Dodany: 29.10.2006 23:00|Autor: misiak297

Cudowna opowieść o przemijaniu i pamięci


Kiedy pierwszy raz zetknąłem się z "Pannami z Wilka", Iwaszkiewicza znałem tylko z omawianego w szkole "Ikara". Książka nie zrobiła na mnie tak wielkiego wrażenia, na jakie liczyłem. Potem zacząłem wgłębiać się w prozę Autora. Nie tylko ją czytać, ale również nad nią rozmyślać. I na pewnym etapie wiedziałem, że do "Panien z Wilka" wkrótce wrócę. Jakoś trafił się ten niedzielny wieczór i znów sięgnąłem po lekturę.

Tak jak podejrzewałem - znając prozę Iwaszkiewicza, łatwiej przyszło mi zrozumieć tę historię i cały zawarty w niej geniusz. Ocena powędrowała w górę, na sam szczyt.

"Panny z Wilka" to opowieść uniwersalna. Jeśli szukacie szybkiej akcji czy ciętych dialogów, na pewno tu ich nie znajdziecie. Jeśli natomiast macie ochotę na odrobinę refleksji, zastanowienia nad życiem, uczuciami i emocjami człowieka, nie możecie lepiej trafić.

Zaczyna się bardzo prosto - dobiegający czterdziestki Wiktor Ruben po śmierci najbliższego przyjaciela, w ramach rekonwalescencji, przyjeżdża do wujostwa, którego nie odwiedzał od piętnastu lat. Przy okazji odwiedza dwór Wilko, gdzie kiedyś mieszkało sześć panien, z którymi w czasach przedwojennych był bardzo związany.

Wyprawa w przeszłość przypomina sen. I jak to w śnie bywa - wszystko zostaje zniekształcone. Nic nie jest takie, jak przed piętnastu laty. Dawne meble zostały zastąpione nowymi, zwyczaje panujące w Wilku też uległy zmianie. Co najgorsze jednak, zmienili się ludzie. To pierwsze gwałtowne zderzenie przeszłości - jaką pielęgnował w sobie mężczyzna - z obecnym stanem rzeczy.

Julcia - obiekt jego erotycznych marzeń - stała się otyłą, sympatyczną matroną, Kazia - z którą prowadził długie, życiowe rozmowy - postarzała się, Jola - z którą bohatera łączył subtelny flirt - wyszła za mąż, Zosia - jego dawna uczennica - stała się wielką damą, a i z Tuni - dawniej zwyczajnego dziecka - wyrosła piękna panna. Wśród sióstr brakuje przedwcześnie zmarłej Feli.

Przyjazd Wiktora burzy porządek Wilka. Nic już nie będzie takie samo, pora zmierzyć się z demonami przeszłości, odkurzyć dawno zapomniane sprawy i przewinienia, przypomnieć sobie dawno zakrzepłe sekrety. Między Rubenem a pięcioma kobietami nawiązuje się pewien rodzaj gry... Machina uczuć prze naprzód.

To opowieść przede wszystkim o przemijaniu - pielęgnujemy w sobie przeszłość, podczas gdy teraźniejszość ma zupełnie inny wymiar. Zwykle ulegamy gorzkiemu rozczarowaniu. Takie zetknięcie dwóch odmiennych stanów - zamierzchłej przeszłości i jaskrawej teraźniejszości - jest bardziej bolesne, niż mogłoby się wydawać. Nie chodzi tu już o samą powieść Iwaszkiewicza, ale o życie. Wielki pisarz na kartach tej książki po prostu o tym przypomina. Z latami dojrzewamy, pewne sprawy stają się bardziej wyraziste, rozumiemy znaczenie dawniej niejasnych przesłanek i gestów, widzimy, że pewne rzeczy dało się rozegrać inaczej. Jednak na nic nam ta wiedza - przecież jest za późno. Można odgrzebywać popioły, lecz po co? One pozostaną popiołami, nic się pod nimi nie kryje!

To również świadectwo wybiórczości, jak i funkcjonowania pamięci ludzkiej. Nie rozumiem, jak Iwaszkiewicz mógł trafić tak dogłębnie w samo sedno, że głębiej już po prostu nie można? A jednocześnie to, o czym pisze, jest oczywiste - jedynie zdajemy się o tym zapominać. Do czego zmierzam? Czy, drodzy Czytelnicy, mieliście kiedyś taką sytuację, że podczas spaceru szarą ulicą przed waszymi oczami pojawiło się jakieś odległe wspomnienie, zupełnie niezwiązane z miejscem, w którym aktualnie się znajdujecie? Tak przydarza się Rubenowi - jak każdemu zresztą. Wciąż widzi on to zdrajcę, który przed egzekucją wypala ostatniego papierosa, to zaś ciało nagiej Feli w promieniach zachodzącego słońca.

Myślę, że Fela - ta, którą pokonała okrutna hiszpanka - wymaga tutaj osobnego omówienia. Wiktor wciąż rozpatruje tę, jakby nie było, piękną scenę, ale jakby tylko ją. Fela przypomina mu się w osobie młodszej siostry - dopiero co rozkwitłej Tuni. Jednak twierdzę, że słabo ją pamięta. A jak my pamiętamy naszych znajomych, przyjaciół, nawet bliskich? Czy nie jedynie z ich pojedynczych spojrzeń, gestów, zdań, które utkwiły nam gdzieś głęboko w głowie i które wciąż mielemy w sobie? Sami odpowiedzcie na to pytanie...

Znajdziemy tu Iwaszkiewicza w pełnym rozkwicie - woń subtelnego erotyzmu, nie do końca nakreślone, ale obdarzone silnym ładunkiem uczuciowym postaci, niesamowite opisy przyrody, plastyczny, piękny język, głębokie dialogi i materiał do zastanowienia pomiędzy linijkami tekstu. Będziemy świadkiem szeregu pięknych, niezapomnianych, jakby impresjonistycznych scen - choćby śniadania Julci i Joli czy wyprawy Wiktora i Tuni na polowanie.

Czy można bezkarnie odkrywać karty przeszłości? Czy można obyć się bez zadraśnięć? Czy wszystkie sprawy powinny zostać wyjaśnione? Te i wiele innych pytań zapewne postawicie sobie podczas lektury.

Szczerze polecam. "Panny z Wilka" to książka, o której łatwo się nie zapomina.

(c)Wszystkie prawa zastrzeżone. Kopiowanie bez zgody autora zabronione.

Wyświetleń: 30373
Dodaj komentarz
Przeczytaj komentarze
ilość komentarzy: 25
Użytkownik: 00761 30.10.2006 17:52 napisał(a):
Odpowiedź na: Kiedy pierwszy raz zetkną... | misiak297
No, no, Misia(cz)ku, ale miło, że tak wszedłeś w fazę:))) Opowiadanie jest rzeczywiście świetne, jedno z moich ulubionych i najbardziej "klimatycznych".

Na początek samokrytyka – zupełnie uleciał mi ten szczegół z przyczyną śmierci Feli i jakiś mi się snuł dramat mocno owiany tajemnicą, a to moja fantazja – jak echo w "Panu Tadeuszu" – grała. :(

Teraz sobie pogawędzimy.
Właściwie to Iwaszkiewicz mógłby zatytułować swoje opowiadanie "W poszukiwaniu straconego czasu", nieprawdaż? Bo ten czas faktycznie jest tu ważny, jest bohaterem nie mniej niż Ruben czy heroiny jego młodości. Twoja recenzja też koncentruje się na czasie, w większości na czasie przeszłym, bo on jest najbardziej atrakcyjny, mityczny, obiecujący, zmysłowy. Jak mawiał mędrzec z Efezu, wszystko płynie.

Teraz (chyba) wsadzę kij w mrowisko;)
Niekoniecznie przemijanie jest jedynie stratą. Pojawiają się nowe doznania, nowe wartości, cele, do realizacji których się zmierza. I tu wg mnie tkwi jeszcze jeden nurt "Panien..." – współczesność Wiktora i kobiet. Wiktor, to prawda, wchodzi "w smugę cienia", ale przecież ma pracę, która jest dla niego bardzo ważna, walczył na wojnie, słowem – był i jest człowiekiem aktywnym. Ba, można powiedzieć, że jego życie nastawione jest na innych, pracuje dla idei, nie materialnych zysków. Może nie jest szczęśliwy, ale ma świadomość celu, bycia potrzebnym. Panny wegetują (no może poza Kazią, ale dla niej praca to przykra konieczność, nie idea), celebrują swoją cielesność, celebrują posiłki, wizyty, ale... to wszystko jest puste, egoistyczne, narcystyczne nawet. I może teraz zapłoniesz świętym oburzeniem, jak mogę, ale powiem jeszcze: Wilko było i jest dla Rubena czymś irrealnym, jest też trampoliną, z której odbił się i wylądował w prawdziwym życiu, w którym się zabija na wojnie, traci przyjaciół, ciężko pracuje, ma się system wartości. I ta podróż sentymentalna – moim zdaniem – "naładuje akumulatory" Wiktora do dalszej pracy. Wiktor jest autentyczny w swoich zwątpieniach i swoich wartościach. One nawet pamięci siostry ocalić nie umieją. Masz na to jakąś odpowiedź, bo ja, przyznam, mogę wytłumaczyć to jedynie egocentryzmem i emocjonalną płytkością. Ale jakoś to wyjaśnienie nie do końca mnie satysfakcjonuje. Mimo wszystko.

To chwilowo tyle. Bardzo jestem ciekawa Twojego komentarza.:)
Użytkownik: misiak297 31.10.2006 09:30 napisał(a):
Odpowiedź na: No, no, Misia(cz)ku, ale ... | 00761
Jasne, że "Panny z Wilka" traktują głównie o czasie. A jeśli idzie o "W poszukiwaniu straconego czasu" to "W stronę Swanna" kupiłem sobie w piątek:) Przymierzam się pomału.

Masz rację - istnieją korzyści z mijającego czasu. Przede wszystkim człowiek nabiera doświadczenia, staje się mądrzejszy - nie książkowo, lecz życiowo. Z tym oczywiście jest związane to o czym mówisz: zmiana marzeń, ambicji, celów.

Wiesz, coś w tym jest z tą "trampoliną". Widzisz podczas lektury można odnieść wrażenie, że podczas gdy Wiktor walczył, pracował z dziećmi, panny wciąż siedziały w Wilku i czekały na niego. Oczywiście to wrażenie jest mylne, niemniej można go nabyć przez ten trochę oniryczny klimat. Fakt, ich życie wydaje się puste... Ale nie uważasz, że dworek w Wilku to jeszcze ma ten cudny klimat czasów sprzed drugiej wojny, czasów pięknych fotografii na sepiowym tle... Jednak myślę, że pewną bezsensowność ich życia odsłania jeszcze bardziej film. Bezsens - mam tu na myśli to, że Wiktor sie poświęca, a one tylko siedzą i siedzą... może najlepiej na tym tle wypada Zosia, prawdziwa dama... no i pracowita Kazia, ale dla niej praca ma nieco inne znaczenie... Podczas gdy Julcia siedzi leży wciąż na kanapie, najwyżej dogląda dzieci, Jola przyjmuje kochanków w swoim buduarze... jedyna nadzieja chyba jeszcze przed Tunią, która jest u progu młodości.
Trochę je w sumie rozumiem z tą pamięcią siostry, bo takie historie się zdarzają. Sam chciałem się dowiedzieć czegoś o swojej ciotecznej babce zmarłej tragicznie w dwudziestym roku życia, ale jej siostry niestety już jej prawie nie pamiętają. Myślę, że w Wilku wynika to też z faktu, że śmieci się tam nie przyjmuje, do tego świata kochanków i wystawnych posiłków.

Ugh! Ależ się rozgadałem! Pozdrawiam:)


Użytkownik: 00761 31.10.2006 15:10 napisał(a):
Odpowiedź na: Jasne, że "Panny z W... | misiak297
Fajnie, że się rozgadałeś, mnie w tej materii też nic nie brakuje;)

Prawdę mówiąc spodziewałam się, że zmyjesz mi głowę za brutalne potraktowanie panien. ;)

Odniosę się do kilku kwestii. Sprawa klimatu Wilka – zgadzam się, mnie się on również bardzo podoba, uważam stworzenie go za największy walor tego opowiadania. Podobny klimat miała Nawłoć, w której życie płynęło swoim leniwym nurtem, choć obraz Żeromskiego nie ma już tej idylliczności, choćby przez obecność Chłodka. Dawno, dawno temu, kiedy rzadko zdarzało mi się stąpać twardo po ziemi, takie Wilko było dla mnie miejscem właściwym. Jakaś książka, fortepian, flirt, pachnące dobrą "perfumą" stroje, dolce far niente... To mi się marzyło; taka harmonia z wypielęgnowanymi (nie przeze mnie) kwiatami, te konie... To daje impuls wyobraźni. Teraz identyfikuję się z Rubenem – poturbowanym przez życie. I chciałabym mieć taką odskocznię w postaci Wilka – na chwilę. Wilko uwodzi, czaruje, ale wyklucza pełne życie, ogranicza, rozleniwia, stępia wrażliwość. Potrafi zafascynować, ale przy głębszym poznaniu – traci.

Tunia – przed nią jeszcze wszystko, ale czy wychowana w "cieplarni" będzie w stanie sprostać życiu? Czy przykład starszych sióstr nie będzie dla niej balastem zbyt dotkliwym, by żyć po swojemu? Kazia mówi do Wiktora "Tu owce zjadają wilki" i to zdanie może dotyczyć chyba także Tuni. Oczywiście nie musi.

Wrócę jeszcze do śmierci Feli i jej zapomnianego grobu. Życie nie toleruje próżni, umarła siostra, na świat przyszły dzieci. No tak, ale Fela nie umarła tak bardzo dawno, żeby aż tak ją ze świadomości wymazać. Z drugiej strony masz rację, kult życia wyklucza kult śmierci. Ale ja nadal z uporem maniaka będę twierdzić, że ta zbiorowa amnezja to przejaw jakiegoś emocjonalnego defektu sióstr, skoro skazały Felę na tę drugą, może bardziej smutną śmierć –zapomnienie. Patrząc na to z jeszcze innej strony – w "Brzezinie" śmierć Stasia zostaje natychmiast wyparta przez Bolesława, staje się też punktem zwrotnym w jego stosunku do pamięci o zmarłej żonie. Znowu tryumf życia? Hmmm...

I bardzo, bardzo udały się Iwaszkiewiczowi postacie – a najbardziej Ruben!

Pzdr.)

Użytkownik: misiak297 31.10.2006 17:02 napisał(a):
Odpowiedź na: Fajnie, że się rozgadałeś... | 00761
Nie zmyłem Ci głowy, ponieważ: 1 Generalnie jestem człowiekiem ugodowym:) 2 Panny nie budziły wcale mojej sympatii - chyba, że w filmie. Tam przecież Wajda zmienił lekko koncepcję, wypełnił kilka luk (ale w Iwaszkiewiczowskim stylu) i troszeczkę inaczej się na to patrzy:)

Wiesz, podczas drugiej lektury "Panien" nasunęły mi się skojarzenia z Nawłociem. Dla mnie właśnie Nawłoć była tym miejscem (mimo chłodku), ale widać już się z tego idealizmu wyleczyłem:) A swoją drogą, Żeromskiego nie lubię, uważam go za pisarza, którego po prostu da się przeczytać, ale bez zachwytów. Nie cierpię Ludzi bezdomnych (może poza rozdziałem "Przyjdź", który uwielbiam), a zwłaszcza Judyma, który - pewnie Cię to nie zdziwi - nienawidził ludzi tak naprawdę (przypomnij sobie opisy jego pacjentów i to powracające słowo motłoch, motłoch!). Szczęście, miałem taką polonistkę, której obok rzetelnego przygotowania nas do matury, chciała nas zarazić miłością do literatury (no i mnie zaraziła, choć wcześniejsze czynniki też wskazywały, że będę molem książkowym, ale dzięki niej sięgam teraz niemal wyłącznie po literaturę z wyższej półki), nie interpretowała z nami "Ludzi bezdomnych" na sposób szkolny, tylko wykazała, że heroiczna postawa Judyma tak naprawdę jest jakąś formą maski... I jeszcze ten pamiętnik Joasi... ech...
Z "Przedwiośnia" właśnie najbardziej podobała mi się część "Nawłoć". Aktualnie mam jeszcze na oku "Dzieje grzechu". Polecasz?

Myślę, że każdy marzyciel ma w swoim życiu taki okres, że chce się przenieść do Nawłocia albo Wilka czy na przykład Mansfield Park (lubisz Jane Austen? Bo ja bardzo!) - tych dworów pełnych służby, rautów, bali i wymyślnego jedzenia. Niemniej ta fascynacja wydaje mi się mija wkrótce w zderzeniu z życiem. Marzenia marzeniami, a egzystencja swoje.

Hm... ale wbrew pozorom czego można się spodziewać po tych Pannach jeśli idzie o Felę? Iwaszkiewicz je tak skonstruował. Wydaje mi się, że jedynie Kazia mogłaby czasem oddawać się refleksjom. Bo któżby inny? Tunia? Julcia? Jola? jakoś nie widzę ich w tej roli. Jest to oczywiście związane z tym kultem życia, o którym piszemy. Brzezina jak wiesz mnie przeraziła pod kątem tematyki śmierci. Jednak w "Kochankach z Marony" jest to samo... (poluję teraz na obie wersje filmowe!!!), Ola i Hornowa wracają do szkoły, jakiś rozdział w życiu Oli jakby sie bezpowrotnie zamknął niby sen...

Bohaterowie faktycznie Iwaszkiewiczowi naprawdę wychodzą! Zresztą jak wiele innych rzeczy.

Użytkownik: 00761 31.10.2006 22:00 napisał(a):
Odpowiedź na: Nie zmyłem Ci głowy, poni... | misiak297
Cieszę się, tym bardziej, że ja też z natury wolę wymianę myśli i analizowanie cudzych racji, niż rzucanie się z impetem (słownym czy innym) na przeciwnika.

Żeromski - hmmm, aż swoje oceny przejrzałam i okazuje się, że jedyną piątkę dostało opowiadanie "Rozdziobią nas, kruki, wrony..." Reszta bez porywów. Co do denerwowania się "Ludźmi bezdomnymi" - nie dziwię się. Obok wspomnianych przez Ciebie powodów dla mnie kompletnie chybiony jest cały wątek miłosny. "Dziejów grzechu" nie polecam. Czytałam to już dawno temu i chyba tylko dlatego, że tytuł mnie skusił.:))) Austen czytałam tylko "Rozważną i romantyczną" i jakoś mnie nie zachwyciła, na razie nie mam jej w planach. Zresztą od dłuższego czasu większość moich lektur to "kobyły" historyczne - o Stalinie, Leninie, Katyniu, Gułagu; pamiętniki z lagrów, łagrów. Ale to się pewnie zmieni, bo zaczynam odczuwać przesyt.

Jak namierzysz poszukiwane filmy, skrobnij pod recenzjami komentarz. Pzdr.
Użytkownik: --- 31.10.2006 23:15 napisał(a):
Odpowiedź na: Cieszę się, tym bardziej,... | 00761
komentarz usunięty
Użytkownik: eliza79 01.11.2006 00:32 napisał(a):
Odpowiedź na: komentarz usunięty | ---
Film Borowczyka według "Dziejów Grzechu" był rzeczywiście fascynujący. Ale sama książka jest nudnawa, a może po prostu lata mijają i problemy w niej poruszane stają się zwietrzałe.
Użytkownik: 00761 02.11.2006 18:39 napisał(a):
Odpowiedź na: komentarz usunięty | ---
Niestety, Mario, filmu nie oglądałam, a książka nie wzbudziła mojego zachwytu. Może warto sięgnąć do niej po latach? Niewykluczone.
Użytkownik: misiak297 01.11.2006 00:21 napisał(a):
Odpowiedź na: Cieszę się, tym bardziej,... | 00761
Powiem Ci, że ja też zaczynałem od "Rozważnej i romantycznej" jako piętnastoletni młokos... wtedy mi sie ta książka nie podobała, ale powodowany jakąś taką dumą, że czytam wielką literaturę (a wielką zacząłem tak naprawdę - jak już Ci mówiłem - czytać w liceum) kupiłem sobie "Dumę i uprzedzenie" - odłożyłem w połowie. Wróciłem do tej książki po paru latach... i się zachwyciłem. No po prostu przepadłem. Choć Austen nie powala mnie na kolana, to jednak ma świetny styl, super się to czyta. Austen jest niesamowita, bo wyśmiewa czasy, w których żyła w strasznie błyskotliwy sposób. I jeszcze ta kreacja postaci! Jak ja to lubię. Przeczytałem niemal wszystkie książki Austen. Mogę Ci szczerze polecić "Dumę i uprzedzenie".
Użytkownik: --- 01.11.2006 01:56 napisał(a):
Odpowiedź na: Powiem Ci, że ja też zacz... | misiak297
komentarz usunięty
Użytkownik: 00761 02.11.2006 18:41 napisał(a):
Odpowiedź na: Powiem Ci, że ja też zacz... | misiak297
Po wielu pochlebnych opiniach w BNetce rozważałam przeczytanie właśnie "Dumy i uprzedzenia", niewykluczone, że po tę powieść - jako próbę ostateczną - sięgnę.:)
Użytkownik: anndzi 03.11.2006 20:13 napisał(a):
Odpowiedź na: Po wielu pochlebnych opin... | 00761
Oj sięgnij Michotko, koniecznie! "Duma i uprzedzenie" oraz "Perswazje" to istne perełki. "Rozważna i romantyczna" nie zachwyciła mnie, więc nie dziwię się, że zniechęciła Cię do Austen.

Wracając do "Panien z Wilka", cieszę się, misiak, że przeczytałeś to opowiadanie po raz kolejny. Pamiętasz jak pytałeś mnie o ulubioną lekturę szkolną? Odpowiedziałam, że "Panny z Wilka", a ty, że nie zachwyciło Cię to. Teraz zastanawiam się, jak wiele może się zmienić w odbiorze i sądzie o książce po jej kolejnym przeczytaniu. To niewiarygodne, prawda?
Dodam jeszcze, że z prawdziwą przyjemnością czytam wymiany myśli i refleksji Twoich i Michotki:) I to jest następna wartość "Panien z Wilka"- jak wiele kryją w sobie uniwersalnych przesłań, tak, że każdy może "wyciągnąć" z nich coś dla siebie.
Użytkownik: misiak297 03.11.2006 20:41 napisał(a):
Odpowiedź na: Oj sięgnij Michotko, koni... | anndzi
Kurczę, ja o tym nie pamiętałem! A faktycznie tak było! Aż się naprawdę sobie dziwię. Widać po prostu wtedy zwróciłem uwagę na treść, ne wczytując się między wiersze. Naprawdę to jest ciekawe... Widać musiałem dojrzeć trochę do Iwaszkiewicza, aby go w pełni docenić.

Wiesz, że ja również uważam "Dumę i uprzedzenie" oraz "Perswazje" za najlepsze powieści Austen.
Użytkownik: 00761 04.11.2006 08:40 napisał(a):
Odpowiedź na: Oj sięgnij Michotko, koni... | anndzi
Witaj, Anndzi! Po pierwsze - cieszę się, że usunęłaś pesymistyczną część swojego nicka - mam nadzieję, że na stałe.;) Co do Austen czuję się coraz bardziej przekonana. Na pewno dam jej jeszcze jedną szansę.

Powtórna lektura często zmienia nasz odbiór i go pogłębia, dlatego uważam, że warto. Zwłaszcza po latach, kiedy zdaje się nam, że mamy już wyrobiony pogląd. I to chyba dotyczy zwłaszcza książek refleksyjnych, a takimi są utwory Iwaszkiewicza. Co do naszej wymiany myśli z Misiakiem - włącz się, gdy takowa kiedyś znowu (a pewnie tak) nastąpi. Będzie miło. Pozdrawiam;)
Użytkownik: anndzi 12.11.2006 11:08 napisał(a):
Odpowiedź na: Witaj, Anndzi! Po pierwsz... | 00761
Ja też mam nadzieję, że na stałe, Michotko:) Koniec użalania!
Do dyskusji na pewno się włączę. Ostatnio strasznie zaniedbałam biblionetkę, bo miałam utrudniony dostęp do netu, ale w przyszłym tygodniu w naszym pokoju akademickim instalują złącze, więc będę w swoim żywiole:)
Użytkownik: misiak297 03.11.2006 20:47 napisał(a):
Odpowiedź na: Cieszę się, tym bardziej,... | 00761
Mała uwaga do wypowiedzi Anndzi:) Również uważam "Dumę i uprzedzenie" oraz "Perswazje" za najlepsze powieści Austen. Polecam jednak, żebyś zaczęła od tej pierwszej, bo jest to typowa Austenka w najlepszym wydaniu. Perswazje mają nieco inny charakter, bardziej refleksyjny, mało w tym humoru, za to więcej subtelnych uczuć.
Użytkownik: 00761 04.11.2006 08:41 napisał(a):
Odpowiedź na: Mała uwaga do wypowiedzi ... | misiak297
Tak jest, Misiaku!;)
Użytkownik: koczowniczka 09.12.2010 11:09 napisał(a):
Odpowiedź na: Jasne, że "Panny z W... | misiak297
Przepiękna recenzja.

Czytając Panny z Wilka też się zdziwiłam, że siostry tak szybko zapomniały o zmarłej, dziesięć lat to przecież nie aż tak wiele. Ludzie zazwyczaj pamiętają o wiele dłużej.

Obojętność na śmierć bliskiej osoby jeszcze wyraźniej widać w Słońcu w kuchni - czytałeś Słońce w kuchni, prawda? Dziesięcioletni Kai zginął tragicznie, a wszyscy, nawet matka, zadziwiająco szybko pogodzili się z jego śmiercią. Wspominanie chłopca jest źle widziane, zabronione. Któregoś razu Dagmar (siostra zmarłego) napomknęła o Kaiu i została za to surowo skarcona, bo "po co wspomniała chłopca w momencie radosnej uroczystości". Rodzina Kaia nie życzyła sobie, by mącić ich radosny nastrój, chcieli odegnać od siebie troski i żyć szczęśliwie.

A Ignasi (Ignasia to służąca w tej rodzinie, osoba z zewnątrz) wydaje się to straszne, ten dom, w którym tak szybko pogodzono się ze śmiercią dziecka wydaje jej się zły, i ci ludzie źli, szczęśliwi, a jednak jacyś okrutni...
Użytkownik: lachus77 04.06.2010 11:39 napisał(a):
Odpowiedź na: No, no, Misia(cz)ku, ale ... | 00761
A ja powiem tak: Ruben mimo wszystko ma świadomość - niebezpodstawną zresztą - że jego życie mogłoby dziś wyglądać inaczej. Dlatego to, co minęło, uważa jednak za stratę. Przez te piętnaście lat, mimo pracy społecznikowskiej, nie potrafił nadać swemu życiu właściwego kształtu; wszystko to było - jak powie narrator - "prochem". Dlatego tak bardzo złoszczą go wypominania wujenki odnośnie do jego obecnego życia, bo porusza ona drażliwy dla niego temat.

Bardzo wymowna jest ostatnia scena: początkowo bohater waha się, czy odjechać, ale w końcu pewnym krokiem wkracza na stację; chce jak najszybciej uciec z Wilka, zapomnieć o nim. Powrót do niego był dlań bolesnym przeżyciem; nigdy więcej się już w nim nie pojawi. Wilko to od piętnastu lat zamknięta karta w jego życiu, o czym się dotkliwie przekonał w ciągu tych trzech tygodni. I choć ubolewa nad tym, chcąc nie chcąc musi się pogodzić z takim stanem rzeczy, co też w końcu robi, bo też nie ma sensu zamartwianie się i rozpamiętywanie:

"Daremne żale - próżny trud
Bezsilne złorzeczenia!
Przeżytych kształtów żaden cud
Nie wróci do istnienia".

Otóż to!
Użytkownik: Harey 30.10.2006 20:56 napisał(a):
Odpowiedź na: Kiedy pierwszy raz zetkną... | misiak297
Pięknie napisane!
Użytkownik: verdiana 22.03.2007 00:07 napisał(a):
Odpowiedź na: Kiedy pierwszy raz zetkną... | misiak297
Przeczytałam Waszą fantastyczną dyskusję i... nie powiem nic. :-) Nie uwierzycie, ale dopiero teraz przyszło mi do głowy, że mogłam ten film oglądać - podczas czytania opowiadania miałam je malarsko w głowie, a przecież nie mam wyobraźni. Musiałam to już gdzieś widzieć. :-)

Czytam teraz rozmowę Piotra Kłoczowskiego z Czapskim i Czapski opisuje tam pierwsze spotkanie z Iwaszkiewiczem. Iwaszkiewicz podszedł do niego i... pocałował go w usta, wprawiając Czapskiego w obrzydzenie. I. powiedział jeszcze Czapskiemu, że "ich stosunek jest erotyczny" (widzieli się po raz pierwszy!).

Czapski nie uważał I. za wielkiego pisarza, nie lubił go. Uważał, że "pisze pod Tołstoja".
Lubił za to i cenił Szymanowskiego.
Użytkownik: tmkchr22 24.07.2008 02:48 napisał(a):
Odpowiedź na: Kiedy pierwszy raz zetkną... | misiak297
czesc,
przyznacie chyba, ze po obejrzeniu filmu panny z wilka, juz na zawsze dworek w wilku bedzie kojarzyl sie z tym rozswietlonym w sloncu klombem z kwiatami, z miedzianymi kranami w kuchni, srebrna cukiernica. jola bedzie nosila suknie w wielkie kwiaty cos jakby na styl japonski, zosia przepaske na wlosach a kazia wlozy ta swiecaca sukienke siostry sprzed lat. chodzi mi o to, ze film i opowiadanie dopelniaja sie wzajemnie, a to sie nieczesto zdarza. druga refleksja dotyczy pozornie cudownej atmosfery dworku. to prawda, czas tam plynie wolno i leniwie, spedza sie go na przyjemnosciach i do zludzenia mozna odniesc wrazenie, ze zycie panien jest jedna wielka przyjemnoscia. ale jak sie przyjrzec dokladniej, to kazda z tych doroslych (nie licze tuni) zmarnowala sobie zycie: jola jest puszczalska i musi miec wielu facetow wiec maz ja zostawil, prawdopodobnie bedzie sie k... dopoki starczy zdrowia, kazia porzucona zbudowala sobie wlasny swiat, w ktorym siedzi jak w skorupie, julcia raczej nic nie czuje do meza poza przywiazaniem. tulko tunia budzi jeszcze nadzieje, prawdopodobnie jak kazda nastolatka poplacze i wyjdzie z tego kryzysu, w ktory wprowadzil ja nieudany romans z wiktorem (czy wiecie ze aktorka grajaca tunie, ta francuzka popelnila samobojstwo przed kilku laty?). jedyne udane malzenstwo w tym filmie to ciotka wiktora i jej maz, czyz nie tak? do tego cudowna rola kasi, ktora wypowiada tylko jedno slowo pod koniec filmu, a milczac przez caly czas mowi przeciez tak wiele. jest lato i nikt z mieszkancow nie wie, nie przypuszcza ze za kilka lat caly ten swiat utonie w ogniu. ktora z panien przezyje i jakie bedzie miala losy po wojnie?
Użytkownik: miłośniczka 29.07.2010 18:23 napisał(a):
Odpowiedź na: Kiedy pierwszy raz zetkną... | misiak297
Witaj :-)

Misiaku, Twoja recenzja jest świetna; aż nie mogę uwierzyć, że przeczytałam ją dopiero dzisiaj. No i dyskusja z Michotką - rewelacyjna! :-) Ilość wejść na stronkę z recenzją mówi zresztą sama za siebie.

Jeśli o mnie chodzi, również zachwyciły mnie "Panny z Wilka". Do filmu powoli się przymierzam, a i pozostałej prozie Iwaszkiewicza muszę się chyba bardziej wnikliwie przyjrzeć. :-)
Użytkownik: misiak297 29.07.2010 18:36 napisał(a):
Odpowiedź na: Witaj :-) Misiaku, Two... | miłośniczka
Cieszę się, że Ci się podoba:) Mogę Cię zapewnić, że film świetnie oddaje to opowiadanie, choć też coś-niecoś dopowiada. Wiktor Ruben (Olbryski) stłamszony przez te kobiety jest rewelacyjny, a one wszystkie (Seniuk, Komorowska, Zachwatowicz, Celińska) niezwykle wyraziste.
Cóż, Michotka i ja zazwyczaj okupujemy wszystkie recenzje Iwaszkiewicza:) To właśnie Michotce zawdzięczam powrót do tego wspaniałego polskiego twórcy i nowe, pełne zachwytu spojrzenie na jego opowiadania. Pozwól sobie polecić inne opowiadania Iwaszkiewicza "Tatarak", "Kochanków z Marony", "Matkę Joannę od Aniołów" - wszystkie zresztą zostały bardzo dobrze zekranizowane (w przypadku "Tataraku" mówię o tej starej wersji - bo nowej jeszcze nie widziałem, a i ekranizację "Kochanków z Marony" zdecydowanie cenię sobie w czarno-białej wersji.
Jest jeszcze bardzo ciekawa książka, choć trudna do zdobycia "Panny z Wilka Jarosława Iwaszkiewicza". To zbiór rozpraw wykorzystujących nowoczesną technikę interpretacyjną. Każda z tych rozpraw jest inna (np. feministyczna, hermeneutyczna, psychoanalityczna, egzystencjalistyczna), a wszystkie dotyczą właśnie tego opowiadania.
Użytkownik: lachus77 12.01.2011 22:02 napisał(a):
Odpowiedź na: Kiedy pierwszy raz zetkną... | misiak297
Ja w tonie nieco żartobliwym. Nasunęła mi się myśl, że Ruben w ciągu tych trzech tygodni pobytu na wsi nawet się z nikim nie napił wódki. Podobnie jest w "Brzezinie". Dwaj bracia spotykają się ze sobą i... nic. Tu akurat można to zrozumieć - alkohol mógłby tylko przyśpieszyć śmierć Staszka, ale dlaczego Wiktor nie? My, Polacy raczej słyniemy z zamiłowania do trunków i kulinariów, co poświadcza nasza bogata tradycja; lubimy się napić przy byle okazji. Tymczasem bohater wraca po piętnastu latach i nic! Trochę to (he he) dziwne, no nie?
Patronaty Biblionetki
Biblionetka potrzebuje opiekunów
Recenzje

Użytkownicy polecają:

Redakcja poleca: