Dodany: 07.10.2006 16:07|Autor: Wilku
Namiętne "odśnieżanie"
Namiętne „odśnieżanie”.
Szara rzeczywistość, przenikliwa samotność i „codzienne odśnieżanie”. Każdy z nas był nieraz przytłoczony wielkością tych pojęć. To właśnie tak rozpoczyna się powieść „Tańcz, tańcz, tańcz” Harukiego Murakamiego. Trzydziestokilkuletni bohater zostaje opuszczony przez swoją żonę, a także przez swoją przyjaciółkę Kiki. Wiedzie życie sypiając z przypadkowymi kobietami, wciąż czując się samotnym. Wszystko się odmienia, gdy Kiki zaczyna go wzywać w snach do hotelu Dolphin, gdzie niegdyś żyli razem. No i tutaj życie bohatera powoli zaczyna się komplikować jeszcze bardziej. Czy ta powieść to utarty schemat, zupełnie jak kroki w tańcu?
Nie, choć wystarczy tańczyć…
„Odśnieżanie”: właśnie tak określa główny bohater to, czym się zajmuje. Po prostu ktoś to musi robić i tyle. Nie każdy chce, ale ktoś musi. Więc w zasadzie czym jest życie? Szeregiem obowiązków przeplatanych bólem i samotnością?
Nie. Wystarczy tańczyć…
Haruki Murakami jest mistrzem w przedstawianiu stosunków międzyludzkich. Każda jego powieść jest przepełniona niezwykłymi ludźmi i przedziwnymi sytuacjami, ale, co najdziwniejsze, gdy czyta się jego powieści nie odczuwa się, iż ci ludzie różnią się czymkolwiek od nas. Wydaje się, iż są to osoby takie jak my. Każdy ze swoimi poglądami, swoimi marzeniami, żalami i smutkami... Murakami pokazuje nam, jak skomplikowane są więzy między ludźmi. Swobodnie porusza się między światami marzeń a rzeczywistością, ale czy rzeczywistość, ta, w której my żyjemy, musi być szara?
Otóż nie. Wystarczy tańczyć, tańczyć tak, by wszystkich zadziwić.
(c)Wszystkie prawa zastrzeżone. Kopiowanie bez zgody autora zabronione.