Dodany: 14.10.2006 01:03|Autor: mika_p
Nie czytać - ani książki, bo nie warto, ani recenzji, bo zdradza treść
[Nie czytać - ani książki, bo nie warto, ani recenzji, bo zdradza treść]
Po lekturze oryginalnego pięcioksięgu Asimova z oporami przeczytałam "Preludium Fundacji" i "Narodziny Fundacji", ale postanowiłam nie sięgać po żadną książkę z cyklu napisaną przez dowolnego pana na B. "Triumf Fundacji" leżał otwarty na kanapie. Naprawdę nie miałam zamiaru go czytać, ale wpadł mi w oko akapit i brzmiał interesująco. No to przeczytałam następny. A że jakieś dziwne nazwiska w nim padły, to zaczęłam czytać od początku.
I doczytałam do końca, bo czyta się lekko i przyjemnie, lektura wciąga - niby mogłam ją rozsądnie odłożyć, ale byłam już daleko po połowie i postanowiłam dokończyć.
O ile książki napisane przez Asimova jako prequele oryginalnego cyklu jakoś go uzupełniają, o tyle "Triumf Fundacji" Davida Brina po prostu odbiera sens lektury pięcioksięgu. Wszystko jest zapowiedziane - kryzysy przewidywane przez Plan Seldona to jeszcze drobiazg, w końcu to psychohistoria, ale zapowiedziana jest też Gaja, Galaxia i Golan Trevize... Po co więc czytać, skoro i tak wiadomo, jaki będzie finał?
A do tego wizja zaproponowana przez Brina jest przygnębiająca - całą przyszłością ludzkości zarządza jeden robot, nieśmiertelny R. Daneel Olivaw. Przez dwadzieścia tysięcy lat: zmusza ludzkość do podboju Galaktyki, niszczy Ziemię, żeby emigranci za nią nie tęsknili, odbiera ludzkości pamięć o przeszłości i nie pozwala czynić fermentu, chaosu, rewolucji. Hoduje Seldona i na 500 lat naprzód opracowuje plan wyboru człowieka, który postawi na Galaxię, lekko tylko zmanipulowany. Wszystko w imię Zerowego Prawa Robotyki, opracowanego... ech, właśnie przez R. Daneela...
Przerażająca jest wizja zniewolonej przez nadopiekuńczość robotów ludzkości, popychanej w kierunku abstrakcji wytworzonej przez pozytronowy mózg. Abstrakcji może idealnej, ale jakiejś takiej... nieludzkiej.
Jeśli po "Triumfie Fundacji" warto w ogóle sięgnąć po oryginalny pięcioksiąg, to tylko po co, by przekonać się, że zawsze może pojawić się Muł, który zagrozi nawet wielkiemu Planowi Seldona.
____________________________________
Powyższa notatka została zamieszczona we wrześniu 2002 r. na moim blogu.
(c)Wszystkie prawa zastrzeżone. Kopiowanie bez zgody autora zabronione.