Kobieta rozebrana
Na samym początku poznajemy Karola Bovary – jego pokrótce opisane czasy szkolne i studenckie. „Poczciwina” – to jeden z przypisów dokonanych ołówkiem, jaki znalazłem na marginesie. I trudno się z tym stwierdzeniem nie zgodzić, gdyż doktor, jakkolwiek prosty i mało wyrafinowany, jawi się nam jako szczera, dobroduszna osoba. Kiedy bierze ślub z Emmą, jest to chwila spełnienia jego marzeń. W tym momencie uwaga przenosi się na tę kobietę.
A od razu trzeba podkreślić, że należy się jej (przynajmniej według mnie) miejsce wśród najbardziej realistycznie oddanych postaci literatury. Wychowana w szkole klasztornej, przyszła pani Bovary nie była bynajmniej totalnie oddana modlitwom. Dzięki potajemnie czytanym romansom stworzyła swoje własne, indywidualne wyobrażenie miłości, któremu przyszły mąż sprostać nie potrafił – stąd jej niezaspokojona inklinacja do cudzołóstwa. Bohaterka niedługo po ślubie z zadziwiającym spokojem stwierdza, iż nie tego oczekuje po małżeństwie i niecierpliwie wyczekuje sposobności odnalezienia szczęścia w ramionach kochanków (pomimo nieustannych dowodów miłości Karola). Nie jest trudno przewidzieć, że z powyższej sytuacji wynikną kłopoty.
Czytelnik ma także okazję zapoznać się z drugoplanowymi postaciami, wśród których wyróżnia się aptekarz Homais – notoryczny gaduła, człowiek co najwyżej przeciętny, ale niestrudzenie dążący do osiągnięcia wyższych celów.
Co się tyczy miejsc, w których dzieje się akcja, Flaubert przedstawia nam obraz francuskiej wsi (nieprzypadkowo tak często występuje kolor zielony); w świetle licznych opisów Paryża zawartych w literaturze zabieg ten pozwala na zaczerpnięcie świeższego oddechu i przyjrzenie się Francji pod innym kątem. Dodam jeszcze, że wydarzenia dzieją się w drugiej połowie XIX wieku.
Autor nie omieszkał również zawrzeć w powieści kilku poglądów związanych z religią oraz społeczeństwem. Wprawdzie są one nakreślone ledwie widoczną linią (prawdopodobnie po to, aby nie odrywać czytelnika od głównej treści), niemniej wprowadzają swoistą alternatywę dla głównego wątku.
Nie sposób nie poświęcić kilku słów warsztatowi autora. Książkę czyta się bardzo przyjemnie i bez większych przestojów; choć liczy ona ledwo około 270 stron, odniosłem wrażenie, że wszystko to, co Francuz planował w niej zawrzeć, znalazło się na jej kartach. Przesłanie jest bardzo czytelne i podane bez niepotrzebnego owijania w bawełnę. Warto zwrócić uwagę na wysoko rozwinięte umiejętności pisarza jako obserwatora. Choć, żeby nie było za słodko, od razu dodam, że w dziele można także znaleźć śmiertelnie nudne opisy. Dostrzegłem też nieliczne elementy symbolizmu.
I jeszcze kilka stricte subiektywnych słów: zmienia się moda, sposób podróżowania, powstają przeróżne przedmioty ułatwiające i umilające nam życie, ale charakter kobiet zdaje się pozostawać ten sam. Spotykam mnóstwo dziewczyn, które (tak jak Emma) gardzą oddanymi, wiernymi facetami oraz uwielbiają, gdy mężczyzna daje im powody do zmartwień. Dlatego podczas czytania „Pani Bovary” nieustannie potakiwałem głową Flaubertowi i podziwiałem jego umiejętność stworzenia tak trafnej analizy zachowania protagonistki.
Książek traktujących o kobietach i rozbierających je (pod względem charakterologicznym, oczywiście =)) na czynniki pierwsze nigdy za wiele. Gorąco polecam tę pozycję wszystkim panom, którzy – tak jak ja – niestrudzenie usiłują poznać naturę płci pięknej; a panie również na pewno znajdą coś dla siebie.
Plusy:
+ kapitalna analiza charakteru głównej bohaterki;
+ bardzo dobre przedstawienie pozostałych postaci;
+ efektywna kondensacja treści na stosunkowo małej liczbie stron;
+ przystępny język z dobrze dobranymi elementami poetyckości;
+ ukazanie francuskiej wsi stanowiące cenne uzupełnienie dla licznych opisów Paryża;
+ dyskretne wprowadzenie innych wątków.
Minusy:
- niektóre opisy są bardzo nudne i zbędne;
- po skończeniu lektury czytelnik zanurza się w smutnych refleksjach dotyczących „złych kobiet” (w moim przypadku trwały one około tygodnia =)).
(c)Wszystkie prawa zastrzeżone. Kopiowanie bez zgody autora zabronione.