyle, by potem chcieć do niej wracać, jak do Steinbecka czy Faulknera, ba… nie zapamiętałam nawet podstawowych szczegółów fabuły ani nazwiska bohatera… ale w pamięci pozostała mi jako tzw. pozycja „kultowa”. Postanowiłam więc przypomnieć ją sobie po blisko 30 latach. I jakież rozczarowanie!
Holden Caulfield przeżywa w gruncie rzeczy to samo co Benjamin Braddock, bohater „Absolwenta” Charlesa Webba i zrealizowanego na podstawie tej powieści urzekającego filmu Mike’a Nicholsa: podświadomą niechęć do jakiejkolwiek stabilizacji, do realizowania ustalonych nie przez siebie planów, a wszystkie jego posunięcia, dzięki którym sam pod sobą dołki kopie, są tej niechęci widomym przejawem. Jednak do gamoniowatego Benjamina, demonstrującego przedziwną mieszaninę gruboskórności i wrażliwości, jaka właściwa jest tylko dzieciom, trudno nie poczuć sympatii. W stosunku zaś do Holdena – cynicznego, zblazowanego łgarza i mitomana – równie trudno ją z siebie wykrzesać. Niby nie jest do szczętu zepsuty i bezmyślny – bo gdyby tak było, myśli czytelnik, czyż szukałby z takim zapałem upragnionej przez siostrzyczkę płyty? czy z taką czułością wspominałby zmarłego brata? – ale nabywszy płytę, zaczyna już myśleć o czym innym i przez nieuwagę ją tłucze; ale historię brata odstępuje koledze jako temat wypracowania…
Holden wydaje się nie mieć żadnych ideałów, a jego jedynym pragnieniem jest korzystanie ze wszystkich przywilejów dorosłości bez konieczności wypełniania związanych z tą dorosłością obowiązków. W odróżnieniu od swoich kolegów z internatu ma sporo sprytu i sporo fantazji, dzięki czemu, zamiast zachowywać się jak pospolity chuligan, debiutuje w roli utracjusza i bajeranta. Antypatia, jaką czuje się do bohatera, jest zarazem antypatią do warunków, w których naturalny bunt młodości, zamiast przybrać postać twórczą, realizować się w aktywności społecznikowskiej, proekologicznej czy też w sztuce, idzie w kierunku destrukcji. Zachowanie Holdena jest chore, bo chore jest całe jego otoczenie; jego bunt jest głupi i bezcelowy, bo jakiegoż celu może wyglądać człowiek wychowany w społeczeństwie, w którym wartością nie jest ani mądrość, ani miłość, ani przyjaźń, ani godność innego człowieka?...
Książka jest przykra, niesympatyczna, co nie znaczy, że nie jest ważna. Jest – i powinni ją czytać nie tylko młodzi, ale także – a może przede wszystkim – rodzice, którzy nie chcą się dochować w swoim domu kogoś takiego, jak Holden…
(c)Wszystkie prawa zastrzeżone. Kopiowanie bez zgody autora zabronione.