Rozczarowana poziomem polskiej literatury kobiecej
Jeżeli ktoś jest zainteresowany tą książką, a jej nie czytał, to uprzedzam, że zdradzam większość elementów powieści wraz z zakończeniem, dlatego też moja recenzja jest do wglądu na własne życzenie.
Beznadziejna. Jest to słowo, które najlepiej określa książkę "Gry nie tylko miłosne" p. Matuszkiewicz. Powieść z wątkiem kryminalnym i miłosnym, w którym:
1. najpierw z Konradem sypia Karolina, która po kolei, w celu osiągnięcia sukcesu, głównie finansowego, zalicza wszystkich panów ze swojego najbliższego otoczenia. Oczywiście w trakcie sypiania z mrukiem-Konradem jest wierna, ale długo z nim nie wytrzymuje, bo Konrad-despota ogranicza piękną prawniczkę. Konrad jakoś długo nie płacze po rozstaniu i szybko zakochuje się w Julii. Julia-romantyczka (i kopciuszek w jednym) w wieku 25 lat jest dziewicą, lecz bardzo szybko to dziewictwo traci z Konradem. Niestety, mimo wielkiej miłości, choć od początku każda z czytających Pań jest przekonana, że Julia i Konrad to jest właśnie "to", przeszkodą staje się głównie pochodzenie i wielka miłość kończy się. Konrad znowu zbyt długo nie płacze i wraca do Karoliny.
Hmmm, przedstawiłam to w skrócie i płytko, ale to takie płytkie jest, bo pierwsze pytanie, które się nasuwa, to czemu Julia, która przez 25 lat trzymała swą cnotę na smyczy, po kilku dniach znajomości z Konradem ją straciła. Nie wydaje mi się, że w tym wieku jest to tak banalna decyzja. Ot, tak, dobra, czas się jej pozbyć...
Z powyższego opisu nie wynika, że Karolinę i Julię cokolwiek łączy. A łączy je wielka przyjaźń. Czy jakakolwiek kobieta wymieniałaby się mężczyzną ze swoją przyjaciółką, na dodatek rzucając tekst "niezły jest w łóżku, prawda?"? Nie znam takiego przypadku i nie chcę obrażać Pani Ireny, ale czy nie wzięła tego przypadkiem z autopsji?
2. Nie podobało mi się zakończenie. Uważam, podobnie jak osoby, które wcześniej pisały recenzje, że Autorka nie miała pomysłu. Po pierwsze, Julia bierze ślub z Leszkiem, którego wyobrażałam sobie jako "mydłka", który nic sobą nie reprezentuje, oprócz poczucia humoru (?) i ładnego zapachu, do którego przede wszystkim Julia od samego początku nic nie czuła. Zgadzam się, że można kogoś zauważyć i docenić po pewnym czasie, ale w książce brak informacji na ten temat. Pani Irena zastosowała na zakończenie trik konserwatywny: bogaty z bogatą, biedny z biedną. Jak na Polskę poprawne, ale...
Według mnie wszystkie wątki są powiązane skokowo: Karolina-Konrad, Julia-Konrad, a na koniec Karolina-Konrad i Julia-Leszek, bez żadnych łagodnych przejść, po których czytelnik jest w stanie sobie przedstawić uczucia bohaterek: ich euforię, zakochanie, żal, rozczarowanie, uzmysłowienie sobie, docenienie, otrząśnięcie się z przeszłości, kolejne zakochanie. A tu: nic, totalne zero!
Książka ma 300 stron i tak naprawdę nie wiadomo, po co tych stron jest aż tyle, ponieważ:
3. historie niby-detektywistyczne są marne i na dodatek niezakończone. Nie wiadomo, czy Leszek był zamieszany w historię morderstwa Chochli, bo jego wyjaśnienia nie były, jak dla mnie, przekonujące. Magnetofon z domu ofiary-szantażysty znalazł się u sąsiadki, która, już na końcu książki, okazuje się obłąkana i twierdzi, że to ona zabiła. Osób, które mogły dopuścić się morderstwa jest znacznie więcej i zakończenie książki wiele nie wyjaśnia. Podobnie jest z porwaniem Julii, szantażowanymi rodzicami, pobiciem p. Heli. Stąd moje kolejne pytanie: Czy ja mam sobie dopisać zakończenie? Po co? Coś takiego jest dobre w książkach obyczajowych, ale nie w kryminałach. Tam powinno być rozwiązanie... A szczególnie w tej książce, abym nie musiała dłużej o niej myśleć!
4. Styl. Mimo ogromnej ilości przeczytanych książek, mimo codziennego trawienia tekstów naukowych z dziedziny nauk ścisłych, czasami nie rozumiałam, co ta kobieta pisze. Czy takie było zamierzenie Autorki, czy ma taki kiepski styl pisania? Powinnam sprawdzić, czytając kolejne pozycje p. Matuszkiewicz, ale ogólnie jestem bardzo rozczarowana poziomem polskiej literatury kobiecej. Nastawiałam się na fajną rozrywkę, a jestem po prostu zirytowana... Rozczarowała mnie Szwaja (zbyt prosty styl), rozczarowała mnie Matuszkiewicz (jak widać w recenzji), Wawryniuk także nie zachwyciła. Aż się boję wypożyczyć czy kupić np. Sowę...
(c)Wszystkie prawa zastrzeżone. Kopiowanie bez zgody autora zabronione.