Dodany: 30.10.2006 08:19|Autor: verdiana

Książki i okolice> Rozmowa z pisarzem

Marek Ławrynowicz - Spotkanie nr 9


SPOTKANIE ZAKOŃCZONE

Marek Ławrynowicz o sobie:

Wydałem
Kapitan Car – powieść 1996
Diabeł na dzwonnicy – powieść 1998, wydanie niemieckie 2000, wydanie niemieckie kieszonkowe 2003
Kino „Szpak” – powieść 2000, wydanie niemieckie 2002, była też czytana w czeskim radiu 2003 (brzmi po czesku niesłychanie śmiesznie)
Pogoda dla wszystkich – powieść 2003, wydanie ukraińskie 2005, wydanie rosyjskie w przygotowaniu
Korytarz – opowiadania 2006

Napisałem
Ze czterdzieści słuchowisk radiowych dla dorosłych i dla dzieci z tego dwa nagrodzone.
Jestem ponadto współautorem audycji satyrycznej „ZSYP” i powieści radiowej „W Jezioranach” (obie w I programie Polskiego Radia).

Robiłem też różne rzeczy dla telewizji i jeśli mi szczęście dopisze, wkrótce znów będę robił.
W serialu „Sprawa na dziś” zagrałem w kilkunastu odcinkach portiera Gustawa Gutka.


Na stronę autora, gdzie napisał "słowo o sobie", można wejść tutaj.


SPOTKANIE ZAKOŃCZONE, aby porozmawiać z pisarzem, można napisać do niego na maila lawrynowicz@life.pl.
Wyświetleń: 31066
Dyskusja została zamknięta.
Przeczytaj komentarze
ilość komentarzy: 67
Użytkownik: verdiana 13.11.2006 08:59 napisał(a):
Odpowiedź na: SPOTKANIE ZAKOŃCZONE ... | verdiana
Nie udało mi się znaleźć żadnych informacji o powieści „Kapitan Car”, a Ty sam napisałeś mi o niej niewiele:

”Kapitan Car” ukazał się w 1996 roku, jako wydawca jest podany WKMS
(czyli Warszawski Klub Młodej Sztuki), w roku 1997 ukazało się drugie
wydanie, tym razem w ramach Biblioteki "Magazynu Literackiego". Tak naprawdę
oba wydania były dziełem Kamila Witkowskiego (obecnie właściciela
wydawnictwa "Nowy Świat"), tylko że w tych latach kierował rożnymi
firmami.


Poproszę o coś więcej. O czym jest powieść? Czy to w ogóle pierwsza rzecz, jaką napisałeś? Jak to się stało, że zacząłeś pisać i publikować?
Użytkownik: m.lawrynowicz 14.11.2006 11:08 napisał(a):
Odpowiedź na: Nie udało mi się znaleźć ... | verdiana
Akcja 'Kapitana Cara' dzieje się w latach siedemdziesiątych ubiegłego wieku. Grupa młodych ludzi po studiach trafia do Szkoły Wojsk Zmechanizowanych we Wrocławiu na roczne szkolenie wojskowe - kiedyś takie coś istniało. Wsród poborowych dwaj: Jan Buła i Szymon Paciorek to goście 'nie z tej ziemi' i w koszarach zaczynają sie dziać dziwne rzeczy: wariują kaprale, znika podporucznik i armata, w mózgu kapitana Cara pojawia się piłeczka ping-pongowa. Słowem jest to bardzo śmieszna fantastyczna groteska z koszarami w tle. Niedwano przygotowałem nową wersję 'Kapitana Cara' najprawdopodobniej ukaże sie w przyszłym roku.
Co do mego pisania. Piszę właściwie od liceum, ale często robię sobie przerwy, jedna trwała nawet pięć lat. Debiutowałem tak jak zwykle się debiutuje, jako poeta w małym pisemku "Merkuriusz". Było to w 1973-cim roku. Potem sporo publikowałem miałem też wiele tekstów satyrycznych w radio, z którym stale współpracuję od 1986-tego roku. Zawsze uchodziłem za specjalistę od małych form i pewnie dlatego powieści napisałem tak późno. Ale niczego nie żałuję.
Użytkownik: verdiana 14.11.2006 11:35 napisał(a):
Odpowiedź na: Akcja 'Kapitana Cara' dzi... | m.lawrynowicz
Nie miałam pojęcia, że od fantastyki zaczynałeś! I bardzo się cieszę, że będzie wznowienie, ta książka to widmo, nie ma nigdzie ani opisu do niej, ani jej samej. Czy ta fantastyka też jest taka "Hrabalowska" jak inne Twoje książki? Nie umiem sobie wyobrazić!

Gdzie można przeczytać Twoje wiersze debiutanckie? Piszesz je nadal?
Użytkownik: m.lawrynowicz 14.11.2006 23:32 napisał(a):
Odpowiedź na: Nie miałam pojęcia, że od... | verdiana
Kapitan Car jest powieścią z tradycji raczej bułhakowowskiej niż hrabalowskiej. Nieczysta siła, te rzeczy. Z tradycji rosyjskiej powiedziałbym. Natomiast wspomniana przez ciebie historia kopulujacych figurek z 'Diabła na dzwonnicy' była najpierw drukowana w piśmie "Fanatastyka" pod tytułem 'Aj, wej, mir'. Więc rzez pewien czas fantaści mieli mnie za swego, ale potem im przeszło. Towarzysko też ludzie z tego kręgu sa mi bliscy, przyjaźnię się z Marcinem Wolskim, mam serdeczne stosunki z Maćkiem Parowskim, pozytywnie też reagujemy na siebie z Ziemkiewiczem.
Moich wierszy przeczytać nie można. Wstydzę się.
Użytkownik: verdiana 15.11.2006 19:26 napisał(a):
Odpowiedź na: Kapitan Car jest powieści... | m.lawrynowicz
Czy mam rozumieć, że sympatyzujesz z Fandomem Polskim? I bywasz na konwentach? I czytasz fantastykę? A jaką?
Użytkownik: m.lawrynowicz 15.11.2006 22:45 napisał(a):
Odpowiedź na: Czy mam rozumieć, że symp... | verdiana
Niestety sympatyzować sympatyzuję, ale bardzo z daleka, nie bywam i w zasadzie się już na tym nie znam. Weź pod uwagę, że 'Kapitan Car' to był rok 1996-ty, a 'Diabeł na dzwonnicy' 1998-my, więc naprawdę dawno temu, a ja od tego czasu raczej szedłem w strone 'normalnej' literatury. Więc lubię dobrą fantastykę, ale już od lat wypadłem z obiegu i nie mam na ten temat nic do powiedzenia.
Użytkownik: verdiana 13.11.2006 09:00 napisał(a):
Odpowiedź na: SPOTKANIE ZAKOŃCZONE ... | verdiana
Na okładce „Diabła na dzwonnicy” piszesz: „Moje Wilno to bajka opowiadana dziecku, które zasypia oparte o wypełniony wspomnieniami stół”.
Ale przecież to nie jest bajka, a już na pewno nie dla dziecka – obóz, Gestapo, kopulujące figurki Rzeźbiarza... takie rzeczy opowiada się dziecku? :-)
Użytkownik: m.lawrynowicz 14.11.2006 11:19 napisał(a):
Odpowiedź na: Na okładce „Diabła ... | verdiana
Bajki są nie tylko dla dzieci. Dorośli też uwielbiają bajki, wiekszość filmów z Hollywood to bajeczki. Ja jednak nazwałem 'Diabła na dzwonnicy' nazwałem bajką dlatego, że ta powieść jest oparta na rodzinnych legendach, które słyszałem jako dziecko z ust mojego ojca, stryja, dziadka, babki. Były to prawdziwe historie, ale często podkoloryzowane dla lepszego efektu. Dla mnie był to bajeczny swiat wileńszczyzny, ojczyzny moich przodków, którą znam tylko jako turysta. Kopulujace fugurki zaś istniały naprawdę, choć nie były tak formalnie wyrafinowane jak w powieści. Usłyszałem ich historię po raz pierwszy gdy miałem dziesięć lat. Wszyscy siedzieli przy stole już nieco nietrzeźwi i jakoś zapomnieli wyrzucić mnie z pokoju. Oczywiście siedziałem cicho jak mysz pod miotłą. Różne historie trafiaja do dziecięcych uszu, nie zawsze o krasnoludkach i sierotce Marysi.
Użytkownik: verdiana 13.11.2006 09:02 napisał(a):
Odpowiedź na: SPOTKANIE ZAKOŃCZONE ... | verdiana
Czy zetknąłeś się może z prozą Stanislava Komárka? „Czarny domek” jeszcze u nas nie wyszedł, ale może czytasz w innych językach? Proza Komarka wydaje mi się bliska Twojej – i to nie z powodu tematyki, bo Komarek nie pisze o rodach kresowych, a i akcja jego powieści rozgrywa się w okolicach I wojny światowej, ale jego spojrzenie na świat, ludzi, ich losy kojarzyło mi się z Twoim. Zapamiętałam, bo takie też jest mi bliskie.
Użytkownik: m.lawrynowicz 14.11.2006 11:26 napisał(a):
Odpowiedź na: Czy zetknąłeś się może z ... | verdiana
Nie znam prozy Komarka, ale jest sporo pisarzy o podobnym widzeniu swiata. Najwiekszy wpływ wywarli na mnie Michaił Bułhakow i Bohumil Hrabal. Nie ja jeden przeżywałem te fascynacje. 'Hrabalowskie piętno' widać na przykład u Jerzego Pilcha i Pawła Huelle, których twórczość wszystkim polecam. Są pisarze tak patrzący na świat w Czechach, jest kilku także w Niemczech. Komarka przy pierwsze okazji przeczytam, bardzo jestem ciekaw.
Użytkownik: verdiana 14.11.2006 11:40 napisał(a):
Odpowiedź na: Nie znam prozy Komarka, a... | m.lawrynowicz
Jacy pisarze tak patrzą na świat w Czechach i w Niemczech?

"Czarny domek" Komarka powinien wyjść na wiosnę. Jest w tym patrzeniu na świat coś przyciągającego. Z reguły nie lubię szufladkowania, ale ta szufladka Hrabalowska jest mi szalenie bliska, to pozytywne określenie. U Huellego to patrzenie na świat odnajduję, u Pilcha mniej, ale obu ich lubię.
Użytkownik: m.lawrynowicz 14.11.2006 22:56 napisał(a):
Odpowiedź na: Jacy pisarze tak patrzą n... | verdiana
W Czechach wydaje mi się bliski hrabalowskiego myślenia, choć niekoniecznie pisania Jachym Topol, znany także w Polsce. Mój pogląd jest tu kontrowersyjny, bo sam Topol, gdy z nim rozmawiałem na targach w Lipsku od Hrabala się odżegnywał. Jednak wydaje mi się, że czeskim pisarzom ciąży nieco to, że w kazdym z nich szuka się Hrabala, a oni chcą - i słusznie - być kimś odrębnym i pracujacym na własny rachunek. Stąd ten protest Jachyma. W Niemczech pisarzem typu hrabalowskiego wydaje mi się Mathias Schnitzler (także tłumaczony na polski). Nie spotkałem go nigdy, ale jest mi bliski, zresztą krytyka niemiecka nas w swoim czasie porównywała. Ze Schnitzlerem wiąże mnie też zabawna zbieżność. Ja w roku 2000 wydałem powieść 'Kino 'Szpak', a on w 2003 'Kino 'Muza'. Oczywiscie jest to czysty przypadek. Schnitzler nic nie wiedział o mojej powiesci, która co prawda ukazała się w tym samym 2003-cim roku w Niemczech, ale pod tytułem 'Lehrjahre des Gammelns'. Czasem pisarze róznych krajów, a nawet róznych kultur wpadają na zdumiewajaco podobne pomysły.
Co do Pilcha i Huellego są moim zdaniem hrabalowscy inaczej. Pilch wyszedł od Hrabala, ale szybko stworzył własny styl na użytek świata który opisuje. Huelle ma tak mistrzowsko opanowany warsztat, że lubi bawić się w stylizacje, jakby mierzyć ze swoimi mistrzami. Taką wyrazistą hrabalowską stylizacją jest "Mercedes Benz". Ja też sobie na coś takiego pozwoliłem w opowiadaniu "Czarne oczy nie chcą spać" w tomie "Korytarz". Oczywiscie stylizacja nie ma nic wspólnego ze sciąganiem z jakiegoś autora. To tylko taka niewinna gra z tradycja literacką.
Użytkownik: verdiana 17.11.2006 10:11 napisał(a):
Odpowiedź na: W Czechach wydaje mi się ... | m.lawrynowicz
To prawda, że w czeskich pisarzach szuka się Hrabala, co mnie zawsze dziwi, bo chyba nic takiego się nie dzieje w innych krajach; w pisarzach francuskich nie szuka się Stendhala czy Quignarda, a w polskich - Mickiewicza czy Lema. Zresztą, dlaczego szuka się akurat Hrabala, a nie np. Kundery? :-)

Bardzo lubię stylizację. "Mercedes Benz" pozytywnie mnie zaskoczył, bo wcześniej słyszałam mnóstwo marudzenia, że - jak piszesz - Huelle ściagał od Hrabala i że robił to nieporadnie. To się okazało nieprawdą, książka jest świetna.
Na co stylizowałeś "Czarne oczy"? Lubisz się tak bawić językiem?
Użytkownik: m.lawrynowicz 17.11.2006 17:28 napisał(a):
Odpowiedź na: To prawda, że w czeskich ... | verdiana
"Czarne oczy" stylizowałem też na Hrabala, ogólnie lubię stylizować, czyli podszywać się pod inną literaturę. W "Korytarzu" jest też stylizowany na prozę rosyjską (czechowogogola) "Książę Krokodyl", oraz "Nafta" stylizowana na surowe dziennikarskie nagranie. Lubię grę językiem, ale w jakimś celu, a nie gre dla gry, która mnie straszliwie nudzi. A propos dlaczego szukamy w czeskich pisarzach Hrabala a nie Kundery. Trzeba pamiętać, że Kundera jest ze swoją ojczyzną ostro skłócony - nie zgadza się by w Czechach ukazywały się jego książki - oraz że od pewnego czasu pisze po francusku (moim zdaniem gorzej niż po czesku), więc trudno uznać go za wzorzec czeskiej literatury.
Użytkownik: verdiana 17.11.2006 17:48 napisał(a):
Odpowiedź na: "Czarne oczy" s... | m.lawrynowicz
Masz rację z Kunderą! Zupełnie o tym zapomniałam... Ale "francuskiego" Kunderę tłumaczy Marek Bieńczyk, a on robi to znakomicie - ja nie widzę różnicy jakościowej. :-)

Użytkownik: Jacek Getner 14.11.2006 15:43 napisał(a):
Odpowiedź na: SPOTKANIE ZAKOŃCZONE ... | verdiana
Od niedawna piszesz powieść radiową "W Jezioranach". Powiedz, czy długo się do tego przygotowywałeś, czy przesłuchiwałeś sporo starych nagrań, jak Ci się "wchodziło" w bohaterów, czy może na przykład wprowadziłeś już jakiegoś własnego bohatera etc.: :)
Użytkownik: m.lawrynowicz 14.11.2006 23:23 napisał(a):
Odpowiedź na: Od niedawna piszesz powie... | Jacek Getner
Żeby wejść do grona autorów powieści radiowej "W Jezioranach" musiałem zdać egzamin, czyli napisać na próbę jeden odcinek. Egzamin nie był łatwy, bo trzeba było poznać bohaterów, ich dzieje (czterdziesci lat), a zwłaszcza język, którym mówią. Żeby ci uświadomić jakie to było trudne przypomnę, że język postaci z Jezioran stworzył przede wszystkim Andrzej Mularczyk. Każdy chyba widział 'Samych swoich' i pamięta cudowne dialogi z tego filmu. To jest własnie Mularczyk w najczystszej postaci. Mistrz po prostu. Ambicją pana Andrzeja jest żeby każda postać mówiła nieco innym, indywidualnym językiem, a nie tak jak w telenoweli wszystkie tak samo. Jakimi metodami to osiąga nie zdradzę - może kiedyś sam zechce o tym opowiedzieć. W kazdym razie musiałem się nauczyć kilkunastu różnych języków. Trzeba też pamiętać, że pisze się dla konkretnych aktorów i trzeba brać pod uwagę ich indywidualne sposoby podawania tekstu i osobowość. Przegrano mi na cd 10 odcinków "W Jezioranach" z udziałem różnych postaci i słuchałem ich wytwale starając się rozgryźć jak to jest napisane i skonstruowane. Chyba trochę rozgryzłem, bo egzamin zdałem. Mimo to pewne rzeczy nadal sprawiają mi trudność. "W Jezioranach" to verite, forma udajaca rzeczywistość. Na pewno zauważyłeś, że nigdy nie podaje się nazwiska autora, aktorów, ani reżysera. Słuchacz ma odnieść wrażenie, że wszedł na dwadzieścia pięć minut do czyjegoś domu i wziął udział w życiu obecnych tam osób. W zwiazku z tym akcja musi mieć charakter ciągły, nie ma żadnych cięć, przerw, raptownych zmian miejsca akcji. To bardzo dramaturgicznie trudne i wciaż jeszcze sie tego uczę. Od Teresy Lubkiewicz-Urbanowicz, drugiej autorki Jezioran nauczyłem się zagęszczania dialogu. Itd. itd. Jak widać nie nudzę się i muszę się porządnie nakombinować, żeby napisać kolejny odcinek.
Użytkownik: verdiana 17.11.2006 10:18 napisał(a):
Odpowiedź na: Żeby wejść do grona autor... | m.lawrynowicz
A jak się pisze powieść radiową? Jako laik, mam wrażenie, że nie każdy pisarz poradziłby sobie z tą formą. Dla mnie to trochę jak eksperyment językowy. Joyce eksperymentował ze strumieniem świadomości, Saramago pisał powieść "bez dialogów", a powieść radiowa to chyba odwrotność "Miasta ślepców" - powieść oparta wyłącznie na dialogach, jak sztuka teatralna. Jak to jest? Jak się "robi" taką powieść od strony warsztatowej? I czy daleko od niej do sztuki teatralnej?
Użytkownik: m.lawrynowicz 17.11.2006 17:43 napisał(a):
Odpowiedź na: A jak się pisze powieść r... | verdiana
Rzeczywiście nazwa "powieść radiowa" nie jest najszczęśliwsza, bo to w gruncie rzeczy niekończąca się radiowa dramaturgia. Istnieje pewien świat stworzony kiedyś (czterdzieści lat temu) przez grupę ludzi. Żyją w tym fikcyjnym swiecie ludzie róznych zawodów i charakterów. Najpierw są dziećmi, potem dorośleją, żenią się, mają własne dzieci, kłopoty, przeżywaja dramaty, starzeją się i umierają. Zupełnie jak w życiu. Teraz gdy to piszę przyszło mi do głowy, że w przyszłym roku powinniśmy na Wszystkich Świetych zrobić symboliczny jeziorański cmentarz, żeby przypomnieć umarłe postacie. Do tego świata można zajrzeć przez kilka okienek. Raz na tydzień jedno z nich otwiera się i słuchacz może przyjrzeć się fragmetowi życia bohaterów. Potem okienko się zamyka i za siedem dni otwiera się inne. Wielu ludzi przyzwyczaiło się do tego zaglądania i czekają, żeby znów zajrzeć. Na tym to polega. O warsztacie napisałem odpowiadając Jackowi, więc nie będe się tu powtarzał.
Użytkownik: Jacek Getner 15.11.2006 08:11 napisał(a):
Odpowiedź na: SPOTKANIE ZAKOŃCZONE ... | verdiana
Jak to się stało, że poważny pisarz jak ty, postanowił w pewnym momencie swojego życia "przebranżowić" się na satyryka?
Użytkownik: m.lawrynowicz 15.11.2006 23:16 napisał(a):
Odpowiedź na: Jak to się stało, że powa... | Jacek Getner
To było bardziej skomplikowane Jacku. W moim życiu to co poważne i niepoważne jest dziwnie przemieszanę. Kiedy byłem na studiach najpierw debiutowałem jako poeta, a potem razem z przyjaciółmi poetami Marytą Książkiewicz i nieżyjącym już niestety Krzysztofem Sieniawskim oraz z grupą muzyków stworzyliśmy Teatr Muzyczny "Sigma", coś pośredniego miedzy kabaretem a teatrem poezji. Najsławniejszą osobą jaka wyszła z tego teatru jest Przemysław Gintrowski. "Sigma" to był mój debiut sceniczny, czy estradowy. Potem zrezygnowałem z poezji i teatru i przez parę lat zajmowałem sie bardzo poważną sztuką konceptualną. Około 1980-tego roku mi sie to znudziło i wtedy przyszedł mój przyjaciel, bard Stanisław Klawe i powiedział, że skoro jest 'Solidarność' trzeba założyć kabaret i walić w czerwonych. Tak powstało Zjednoczenie Satyryczne 'Polżart' w ktorym wyglaszałem własne teksty aż do stanu wojennego. Potem pracowałem jako cukiernik, a po zniesieniu stanu wojennego jako bibliotekarz, a więc poważnie. Robiliśmy też ze Stasiem Klawe bardzo poważny program dla szkoł o poezji Miłosza. W 1986-tym Klawe doszedł do wniosku, że czerwony chyba dogorywa, więc trzeba mu znowu przywalić i tak powstał kabaret "Pod okiem" gdzie oprócz nas występowali aktorzy w tym Kazimierz Kaczor, Piotr Machalica i Zbigniew Zamachowski. Potem Kaczor wypłynał w rejs jachtem i kabaret upadł, ale ja dostałem się do radia do satyrycznej audycja kabaretu Długi 'Parafonia'. Stamtąd Marcin Wolski wziął mnie do swojej audycji 'ZSYP'. Kiedy wydałem pierwszą powieść byłem już dość znanym satyrykiem i to mi bardzo szkodziło, bo nie chciano mnie traktowac poważnie. W Polsce ludzie lubią wiedzieć kto jest kto i żeby satyryk był równocześnie pisarzem nie mieści im się w głowie. Dopiero po sukcesie 'Diabła na dzwonnicy' w Niemczech (gdzie nikt nie wiedział, że jestem satyrykiem) polska krytyka zaczęła mnie traktować trochę poważniej i tak jest obecnie. Ale nie ręczę czy jeszcze nie zrobię czegoś z gruntu niepoważnego.
Użytkownik: Jacek Getner 16.11.2006 09:31 napisał(a):
Odpowiedź na: To było bardziej skomplik... | m.lawrynowicz
Tak, "szuflada" to straszna rzecz, też jej odrobinę doświadczyłem:)
Użytkownik: m.lawrynowicz 16.11.2006 21:27 napisał(a):
Odpowiedź na: Tak, "szuflada"... | Jacek Getner
Współczuję
Użytkownik: Jacek Getner 15.11.2006 08:13 napisał(a):
Odpowiedź na: SPOTKANIE ZAKOŃCZONE ... | verdiana
Czy masz jakiś szczególny stosunek do Wileńszczyzny, jako potomek osób stamtąd się wywodzących?
Użytkownik: m.lawrynowicz 15.11.2006 23:32 napisał(a):
Odpowiedź na: Czy masz jakiś szczególny... | Jacek Getner
Mam bardzo szczególny stosunek, ale trudno mi to wytłumaczyć. Na przykład mam tylko dwa groby na cmentarzach i we Wszystkich Świetych odwiedzamy głównie groby rodziny mojej żony, która jest z Warszawy. Moje groby są gdzieś tam daleko o ile w ogóle jeszcze istnieją. Moi rodzice mieszkali i mieszkają (mama żyje) w Warszawie przez wiele lat i nigdy nie poczuli się tu u siebie. Oni są stamtąd, a tam wszystko było inaczej. Jestem więc dzieckiem wygnańców, urodzonym już w nowym kraju, czyli takim gościem, ktory nic nie rozumie. Jeżdżę od czasu do czasu do Wilna, lubię to miasto, ale nie jest moje. Moje Wilno, to opisane w 'Diable na dzwonnicy' dawno nie istnieje, a może nigdy nie istniało. Taka bajka po prostu, a ja jestem epizodyczną postacią z bajki. Właściwie nigdy nie czułem się nigdzie zadomowiony, dopiero tu gdzie teraz mieszkam, w Woli Pasikońskiej czuję sie jakoś u siebie, może to będzie ostatecznie moje miejsce na ziemi. Piszę to wszystko bardzo chaotycznie, ale to nie są proste sprawy. Każdy człowiek wywodzi sie z jakiejś tradycji, kultury, także lokalnej. Jesli się go jej pozbawi traci część samego siebie. We mnie to poczucie niepełnej, zagubionej tradycji jest obecne od dzieciństwa.
Użytkownik: --- 16.11.2006 05:46 napisał(a):
Odpowiedź na: SPOTKANIE ZAKOŃCZONE ... | verdiana
komentarz usunięty
Użytkownik: m.lawrynowicz 16.11.2006 18:09 napisał(a):
Odpowiedź na: komentarz usunięty | ---
Chyba stracę twoją symaptię, ale muszę powiedzieć co myslę. Pierwszy raz usłyszałem o obecnym szefie telewizji Bronisławie Wildsteinie w latach siedemdziesiątych jako o bohaterskim działaczu nielegalnego Studenckiego Komitetu Solidarności. Wildstein był najbliższym przyjacielem zamordowanegoprzez Służbę Bezpieczeństwa Stanisława Pyjasa, (są o tym książki jest także film 'Gry uliczne'). Potem co i raz słyszałem o Wildsteinie i zawsze była to opinia jak najlepsza. Czytałem też jego powieści i opowiadania - to jest naprawdę dobry pisarz, zresztą dostał bardzo ważną nagrodę Kościelskich. Poznałem też Wildsteina osobiście (nie był jeszcze wtedy prezesem) i uważam, że to bardzo inteligentny i odważny człowiek. Dlatego chętnie bedę coś robił w kierowanej przez niego telewizji.Za to poprzedniego prezesa Kwiatkowskiego, który ci się wydaje taki świetny uważam za czerwonego cwaniaczka bez przerwy podlizującego sie władzy (Millerowi i Kwaśniewskiemu).Tak więc nasze poglady są całkowicie rozbieżne.Sorry.
Użytkownik: --- 17.11.2006 00:21 napisał(a):
Odpowiedź na: Chyba stracę twoją symapt... | m.lawrynowicz
komentarz usunięty
Użytkownik: m.lawrynowicz 17.11.2006 18:25 napisał(a):
Odpowiedź na: komentarz usunięty | ---
Sprawa jest skomplikowana, ale cieszę się, że możemy o tym porozmawiać. Poeci i pisarze wielokrotnie angażowali się w działalność polityczną. Czasem stawali po niewłaściwej stronie, a czasem po właściwej. Nie można pochwalić ludzi pióra piszących poematy i powieści na cześc Stalina (a było takich bardzo wielu, także u nas), albo popierających faszyzm (jak Ezra Pound), nie myślę też z sympatią o poecie Radowanie Karadżiczu serbskim, nacjonalistycznym polityku i zbrodniarzu wojennym. Wiele razy artyści błądzili, przerażające jak bardzo. Ale są też wśród arstystów ludzie których działalność polityczna byla bardzo szlachetna i godna najwyższego szacunku jak Vatzlav Havel - czeski opozycjonista a potem prezydent Czech, Aleksander Sołżenicyn, ktory jako pierwszy opisał piekło rosyjskich Gułagów, a także cały szereg Polaków, niektórzy zapłacili za swą polityczną odwagę straszną cenę, polecam ci książkę Joanny Siedleckiej "Obława", która o tym opowiada. Byli też pisarze którzy mieli swój flirt ze stalinizmem, a potem odegrali bardzo szlachetną i piekną rolę jak Wiktor Woroszylski. Jak się ma zaangażowanie polityczne do twórczości? Na ogół nijak. Popierąjacy faszyzm (co prawda włoski) Ezra Pound był znakomitym poetą, a szlachetny Havel dramaturgiem takim sobie. Jednym polityka szkodziła innym nie, nie znajduję tu żadnych reguł. Po prostu to sprawa indywidualnego temperamentu jednych bardziej interesują sprawy publiczne innych mniej.
Druga sprawa: czy to co ktoś robił dwadzieścia, trzydzieści lat temu jest aż tak ważne? Widzisz ja żyłem trzydziesci lat temu i dobrze pamiętam jakiej odwagi wymagało wtedy przeciwstawienie się władzy, dziś nie wymaga to żadnej odwagi, jestem też satyrykiem, więc wiem co piszę. Ludzie którzy nami wtedy rządzili byli naprawdę podli, a w dodatku zaprzedani duszą i ciałem obcemu mocarstwu, które nas okupowało. To prawda, że wielu z nich się zmieniło, zrobiło wiele żeby zmazać dawne winy, są wśród nich także moi przyjaciele. Ale może dlatego, że sam jestem człowiekiem średniej odwagi, mam ogromny szacunek dla ludzi, którzy dla swoich przekonań gotowi byli ryzykować życiem (w czasie stanu wojennego zgineło w zagadkowych okolicznościach ponad stu opozycjonistów), a lekko gardzę tymi którzy dziś krzyczą, gdy niczym to nie grozi. To może nieobiektywna ocena świata, charakterystyczna dla mojego pokolenia i nie mam pretensji do młodzieży jeśli te sprawy widzi inaczej.
Na stanowiska powinni być powoływani ludzie kompetentni, ale przeważnie powoływani są niekompetentni. Tu możemy razem sprzeciwić się temu co się dzieje. Oczywiscie ja uważam Wildsteina za kompetentego, a ty zdaje się nie. Ale w demokracji różnice poglądów to rzecz naturalna. A propos ostatnio dostałem propozycje objęcia funkcji redaktora naczelnego nowo powstającego kwartalnika literackiego. Jak myślisz jestem kompetentny czy nie?
Wolę Valjeana, komisarzy nienawidzę, policji nie lubię, w wojsku zostałem wyrzucony ze szkoły oficerow rezerwy za pacyfizm.
Użytkownik: --- 18.11.2006 01:04 napisał(a):
Odpowiedź na: Sprawa jest skomplikowana... | m.lawrynowicz
komentarz usunięty
Użytkownik: m.lawrynowicz 18.11.2006 20:10 napisał(a):
Odpowiedź na: komentarz usunięty | ---
Ja się generalnie nie zgadzam z teorią "mniejszego zła" i podziałem na pragmatyków i wariatów. Jaruzelski tłumaczył się, że wprowadził stan wojenny dla dobra Polski, ale ja wiem, że zlikwidowanie Solidarności rękami Polaków było przede wszystkim w interesie Rosjan i to Rosjanie postawili Jaruzelskiego na czele polskiego rzadu po to, żeby odwalił za nich brudną robotę. Niestety nasze wojsko się nie popisało, nie po raz pierwszy, w 1968-mym też odegrało nieciekawą rolę podczas ataku na Czechosłowację. Zresztą i to nie jest najważniejsze. Można było w tamtych czasach robić rzeczy mądre i godne i można było być kanalią. Także wśród komunistów zdarzali się ludzie przyzwoici. Rzecz w tym, że tamten system promował kanalie, zresztą całkowicie celowo. Pisałem o tym trochę w "Pogodzie dla wszystkich" jeśli mi podasz swój adres (na mój e-mail lawrynowicz@life.pl) to ci tę książkę wyślę. Uważam też, że czlowiek nie powininien się zgadzać ze wszystkim co go otacza, powinien mieć w sobie jakąś nutkę buntu, pragnienie zmiany świata na lepsze, nawet jeśli to irracjonalne. To przede wszystkim ważne dla niego samego. Nie należy się godzić na zło. Należy mu sie próbować sprzeciwiać.
Użytkownik: verdiana 17.11.2006 11:28 napisał(a):
Odpowiedź na: Chyba stracę twoją symapt... | m.lawrynowicz
Wtrącę się troszkę OT, żeby w tej polityce znaleźć trochę literatury. :-) Marku, czy mógłbyś napisać nam o książkach Wildsteina? Przyznam się, że przymierzałam się do "Mistrza" i "Profilów wieku", ale wtedy akurat wybuchła afera z "listą Wildsteina" i jakoś mnie to zniechęciło.
Użytkownik: m.lawrynowicz 17.11.2006 21:47 napisał(a):
Odpowiedź na: Wtrącę się troszkę OT, że... | verdiana
No wiesz co, wstydź się. Co ma jedno do drugiego? "Mistrz" Wildsteina to nie jest o braciach Kaczyńskich, tylko o ludziach z teatru Jerzego Grotowskiego (choć to nazwisko w powieści nie pada). To tak jakbyś powiedziała: chciałam przeczytać Ławrynowicza, ale wypowiedział sie pozytywnie o Wildsteinie to zrezygnowałam. Tak nie mozna.
Użytkownik: verdiana 17.11.2006 22:10 napisał(a):
Odpowiedź na: No wiesz co, wstydź się. ... | m.lawrynowicz
Można, można. Dla mnie tak naprawdę, do szpiku, istnieje tylko życiopisanie. I mimo że oceniam dzieło niezależnie od życia pisarza, to jednak nie wyobrażam sobie, żeby sam pisarz mógł życie od pisania oddzielić. Życie = pisanie i na odwrót. Jak u Stendhala, Quignarda, Prousta, Rutkowskiego, Markowskiego... a słowo postrzegam jak Grotowski.

"Mistrza" chciałam czytać jeszcze przed nastaniem bliźniaków, ale w biblio nie ma, a znajomi, od których książki pożyczam, nie zakupili, bo się politycznie zrazili do autora. :-) Dla mnie to wciąż jest nie do pojęcia: połączenie sztuki z polityką w jednym umyśle, w jednym ciele. To wewnętrzna sprzeczność. To se ne da. Mam dysonans poznawczy, to jest poza moimi możliwościami pojmowania. :-) Podejrzewam, że nawet jeśli mi takie połączenie pomacha łapką przed nosem (może w postaci "Mistrza", kto wie?), to i tak nie uwierzę. Bo to nie jest kwestia tego, co myślę. Moje emocje czytelnicze lekce sobie ważą to, co ja myślę. :-)

Ławrynowicza czytam i czytać będę, niezależnie od tego, o kim się będzie wypowiadał pozytywnie, ale gdyby się polityką zajął na serio, "zawodowo", to nie wiem, jak by z tym moim czytaniem było. :-)

W każdym razie przypomniałeś mi o jego książkach - dziękuję!
Użytkownik: m.lawrynowicz 17.11.2006 22:24 napisał(a):
Odpowiedź na: Można, można. Dla mnie ta... | verdiana
Na swoje szczęście ja się polityką nie zajmę - kwestia smaku. Ale z połączeniem życia i pisania bywa różnie. Ja o bardzo wielu ważnych dla mnie sprawach nie napisałem ani słowa. O miejscowosci w ktorej mieszkam, o mojej rodzinie, o chorobie mojej córki, o mojej pierwszej żonie, o najbliższych przyjaciołach. To jest mi chyba zbyt bliskie i zbyt dla mnie ważne i dlatego nie umniem, a może podświadomie nie chcę. Wydaje mi się, że żyję jakby obok mich ksiazek. Ale może to sie kiedyś zmieni.
Użytkownik: verdiana 17.11.2006 22:32 napisał(a):
Odpowiedź na: Na swoje szczęście ja się... | m.lawrynowicz
Jest w tym coś. Na szczęście życiopisanie nie zobowiązuje do pisania _o wszystkim_, tylko o tym, o czym pisze się samo... Quignard uważa, że pisanie jest utulaniem mowy w milczeniu - może o tym, co dotyka innych, osoby bliskie, nie trzeba pisać? A jeśli pisać, to niekoniecznie publikować?

Podobnie jest chyba z pisaniem o najważniejszych dla nas książkach - wielokrotnie w Bnetce spotkałam się z wypowiedziami, że nie sposób pisać o "książkach życia" i mnie samą też to dotknęło - im ważniejsza dla mnie książka, im bardziej do mojego Ja przylega, tym bardziej nie umiem o niej pisać.
Czy Ty masz "książki Twojego życia"? Czy umiesz o nich pisać?
Użytkownik: m.lawrynowicz 18.11.2006 20:39 napisał(a):
Odpowiedź na: Jest w tym coś. Na szczęś... | verdiana
Książka która mi się najbardziej podoba, w jakimś sensie mój osobisty ideał to "Mistrz i Małgorzata" Bułhakowa. Z jednej strony kapitalnie, szybko, poprowadzona akcja, mnóstwo humoru, rewelacyjnie zrobionych postaci, z drugiej bardzo głęboka, filozoficzna reflaksja i ważna dla mnie problamatyka moralna. Obok "Mistrza i Małgorzaty" jest mnóstwo książek które zrobiły na mnie wielkie wrażenie: "Zbrodnia i kara", "Idiota" i "Bracia Karamazow" Dostojewskiego, opowiadania, a zwłaszcza sztuki teatralne Czechowa, fantastycznwe opowiadania Gogola, "Armia konna" i "Opowiadania odeskie" Babla, "Proces" i "Zamek" Kafki, "Don Kichote", fantastyczne opowiadania mniederlandzkie z tomu, chyba dobrze pamietam tytuł "Smutny kos", bajki Andersena, sztuki teatralne Insena, zwłaszcza "Dzika kaczka", "Dola człowiecza" Andre Malraux, eseje Alberta Camus "Człowiek zbuntowany", Joseph Conrad, "Moby Dick" Melvilla, "Sługa boży" Caldwella, "Sto lat samotnosci" Margueza, "O bohaterach i grobach" Sabato, "Baśnie z tysiaca i jednej nocy", Rushdie, Tagore, no i oczywiście Hrabal i Kundera. Z Polakow bardzo cenię Marka Nowakowskiego, Kazimierza Orłosia, Włodzimierza Odojewskiego, Eustachego Rylskiego, Macieja Malickiego, Pawła Huelle, Stefana Chwina, Aleksandra Jurewicza, Olgę Tokarczuk, Mariusza Sieniewicza. Z tradycji "Rękopis znaleziony w Saragossie", Sienkiewicza, Prusa, Reymonta, Schulza i Gombrowicza. Nie ma tu autorów najnowszych, ale to pewnie dlatego, że czytałem ich jako czlowiek dojrzały, a wtedy już się nie jest zdolnym do aż takiego achwytu.
Użytkownik: verdiana 19.11.2006 12:02 napisał(a):
Odpowiedź na: Książka która mi się najb... | m.lawrynowicz
Wymieniłeś sporo polskich młodych pisarzy - cieszy mnie to, bo ciągle spotykam się z opiniami, że nie mamy dobrej nowej prozy (co uważam za bzdurę).

Czy widziałeś już recenzję "Mistrza i Małgorzaty" pióra antecordy? I dyskusję pod recenzją?
[artykuł niedostępny]
Użytkownik: m.lawrynowicz 19.11.2006 13:56 napisał(a):
Odpowiedź na: Wymieniłeś sporo polskich... | verdiana
Mamy naprawdę dużo ciekawych młodych pisarzy, mógłbym spokojnie wymienić jeszcze z dwudziestu. Tu jest w ogóle jakaś paranoja. Starsi pisarze uważają, że się ich pomija, bo się pisze tylko o młodych, młodzi, że się ich nie docenia, a ci średni jak ja, mają poczucie, że nie są ani starzy, ani młodzi, czyli w ogóle kiepsko. Te wszystkie absurdalne odczucia biorą się stąd, że tak naprawdę mamy ciekawą literaturę, ale mało ciekawą krytykę literacką (poza kilkoma wyjątkami). Sami krytycy to zauważyli i odbyli w "Dzienniku" wielką dyskusję o krytyce. Z dyskusji nic nie wynikło, bo wypowiadali się sami krytycy - ciekawe dlaczego redakcja nie uznała za stosowne zaytać o zdanie choć jednego poety, albo pisarza. No bo przecież krytycy chyba piszą o nas, a może wcale tak nie jest, a ja ulegam złudzeniu?
Użytkownik: verdiana 19.11.2006 15:05 napisał(a):
Odpowiedź na: Mamy naprawdę dużo ciekaw... | m.lawrynowicz
To może ich wymień? Będzie argument jak znalazł w tego typu dyskusjach.

Krytykę mamy, paru wybitnych krytyków by się znalazło, tyle że jest ioch zbyt mało, żeby to na cokolwiek miało wpływ, a i magazynów krytycznoliterackich nikt nie kupuje. Świetne recenzje można znaleźć np. w "Twórczości" czy w "Dialogu", albo też w "Nowych książkach", ale masowo chyba ludzie kupują tylko to ostatnie pismo, albo i to nie. Poza tym ielka szkoda, że sami pisarze nie piszą o książkach, które czytają - recenzja pióra kogoś, kto sam pisze, a nie jedynie czyta, jest dla mnie wiarygodniejsza niż inne. Inny problem to to, że redakcje rozmaitych magazynów nie wszystkie recenzje chcą drukować, i nie ma na to wpływu fakt, czy recenzja jest dobrze napisana, czy źle. Poza tym wiele recenzji wartościowych książek się odrzuca albo drukuje z dużym opóźnieniem. Nie jest tak, że recenzji nie ma. One po prostu jakoś nie mogą się przebić przez wąskie gardło - naczelnych magazynów.

A krytycy albo piszą o swoich wrażeniach, nie o Was, albo o Was właśnie, zamiast o Waszych dziełach. :-)
Albo o sobie nawzajem, vide: ostatnia niesmaczna afera między Liberą a Markowskim.
Użytkownik: Jacek Getner 16.11.2006 10:12 napisał(a):
Odpowiedź na: SPOTKANIE ZAKOŃCZONE ... | verdiana
Po przeczytaniu Twojej ostatniej książki, "Korytarza", przyznaję, że odczuwałem lekki niedosyt. Opowiadania, które się w niej znajdują, są rzeczywiście kapitalne, ale właśnie być może również dlatego, człowiek/czytelnik chciałby się z ich bohaterami na dłużej zaprzyjaźnić, pobyć z nimi trochę. Wprawdzie mówisz, że masz opinie specjalisty od małych form, ale ja najbardziej chciałbym przeczytać Twój dłuuuuugi utwór. Bo mimo wszystko, nawet Twoje powieści nie są zbyt długie. Czy planujesz w najbliższym czasie coś dłuższego, czy zostaniesz przy małych formach? Oraz pytanie nieco pochodne: dlaczego właśnie nastawiłeś się na mniejsze formy? Brak ci cierpliwości na coś dłuższego, czy też masz tyle pomysłów, że by je wszystkie z siebie "wyrzucić" musiałeś postawić na krótkie formy?

Użytkownik: m.lawrynowicz 16.11.2006 21:45 napisał(a):
Odpowiedź na: Po przeczytaniu Twojej os... | Jacek Getner
Ja się na krótkie formy nie nastawiałem, taka jest natura moich literackich predyspozycji. To po prostu indywidualna sprawa: Kafka -króciutki "Proces", Proust - siedem tomów "W poszukiwaniu straconego czasu". W obu wypadka arcydzieło. U mnie wszystko jest krótkie, powieści jeśli im się dokładniej przyjrzeć też składają sie z takich narracyjnych miniatur. Dlatego chyba nigdy nie napiszę długiej powieści, ani cyklu. Za szybko sam się nudzę tym co piszę i chciałbym się zająć czymś innym. Muszę ci się Jacku przyznać, że należę do autorów samolubnych, to znaczy w ogóle nie biorę pod uwagę czytelników - z góry zakladam, że jacyś się znajdą i piszę o tym co mnie interesuje, czy, inaczej mówiąc 'co mi w duszy gra'. To staroświeckie podejście do literatury, dziś liczy się wysokość nakładu, kasa itp., ale mi takie podejście odpowiada, pisząc czuję się wolny, a jako wychowany w niewoli przywiązuję do wolności wielką wagę. Po za tym czuję się publicznie zaspokojony, bo według badań "ZSYP-u" słucha półtora miliona ludzi, a "Jezioran" też ponad milion. Mogę więc spokojnie powiedzieć, że przemawiam do mas i tysiąc egzemplarzy powieści w tą czy w tamtą nie ma wiekszego znaczenia. A wolność jest taka przyjemna.
Użytkownik: verdiana 17.11.2006 10:23 napisał(a):
Odpowiedź na: Ja się na krótkie formy n... | m.lawrynowicz
Piszesz dla siebie, prawda? Mnie jako czytelnika cieszy to bardzo. Pisanie z potrzeby, pisanie, kiedy akurat "coś w duszy gra" - tak powstają najlepsze teksty! Żyjące, ważne, piękne, najmocniej oddziałujące na czytających. Mam nadzieję, że nigdy nie zmienisz tego sposobu pisania. :-)
Użytkownik: m.lawrynowicz 17.11.2006 22:06 napisał(a):
Odpowiedź na: Piszesz dla siebie, prawd... | verdiana
Nie zmienię. Masz moje słowo. Chociaż mam ochotę na powieść sensacyjną, taka kolejna stylizacja z ktorą ma pokusę sie zmierzyć i chyba tej pokusie ulegnę.
Użytkownik: --- 18.11.2006 03:35 napisał(a):
Odpowiedź na: Ja się na krótkie formy n... | m.lawrynowicz
komentarz usunięty
Użytkownik: m.lawrynowicz 18.11.2006 20:51 napisał(a):
Odpowiedź na: komentarz usunięty | ---
Wszystko to prawda, tylko, że ja to co piszę mam zamiar wydawać, chcę żeby jacyś ludzie to czytali, choc to nie muszą być tłumy. Gdybym nie miał możliwości wydawania książek nie pisałbym. Położyłbym się przed telewizorem i skakał po kanałach, a jakby mi sie znudziło, podszedłbym do parku, wlazł na skrzyneczkę i przemawiał.
Użytkownik: Jacek Getner 16.11.2006 10:22 napisał(a):
Odpowiedź na: SPOTKANIE ZAKOŃCZONE ... | verdiana
Spotkałem się z opiniami (wiem, że Ty również), że opowiadanie "Nafta" z Twojego najnowszego zbioru "Korytarz", jest słabsze od pozostałych (z czym zresztą się nie zgadzam, bo dla mnie ono jest w trójce najlepszych z tego tomu). Nie dziwi mnie, że wzbudza ono pewne kontrowersje, bo to chyba pierwsza próba w polskiej literaturze (wyjąwszy, oczywiście, dokument) zmierzenia się z tematem Jedwabnego. Czy sam masz również poczucie, że jest ono słabsze? A może domyślasz się, skąd powstały takie opinie?
Użytkownik: m.lawrynowicz 16.11.2006 22:12 napisał(a):
Odpowiedź na: Spotkałem się z opiniami ... | Jacek Getner
Nie uważam "Nafty" za słabszą, choćby dlatego, że na to opowiadanie zwrócił uwagę jeden z moich mistrzów Marek Nowakowski i odbyliśmy na ten temat dłuższą rozmowę przez telefon. Było to dla mnie opowiadanie skrajnie trudne do napisania. Po prostu wiedziałem, że cokolwiek powiem będzie traktowane jako wypowiedź o charakterze politycznym, opowiedzenie się po którejś stronie sporów toczących sie wokół sprawy Jedwabnego. A mnie nie o to chodziło. Kiedy czytałem (z rosnącym przerażeniem) "Sąsiadów" Grossa uderzyła mnie pewna kwestia. Gross napisał, że tego co się stało nie da się w żaden sposób wytłumaczyć. Czyli ludzie, a może tylko Polacy, a może tylko mieszkańcy Jedwabnego to po prostu bezrozumne mordercze bestie. Koniec kropka. Jako pisarz czułem, że to nie jest cała prawda. Że to niemożliwe, żeby nagle w jednej małej miejscowości, w jednym czasie zebrały sie same krwiożercze bestie. Sadzę, że bestii bylo w tym tłumie kilka, może kilkanascie, a reszta to byli zupełnie zwykli ludzie, podobni do moich sasiadów, do mieszkanców innych miasteczek, szarzy i przeciętni. Zainteresowało mnie co sprawiło, że stali się nagle mordercami, zapewne nieoczekiwanie dla samych siebie. I co się działo w ich duszach potem. To jest problem, który przerasta moje umiejętności literackie, dlatego w "Nafcie" jest tylko zarysowany, jest to opowiadanie celowo toporne, bez słowa narracji, będące tylko dialogiem bohatera i dziennikarki. Ledwie dotknąłem lekko problemu, ale może do tego tematu (niekoniecznie na przykladzie Jedwabnego) wrócę i spróbuję napisać wiecej i głebiej. To opowiadanie jest niedoskonałe, moją osobistą niedoskonałościa, więc ci którzy je krytykują mają do tego prawo. Dla innych jest ważne to czegu udało mi się dotknąć i dla nich jest to opowiadanie ważne.
Użytkownik: Jacek Getner 17.11.2006 19:51 napisał(a):
Odpowiedź na: Nie uważam "Nafty&qu... | m.lawrynowicz
Będę naprawdę niecierpliwie czekał na Twoje kolejne podejście do tego tematu, które, mam nadzieję, nie tylko mnie pozwoli lepiej zrozumieć to, co się stało.
Użytkownik: --- 18.11.2006 23:01 napisał(a):
Odpowiedź na: Nie uważam "Nafty&qu... | m.lawrynowicz
komentarz usunięty
Użytkownik: m.lawrynowicz 19.11.2006 14:19 napisał(a):
Odpowiedź na: komentarz usunięty | ---
Oczywiście, że źródłem zbrodni w Jedwabnem jest antysemityzm i to w najgorszej postaci. Ale ci ludzie nie urodzili się antysemitami, ktoś ich nimi uczynił: czytali antysemickie broszurki, dawali posłuch plotkom, przekładali na antysemickie postawy tradycyjną niechęć do "obcego". Za ich antysemityzm i tym samym za zbrodnię w Jedwabnem ponoszą też odpowiedzialność inteligenci, ktorzy czują się niewinni, bo oni nikogo nie mordowali, ono tylko pisali. Jest też drugi aspekt, w Polsce antysemityzm był bardzo częstym zjawiskiem, tak jest zresztą do tej pory. Antysemici są wszędzie, ale tylko w Jedwabnem i okolicy doszło do zbrodni? Dlaczego akurat tam, dlaczego akurat tego dnia? Chciałbym znać odpowiedzi na te pytania, wiele bym się dowiedział o naturze ludzkiej, ale być może tej odpowiedzi nie poznamy nigdy.
Jeśli chodzi o moje książki to Droga Mario Doro jeśli ci się nie spodoba to wal. Ja jestem od wielu lat artystą, wiele razy mnie walili i wiele razy chwalili. Oczywiście wolę to drugie, ale jeszcze sią taki nie urodził co by każdemu dogodził. A ja, jak zauważyłaś jestem dość szczery, więc narażam się i od czasu do czasu dostaję baty. To oczywiście boli, ale to też część losu artysty. Nie obrażę się. Jesli ktoś wypowiada szczerze swoje zdanie nigdy się nie obrażam. Przyjemnej lektury.
Użytkownik: Jacek Getner 16.11.2006 10:26 napisał(a):
Odpowiedź na: SPOTKANIE ZAKOŃCZONE ... | verdiana
"Korytarz" to zbiór opowiadań o oswajaniu się ze śmiercią w najróżniejszy sposób. Czy pisząc opowiadania składające się na tę książkę, przyjąłeś od początku takie założenie, że będą one wydane wspólnie? Czy po prostu czytając swoje opowiadania nagle "zauważyłeś", że mają one pewien temat wspólny i uznałeś, że warto je złożyć w jednym tomie?
Użytkownik: m.lawrynowicz 16.11.2006 22:24 napisał(a):
Odpowiedź na: "Korytarz" to z... | Jacek Getner
Było jeszcze inaczej. Istniało kilka moich słuchowisk radiowych, których było mi szkoda. Życie słuchowiska jest bardzo krótkie, wyemitują je raz, potem może z raz powtórzą i przepada. Szkoda mi było opisanych w nich historii i postanowiłem napisać je jeszcze raz, teraz w formie opowiadań. Gdy się zacząłem zastanawiać, które ze słuchowisk wybrać i zacząłem je analizować, zauważyłem, że w tych tekstach bardzo czesto pojawia się motyw śmierci i pomyślałem, że mogłaby z tego być interesująca ksiażka. Od tego momentu komponowałem zbiór swiadomie. Jest jeszcze jedno opowiadanie, które bardzo by pasowało do "Korytarza". Nosi tytuł "Grafomann" i zostało niestety napisane trochę za późno. Ale trudno, bedzie może nastepny zbiór za jakis czas.
Użytkownik: Jacek Getner 17.11.2006 19:49 napisał(a):
Odpowiedź na: Było jeszcze inaczej. Ist... | m.lawrynowicz
Proponuje by nosił tytuł "Korytarz. Wydanie drugie poprawione":)
Użytkownik: verdiana 17.11.2006 08:49 napisał(a):
Odpowiedź na: SPOTKANIE ZAKOŃCZONE ... | verdiana
Moje ulubione pytanie: co czytujesz w ogóle, a co czytasz w tej chwili? :-)
Użytkownik: m.lawrynowicz 17.11.2006 22:14 napisał(a):
Odpowiedź na: Moje ulubione pytanie: co... | verdiana
W ogóle czytam za mało. Ostatnio czytałem "Katechizm kościoła katolickiego", a teraz "Takie tam" Macieja Malickiego, z którym prowadzę na ten temat rozmowę podczas Biesiady Literackiej 29.11. w Domu Kultury Śródmiescie w Warszawie. Czytam więc Maćka trochę z obowiązku, ale to miły obowiazek bo bardzo lubię i cienię jego prozę.
Użytkownik: verdiana 17.11.2006 22:20 napisał(a):
Odpowiedź na: W ogóle czytam za mało. O... | m.lawrynowicz
Opis z okładki do "Takich tam":
"Takie tam" to niezwykły dziennik - jego bohaterem nie jest autor, tylko język, który przegląda się sam w sobie. Jest fascynującą grą, tworem niezależnym, płata figle, skupia na sobie uwagę. I lubi się podobać. Krótko mówiąc - język u Malickiego jest seksowny, a sam autor flirtuje z nim bez opamiętania.

Rozmowy z pisarzami w Bnetce są niewyczerpanym źródłem tropów literackich - za ten bardzo dziękuję! Powiesz coś więcej o tej książce? Proszę! Opis jest tak smakowity, że już wiem, że po tę książkę sięgnę.

O której godzinie jest Twoje spotkanie z Malickim?
Użytkownik: m.lawrynowicz 18.11.2006 21:08 napisał(a):
Odpowiedź na: Opis z okładki do "Takich... | verdiana
Maciej Malicki kontynuuje linię, której - tak się wszystkim wydawało - kontynowac się nie da: Mirona Białoszewskiego. W dodatku nie ma tu cienia naśladownictwa, Malicki to osbny autor tyle, że obdarzony podobnym słuchem językowym i darem niezwykle precyzyjnego odczytywania drobnych, z pozoru nic nie znaczących sytuacji. Swiat Malickiego, podobnie zresztą jak rzeczywistość składa się z niemal niezauważalnych drobiazgów, które zestawione ze soba tworza zdumiewajacy witraż. Czytanie jego ksiażek, lepiej byłoby powiedzieć grzebannie się w książkach Malickiego jest dla mnie źródłem nieustannej przyjemności.
Rozmawiać będziemy o 19-tej, z tym, że Biasiada Literacka to nie tylko nasza rozmowa. Składa się na nię przeważnie rozmowa z poetą, pisarzem i dramaturgiem, oraz inne atrakcje. Najserdeczniej Ciebie i wszystkich zapraszam.
Użytkownik: Jacek Getner 17.11.2006 20:11 napisał(a):
Odpowiedź na: SPOTKANIE ZAKOŃCZONE ... | verdiana
Często się mówi, że najlepsza literatura jest autobiograficzna. Skądinąd wiem, że i w tym, co piszesz, jest sporo Twoich prawdziwych przeżyć. Powiedz, czy gdy piszesz takie rzeczy, zastanawiasz się, jak odbiorą to osoby, które opisałeś? Czy starasz się, żeby się nie rozpoznały, wyjmując tylko rdzeń historii i obudowując go fikcją literacką? A może uważasz, że pisarz powinien być wolny i nie przejmować się reakcjami opisanych osób?
Użytkownik: m.lawrynowicz 17.11.2006 22:52 napisał(a):
Odpowiedź na: Często się mówi, że najle... | Jacek Getner
Najłatwiejsi do rozpoznania są bohaterowie "Kina "Szpak" i podczas promocji tej książki w restauracji "Angelika" w Falenicy zebrani nie mieli żadnych kłopotow z rozszyfrowaniem kto jest kto. Raz popełniłem błąd niedostatecznie zaszyfrowałem pewną osobę, która może nie chciałaby zostać rozpoznana. Reszta choć została zdemaskowana nie obraziła się na mnie, do dziś utrzymujemy serdeczne kontakty. Z "Kinem "Szpak" wiąże się poważniejszy problem. Jak wiesz jest tam para wspołczesnych bohaterów szukajacych cieni przeszłosci pisarz Marek (to ja) i poeta Józef. Pierwowzorem Józefa jest mój przyjaciel świetny poeta i wielki oryginał Józef Kurylak, i jest to oczywiste dla wszystkich, którzy go znają. Problem polegał na tym, że logika powieściowa nakazywała jednego z bohaterów na koniec powieści uśmiercić. Nie mógł to byc pisarz narrator, bo musiał opowiedziec o pogrzebie. Padło na Józka. Zaprosiłem go do siebie i pokazałem co napisałem. Józef zgodził sie na bycie opisanym i uśmierconym. Ale do dziś różni ludzie pytają mnie z pretensją w głosie jak mogłem Kurylaka uśmiercić. Nawet w Niemczech i Szwajcarii mnie o to pytali. Sam nie wiem co o tym mysleć dobrze zrobiłem czy nie. Ale nadal sie przyjaźnimy. Na pytanie o granice wolności twórczej nie umiem ci odpowiedzieć. Stawiam sobie jakieś granice, ale zawsze pełen wątpliwości. Dlatego nie mogę być w tej kwestii ekspertem.
Użytkownik: --- 18.11.2006 03:42 napisał(a):
Odpowiedź na: SPOTKANIE ZAKOŃCZONE ... | verdiana
komentarz usunięty
Użytkownik: m.lawrynowicz 18.11.2006 21:28 napisał(a):
Odpowiedź na: komentarz usunięty | ---
Myślę, że rola literatury bardzo się zmieniła od czasu poztywizmu. Wtedy powieść była często czymś w rodzaju współczesnego serialu, wszyscy to czytali (o ile umieli czytać oczywiście) stąd pokusa, żeby wykorzystać literaturę do celów społecznych, po prostu wychowywania społeczeństwa. Trzeba też pamiętać, że to był czas zaborów, a zaborcy raczej demoralizowali ludzi (np. rozpijali) niż chcieli w jakikolwiek pozytywny sposób oddziaływać. Cel był więc szlachetny, ale efekty literackie nie najlepsze, co można sprawdzić czytając dziś takie tendencyjne powieści. Potem podobne nadzieje na oddziaływanie społeczne (w dobrym i złym sensie) wiązano z filmem, a dziś w Ameryce Południowej do wychowywania społeczeństwa usiłuje się wykorzystać telenowele. Oddziaływanie literatury jest dziś za małe, bo mogła cokolwiek zmienić. Inna rzecz, że prawie każdy autor prowadzi swą małą wojnę o lepszy świat, tyle, że swoje przemyślenia wplata zręcznie w fabułę, tak, że są niemal niezauważalne.
Użytkownik: Jacek Getner 18.11.2006 20:41 napisał(a):
Odpowiedź na: SPOTKANIE ZAKOŃCZONE ... | verdiana
Powiedz mi, Marku, czy masz jakiś szczególny stosunek do którejś ze swoich książek i uważasz ją za najbardziej udaną(a jeśli tak, to dlaczego), czy też jesteś z tego gatunku pisarzy, którym konsekwentnie najbardziej podoba się to, co ostatnio napisali?
Użytkownik: m.lawrynowicz 18.11.2006 21:43 napisał(a):
Odpowiedź na: Powiedz mi, Marku, czy ma... | Jacek Getner
Muszę się przyznać, że mam duszę grafomana: generalnie lubię to co napisałem. W ocenie moich ksiażek kieruję się raczej ocenami innych. Moje najbardziej cenione książki to: "Diabeł na dzwonnicy" i ostatnia "Korytarz". Kontrowersyjny jest stosunek do "Pogody dla wszystkich" jedni bardzo ją cenią za diagnozę polskiej sytuacji, inni uważają, że nie jest bardzo udana. "Kino "Szpak" ma swoich zakamieniałych wielbicieli, ktorzy ja kochają i czytają ja co i raz od nowa, ale wielkiego zachwytu krytyki nie wywołała. Z "Kapitanem Carem" jest dziwna sprawa. Niby jest to powieść zapomniana, ale co pewnien czas ktoś mówi, że chciałby z niej zrobić film, albo wypływa w dziwnych sytaucjach. Kiedyś podszedł do mnie pisarz Piotr Siemion i mówi: Ty chyba napisałeś "Kapitana Cara?". "Ja", "To ukochana książka mojego trenera od karate.". Jest też żywy kapitan Car, dziś już przeniesiony do rezerwy, ktory ile razy wydam książkę pojawia się na jakimś spotkaniu po autograf. Miłe, co?
Użytkownik: Jacek Getner 19.11.2006 08:53 napisał(a):
Odpowiedź na: Muszę się przyznać, że ma... | m.lawrynowicz
Bardzo miłe:)
Użytkownik: m.lawrynowicz 19.11.2006 20:51 napisał(a):
Odpowiedź na: Muszę się przyznać, że ma... | m.lawrynowicz
P.S. No i mój czas się kończy. Dziekuję to była ciekawa rozmowa. Pozdrawiam wszystkich. Marek Ł.
Użytkownik: verdiana 19.11.2006 21:00 napisał(a):
Odpowiedź na: SPOTKANIE ZAKOŃCZONE ... | verdiana
W imieniu Redakcji i wszystkich Biblionetkowiczów, chcę serdecznie podziękować
Markowi, który przez cały tydzień odpowiadał na nasze pytania.

Dziękuję też Jackowi i wszystkim zadającym pytania. :-)
Patronaty Biblionetki
Biblionetka potrzebuje opiekunów
Recenzje

Użytkownicy polecają:

Redakcja poleca: