Dodany: 17.09.2004 22:30|Autor: Aja

Czy tylko czytadło?


Mam mieszane uczucia odnośnie tej książki. Przede wszystkim niesamowicie wciąga, udało mi się przeczytać całą w dwa dni. Mimo to fabuła jest niemalże rodem z "Harlequina", tylko styl i język pisarza ratują książkę od banału i patosu. Warto jednak sięgnąć po "Kochanicę Francuza" ze względu na kilka ciekawych fragmentów dotyczących pracy autora nad tekstem, staje się on (autor) bogiem świata przedstawionego.

(c)Wszystkie prawa zastrzeżone. Kopiowanie bez zgody autora zabronione.

Wyświetleń: 14059
Dodaj komentarz
Przeczytaj komentarze
ilość komentarzy: 9
Użytkownik: kapitan_red 12.07.2005 11:56 napisał(a):
Odpowiedź na: Mam mieszane uczucia odno... | Aja
"styl i język pisarza ratują książkę od banału i patosu"

A moim zdaniem trudno znaleźć bardziej banalny i patetyczny styl. Jak zwykle w takich sytuacjach większość czytelników nie jest w stanie zdobyć się na samodzielna ocenę bazując jedynie na wypowiedziach krytyków, za których obiektywność nikt chyba nie dałby złamanego grosza.

Jeśli ktokolwiek miałby śmiałość zaprzeczyć mojemu twierdzeniu (dot. stylu) to zasunę mu tu takie cytaty z tej "książki”, po których można ryczeć ze śmiechu na dywanie. Właściwie całe zakończenie stylowo nie odbiega od Harlekinów (po prostu "łzy wzruszenia" ciekną mi po twarzy). Ostrzegam wszystkich facetów, którzy w porywie przypodobania się jakiejś kobiecie lub skuszeni "psychologicznymi" zaletami tej "książki" sięgną po nią: skonacie ze śmiechu.
Użytkownik: beetlejuice 04.10.2005 22:47 napisał(a):
Odpowiedź na: "styl i język pisarz... | kapitan_red
Skoro równasz "Kochanicę" w poziomie do zwykłych harlekinów, takich jak na przykład Cartland'ki to współczuję. Wątek miłosny wcale w tej książce nie jest najważniejszy, a fragmenty które mógłbyś/mogłabyś przytoczyć na przekonanie mnie nie przemówią do mnie...Autor stylizował język na okres czasów wiktoriańskich więc jest chyba zrozumiałe, że co nie coś mogło wypaść zabawnie dla ciebie...Zresztą czepiasz się najprawdopodobniej tekstów miłosnych, bo wydają ci się one przereklamowane, śmieszne, nieprawdziwe, nienaturalne. Chcesz obiektwizmu, ale sam/ a jesteś subiektywny/ a. Dla każdego miłość oznacza co innego. Więc czemu ośmieszasz zdanie autora i zrównujesz książke ze zwykła tandetą?
Użytkownik: pilar_te 04.10.2005 23:06 napisał(a):
Odpowiedź na: Skoro równasz "Kocha... | beetlejuice
kapitan zasuwaj.
będę bronić tej książki do ostatniej kropli krwi! ;)
Użytkownik: a_girl_of_20 13.01.2008 12:55 napisał(a):
Odpowiedź na: "styl i język pisarz... | kapitan_red
Kiedy czytałam tę ksiązkę czasami sama miałam mieszane uczucia - bo rzeczywiscie język bywa czasem archaiczny, a sama historia JEST banalna. Ale ta banalność nie wynika (takie jest przynajmniej moje zdanie) z nieporadności autora. Jest wręcz przeciwnie. Ta powieść jest jedną wielką literacką zabawą. Przedmiotem zabawy jest tu mentalność wiktoriańska i wiktoriańska powieść. Stąd język - czasami przesycony na wskroś współczesną ironią, w niektórych fragmentach staje się archaiczny i egzaltowany - tak jak egzaltowana była tamta epoka. Najlepiej te 2 perspektywy narracyjne (ironicznego krytyka i wiernego kronikarza, który w opisywanej historii próbuje oddać wiktoriańską mentalność), widać w zakończeniach powieści. Pierwsze ocieka wręcz sentymentalnym kiczem i wiktoriańską egzaltacją - oto kobieta upadła, która zbładziła na swojej drodze, szukając niezależności, odnajduje wreszcie szczęście w ramionach cierpliwego kochanka, aby założyć z nim rodzinę i wpisać się w tradycyjną rolę wiktoriańskiej niewiasty - domowego anioła. Drugie zakończenie ironicznie odwraca ten schemat - cierpliwy kochanek dostaje tu po nosie, zaś kobieta upadła okazuje się nie biedną grzesznicą, która wstąpiwszy na drogę hańby umiera w przydrożnym rowie, lejąc łzy skruchy, ale spełnioną, niezależną kobietą. Narrator daje czytelnikowi obie perpektywy pod rozwagę, zapraszając go tym samym do zabawy. Obnaża powieściowe schematy, do których jesteśmy przyzwyczejeni - ale nie jedzie po nich bezlitości, tylko bawi się nimi, pokazując alternatywy.
To, że historia jest banalna, ma swoje uzasadnienie. Bo tu nie chodzi o pokazanie wielowątkowej, pogmatwanej fabuły - nie treść jest tu ważna, a forma. Bawienie się konwencjami, rozbieranie powieści na części, pokazywanie możliwości narracyjnych - to wszystko robi Fowles w "Kochanicy Francuza". Moim zdaniem - wprawnie i błyskotliwie.
Użytkownik: taneska 19.02.2010 22:23 napisał(a):
Odpowiedź na: Kiedy czytałam tę ksiązkę... | a_girl_of_20
Cudownie napisane! To moja ukochana książka, dzięki za jej wspaniałą obronę!
Użytkownik: paulinako 27.12.2008 01:09 napisał(a):
Odpowiedź na: "styl i język pisarz... | kapitan_red
Ani treść, ani styl nie są banalne. Są banalnie pozornie, służą tylko temu, żeby zastanowić się nad bohaterami, ich pobudkami, ich losami, decyzjami, nad całym światem przedstawionym.
Daleko autorowi, który cały czas puszcza do czytelnika oko, do harlequin'a. To jest powieść, którą trzeba nie tylko przeczytać, ale też odczytać, zrozumieć i poczuć. Trochę wrażliwości. I nie mam tu na myśli wrażliwości karzącej płakać nad biednym, opuszczonym Karolem.
Użytkownik: alicja225 07.04.2009 17:38 napisał(a):
Odpowiedź na: Ani treść, ani styl nie s... | paulinako
Zgadzam się z paulinako. Nie jest to może książka, która wznosi się na wyżyny pod względem stylu pisania. Tylko trzeba się czasem zastanowić, czy lepiej pomyśleć nad książką napisaną normalnie, czy też zastanawiać się nad książką napisaną stylem z górnej półki. O ile w pierwszym wypadku zastanawiamy się nad "głębią" tego co przeczytamy o tyle w drugim wypadku zastanawiamy się co też autor mógł mieć na myśli. Mój wybór jest prosty.

Książka jest warta przeczytania, bo jak ktoś słusznie zauważył wątek miłosny nie przesłania całej książki. Jest coś pomiędzy wierszami.
Użytkownik: asienkaaa 02.02.2010 17:40 napisał(a):
Odpowiedź na: Zgadzam się z paulinako.... | alicja225
czytałam książkę w oryginale i styl bynajmniej nie był banalny... nie wiem jak jest z polskim tłumaczeniem...
poza tym wydaje mi się że ci którzy porównują tę powieść z harlequinem jednak jej nie zrozumieli... tu nie jest ważny romans Sarah z Charlesem, a pobudki jakie nią kierowały... konwencje... hipokryzja... Fowles znakomicie znał literaturę i obyczaje XIX wieku i jego spojrzenie wydaje mi sie trafne.
Użytkownik: XYZAneta 10.06.2010 14:09 napisał(a):
Odpowiedź na: czytałam książkę w orygin... | asienkaaa
Ja też właśnie skończyłam w oryginale z niezawodną pomocą ling.pl bo pewne słówka to dla mnie abstrakcja. Ale nie o tym.
Styl jest niesamowicie eksperymentalny, przede wszystkim Fowles stara się pogodzić entuzjazm epoki wiktoriańskiej razem z niepewnością ekperymen. prozy, którą się posługuje. Wydaje mi się, iż odniódł sukces i pokazał ową złotą epokę w wiarygodny i zgodny historycznie sposób, cytaty z klasyki, masa dygresi, po prostu można poczuć ten klimat i przenieść się. Jednakże nie widzę tu żadnego wielkiego przesłania ' między wierszami', co wcale nic książce nie ujmuje( Chociaż w jakiejś mądrej księdze wyczytałam: "Celem Fowlesa jest ukazanie swym czytelnikom więzi, która łaczą nas wszystkich", bez względu na czasy, aż prosi się dodać). Dzieło godne uwagi, acz nie urzekło mnie szczególnie swoją magią, być może dlatego, że oglądałam dawniej film i jego fragmenty migały mi co chwila, czego nie cierpię i uważam za zakłócenie:) Teraz właśnie mam zamiar obejrzyć obraz Karela Reisza ze wspaniałym Jeremym, do którego mam ogromną słabość...
Patronaty Biblionetki
Biblionetka potrzebuje opiekunów
Recenzje

Użytkownicy polecają:

Redakcja poleca: