Dodany: 26.09.2006 17:08|Autor: mazalova

Samotność samopoglądów


O przeczytaniu „Samotności w Sieci” myślałam od dawna. Nie, żeby jakieś względy sentymentalne, lub nadzwyczajne public relations. Nie. Po prostu jestem człowiekiem z gruntu i z natury niedobrym i marzyłam o przeczytaniu „Samotności...”, aby potem móc ją zjechać doszczętnie i po chamsku, tak jak lubię.

Dostanie jednakże dzieła tego wielkiego nie było łatwe.

Z przyczyn snobistycznych nie mogłam wypożyczyć jej ani kupić osobiście. Po prostu nie mogłabym wejść do księgarni czy biblioteki tak z ulicy i poprosić o „Samotność w Sieci” po tym, jak kupowałam i wypożyczałam Steinbacka, Saramago i Updike'a. No, po prostu bym nie mogła, straciłabym dożywotnio szacunek pań z biblioteki, które do każdej następnej książki popluwałyby mi z cicha i wytykały palcami, szepcząc: „Patrzcie, patrzcie, tak oto kończy się zabawa w intelektualistkę, święty Teloniuszu, widzisz i nie grzmisz...”. Po czym westchnęłyby z niesmakiem i wróciły do lektury trzymanych pod biurkiem „Ptaków ciernistych krzewów”.

Wykluczywszy więc własny udział w procederze wypożyczenia „Samotności...”, zaczęłam szukać po znajomych.

Zwróciłam się tedy do jednej z przyjaciółek, aby udała się któregoś dnia do biblioteki miejskiej wypożyczyć „Samotność w Sieci”, używszy do tego karty mojej mamy i przebrania pawiana z bujnym włosiem na twarzy i ogonem, na który ponabijane byłyby puste opakowania po serkach homogenizowanych i jogurtach, coby tak przyjemnie klekotały przy każdym ruchu.

- Chyba teraz już zupełnie zdurniałaś – odparła ona, święcie oburzona. – Mam wypożyczyć „Samotność w Sieci”?

Ale w końcu różnymi drogami, kanałami i w pełnej konspiracji dostałam książkę Janusza Leona Wiśniewskiego, owinęłam ją w biały papier po pączkach Bliklego i zabrałam się do czytania.

Żałowałam gorąco, że nie przeczytałam tej książki wcześniej, bo może moje życie byłoby inne. A wszystko dlatego, że trafiło mnie szczęście potrójne i niesłychane i okazało się, że to nie zwykła „Samotność...” tylko tryptyk, co wiązało się z dłuższą rozrywką czytania, bo na końcowych 100 stronach Janusz Leon Wiśniewski wydrukował listy W WIĘKSZOŚCI zachwyconych czytelników, coby udowodnić czytającemu, że książka wcale nie jest taka, jak o niej mówią. Wiśniewski nie żałuje błyskotliwych ripost, szafuje bólem, a na opinie złe i brzydkie odpowiada chłodnym i niby-pokornym tonem człowieka, który przyznaje przez zaciśnięte zęby, że nie jest ideałem.

Jest tak:

Facet przechodzi kryzys wieku średniego. Niby wydaje mu się, że jest genialny, ale boli go niezmiernie, że nikt inny tego nie dostrzega. Staje przed lustrem, wciąga brzuch, zaczesuje włosy, by ukryć łysinę i mówi do siebie zadowolony: Jasiu, może nie sikasz już tak jak dawniej, ale wciąż jesteś jeszcze niebywale seksowny. Aby to udowodnić, czyni z siebie bohatera książki, w którym docelowo mają kochać się wszystkie kobiety, które posiadają choć trochę bioder. Dodaje sobie kochankę ze swoich erotycznych marzeń i umieszcza historię w świecie, który zna najlepiej. Tak oto powstaje jeden z największych polskich bestsellerów.

I żyj tu, człowieku, w takim kraju, w takich czasach, wśród ludzi, którzy się tym zachwycają.


Nie bądźmy hipokrytami. „Samotność w Sieci” to książka żenująca literacko, napisana w sposób partacki i bezczelnie żerująca na najniższych ludzkich instynktach.

(A więc miłość to najniższy ludzki instynkt? – zapytałby zapewne Janusz Leon Wiśniewski ze łzami w oczach – od dzisiaj zaczynam się za panią modlić, by Pan Bóg przebaczył pani zgniłej duszy i podał jej rękę, gdy będzie się pani wspinała po schodach do wieczności).

KĄCIK PROMOCJI AUTORA

Ja bym się bardziej nadawała na autora książek, jak i na główną bohaterkę również. Jestem erudytką, jestem błyskotliwa, jestem fajna, ładnie wyglądam w czapce pilotce i mam w sobie coś tak niepokojącego, że ludzie mnie od razu nienawidzą. Idę na urodziny do znajomej i muszę wysłuchiwać przy stole tworów ludzkiej kreatywności dotyczącej rozmaitych wariantów wypadków, od których – wedle życzenia – miałabym zginąć. Taki los, co zrobić. Idealnie się nadaję na złego bohatera, na femme fatale z czerwoną szminką i na powódź w jednym. Cała „Samotność...” byłaby zupełnie inna, gdyby ktoś tak ekscytujący jak ja przyszedł któregoś dnia i zepsuł Jakubowi, bohaterowi g(ł)ównemu, komputer, albo rozlał red bulla głupiej bohaterce głównej. O.

Czytając „Samotność...” przeżyłam uciechę ostateczną.

J.L. Wiśniewski pisze nie jakby pracował całe życie jako chemik, tylko jako szewc robiący buty w smrodzie kleju. Dwadzieścia lat takiej roboty, a człowiekowi przychodzą do głowy głupie pomysły. Na przykład słyszy głos każący mu wziąć w dłonie dwie deseczki i iść ulicą, uderzając miarowo i monotonnie jedną deseczką o drugą, albo włączyć komputer i napisać wspaniałą powieść, od której ludziom ścierpną włosy na piersiach i powypadają zęby z rozpaczy.

GALERIA ŻENUJĄCYCH CYTATÓW

Dla jasności: cała ta książka jest jednym wielkim żenującym cytatem. Tym samym Janusz Leon Wiśniewski pobił rekord Arogancji literackich na najdłuższy żenujący cytat, wygrywając tym samym z niepokonanym geniuszem destrukcji i grafomanii Paolo Coehlo.

Ale zacytuję jeden, szczególnie romantyczny wers:

„Przy nim zawsze chciałam się rozebrać jeszcze bardziej. Miałam uczucie, że chyba dopiero czułabym się naprawdę naga, gdyby mój ginekolog wyjął mi spiralę”*.

I mnóstwo rzeczy w tym stylu. Żeby dostrzec jednak pełnię kunsztu literackiego, trzeba przeczytać wszystko, co napisał ten niezwykły człowiek! Nie wspomnę tu nawet o tym, jak Janusz Leon Wiśniewski pisze, że dla niego więcej pragnienia – niż jest w pornografii – ma obraz jeża przebiegającego wiosną przez asfaltową drogę do swojej samiczki, a pożądanie swojego bohatera demonstruje m.in. opisem jego pragnienia, by uderzyć czołem o wystającą kość biodrową kochanki.

MOJE WOBEC KSIĄŻKI ZARZUTY:

- „zaśmiać się”. Wiśniewski używa tego zbyt często, by mnie nie denerwować. Nie wiem, co jest, ale to obrzydliwe wyrażenie głównie znajduję w książkach polskich autorów. Otóż bohater powiedział coś niesamowicie śmiesznego, a potem „zaśmiał się” i jest wspaniale, drzewa dosłownie zakwitają, a wiatr podwiewa przechodzącym kobietom spódnice. Mogę tedy spokojnie napisać, że autorka niniejszej recenzji przeczytała książkę i się zaśmiała;

- standard stosowany przez pisarzy niedouczonych i niewyuczonych – nadużywanie „???”,i „!!!”, cholerne wielokropki i nadużywanie DUŻYCH LITERRRR (ależ ja nie jestem wcale pisarzem – odparłby łagodnie Janusz Leon Wiśniewski podnosząc głowę znad laptopa, na którym pisałby swoją piątą z kolei książkę pt. „Usta kobiety pachnące łonem” – nigdy bym nie śmiał tak o sobie powiedzieć. Ja jestem tylko naukowcem);

- rozmowa Serca głównej bohaterki z jej Rozumem jest tak żałosna, że musiałam bez przerwy chrząkać, czytając ją, żeby ukryć zmieszanie. I zastanawiałam się bez przerwy: co ja, inteligentny, światły człowiek, robię w łóżku z tą książką? To zupełnie jak wbić się w beżową, satynową sukienkę, wybrać do baru i poderwać faceta, który ma wprawdzie pewną wiedzę na temat stopnia wydobycia korka w Portugalii, ale w łóżku wiedza ta okazuje się nieprzydatna – powiem więcej – okazuje się niczym, jeśli wychodzi na jaw, że facet idzie do łóżka w skarpetach i dyszy głośniej od ciebie;

- scena z nadaniem imienia dawnego kochanka syneczkowi jest po prostu wspaniała. Taka pieczątka zrobiona z ziemniaka;

- świat Janusza Leona Wiśniewskiego i jego bohaterów jest niesamowity i pełen tajemnic. Tylko w tym świecie kobieta przytulająca się do swojego ukochanego gorącymi piersiami, może od niego usłyszeć: „kochanie, nie teraz, mam okres”. Wiele słyszałam o tym, że Wiśniewski ma silnie rozwiniętą kobiecą część psychiki, ale teraz, kurcze, zdałam sobie sprawę, że nie tylko o psychikę chodzi. Niezwykłe, niezwykłe doprawdy;

- odzywa się w Januszu Leonie Wiśniewskim poczucie humoru przednie. Na przykład, gdy pisze o tym, jak jedną z bohaterek miażdży koparka, albo jak główna postać kobieca zbiera kalafiory i ma od tego fioletowe ręce i przytula te warzywa w geście rozpaczy. Albo gdy – ale to już nie w „Samotności...” – bohater wychodzi po truskawki i ginie. Rzecz w tym, że Wiśniewski to pisze na poważnie i z zadęciem godnym tego subtelnego ruchu dłoni Leppera, którym poprawia sobie swój intelektualny loczek nad czołem. (- Jeśli to panią śmieszy – powiedziałby Janusz Leon tonem cierpiętnika – to współczuję ludziom, którzy panią kochają, choć zapewne nie ma ich wielu. Współczuję im, ponieważ jest pani brzydka wewnętrznie i nie potrafi pani pić mleka w środku nocy i zachwycić się pięknem, które opisałem w książce – a potem założyłby swój prochowiec, czy w czym tam chodzi, i poszedłby do najbliższego kościoła zapalić za mnie świeczkę świętej Kunegundzie).

Nie bądźmy hipokrytami.

To, że książka opowiada o uczuciach uznawanych za piękne, to, że opowiada o uczuciach, których być może ludziom brakuje, to, że książka jest o smutku, nie znaczy, że jest dobra i nie do ruszenia i nie można jej krytykować.

Otóż można i trzeba.

Trzeba, bo gdyby więcej się Janusza Leona krytykowało, być może w końcu zniechęciłby się chłop i wrócił do pracy naukowca i przeglądania w lustrze.

Ale nie traćmy nadziei.



---
* Janusz Leon Wiśniewski, "Samotność w Sieci – tryptyk", wyd. Prószyński S-ka, Czarne 2001, s. 24.

(c)Wszystkie prawa zastrzeżone. Kopiowanie bez zgody autora zabronione.

Wyświetleń: 24788
Dodaj komentarz
Przeczytaj komentarze
ilość komentarzy: 26
Użytkownik: woy 27.09.2006 17:52 napisał(a):
Odpowiedź na: O przeczytaniu „Samotnośc... | mazalova
Mazalova, ja Cię ostrzegam: jeszcze jeden taki tekst i się w Tobie zakocham. Spod ziemi wydobędę info, gdzie masz okienko i będę Ci serenady tęskne pod nim śpiewał w samych skarpetkach. I będziesz miała dylemat, z czego zrezygnować najpierw: z serenad, czy ze skarpetek.
Użytkownik: misiak297 27.09.2006 18:03 napisał(a):
Odpowiedź na: O przeczytaniu „Samotnośc... | mazalova
Świetna recenzja, normalnie spadłem z krzesła, gdy ją czytałem:)
Szkoda, że nie ma jej w polecanych:)
Użytkownik: Anna 46 27.09.2006 18:17 napisał(a):
Odpowiedź na: Świetna recenzja, normaln... | misiak297
Zaczynam żałować, że nie miałam okazji zapoznać się z twórczością pana Janusza L. Wiśniewskiego; też bym sobie poużywała...

Recenzja wprawiła mnie w doskonały nastrój. Pisz Ty więcej, co?
Powiem krótko: bardzo świetna jesteś!
Buźka!:-)


Użytkownik: verdiana 27.09.2006 18:59 napisał(a):
Odpowiedź na: Świetna recenzja, normaln... | misiak297
I właściwie czemu ten tekst jest znowu w szufladzie? Nawet jak się człowiek zaprze i uprze w złośliwości i nie nazwie tego recenzją, to nie sposób tego nie nazwać opinią.

Redakcjo Droga, proszę o szczegółowe warunki, jakie spełniać musi tekst do szuflady, bo widziałam tam już i recenzje, i noty wydawnicze, i duże, ładne opinie, które w zasadzie SĄ recenzjami, tak jak ta. Spisek jakiś cyco? :P

Mazalova, coś Cię tu Władze nie lubią, biedactwo. :-)))
Użytkownik: woy 27.09.2006 19:03 napisał(a):
Odpowiedź na: I właściwie czemu ten tek... | verdiana
Z ust mi to wyjęłaś. Też bym się chętnie dowiedział czegoś o kryteriach, zwłaszcza w kontekście takich tekstów, jak ten mazalovej.
Użytkownik: misiak297 27.09.2006 19:54 napisał(a):
Odpowiedź na: I właściwie czemu ten tek... | verdiana
Dopisuję się! Ten tekst powinien trafić jeśli nie do polecanych!! Ach, lubię takie ostre pióra!
Użytkownik: sowa 29.09.2006 13:52 napisał(a):
Odpowiedź na: I właściwie czemu ten tek... | verdiana
Z Regulaminu Działu Recenzji:

• Recenzja/opinia powinna zawierać informację o treści i uzasadnienie zdania użytkownika na temat omawianej książki.
• Teksty, które nie są opinią, recenzją ani notą wydawniczą, ale wnoszą coś do wiedzy o danej książce, będą umieszczane w Szufladzie.
• [...] opinie/recenzje przeznaczone są głównie dla osób, które jeszcze danej książki nie czytały [...]

- i tymi kryteriami się kieruję. Każdy z tekstów umieszczonych na głównej stronie książki powinien użytkownikowi, który nie zna danej książki, dawać możliwość względnego zorientowania się w jej zawartości. Jeśli autor recenzji/opinii wyłącznie daje wyraz swoim odczuciom wobec książki i odnosi się do treści książki w taki sposób, że tekst nie jest w pełni czytelny dla osób jej nieznających, traktuję ten tekst jako "uzupełniający" i odkładam do szuflady; nie ma to nic wspólnego z jego jakością ani obszernością, lecz tylko z zawartością merytoryczną.

Teksty znajdujące się w szufladzie są łatwo dostępne na stronie danej książki, można je też znaleźć na stronach pn. "Recenzje i opinie" (zakładka na marginesie po prawej w Dziale Recenzji).
Użytkownik: verdiana 29.09.2006 14:05 napisał(a):
Odpowiedź na: Z Regulaminu Działu Recen... | sowa
Dzięki, sowo. Myślę, że ten regulamin każdy sobie przeczytał, a pytania nie dotyczą jego, tylko tego, że teksty są przydzielane nieregulaminowo. Tzn. recenzje, noty wydawnicze w szufladzie, za to krótkie notki, które nawet pod opinię nie podpadają ze względu na zawartość - w recenzjach/opiniach itd. Wg regulaminu recenzja/opinia powinna być w recenzjach/opiniach, a nie jest tak, ostatnio przynajmniej. Moje pytanie tego właśnie dotyczyło, nie regulaminu. Nie wiem, co mieli na myśli inni pytający. :-)
Użytkownik: woy 29.09.2006 14:54 napisał(a):
Odpowiedź na: Z Regulaminu Działu Recen... | sowa
No tak. Ja Cię, Sowo, bardzo lubię, i dlatego naprawdę życzliwie pytam: no to czego regulaminowego brakuje temu konkretnemu tekstowi, żeby zakwalifikować go jako recenzję, czy choćby tylko opinię? Zdań zawierających informację o treści jest tam więcej, niż liczy sobie niejeden cały tekst tekst zaliczony do recenzji. Mam wskazywać wersy? A uzasadnienia zdania czytelnika jest jeszcze więcej. O przeznaczenie tekstu chodzi? Ja nie czytałem "Samotności..." i niniejszym ogłaszam, że ten tekst jest jak najbardziej przeznaczony dla mnie. O książce dowiedziałem się wyjątkowo dużo. A że nie w stylu szkolnego wypracowania? Że ujęte w oryginalną formę? To co z tego? Nie ma przepisu, ktory kazałby zamieszczać odpowiednią treść w odpowiednim miejscu. Ja rozumialbym rygoryzm, gdyby stosował się on do wszystkich tekstów jednakowo. Ale się nie stosuje. Widywałem tu już "recenzje" (a może "opinie"?) o jakości ściąg maturalnych. Gimnazjalne wypracowania sypią się drzwiami i oknami. Nie wiem więc, co miałaby jeszcze mazalova w tym tekście napisać. Streszczenie? Za spoiler dziękuję. Powiem jeszcze tak: wśród moich 26 opinii/recenzji jest parę takich, w których mniej jest spełnienia formalnych wymogów niż u mazalovej. Trochę więc mnie to dziwi.
Użytkownik: verdiana 06.10.2006 19:01 napisał(a):
Odpowiedź na: No tak. Ja Cię, Sowo, bar... | woy
Bezpośrednia odpowiedź nie nastąpiła, ale pośrednia - tak. Po prostu recenzja powinna wyglądać tak:
[artykuł niedostępny]
Patrz i ucz się. :P
Użytkownik: norge 27.09.2006 18:56 napisał(a):
Odpowiedź na: O przeczytaniu „Samotnośc... | mazalova
Tym razem napisane tak, że mimo szczerej niechęci do twoich wcześniejszych "recenzji", ryknęłam śmiechem. To jest dobre! Duże brawa dla ciebie :-)
Użytkownik: --- 27.09.2006 19:31 napisał(a):
Odpowiedź na: O przeczytaniu „Samotnośc... | mazalova
komentarz usunięty
Użytkownik: Anna 46 27.09.2006 20:16 napisał(a):
Odpowiedź na: komentarz usunięty | ---
Redakcjo Kochana, bądź miła i daj ten tekst w polecankach, albo chociaż w recenzjach - szkoda go do szuflady, bo po szufladach rzadko się kopie; przecież nie zawsze recenzja musi być na "tak" i "ach"!
Użytkownik: dudla 27.09.2006 21:21 napisał(a):
Odpowiedź na: O przeczytaniu „Samotnośc... | mazalova
Nic dodać nic ująć.

A głucha Natalia, którą przejechała koparka, ale i tak by umarła, bo pod koniec się dowiadujemy, że miała jeszcze białaczkę to już mistrzostwo świata w wadze ciężkiej.

Mój kolega był na filmie (nie z własnej woli) i stwierdził, że o, dziwo, film jest jeszcze gorszy niż książka.
Chciałabym go zobaczyć, żeby się przekonać jak to jest w ogóle możliwe.
Użytkownik: Anna 46 27.09.2006 21:24 napisał(a):
Odpowiedź na: Nic dodać nic ująć. A ... | dudla
To ja dodaję S@motność do schowka - nie daruję!:-))))
Użytkownik: verdiana 27.09.2006 21:33 napisał(a):
Odpowiedź na: Nic dodać nic ująć. A ... | dudla
Życie to waga ciężka - żaden Wiśniewski nie jest w stanie życia przebić, dramatyzmem życiu nie dorówna nigdy, więc akurat tego rodzaju zarzuty mnie śmieszą niebotycznie. Ci, którzy je wysuwają, chyba niczego nie przeżyli.

Filmu nie widziałam i jakoś ochoty nie mam, ale... słyszałam muzykę z niego - bardzo ładny pianinkowy skandynawski jazzik. Jakoś mi nie pasuje ani do książki, ani do filmu. ;)

Recenzja mazalovej - jak zawsze - prześliczna. :-)
Woy, mogę Ci akompaniować przy tych serenadach pod oknem? :>
Użytkownik: pilar_te 29.09.2006 16:26 napisał(a):
Odpowiedź na: Nic dodać nic ująć. A ... | dudla
właśnie po to idę w niedzielę do kina :D
Użytkownik: Agis 28.09.2006 11:33 napisał(a):
Odpowiedź na: O przeczytaniu „Samotnośc... | mazalova
Podziwiam Twoją odwagę i lekkość pióra. Dzięki. :-)
Użytkownik: Vemona 29.09.2006 15:10 napisał(a):
Odpowiedź na: Podziwiam Twoją odwagę i ... | Agis
Recenzja jest fantastyczna. Nie umiem tak napisać, ale zgadzam się z każdym zdaniem :)
Użytkownik: pilar_te 29.09.2006 16:26 napisał(a):
Odpowiedź na: O przeczytaniu „Samotnośc... | mazalova
FANTASTYCZNA recenzja :-) jestem pod wielkim wrażeniem i przychylam się do prośby Anny: pisz więcej! Serdeczne pozdrowienia
Użytkownik: mazalova 29.09.2006 17:26 napisał(a):
Odpowiedź na: O przeczytaniu „Samotnośc... | mazalova
Tak się składa, że człowiek tak niesłychanie światły jak ja, był też na filmie i podobało mu się niezwykle. Wybrałyśmy się z koleżanką, ona nie miała pojęcia what's going on* (nie wiedziała nawet przed seansem, że to film polski), a pierwszym jej spostrzeżeniem było;
- Na fajną komedię mnie zabrałaś. ;-)
Uśmiałyśmy się bowiem jak dwie fretki w restauracji. Ja jeszcze, jako człowiek wrażliwy społecznie i kulturalnie, hamowałam się w momentach śmiesznych kontrowersyjnie, ale moja koleżanka żadnych zahamowań nie miała i jeszcze wzmagała efekt komiczny przez komentarze, po których wpadałyśmy zgodnie pod krzesła. (-...no fajnie, będą się pieprzyć pod mostem... o taak, i jeszcze po pijaku samochodem po Paryżu) etc. O filmie się nie będę rozpisywać, bo na filmach się zwyczajnie nie znam :P
Nie, wrrrróć, niszczę mój dobry image - o filmie wiem, ale nie powiem :P
Napiszę jeszcze tylko, że metafizykę dzieła najlepiej podsumował po wyjściu z kina kolega z pracy mojej Mamy - "100-ileś minut bohaterka łaziła w te i we wte jakby nie miała co z dupą zrobić, aż w koncu wskoczyła facetowi do łóżka". Tyle.

* (ang) - o co chodzi - przypis tłumacza :P
Użytkownik: anndzi 14.02.2007 19:40 napisał(a):
Odpowiedź na: O przeczytaniu „Samotnośc... | mazalova
Genialny tekst mazalova:-)))
Użytkownik: Marylek 29.04.2007 17:22 napisał(a):
Odpowiedź na: O przeczytaniu „Samotnośc... | mazalova
Chciałam tylko zwrócić Twoja uwagę na jedno. Piszesz: "rozmowa Serca głównej bohaterki z jej Rozumem" (...) Otóz tutaj nie doceniłaś pana Wiśniewskiego naukowca, Mężczyzny. Albo go przeceniłaś.
Nie z Rozumem, mazalova, z Rozumkiem! Wszak mowa o kobiecie, prawda? A czyż taka ma Rozum? Nie, ale ma Rozumek! Ha!
Pozdrawiam ;-)
Użytkownik: tap0383 25.07.2007 13:44 napisał(a):
Odpowiedź na: O przeczytaniu „Samotnośc... | mazalova
Po przeczytaniu Twojego komentarza odniosłam wrażenie, że jesteś strasznie zakompleksioną osobą i swoje kompleksy leczysz pisząc właśnie takiej treści komentarze. Krytykujesz po chamsku autora "Samotności w sieci" a sama siebie opisujesz jako błyskotliwą intelektualistkę w dodatku dobrze wyglądającą w czapce pilotce (ani z gruchy ani z pietruchy), zajadającą pączki zaznaczając, że są od Bliklego (żałosne).
Skoro w swoim mniemaniu bardziej nadawałabyś się na autorkę książki może spróbuj swoich sił wkładając w SWOJĄ książkę tyle energii co w krytykę. Być może wyjdzie coś fajnego, sorry coś ambitnego, żebyś nie straciła szacunku u pań z biblioteki.

PS. Mnie osobiście książka się podobała i wcale nie odczułam, że żeruje na moich instynktach ale skoro Tobą tak wstrząsnęła to moja rada, nie bierz wszystkiego tak na poważnie i do siebie.
Użytkownik: mazalova 09.08.2007 13:01 napisał(a):
Odpowiedź na: Po przeczytaniu Twojego k... | tap0383
Ja biorę wszystko tak poważnie i do siebie? ;-)
(aż mi się dołeczki pokazały na policzkach)
Użytkownik: Radek8904 19.06.2013 23:20 napisał(a):
Odpowiedź na: O przeczytaniu „Samotnośc... | mazalova
A mnie się ta recenzja nie podoba - jest zbyt 'humanistyczna', w stylu Jerzego Pilcha wersja demo :) Poza tym nie zgadzam się z Twoimi opiniami - że odnosi się ona do najniższych instynktów ludzkich. Nie uważam, żeby samotność, wrażliwość, miłość, empatia lub jej brak, zwirtualizowanie(to się nazywa słowotwórstwo)dzisiejszego świata były takim właśnie problemem. Gdyby ludzie tak nie kombinowali, a w prosty sposób próbowali poradzić sobie z tymi(podrzędnymi) problemami, to naprawdę życie wyglądałoby inaczej ;)
Język powieści nie jest wybitnie poprawny, ale jak to się mówi: "Liczy się treść, a nie forma jej przekazu" :)
Patronaty Biblionetki
Biblionetka potrzebuje opiekunów
Recenzje

Użytkownicy polecają:

Redakcja poleca: