Dodany: 22.09.2006 18:50|Autor: DJ Eli(ot)

Filozofia w kosmosie


UWAGA! Tekst zdradza elementy istotne dla rozwoju akcji i nawiązuje do zakończenia. Minister BiblioNETki ostrzega: Wybór należy do Ciebie – książka albo recenzja =D.


Filmu o tym samym tytule nie widziałem (ani Tarkowskiego, ani Soderbergha), przed przeczytaniem tej powieści miałem na koncie jedno dzieło Stanisława Lema, które zresztą mi się spodobało. Z tym większym apetytem przystąpiłem do „Solaris” – książki określanej ogólnie jako najlepsza z repertuaru Polaka.

Raz, dwa, trzy - i już jesteśmy w środku akcji, główny bohater, Kelvin, zostaje wysłany na tytułową planetę. Natychmiastowe umieszczenie czytelnika w jądrze wydarzeń (bez długich wstępów) uznaję za niewątpliwy plus. Co prawda, zajęło mi trochę czasu, żeby móc odnaleźć się w realiach powieści, a wszechobecna atmosfera tajemniczości nie ułatwiała sprawy, jednakże dla bystrego odbiorcy powyższe nie powinno stanowić poważniejszej przeszkody.

O ile Lem na początku oszczędza nam naukowych wywodów, to jednak już niedługo później napotykamy uczone ekspertyzy i wywody dotyczące Solaris. Zdaję sobie całkowicie sprawę, iż są one niezbędne dla poznania charakterystyki otoczenia; nie twierdzę też, że można było owe wyjaśnienia napisać lepiej – po prostu dla mnie, humanisty z krwi i kości, stanowiły one kilka(naście) stron do przebolenia. Pozostaje mi tylko wyrazić nadzieję, że osoby interesujące się astronomią, kosmosem czy też fizyką z zapałem śledziły dotyczące tych tematów fragmenty.

Co się tyczy listy bohaterów, to jest ona ściśle ograniczona: do najważniejszych zaliczają się Kelvin, Snaut, Sartorius i Harey, którą trzeba liczyć podwójnie. Dlaczego? Z fabuły czytelnik dowiaduje się, iż zanim Kris (czyli Kelvin, grany w nowszej ekranizacji przez Clooney’ego–„brzydala” =)) pojawił się na Stacji, żył z kobietą, która popełniła samobójstwo (motyw tegoż pozostawiam do sprawdzenia). Ku swojemu zaskoczeniu, spotyka ją na Solaris. Tyle że jest to... fantom, reprodukcja prawdziwej Harey – wytwór oceanu, o którym jeszcze będzie mowa. Wracając do postaci: ich kreacja jest mocno minimalistyczna i powierzchowna. Nie jest to w żadnym wypadku zarzut – wszak nie każda książka musi zawierać dogłębne analizy charakterologiczne. Zostajemy zapoznani z taką liczbą faktów, jaka jest nam potrzebna do podstawowego zrozumienia sytuacji – ani mniej, ani więcej.

Tyle że w efekcie czytelnik ma do protagonistów stosunek obojętny, żeby nie powiedzieć chłodny. Muszę stwierdzić, że polubiłem Kelvina, choć do stanu nieumiarkowanego uwielbienia i nieodpartej żądzy zapoznania się z kontynuacją jego przygód jest mi daleko. Mnie najbardziej do gustu przypadł ironiczny humor badacza i... to by było na tyle.

Nie mniej ważnym „bohaterem” jest stanowiący centralną część planety ocean. Ten niezbadany (pomimo wieloletnich prób) i tajemniczy twór ma tę właściwość, że posiada umiejętność przejrzenia ludzkich myśli oraz doświadczeń (nawet tych nieświadomych). I na takiej podstawie dochodzi do powstania fantomu Harey.

Powyższy akapit może sprawić wrażenie, że „Solaris” to książka mówiąca o obcych, nieznanych istotach, które będą zwalczane przez naszą wspaniałą rasę ludzką. Nic bardziej mylnego: heroicznych walk w kosmosie praktycznie nie można tu uświadczyć – autor zaskoczył mnie i skupił się na elemencie filozoficznym. Ocean pełni rolę niezbadanego fenomenu, który stanowi nierozwiązywalną zagadkę dla człowieka; ten z kolei poprzez badania usiłuje niejako podjąć próbę komunikacji, lecz kończy się ona fiaskiem – ocean potrafi przeczytać nasze najgłębsze myśli, ale nie może ich umiejętnie spożytkować. Można zauważyć pewną analogię w stosunkach pomiędzy Krisem a Harey – nie będąc w stanie porozumieć się na poziomie relacji międzyludzkich, nie mają tym bardziej żadnych szans na szczeblu Kris człowiek – Harey fantom.

Głębokim – jakkolwiek krótkim – rozważaniom został poddany także Bóg. Pod koniec powieści Kelvin zastanawia się nie tyle nad sprawą Jego istnienia lub nie, co nad ogólną charakterystyką. Pojawia się idea Boga ułomnego, który ewoluuje na przestrzeni lat i udoskonala Swoją osobę. Ogólnie rzecz biorąc, włączenie elementów filozoficznych traktuję jako ciekawy i niewątpliwie pozytywny aspekt, choć prezentacja tychże wydaje się niewyczerpana. A może jest to celowy zabieg? Prowizoryczne naszkicowanie problemów i pozostawienie ich rozwinięcia naszej inteligencji? Wtenczas otwarte zakończenie (bo tak właśnie odbieram finał powieści) zyskuje dodatkowe znaczenie.

Zatrzymując się przy dwojgu głównych bohaterach, należy zwrócić uwagę na niekonwencjonalne przedstawienie motywu miłości (bo tak tę relację, raczej z lekką przesadą, można określić). Normalny mężczyzna i sztuczny model kobiety, której nie ma już wśród żywych, to, z pewnością, zestawienie mocno oryginalne; toteż to, co się dzieje pomiędzy nimi, jest, siłą rzeczy, również nietypowe. Jak dotąd, w tych kilku pozycjach, które przeczytałem, nie spotkałem się z podobnym ujęciem (a może jest to efekt mojego znikomego zainteresowania literaturą science fiction? =)). Wprawdzie jestem daleki od wychwalania zalet powyższego motywu, jednakże doceniam samą próbę stworzenia czegoś nowego i niekonwencjonalnego.

6:4 na korzyść plusów, a zatem książka całkiem zacna. Niestety, jeden rzut oka na moją ocenę (pierwotnie 4/10, czyli 2/6; teraz sam nie wiem – patrz niżej) zaprzecza tej tezie. Jakkolwiek odnalazłem i doceniłem przesłanie Lema (również dzięki pomocy posłowia Jerzego Jarzębskiego), nie znajduję powodów do ekscytacji i wychwalania pod niebiosa. Proszę jednak odebrać tę próbę recenzji jako głos czytelnika humanisty, który rzadko ma do czynienia z podobną literaturą i w pełni rozumie egzaltację osób bardziej zaznajomionych z tematem.

(A teraz to już sam nie wiem. Ochłonąłem po przeczytaniu i nawet wiele nie dumałem, a tu rośnie, mimo wszystko, chęć podwyższenia oceny... Czyżby ocean wdarł się do mojego mózgu?)


Plusy:
+ brak elementów „gwiezdnego westernu” i wzajemnej eksterminacji ludzi i obcych;
+ natychmiastowe wprowadzenie do akcji;
+ próba poruszenia poważnych problemów egzystencji;
+ niekonwencjonalne ujęcie miłości;
+ stosunkowo krótki czas czytania i brak powodów do myślenia: „tyle straconego czasu na taką książkę”;
+ zakończenie sprawiające, że czytelnik ma materiał do przemyśleń (co z drugiej strony powoduje, że ocena wystawiona dzisiaj może różnić się od jutrzejszej =)).

Minusy:
- długie wywody naukowe dotyczące charakterystyki planety śmiertelnie nudzą czytelnika;
- nikłe są szanse na polubienie bohaterów;
- filozoficzne rozważania mogłyby być rozwinięte (patrz także siódmy paragraf);
- pozycja nie zmusza do pochłaniania jej rozdział za rozdziałem.

(c)Wszystkie prawa zastrzeżone. Kopiowanie bez zgody autora zabronione.

Wyświetleń: 23988
Dodaj komentarz
Przeczytaj komentarze
ilość komentarzy: 13
Użytkownik: DJ Eli(ot) 26.09.2006 22:21 napisał(a):
Odpowiedź na: UWAGA! Tekst zdradza elem... | DJ Eli(ot)
(siem zastanovilem i postavilem 6/10=3/6; z reguly rozvazam dodanie 0,5 punktu, a tutaj cale 2 punkciory do przodu - movie: to ten ocean =)
Użytkownik: gandalf 27.10.2006 15:18 napisał(a):
Odpowiedź na: UWAGA! Tekst zdradza elem... | DJ Eli(ot)
A kto powiedział, że mamy lubić bohaterów książek?!?!?!!!
Użytkownik: aleutka 27.10.2006 16:33 napisał(a):
Odpowiedź na: A kto powiedział, że mamy... | gandalf
Musza byc nam bliscy, musza nas obchodzic. (Nie wiem, jak ty definujesz lubienie... Ja sama tez nie lubie tego slowa, wiec uzywam zamiennikow.) Wszyscy dobrzy pisarze zdaja sobie z tego sprawe, Donna Leon mowila o tym w jednym z wywiadow - ksiazka w ktorej nie ma ani jednej postaci, ktora czytelnik moglby polubic jest prawie na pewno porazka.

Nie powinnismy sie z nimi identyfikowac, jesli o to ci chodzi to masz racje...
Użytkownik: DJ Eli(ot) 27.10.2006 22:32 napisał(a):
Odpowiedź na: A kto powiedział, że mamy... | gandalf
na pevno nie ja =P
nie uvazam, ze koniecznym varunkiem dobrej ksiazcki jest polubienie jej bohaterow, ale na pevno czytelnick vykazuje viekshe zainteresovanie ich przygodami, gdy w jakims stopniu z nimi sie zintegrujemy
zauvaz, ze choc w 'solaris' potraktovalem ten aspekt jako minus vyrazilem zrozumienie, ze creacja shczegolovych postaci nie jest az tak w tym vypadku istotna
jestem daleki od zaavansovanych vnioskow, ale podejrzevam, ze w ocenionych przez Ciebie na 6 pozycjach duza role odegralo stworzenie takich charackterow jak baudolino czy tez hrabia monte christo
Użytkownik: gandalf 03.11.2006 17:37 napisał(a):
Odpowiedź na: na pevno nie ja =P nie u... | DJ Eli(ot)
Przepraszam bardzo,ale na 6 oceniłem też "Mechaniczną pomarańczę", a musisz przyznać,że głównego bohatera tej książki raczej trudno polubić...
Użytkownik: DJ Eli(ot) 05.11.2006 23:15 napisał(a):
Odpowiedź na: Przepraszam bardzo,ale na... | gandalf
'pomaranczy' nie czytalem (jeszcze =)
Użytkownik: gandalf 06.11.2006 13:59 napisał(a):
Odpowiedź na: 'pomaranczy' nie czytalem... | DJ Eli(ot)
Przeczytaj. Polecam.
Użytkownik: Astral 29.10.2008 16:17 napisał(a):
Odpowiedź na: Przeczytaj. Polecam. | gandalf
Uwaga: wersja rosyjska jest niezgodna z intencją autora! Wiem to na pewno.
Użytkownik: exilvia 27.10.2006 15:46 napisał(a):
Odpowiedź na: UWAGA! Tekst zdradza elem... | DJ Eli(ot)
Z tego, co pamiętam, to te wywody naukowe dotyczące planety to nie tak do końca dotyczą tamtej planety, bardziej jest to filozofia nauki. Poza tym - piękne są opisy samej planety. Takie naukowo-poetyckie.
Użytkownik: Astral 29.10.2008 16:26 napisał(a):
Odpowiedź na: Z tego, co pamiętam, to t... | exilvia
W ogóle Ocean jest jednym z głównych bohaterów - monumentalnie obcy i majestatyczny - a także jego odbicie w umyśle bohatera. A tak w ogóle - tu nie ma żadnych "przygód"! To akurat fantastyka prawdziwie naukowa i filozoficzna. I to, oprócz dramatu bohatera, jest równie fascynujące. Nie zapominajmy, że fantastyka naukowa pełni także (czasami) funkcje popularyzatorskie i ma (miewała) tzw. bohatera zbiorowego (zwłaszcza ta bardziej przygodowa). I te elementy da się też w "Solaris" odnaleźć. Czasami wręcz sama idea bywa głównym bohaterem (i to też może być ciekawe).
Użytkownik: kurrrak 25.04.2008 10:26 napisał(a):
Odpowiedź na: UWAGA! Tekst zdradza elem... | DJ Eli(ot)
Bardzo trafnie wymieniłeś plusy i minusy.
Użytkownik: czarna wdowa1 17.12.2008 21:48 napisał(a):
Odpowiedź na: Bardzo trafnie wymieniłeś... | kurrrak
Zgadzam się.
Przyznaję, że przez książkę przebrnęłam do końca z przymusem. Rozumiem, że albo się specyfikę Lema lubi, albo nie.
Użytkownik: palasolka 24.08.2012 19:36 napisał(a):
Odpowiedź na: UWAGA! Tekst zdradza elem... | DJ Eli(ot)
Brak integracji z bohaterami - "polubienia" ich - jest zabiegiem celowym. To jeden z wyróżników SF. Polecam jakąkolwiek pozycję opracowującą tą literaturę.
Patronaty Biblionetki
Biblionetka potrzebuje opiekunów
Recenzje

Użytkownicy polecają:

Redakcja poleca: