Dodany: 09.10.2006 17:45|Autor: DJ Eli(ot)

Na "halunie"


Kilkanaście dni przed przeczytaniem książki natknąłem się, zupełnym przypadkiem, na wywiad z autorką. Następnie, podczas wizyty w bibliotece, zauważyłem ją (powieść) – również czystym trafem – wśród wyłożonych na ladzie pozycji. Nie miałem wyboru: uznałem to za niewątpliwy znak, aby zapoznać się w końcu z twórczością pisarki, wokół której powstał tak gigantyczny szum. Zacząłem czytać...

Będąc już wcześniej pobieżnie poinformowany o wielce oryginalnym języku, przyjąłem tenże ze stoickim spokojem. Podejrzewałem, że to, co może mnie błyskawicznie zgubić, to koncentracja na wszechobecnych przekleństwach i automatyczne obrzydzenie do nieprostego stylu. Rozumiem osoby, którym nie w smak było przedzieranie się przez kolejne stronice naszpikowane dziwnym tekstem; niemniej, według mojej opinii, użycie takiego, a nie innego języka stanowi najmocniejszą stronę książki. Jego nieustanna karkołomność wywołuje niecodzienny efekt, doprowadzając nawet niekiedy do wybuchów śmiechu – zwłaszcza wtedy, gdy narrator używa wyrafinowanych słów w nieprawidłowym kontekście lub gdy zmienia ich prawidłową wymowę: „A Lewy jeszcze nie wie, ufnie robi rowerem kółka, raz to włancza, raz wyłancza dynamo”*. Bardzo ciekawie na tym tle wyglądają – przemycane niepostrzeżenie – elementy poetyckości; gdy są umiejętnie wkomponowane w sytuację i nieużywane nadmiernie, wywołują bardzo miły efekt. Za zaletę uważam także zdolność Masłowskiej do czynienia trafnych obserwacji.

Bieg wydarzeń przedstawiany jest przez narratora pierwszoosobowego, Silnego. Gdy przewracamy kolejne strony książki, narzuca się nam obraz ogolonego na zero koksa, będącego nieustannie pod wpływem narkotyków. Prawdę mówiąc, nie jestem do końca przekonany co do takiego odbioru głównego bohatera; na dobrą sprawę, nie przypominam sobie opisu w powieści jego wyglądu. Pomijając jednak ten problem, trzeba stwierdzić, że jest to postać budząca zainteresowanie czytelnika. Osobiście postrzegam Andrzeja Robakoskiego jako prymitywną osobę, dla której najważniejsze jest zaliczenie kolejnej panienki i skombinowanie działki amfy. Prostactwo to, jednakże potrafi wzbudzić sympatię; jest tak naturalne i niezbrukane, że może stanowić pewien punkt odniesienia oraz pomoc w bezinteresownej ocenie sytuacji. Silny wszak nie jest pozbawiony zasad moralnych (jakkolwiek są one nieskomplikowane); dla przykładu: skoro ma dziewczynę, to powinna być mu wierna, a nie puszczać się z pierwszym lepszym kolesiem (genialne w swojej prostocie, prawda?). Bohater jest także skłonny do głębszych rozmyślań – dotyczących na przykład gospodarki krajowej. Wszystkie te poglądy wyraża bezpośrednio, bez owijania w bawełnę i zbędnego wyszukania. Zatem nie zgadzam się z jednoznacznym wsadzeniem tej postaci do szufladki z napisem „Nieokrzesani imbecyle”.

Kwestia, której jeszcze dotąd nie rozwikłałem, dotyczy tytułu książki. Co się za nim kryje? Co sugeruje? Bo przecież nie chodzi chyba o wyrażenie dezaprobaty wobec naszych sąsiadów i mniej lub bardziej legalnego sprzedawania przez nich pewnych towarów? A może pisarka potępia dążenie do jasnej klasyfikacji ludzi? Pamiętamy przecież wymuszanie na Silnym opowiedzenia się za jedną ze stron „konfliktu”. Nie można było stać pośrodku. Jedna z bohaterek (Masłoska) żali się na nauczycieli z powodu niezdania matury. Nie prześledziłem biografii pisarki, ale czyżby powieść była okazją do wyrażenia jej własnego, głęboko zakorzenionego żalu? Tak jak tytuł, niejasne jest dla mnie również przesłanie. Zdecydowanie za dużo w tym akapicie pytań, a za mało konkretów...

Uważam, że powieść przeczytać wypada, ale nie z uwagi na jej genialność (wszak moja ocena to 5/10). W sytuacji, kiedy powstaje tyle sprzecznych ze sobą opinii, jedna osoba będzie wychwalała książkę pod niebiosa, a druga bezwzględnie ją skrytykuje – dlatego też stworzenie uniwersalnej opinii jest w tym przypadku bardzo trudne (żeby nie powiedzieć: niemożliwe). W dziele należało jasno się zdecydować, czy jest się po stronie polskiej, czy ruskiej – ja zaś pozwolę sobie na „the benefit of the doubt” (przywilej wątpliwości). Liczę na to, że ktoś bardziej spostrzegawczy otworzy mi oczy na niewidzialne dla mnie przesłanie. A może to wszystko to efekt zarażenia się od Silnego jego „halunami”?


Plusy:
+ bardzo oryginalny styl z ciekawymi elementami poetyckości;
+ kilka bardzo ciekawych obserwacji.

Minusy:
- forma zdecydowanie przesłania treść;
- niejasny jest cel napisania powieści i jej przesłanie;
- ostatnie strony mocno się dłużą.


______
* Dorota Masłowska, „Wojna polsko-ruska pod flagą biało-czerwoną”, Wydawnictwo Lampa i Iskra Boża, Warszawa 2003.

(c)Wszystkie prawa zastrzeżone. Kopiowanie bez zgody autora zabronione.

Wyświetleń: 21845
Dodaj komentarz
Przeczytaj komentarze
ilość komentarzy: 3
Użytkownik: Staszek1x 24.07.2007 13:20 napisał(a):
Odpowiedź na: Kilkanaście dni przed prz... | DJ Eli(ot)
Zdecydowanie nie jest to książka dla osób, które cenią powieści, których "cel i przesłanie są jasne". Raczej dla wielbicieli Świetlickiego niż dla wielbicieli Turnaua. Szczególnie nie dla wielbicieli Coelho.
Użytkownik: rukia 19.03.2008 18:54 napisał(a):
Odpowiedź na: Kilkanaście dni przed prz... | DJ Eli(ot)
masłowska kontra coelho, powinni taką grę na playstation wypuścić.
Użytkownik: Ingeborg 10.12.2010 17:52 napisał(a):
Odpowiedź na: Kilkanaście dni przed prz... | DJ Eli(ot)
A ja napiszę nie na temat książki, ale tej recenzji. Otóż nie rozumiem, dlaczego to ta recenzja nie jest określona jako "Biblionetka Poleca", bo jest o niebo lepsza od tej, która owy "napis" otrzymała (mam na myśli recenzje "Wojny..." Masłowskiej).
Patronaty Biblionetki
Biblionetka potrzebuje opiekunów
Recenzje

Użytkownicy polecają:

Redakcja poleca: