Czekam i nie tracę nadziei
Los sprzyjał mu maksymalnie: miał zostać kapitanem statku i poślubić cudowną kobietę, która w pełni odwzajemniała jego uczucie. Ale idylla ta błyskawicznie się skończyła: został niesprawiedliwie oskarżony, wtrącony do więzienia i odcięty od przyjaciół. Powrócił, by ukarać tych, którzy go zhańbili oraz nagrodzić tych, którzy zachowali do końca lojalność...
Wyobraźmy sobie pana z charakterystycznym niskim głosem, zapowiadającego w ten sposób wejście na ekrany kin nowego filmu. I choć ta niedługa reklama wywiera na nas wrażenie, jakże często okazuje się, że trailer zachęcający do obejrzenia produkcji rozmija się z samym obrazem. W tym jednak wypadku zapowiedź dotyczy książki. Jakiej? Czy „Hrabia Monte Christo” dorasta do powyższego – powiem nieskromnie – nęcącego zwiastuna?
„Zemsta to potrawa, która smakuje najlepiej, kiedy jest zimna”*.
Stanowi ona centralną nić powieści i motor działań głównego bohatera. Obmyślana przez szereg lat i wprowadzana w życie z precyzyjną dokładnością. Zemsta, czasem bardziej widoczna, czasem subtelnie schodząca na drugi plan, czai się nieustannie na stronicach książki.
Aleksander Dumas bardzo skutecznie wprowadził również szereg innych motywów: wzajemną miłość matki i dziecka, wierną przyjaźń, kult wiedzy; a na drugim biegunie: nieodpartą żądzę pieniądza, chorobliwą zazdrość i podstępną zdradę – wszystko to poprzeplatane elementami przygody i z wydarzeniami historycznymi w tle. A trzeba zauważyć, że to nie wszystkie wątki zawarte w dziele.
Akcja powieści toczy się w pierwszej części XIX wieku, po zesłaniu Napoleona i jego ostatniej próbie odzyskania władzy (rządy Stu Dni). Historia, pomimo faktu, że nie wysuwa się na pierwszy plan, pełni stosunkowo istotną rolę – to ona „przylepia etykietki” poszczególnym postaciom książki (np. jedni to bonapartyści, drudzy rojaliści) i determinuje tym samym następujące po sobie kolejne wydarzenia. Stanowi to doskonałą okazję do poszerzenia wiedzy na temat opisywanych czasów.
Co się tyczy miejsc, w których czytelnik ma okazję przebywać, są one mocno urozmaicone; dzięki temu nie tylko po raz kolejny przyglądamy się Paryżowi, ale odkrywamy także nowe obszary, które już tak często w literaturze się nie pojawiają (Marsylia, Rzym). O ile opis stolicy Francji nie wprowadza nic odkrywczego do naszego ogólnego o niej pojęcia, to już niezwykle barwne i inspirujące ujęcie włoskiego karnawału ma duże szanse na utkwienie w naszej pamięci. A zatem, zróżnicowanie tła wydarzeń to niewątpliwie wielki plus.
Tak samo jest z bohaterami. Są oni nakreśleni bardzo umiejętnie i pomimo relatywnie dużej liczebności, każdy z nich wnosi coś do akcji. Nie będzie to raczej nadużycie z mojej strony, jeśli stwierdzę, że każda bez wyjątku postać dąży do osiągnięcia swoich zamierzeń, boryka się z przeróżnymi rozterkami i problemami życia, uprawdopodobniając przez to wykreowany świat. Jedni kierują się wyższymi wartościami i pilnie ich przestrzegają (Morrelowie), drudzy niestrudzenie i obrzydliwie knują, spiskują oraz obmyślają niecne intrygi, mające na celu zdobycie upragnionej rzeczy (Caderousse, Danglars).
Osobne miejsce należy się głównemu protagoniście – hrabiemu Monte Christo. Będąc o krok od szczytu szczęścia, Edmund Dantès (oryginalne nazwisko opisywanego bohatera) zostaje osadzony w więzieniu i spędza tam czternaście długich lat. Nie chcąc psuć ogromnej niewątpliwie przyjemności poznawania przygód tej postaci, powiem tylko, że wracając na wolność jest znacznie bogatszy nie tylko o skarb, ale i wiedzę. Dzięki powyższym rozpoczyna wykonanie swojego starannie przemyślanego planu. Przybierając różne tożsamości (hrabiego Monte Christo, lorda Wilmore’a, księdza Busoniego), pomaga hojnie (nie tylko za pomocą pieniędzy) lojalnym, a bezlitośnie mści się na zdrajcach.
Nieprzypadkowo w książce wielokrotnie mówi się o tej ekscentrycznej postaci jako o wysłańcu Boga i wykonawcy Jego poleceń. Hrabia – dzięki szlachetnym cechom charakteru – z miejsca zyskuje sympatię czytelnika, jego szczere współczucie i coś, co ja nazywam „dopingiem poczynań bohatera”. Niejeden raz złapałem się na tym, że stanowczo potakiwałem działaniom Dantèsa, czy też wykrzykiwałem (przeważnie w myślach =)): „Tak jest! O to chodzi!”. Umożliwia to ścisłe utożsamienie się z tą postacią i jednoczesne zaangażowanie się w akcję.
Ale moment, w którym hrabia najbardziej mi zaimponował (i dlatego też poświęcam temu osobny akapit), to ten, w którym sekwencja idealnych, bezbłędnych posunięć dobiega końca. Perfekcyjnie dotąd działający mściciel nie przewiduje tym razem następstw swojego zamysłu. Pocisk wystrzelony ze strzelby zemsty trafia rykoszetem w osobę kompletnie niewinną – dziecko... Jest to moment, w którym hrabia Monte Christo pierwszy raz zastanawia się nad trafnością własnych poczynań; jak dotąd równy niemal Bogu, zauważa, że wykonywanie wyroków powinien zostawić właśnie Jemu. Humanizm i pokora bohatera ukazane w tym fragmencie zyskują mu dodatkowe punkty.
Bardzo mi w tej powieści przypadło do gustu zróżnicowanie miłości – jedne oparte są na wiecznej wierności, drugie sztuczne i nietrwałe, jeszcze inne nieszczęśliwie i brutalnie przerwane przez los. Na podstawie przygód jednego z bohaterów można łatwo zauważyć, że nawet najsilniejsze uczucie, poprzez serię nieprzewidzianych wydarzeń, może wygasnąć; nie przeszkadza to jednakże w odnalezieniu drugiej połówki w późniejszym etapie życia. Dzięki powyższej prezentacji opisywanego motywu książka jest pozbawiona banalnego happy endu.
Osoby lubujące się w wychwytywaniu i spisywaniu złotych myśli odnajdą w dziele potężną skrzynię wypełnioną po brzegi cytatami wartymi odnotowania – osobiście wybrałem dwadzieścia cztery. Trafnie opisują one świat i emocje siedzące w głębi duszy człowieka, sowicie wzbogacając wartość pozycji.
Weźmy teraz pod lupę słabe strony książki. Niektórym może nie przypaść do gustu moralizatorski ton narratora, grubą kreską oddzielający to, co dobre, od tego, co złe (nadmieniam, że osobiście potraktowałem to jako plus). W powieści zdarzają się także fragmenty, które są, mówiąc bezpośrednio, nudne – jest to wszak sytuacja występująca niezmiernie rzadko.
Przyciągająca uwagę, niesamowicie wyrazista osoba głównego bohatera; szereg trafnie ujętych motywów; przystępny styl autora; pozostające na długo w wyobraźni opisy otoczenia sprawiają, iż książka ma potężną szansę spodobać się szerokiej rzeszy czytelników. Dlatego też wyrażam szczerą i niezmąconą aprobatę dla tego dzieła; o, przepraszam – Dzieła.
Wydaje mi się, że stoję tuż za Walentyną i Maksymilianem i razem z nimi wytężam wzrok ku linii horyzontu, gdzie, ledwo dostrzegalny, odpływa w niewiadomym kierunku biały żagiel. Żegnaj, hrabio. Żegnaj, przyjacielu. Czekam i nie tracę nadziei.
Plusy:
+ wybitna kreacja głównego bohatera;
+ bardzo dobrze nakreślona reszta postaci;
+ szeroki wachlarz dobrze przedstawionych motywów;
+ umieszczenie elementów historii, wzbogacające książkę;
+ wielka różnorodność miejsc akcji;
+ niezmierna obfitość złotych myśli;
+ dobrze dobrany, przystępny język;
+ powieść czyta się jednym tchem.
Minusy:
- sporadycznie zdarzają się momenty, gdy książka nudzi;
- gdy się czyta symultanicznie inne francuskie dzieła („W poszukiwaniu straconego czasu” i „Nędzników”), można łatwo pomylić wątki =D.
______
* Mario Puzo, „Rodzina Borgiów”, przeł. Władysław Masiulanis, Zygmunt Halka, Wydawnictwo Albatros, Warszawa 2002.
(c)Wszystkie prawa zastrzeżone. Kopiowanie bez zgody autora zabronione.