Dodany: 18.10.2006 17:34|Autor: kocio

Książka: Co to ma znaczyć
Tannen Deborah

2 osoby polecają ten tekst.

Kobieta pracująca


Aż dziw, że do tej pory nie ma w Biblionetce recenzji żadnej książki Debory Tannen! Pora to naprawić, bo ta autorka pisze o bardzo ciekawych rzeczach.

O jakich? Polski tytuł ("Co to ma znaczyć") niczego nie wyjaśnia, oryginalne "Talking From 9 to 5" już trochę więcej, choć i tak nie wszystko. Chodzi o godziny pracy na etat (9:00-17:00) i rozmowy, które odbywają się w miejscu pracy. Deborah Tannen zajmuje się w tej książce zagadnieniem, jaki jest wpływ sposobu mówienia na rodzaj współpracy, jej efekty oraz na pozycję pracowników.

Podstawowym kryterium podziału tych rozmów jest płeć. Tannen tłumaczy się, że jest to jedna z najbardziej widocznych cech osoby, obok na przykład wieku, jednak wpływem wieku nie zajmuje się wcale i praktycznie całą książkę poświęca kobiecym i męskim stylom rozmowy. To widać jej konik, bo niewiele miejsca przeznacza nawet na tak oczywisty podział, jak role szefa i podwładnego.

Tannen nie jest psychologiem i nie jest to poradnik z gatunku "jak należy się odzywać, aby osiągnąć w pracy jak najlepsze wyniki". Autorka uprawia socjolingwistykę: bada społeczne aspekty stosowania języka, czyli komunikację werbalną między ludźmi z uwzględnieniem pełnionych przez nich ról społecznych. W całej książce pozostaje wierna roli naukowca-popularyzatora. Tekst dzieli się na wiele fragmentów dotyczących bardzo szczegółowych spraw, a odautorskie komentarze nie są nazbyt wyraziste, jak w każdej porządnej pracy naukowej. Tylko temat przyciąga uwagę czytelnika i może budzić rozmaite emocje.

Kilkakrotnie w książce pada chyba najważniejsze jej przesłanie: że style konwersacyjne - czyli sposób, w jaki mówimy - wcale niekoniecznie są odzwierciedleniem czyjejś psychiki, za to bardzo silnie wiążą się z czynnikami społecznymi. Kobiety stosują bardziej łagodne sposoby prowadzenia rozmowy przede wszystkim dlatego, że to narzuca im wzorzec płciowy, a nie dlatego, że nie są pewne swoich racji lub nie mają odpowiednich kwalifikacji. Równie duży wpływ może mieć pochodzenie: w porównaniu z Amerykanami, którzy mają bardzo aktywny styl rozmowy, Japończycy czy choćby Brytyjczycy są małomówni i skryci. I znów - nie świadczy to oczywiście o wyższości zawodowej mieszkańców USA ani o niekompetencji czy wrodzonej nieśmiałości Japończyków, tylko że taki właśnie wzorzec tam obowiązuje. W kulturze japońskiej powściągliwość jest uważana za świadectwo dorosłości, podczas gdy w kulturze amerykańskiej dojrzałość oznacza umiejętność dbania o swoje sprawy. Bardzo pouczające w tym względzie są zwłaszcza eksperymenty Tannen z dzieleniem grupy studentów na grona konwersacyjne w zestawach zmiennych pod względem płci i pochodzenia.

Wzorce zachowania są określone dosyć jasno. Przykładem na to jest wywiad z mężczyzną, który obu swoim szefowym miał za złe zbyt agresywne zachowanie, podczas gdy swojego kolegę za to samo szanował. Działa to jednak w obie strony: w grupie złożonej głównie z kobiet jedyny mężczyzna został rzecznikiem grupy, choć nie miał na to specjalnej ochoty. Było to tak automatyczne, że nie potrafił nawet wyjaśnić, jak właściwie do tego doszło. Osoby, które "wystają" ze swoich ról, zachowują się inaczej, niż otoczenie od nich oczekuje, są zwykle przedmiotem powszechnej krytyki. Kobietę wykazującą męskie cechy zachowania będzie źle oceniać nie tylko większość mężczyzn, ale też inne kobiety, które żywią tradycyjne przekonania co do wzorców płciowych.

Deborah Tannen nie odkrywa Ameryki, kiedy stwierdza, że kobiety w pracy mają trudniej. To miejsce, w którym są od stosunkowo niedawna, i dlatego nadal istnieją napięcia między ich kobiecością a męskim stylem załatwiania spraw. Interesujące, że załatwianie spraw w stylu kobiecym może być równie skuteczne, lub nawet bardziej efektywne, ale ponieważ kobiety są skłonne dbać raczej o dobro zespołu, a mężczyźni zwykle o własny wizerunek, to oni mają większe szanse na bycie docenionym przez swoich przełożonych! Do umiejętności dobrego szefa należy więc zdolność dostrzegania, kto jest faktycznym źródłem wartościowych pomysłów, a kto tylko je głośno proponuje, aby przypadkiem nie paść ofiarą pozorów i na przykład nie stracić zdolnego pracownika, który przynosi firmie dochody.

Ponieważ żeński styl konwersacyjny nie pozwala na zbyt stanowcze zachowania, to kobiety-szefowe budują swój zespół przez sieć mniej formalnych kontaktów i oczekują wychwycenia swoich zamiarów zamiast wydawać polecenia wprost. Czy taki styl jest lepszy niż męski? Nie. To znaczy: nie da się odpowiedzieć na takie pytanie. Będzie z pewnością lepszy dla osób, które same stosują podobny kod, natomiast u innych wzbudzi wrażenie, że przełożona jest intrygantką lub w najlepszym razie, że nie potrafi powiedzieć o co jej chodzi (w domyśle: sama tego nie wie, więc nie nadaje się do kierowania).

Zmiana stylu konwersacji, choć czasem oczekiwana, nie jest łatwa. Weźmy choćby względy praktyczne: kobieta, która starała się w pracy wykazać większą stanowczość, spotkała się z wrogim przyjęciem takiego zachowania wśród domowników. To strasznie schizofreniczna sytuacja, trudno się w niej znaleźć. Ale jest jeszcze inny ważny czynnik: sposób zachowania świadczy przecież o naszych wartościach, o podobieństwie do osób, które szanujemy, oraz o przynależności do jakiejś kategorii społecznej. Dlatego Tannen widzi szansę raczej we wzajemnym zrozumieniu faktu, że mamy po prostu inne zwyczaje. Style konwersacyjne to rytuały, więc ich sens nie jest dosłowny. Gdy mówimy "dzień dobry", to przecież tylko powitanie, a nie podsumowanie dnia! Podobne zasady dotyczą także męskiego i kobiecego sposobu rozmawiania.

Autorka "Co to ma znaczyć" nie zgadza sie na często używane określenie męskiego zachowania jako "nastawionego na zadanie". Zamiast tego mówi o "nastawieniu na wizerunek", bo to jest według niej istota męskiego stylu konwersacyjnego. Podobnie zachowania typowo kobiece nie są "nastawione na kontakt", ponieważ (jak już wcześniej wspomniałem) dbanie o zespół może owocować bardzo dobrymi efektami pracy kolektywu.

Deborah Tannen zajmuje się też aspektem seksualnym występowania w miejscu pracy obu płci. Jednym z jej najbardziej błyskotliwych popisów jest pokazanie, jak różnią się te role, na przykładzie filmu "W sieci" (z Demi Moore i Michaelem Douglasem), gdzie kobieta-szefowa molestuje seksualnie podwładnego-mężczyznę. Niby rozumiemy, że takie nadużycie jest złem niezależnie od tego, kto się go dopuszcza, ale kiedy w opisie sceny zamienia bohaterów rolami, sytuacja uwodzenia staje się nieodparcie śmieszna!

Zaskoczyła mnie jeszcze raz, kiedy pokazała, że w tej sprawie uprzedzenia istnieją z obu stron. Kobiety zwykle obawiają się przemocy, którą mogą wobec nich zastosować mężczyźni (jedna z rozmówczyń badaczki twierdziła, że nie ma problemów z napastowaniem seksualnym, ale potem okazało się, że nie dlatego, że jej to nie spotyka, tylko dlatego, że potrafi sobie z tym radzić), natomiast mężczyźni - niesłusznego oskarżenia. Stąd akcje nagłaśniania problemu molestowania kobiet mogą jednocześnie wywoływać alergiczne reakcje u mężczyzn, nawet mimo tego, że są to działania uzasadnione, bo częściej to kobiety są ofiarami.

Ale statystyki statystykami, a lęki się im nie poddają, bo leżą głębiej niż pokłady racjonalności. Tannen wysunęła nawet przypuszczenie, że źródłem tego lęku jest archetyp czarownicy, zdolnej mężczyznę omotać. Nie wiem, czy to dobre ujęcie, ale propozycja brzmi ciekawie, choć daleko wykracza poza socjolingwistykę i należy raczej do sfery antropologii kulturowej. Autorka książki twierdzi też, że męska przemoc jest z kolei drugą stroną rycerskości: obie zakładają, że mężczyzna dysponuje większą siłą, którą może używać na korzyść lub przeciw kobiecie. Mitowi rycerza na białym koniu odpowiada więc pewnie twardziel, macho, zimny drań czy wręcz nieokrzesany małpolud.

Deborah Tannen zasługuje na uznanie za to, że nie boi się wejść w krąg stereotypów płciowych i pokazać, jak to jest naprawdę, choć sama reprezentuje typowy styl kobiecy. Rezultatami jej badań chyba żadna ze stron współczesnego sporu o role płciowe nie będzie do końca usatysfakcjonowana. I chyba dobrze, bo też i nie o rozdawanie amunicji jej chodzi - raczej zupełnie odwrotnie: o wzajemne zrozumienie i uznanie cudzych rytuałów rozmowy. To się zresztą opłaca, ponieważ klientami i partnerami firm są także kobiety oraz osoby delikatne, które lepiej porozumiewają się stylem kobiecym. Styl męski będzie wówczas, paradoksalnie, znacznie mniej efektywny.

Teren stereotypów jest niesłychanie delikatny, autorka ostrzega więc przed naiwnym przenoszeniem jej wniosków na wszystkich ludzi dokoła. Między typowym męskim a typowym kobiecym stylem konwersacyjnym jest cała gama różnych mniej typowych zachowań. Nie jesteśmy zakładnikami rytuałów - każdy z nas ma swoją indywidualność, również w ramach danej płci. Z drugiej strony nauka, która nie próbuje szukać pewnych reguł, jest pozbawiona sensu. Charakterystyczne, że wśród kilku kobiet, które odniosły sukces w męskich rolach stosując kobiecy styl zachowania, wszystkie twierdziły, że to efekt ich cech indywidualnych, a nie realizacji kobiecego wzorca, choć statystyki wykazują wyraźną prawidłowość.

Dane nie muszą się potwierdzać w 100%, aby były przekonujące i prawdziwe. Okazało się jednak, że czasem można uzyskać nawet taki wynik. Pewna kobieta jadąca nocną taksówką uznała, że krzyczący na nią w tych warunkach kierowca dopuścił się wobec niej przemocy i podała go za to do sądu. Wszystkie zapytane kobiety podzielały jej zdanie, że miała podstawy do niepokoju, podczas gdy bodaj wszyscy mężczyźni stwierdzili, że nie było w tym żadnego realnego zagrożenia! To bardzo mocny przykład ilustrujący kobiecy lęk przed męską przemocą i tym samym różnicę w rolach obu płci. Tannen przytacza też nieoczekiwaną przypadłość wzorca męskiego: po swojej poprzedniej książce dostała mnóstwo sygnałów potwierdzających, że mężczyźni zwykle nie pytają o drogę - nawet wtedy, gdy sytuacja jest trudna i zagraża życiu.

W książce znalazła się interesująca uwaga jednej z kobiet, która prowadziła badania nad różnicą między płciami w latach 70. Wyniki wskazywały, że różnic nie ma - kobiety i mężczyźni są równie często zdolni lub nieuzdolnieni w różnych dziedzinach. Jednak dopiero uwzględnienie czynnika społecznego pokazuje, że indywidualne testy osobowościowe, a więc szukanie w psychologii, były zbyt wąskie dla uchwycenia tego fenomenu. Współczesne badania socjolingwistyczne Debory Tannen jasno dowodzą, że feministyczne hasła tamtych lat trzeba zastąpić zupełnie innym podejściem.

Książka warta przeczytania oraz przemyślenia w trakcie lektury (i po niej także!). Mnie bardziej podobała się inna książka Debory Tannen, poświęcona stylom konwersacyjnym w rodzinie ("Mówię to, bo cię kocham"), ale to pewnie raczej kwestia zainteresowań, bo ta także jest bardzo ciekawa. Polecam.

(c)Wszystkie prawa zastrzeżone. Kopiowanie bez zgody autora zabronione.

Wyświetleń: 4668
Dodaj komentarz
Przeczytaj komentarze
ilość komentarzy: 3
Użytkownik: --- 21.10.2006 00:51 napisał(a):
Odpowiedź na: Aż dziw, że do tej pory n... | kocio
komentarz usunięty
Użytkownik: kocio 21.10.2006 04:12 napisał(a):
Odpowiedź na: komentarz usunięty | ---
Zapewne jest osadzona w amerykańskiej rzeczywistości, ale nie sądzę, żeby to przeszkadzało w czymkolwiek, bo nawet nie rzuca się to w oczy. Ja w każdym razie nie miałem z tym żadnego problemu, choć "amerykanizmy" w książkach (zwłaszcza popularnonaukowych) potrafią mnie zirytować, więc podejrzewam, że nikt nie powinien się na to skarżyć. Tannen wspomina o kilku narodowościach i ich specyfice, co dodatkowo trochę poszerza horyzont książki. Z amerykańskiego "backgroundu" autorka wyniosła chyba przede wszystkim świadomość różnic między kulturami, a to akurat dobrze.
Użytkownik: Vemona 05.11.2006 16:38 napisał(a):
Odpowiedź na: Zapewne jest osadzona w a... | kocio
Książka wygląda na ciekawą, myślę, że chętnie jej poszukam. Różnice między kulturami we wszelkich przejawach bardzo mnie interesują, a problematyka porozumiewania się także budzi zaciekawienie. Z recenzji wnioskuję, że przedstawione są w niej pewne schematy myślowe i przykłady - naprawdę z przyjemnością przeczytam.
Patronaty Biblionetki
Biblionetka potrzebuje opiekunów
Recenzje

Użytkownicy polecają:

Redakcja poleca: