Dodany: 18.09.2004 04:14|Autor: Ariel
To już piętnasty tom "Jeżycjady"!
W przeciwieństwie do "Kalamburki", akcja dzieje się jak najbardziej współcześnie: obejmuje Sylwestra 2003 i kilka dni z nowego roku. Mało dni, należy zauważyć. Zwłaszcza kiedy weźmie się pod uwagę, ile rzeczy spotkało w tym czasie głównych bohaterów. Tło wydarzeń też jest współczesne: u Musierowicz pojawiają się aluzje polityczne, zawoalowane przekleństwa, blokady drogowe, problemy ze służbą zdrowia, dresiarze... Borejkowie, którzy mają swoje własne problemy (Róża chociażby), bardzo na tym w moich oczach zyskują, pozbywają się cechującej ich w ostatnich tomach nierealności. Jednak czytelnicy oczekujący bajki mogą być rozczarowani. Nie ma tu bajki, a nawet pojawia się krytyka domu Borejków. Mimo to przesłanie pozostaje to samo: dobro istnieje. Nawet w naszych czasach.
Zaskakuje nieco nowy zabieg: oto główną postacią, obserwującą świat, staje się jeden z wnuków Mili i Ignacego. Chłopiec, który jest świetnym obserwatorem i dużo można dzięki niemu przedstawić (zwłaszcza gdy doda mu się parę lat emocjonalnych). Wątek uczuciowy też się pojawia, ale w innej formie, niż można się spodziewać po twórczości Musierowicz.
Rozczarował mnie właściwie tylko brak moich ulubionych postaci: Natalii i Roberta. Również Gabrysi jest mało. Na osłodę: Tygrysek i paru nowych, bardzo zabawnych bohaterów. Oraz dwie przeurocze sceny: ze szwagrem i z żarówką.
(c)Wszystkie prawa zastrzeżone. Kopiowanie bez zgody autora zabronione.