Dodany: 14.09.2006 22:22|Autor: librarian

Świadkowie


„Dwugłos wspomnień” zawiera trzy teksty, których autorami są Józef i Maria Czapscy, brat i siostra, oboje urodzeni jeszcze w końcu XIX wieku, pochodzący z rodziny łączącej ród austriacki - Thunów z rodem Czapskich, polską szlachtą. Obie rodziny, bogate w liczne rozgałęzienia i wielonarodowe koligacje, posiadały majątki w całej Europie, od Prus po Rosję. Rewolucja i wojna zabrały im majątek i dom rodzinny, a Józef i Maria Czapscy, żarliwi społecznicy, patrioci, kontynuowali swoje życie na emigracji, zawsze blisko polskich spraw. To postacie najwyższego kalibru w historii polskiej kultury.

Trzy teksty to trzy różne wspomnienia. Pierwszy z nich, zatytułowany “Wspomnienia starobielskie”, spisany został przez Józefa Czapskiego; tekst drugi i trzeci noszą odpowiednio tytuł „Ostatnie odwiedziny” oraz „Kartki z pamiętnika”, i są autorstwa Marii Czapskiej. Pierwszy z nich opowiada o osobistych kontaktach autorki z Januszem Korczakiem i rysuje sylwetkę Starego Doktora, a „Kartki z pamiętnika” to osobiste zapiski „na gorąco” z Powstania Warszawskiego.

Owe trzy teksty są bezcennymi materiałami źródłowymi, świadectwem danym przez bezpośrednich uczestników opisywanych wydarzeń, tak przełomowych w historii Polski, co więcej - wydarzeń do niedawna objętych cenzurą państwową, o których można było rozmawiać tylko prywatnie.

***

We „Wspomnieniach starobielskich” Józef Czapski daje nam obraz życia polskich oficerów w obozie jenieckim w niewoli sowieckiej bezpośrednio po klęsce wrześniowej 1939 roku. Czapski przytacza fakty, obecnie powszechnie znane, oraz relacjonuje wydarzenia tak, jak ich doświadczył przebywając w Starobielsku i będąc świadkiem wywożenia oficerów polskich z tego obozu w nieznanym kierunku w kwietniu 1940.

Wojsko polskie w niewoli sowieckiej rozmieszczone było w trzech obozach: w Starobielsku, Kozielsku i Ostaszkowie. Łącznie w kwietniu 1940 roku w obozach tych znajdowało się 8700 oficerów oraz 7000 podoficerów i szeregowych. W tym samym czasie jeńców zaczęto wywozić. Spośród wszystkich oficerów tylko 400 osób zostało w kwietniu 1940 roku przewiezionych do Griazowca nad Wołogdą, wśród nich Józef Czapski. Jeńcy owi zostali wypuszczeni w sierpniu 1941 roku po ataku Niemiec na Rosję sowiecką i zawarciu układu polsko-sowieckiego, na mocy którego miało uformować się polskie wojsko do dalszej walki z Niemcami. Los pozostałych oficerów do 1943 roku był nieznany.

Wspomnienia Czapskiego charakteryzują wielka precyzja i klarowność, niezmierna dbałość o język, a także wewnętrzna potrzeba złożenia hołdu kolegom, z których wielu znał dobrze osobiście. Czapski pochyla się w swojej relacji nad wieloma z nich, niezwykłymi i wartościowymi ludźmi, mężami i ojcami, często ludźmi zostawiającymi za sobą wspaniały dorobek intelektualny, naukowy, zawodowy. Wśród oficerów było 800 lekarzy - niejednokrotnie wybitnych, o wielkim dorobku, kilkudziesięciu profesorów i docentów uniwersyteckich, wielu inżynierów i przedstawicieli innych zawodów. Byli wśród nich księża i poeci, fachowcy z wielu dziedzin życia. Dowiadujemy się kim byli ci oficerowie, a także jaką rolę odgrywali podczas ciężkich warunków niewoli, pomimo dotkliwego głodu i chłodu (temperatura dochodziła do -35°C), stłoczenia ogromnej ilości ludzi na małej przestrzeni, wszechobecnych chorób, wszy, rozpaczy i odrętwienia. Czytamy o wykładach, jakie prowadzili dla towarzyszy niewoli, o opiece, jaką otaczali młodszych i starszych, o samokształceniu, o wzajemnym podtrzymywaniu na duchu. Lektura świadectwa, jakie pozostawił Józef Czapski, wraz z opublikowanymi osobistymi zapiskami jeńców, dziennikami i pamiętnikami, znalezionymi przy ciałach pogrzebanych w Katyniu („Pamiętniki znalezione w Katyniu”), daje nam doskonały obraz wydarzeń, atmosfery panującej w obozach: brutalności i propagandy sowieckiej mającej na celu zniszczenie ducha w tych żołnierzach, a także nędzy i rozpaczliwych warunków życia miejscowej ludności. Bezpośredniość i dobitność tych wspomnień czynią z nich nie tylko pierwszorzędny materiał źródłowy dla interesujących się historią Polski, ale i lekturę wstrząsającą. Po przeczytaniu tego niewielkiego tekstu, liczącego 76 stron, dotarło do mnie z całą jasnością, jak ogromnym spustoszeniem polskiej nauki, kultury, dorobku intelektualnego i techniczno-naukowego było zniszczenie tych ludzi. Wraz z nimi zginęły osobiste i zawodowe plany, projekty, rękopisy ich dzieł, niedokończonych prac naukowych, powieści, wiersze, przyszłe przedsięwzięcia, które miały zaowocować w wolnej Polsce. Osierocili rodziny, które zostawili w Polsce, osierocili kolegów, miejsca swojej działalności zawodowej, naukowej, artystycznej, religijnej. Wiele, jako naród, straciliśmy z ich śmiercią.

Po uwolnieniu z obozu Czapski został obarczony misją odnalezienia pozostałych oficerów (tylko 400 ocalało), którzy mieli stanowić przyszłą armię polską. Zaopatrzony w osobiste rozkazy i plenipotencje generała Andersa i generała Sikorskiego, jeździł po Rosji sowieckiej, dopuszczany przed łaskawe oblicza wysokich urzędników prowadził rozmowy w zarządzie GUŁAG-ów, w NKWD, nigdy jednak nie uzyskał odpowiedzi na pytanie, co stało się z 15. tysiącami polskich oficerów, a przeciwnie, poddawany był celowej dezinformacji, odsyłany od urzędnika do urzędnika. Wbrew wszystkiemu chwytał się nadziei, że oficerowie odnajdą się choćby na Kołymie. Wiemy, że tak się nie stało.

„Pozostawał jeszcze cień nadziei, zręcznie podsycany przy sowieciarzy, przydzielonych do naszej armii: spodziewaliśmy się, że koledzy nasi, zesłani na dalekie wyspy, przyjadą do nas w lipcu–sierpniu, to znaczy w jedynym okresie, gdzie nawigacja na tych morzach jest możliwa. Szereg razy pod najwyższym sekretem mówiono nam: Tylko nic nie mówcie, miejcie cierpliwość, koledzy wasi wrócą do was w lipcu, czy sierpniu.

Niepokojem napełniał nas jeszcze jeden fakt, którego wiarygodność zupełną stwierdziłem osobiście wiosną 1942 roku. W październiku 1940 r., osiem miesięcy przed wybuchem wojny niemiecko-sowieckiej, bolszewicy sprowadzili do specjalnego obozu pod Moskwą, a potem do samej Moskwy paru naszych oficerów sztabowych, m.in. pułkownika Berlinga i zaproponowali im przygotowanie armii polskiej przeciwko Niemcom. Berling już wtedy szedł na tę koncepcję, stawiał jednak bardzo ostro jeden warunek – do armii tej będą mogli wejść wszyscy szeregowi i oficerowie, niezależnie od poglądów politycznych. Konferencja miała miejsce z Berią i Mierkułowym.

„Ależ naturalnie” – odpowiedzieli – „Polacy wszystkich poglądów politycznych będą mieli prawo wstąpić do tej armii”.
„A więc doskonale” - odrzekł Berling – „Mamy świetne kadry dla armii w obozach Starobielska i Kozielska”.
Wówczas Mierkułowowi wyrwało się zdanie:
„Nie, ci to nie. Zrobiliśmy z nimi wielką pomyłkę” (my sdiełali s nimi bolszuju oszibku). (...)

„Wspomnienia starobielskie” pisałem po wyjściu z Rosji w Iraku. Skończyłem je w Palestynie w 1943 roku. Było to już po odkryciu grobów Katyńskich i po zerwaniu przez Sowiety stosunków dyplomatycznych z rządem polskim”*.

***

Tekst „Ostatnie odwiedziny” jest krótki, to niecałe 20 stron. Maria Czapska opisuje w nim swoje pierwsze i kolejne spotkania z Januszem Korczakiem i kreśli jego sylwetkę. Oboje, Maria i Józef Czapscy, szukali kontaktu z Korczakiem już w 1918 roku, pozostawali bowiem pod wrażeniem lektury „Dziecka salonu”, która bardzo ich obeszła osobiście i natchnęła do działalności społecznej. Potem jeszcze kilkakrotnie spotykała się Maria Czapska z Januszem Korczakiem, współpracowała z Maryną Falską, odwiedzała Dom Sierot.

„Dążenie do prawdy i sprawiedliwości, celowość wysiłku, odpowiedzialność za życie i czyny swoje, niewymienna wartość każdej duszy ludzkiej, nadzieja nieśmiertelności – takie było, jak mi się zdaje, podłoże wiary i nadziei Korczaka, ufał człowiekowi, ufał bezbronnemu dziecku, to było źródło siły starego doktora, klucz jego tajemnicy”*.

„Nie powinniśmy dzieciom narzucać bezpośredniego naszego kierownictwa – mówił doktor – za smutni jesteśmy, zbyt obciążeni winą i zwątpieniem. Niech tworzą własne dziecięce społeczeństwo, nich zaczynają od początku, może unikną naszych błędów, może ich nie okaleczą stygmaty cudzych pomyłek”*.

W swoich wspomnieniach Maria Czapska przytacza słowa, którymi żegnał Korczak dorosłych już wychowanków opuszczających Dom Sierot i idących w świat, słowa, które zostały z nią na zawsze:

„Jakimi słowy mamy was żegnać, dzieci, przed długą i niebezpieczną podróżą, którą nazywamy życiem? Słowa są nędzne i marne... Nic wam nie dajemy. Nie dajemy wam Boga, bo Go sami odszukać musicie we własnej duszy, w samotnym wysiłku... Nie dajemy wam Ojczyzny, bo ją odnaleźć musicie własną pracą serca i myśli, nie dajemy Miłości, bo nie ma Miłości bez przebaczenia, a przebaczać to mozół, to trud, który każdy sam musi podjąć. Dajemy wam jedno: Tęsknotę za lepszym życiem, którego nie ma, ale kiedyś będzie, za życiem Prawdy i Sprawiedliwości. Niech ta Tęsknota doprowadzi was do Boga, Ojczyzny, Miłości. Żegnajcie i nie zapominajcie!”*.

Po raz ostatni widziała Maria Czapska Korczaka w getcie w roku 1941.

***

Trzecim tekstem zawartym w „Dwugłosie wspomnień” są zapiski z powstańczego pamiętnika prowadzonego dzień po dniu przez Marię Czapską.

Pamiętnik zaczyna się zapisem z dnia 15 lipca 1944 roku, a kończy się na dniu 6 września, dniu, w którym Maria Czapska, wraz z wieloma mieszkańcami Warszawy, została brutalnie wyprowadzona z miasta i przewieziona do Pruszkowa.

Zapiski prowadzone na gorąco dają obraz wydarzeń, a towarzyszy im gorzka refleksja dotycząca kolejnego momentu w historii Polski, w którym niszczony jest naród, jego najlepsi ludzie, jego dorobek duchowy i materialny.

Oto niektóre tylko fragmenty:

„15 lipca

W mieście ruch ewakuacyjny. Wszystko w zawieszeniu. Ciężkie upały. Front wschodni: Grodno, Pińsk, Kowel, Tarnopol, Wilno otoczone. Na Zachodzie krwawe boje: Caen, St. Lo. Nieustanne bombardowanie Niemiec. Na murach miasta napisy węglem, kredą, farbą, sztancą: „Polska zwycięży”, „Pomścimy Pawiak”, „Nie damy ziem wschodnich”, „Wawer, Palmiry, Oświęcim, Katyń!” „Hitler kaput!”. Na przedmieściach: „P.P.R.” W śródmieściu: „P.P.R. – wróg”. (...) Miasto śpi czujnym snem. Na pierwszy sygnał alarmu ulica się budzi, szmer, przyciszone rozmowy, w oknach, na balkonach, oczekiwanie. Przelot czy nalot? Serce się ściska lękiem... i nadzieją.

22 lipca

(...) Zamach na Hitlera.

23 lipca

(...) W Armii Krajowej zarządzono ostre pogotowie. Czekamy.

25 lipca

(...) Dwukrotne nocne bombardowanie sowieckie bez żadnego sygnału alarmowego.

1 sierpnia

(...) Radio moskiewskie, stacja Kościuszko, nadało poprzedniego dnia płomienny apel skierowany do stolicy:
„Ludu Warszawy do broni! Niech ludność cała stanie murem wokół Krajowej Rady Narodowej, wokół warszawskiej Armii Podziemnej. Uderzcie na Niemca, udaremnijcie ich plany zburzenia budowli publicznych. Pomóżcie Armii Czerwonej w przeprawie przez Wisłę (...)”.

Powstanie miało wybuchnąć w nocy, ale w obawie by Niemcy nie zostali uprzedzeni, przyśpieszono wybuch o kilka godzin i naznaczono na 17-ą, czas fatalny dla ogromnej większości mieszkańców miasta.

2 sierpnia

(...) Od rana słowa polskiej komendy w naszej bramie. Rozpromienione twarze tej młodzieży powstańczej, która dosłownie wyszła spod ziemi i ogarnęła nas jak płomień. Po pięciu latach poniewierki, zginania karku, tajenia uczuć, spojrzeń, słów – upojeni jawną walką.

12 sierpnia

(...) 4 sierpnia ukazał się wysoko nad miastem dywizjon samolotów, leciał z zachodu na wschód. Ludzie szaleli z radości, płakali.
- Pomoc Anglii, to nasi!
Rzucono się do rozkładania flag na ulicach, wszyscy wylegli na podwórza, stali w oknach, na balkonach, intonowano »Warszawiankę« – ale dywizjon okazał się niemiecki, i tego samego dnia zaczęły się bombardowania, sami wskazaliśmy im nasze dzielnice. Z gwizdem opadały Stukasy na dachy, celując precyzyjnie.

(...) W „Rzeczpospolitej” z 12 sierpnia odezwa Rady Jedności Narodowej do narodów sprzymierzonych:
„...przemawiamy do was z barykad płonącej Warszawy, postawiliśmy wszystko na jedną kartę... dziś zmienia się w stos ofiarny miasto, które pierwsze stanęło do walki z hitleryzmem, stolica Polski... zanadto przeciąga się strunę w stosunku do narodu polskiego, bohaterski lud Warszawy zaczyna nabierać przekonania, że jest przedmiotem jakiejś gry politycznej. (...) Nie chcemy od was ludzi... dajemy swoją krew, chcemy walczyć sami, dajcie nam tylko broń i amunicję”.

13 sierpnia

(...) Nasuwają się pamięci strzępy Słowackiego: „I o miecz proszą tak jak o jałmużnę”.

14 sierpnia

(...) We Francji pogrom armii niemieckiej. Szczęśliwi Francuzi! W Normandii walczy dywizja pancerna gen. Maczka.

17 sierpnia

(...) TASS umywa ręce od wszelkiej odpowiedzialności. Rząd londyński zdecydował o wybuchu powstania, nie uzgodniony z dowództwem sowieckim.

20 sierpnia

Poddanie się PASTy na Zielnej. (..) 20-ty dzień powstania, piąte lato wojny.

31 sierpnia

Sojusznicy przyznają A.K. prawa kombatantów, w miesiąc po wybuchu powstania i po rozstrzelaniu setek, a może tysięcy naszych żołnierzy jako „bandytów”.

(...) Komunikat niemiecki podaje, że ofensywa sowiecka zatrzymana.

1 września

Kolportowana wiadomość o piętnastu skoczkach sowieckich spuszczonych na Warszawę dla uzgodnienia działań...

W r. 1939, dwa dni przed poddaniem się Warszawy, krążyła uporczywa pogłoska o dużym desancie angielskim w Gdyni. (...) Iluż z nas żyje i chce żyć złudzeniami.

2 wrześnie

(...) Ciągłe naloty.

3 września

Stare Miasto oddane. (...)

Ewa Stefanowska poległa na Starym Mieście jako sanitariuszka. Była córką lekarza marszałka Piłsudskiego, zamordowanego w Katyniu. Jej starsza siostra, medyczka, zginęła w r. 1939 przy bombardowaniu szpitala Dzieciątka Jezus. Z matką Ewy byłam stale w kontakcie, na początku wojny w Komitecie Opieki nad Jeńcami w Rosji (nigdy nie zrealizowanej opieki). Najmłodszą z trzech Stefanowskich spotkałam w naszym podziemiu, przyszła odwiedzić ciotkę. W męskim kombinezonie i panterce, twarz zastygła, to młodziutkie stworzenie nagle dojrzało męką tych kilku tygodni.

4 września

Noc gorączki, potów, przeciągów, pożarów i strasznej trwogi. Zewsząd łuny. Rano nowa nadzieja na pomoc sprzymierzeńców. (...)

- Wszystko obróci się na dobre – zapewnia uśmiechnięty p. G.
Ale wojsko podobno ma wychodzić, a z nim pójdą wszyscy młodzi, wszyscy mężczyźni.

Postanawiamy zostać ze starcami i chorymi.

5 września

Odprowadzam tych, co nas opuszczają, tylko na podwórze. (...)

Na asfalcie leży tam konający chłopak: przebita czaszka, ciemne, kędzierzawe włosy zlepione krwią, oczy szeroko otwarte, nieprzytomne, rzężąc chwyta miarowo powietrze, drgawki całego ciała. Klękam przy nim z myślą o matce tego dziecka. Noc zapada w trzasku pożarów.

„I ramiona młodociane
w bezimienny proch rozwiane
dziejów nazwą śmieciem...”. (Norwid)


6 września

(...) Z gruzów doszły nas rosyjskie nawoływania. A więc zajmują nas Własowcy. Wiedziałam czym to grozi. Ale gorączka i przemęczenie do tego stopnia stępiły wrażliwość, że nie czułam lęku wobec tego co się miało stać. Niech się już stanie!

(...) Wleczemy się długim szeregiem w kierunku Woli przez Plac Teatralny, Senatorską, Plac Bankowy, Elektoralną, Żelazną Bramę, Chłodną, Wolską. Pustka i zgliszcza. Po bokach szczątki barykad. Na skwerach i pod murami przygodne mogiły. Na skrzyżowaniach, w załomach murów przygodne Bierstuby. Pozbierane krzesełka, stoliki, stołki. Żołnierze piją piwo, rechoczą:
- Die Banditen ha ha Da sind sie, die Banditen. (...)

Na dworcu załadowano nas do wagonów E.K.D. i zawieziono do Pruszkowa. Przez okna zobaczyłam nagle zieleń drzew, ogrody kwiatowe, ładne domki, ludzi krzątających się lub spoczywających, spokojny normalny świat o kilka kilometrów od umierającej Warszawy! Za drutami kolczastymi i w halach pruszkowskich warsztatów kolejowych przewalało się ludzkie mrowie. (...) Raz, albo dwa razy na dobę odchodziły transporty do Niemiec. (...)

Pruszków był ostatnim etapem mojej podróży do kresu nocy i tej nocy ostatnim kręgiem. Jako chorą, dzięki energicznym staraniom znajomej siostry Czerwonego Krzyża, zwolniono mnie i moje po dwóch dobach spędzonych w obozie. Wyszłyśmy za druty i mogłyśmy szukać ratunku na własną rękę.

(...) Na horyzoncie słały się dymy Warszawy. Walczyła jeszcze 26 dni, z garścią ręcznej broni, o głodzie, bez wody, przeciwko całej potędze armii niemieckiej. O co? O śmierć z bronią w ręku, a nie w komorach gazowych, o grób pod gruzami rodzinnego miasta i o jego sławę. 64 dni wolności kosztem tysięcy poległych i pomordowanych, kosztem Warszawy w gruzach”*.


Owe trzy teksty mówią o ludziach, którzy cierpieli i oddali swoje życie za wolną Polskę, za drugiego człowieka. Pokazują systematyczne spustoszenie substancji narodowej Polski przeprowadzone przez dwóch okupantów z premedytacją i przy wzajemnej współpracy. Są świadectwem trwogi, śmierci, strat duchowych i materialnych poniesionych przez Polskę, są niezastąpionym materiałem źródłowym służącym do poznania i zrozumienia tragicznych kolei polskiej historii najnowszej.


---
* Józef i Maria Czapscy, „Dwugłos wspomnień”, wyd. Polska Fundacja Kulturalna, Londyn 1965.

(c)Wszystkie prawa zastrzeżone. Kopiowanie bez zgody autora zabronione.

Wyświetleń: 4532
Dodaj komentarz
Przeczytaj komentarze
ilość komentarzy: 4
Użytkownik: --- 16.09.2006 00:36 napisał(a):
Odpowiedź na: „Dwugłos wspomnień” zawie... | librarian
komentarz usunięty
Użytkownik: librarian 16.09.2006 03:08 napisał(a):
Odpowiedź na: komentarz usunięty | ---
Książkę na pewno warto przeczytać ze względu na narrację i osobowość obojga autorów.

Oficerowie zostali pojmani w różnych miejscach i okolicznościach, nie zapominaj, że nikt nie spodziewał się ataku sowieckiego od wschodu w momencie gdy Polska broniła się przed najazdem niemieckim ani tak sprawnej współpracy sowiecko-niemieckiej mającej na celu zniszczenie substancji narodowej Polski.

Do obrony kraju zostali zmobilizowani wszyscy rezerwiści, stąd wśród oficerów lekarze, profesorowie, poeci, inżynierowie, jednym słowem elity naukowe i kulturalne Polski. Sowieci doskonale wiedzieli kogo mają w swoich rękach.

Nie było moją intencją rozczulanie się nad przedwojennym rządem polskim, a jedynie, próba refleksji o tym, że wyniszczenie jakie dokonane zostało na narodzie polskim (nie tylko w Katyniu czy powstaniu warszawskim), nie pozostało i nie pozostaje bez znaczenia w całej dalszej historii Polski aż do czasów współczesnych.
Użytkownik: --- 16.09.2006 15:44 napisał(a):
Odpowiedź na: Książkę na pewno warto pr... | librarian
komentarz usunięty
Użytkownik: 00761 16.09.2006 08:28 napisał(a):
Odpowiedź na: „Dwugłos wspomnień” zawie... | librarian
Świetna recenzja, Librarianko, dziękuję!

Zauważyłam, że interesuje Cię sprawa Katynia, podobnie jak mnie. Czytam właśnie książkę "Stalin. Dwór czerwonego cara" (polecam) i pozwolę sobie zacytować fragment jako swoiste dopełnienie:

"Ta masakra była prawdziwie "czarną robotą" dla funkcjonariuszy NKWD, przyzwyczajonych do wykonywania najwyżej kilku wyroków jednorazowo. Ale znalazł się człowiek, który nadawał się do tego zdadania: Błochin pojechał do obozu w Ostaszkowie, gdzie on i dwaj inni czekiści wyposażyli barak w wyściełane, dźwiękochłonne ściany i ustalili stachanowską normę 250 egzekucji w ciągu jednej nocy. Błochin przywiózł ze sobą skórzany rzeźnicki fartuch i czapkę, które wkładał, gdy przystępował do jednego z największych masowych mordów dokonanych przez pojedynczego człowieka: w ciągu 28 nocy zabił 7000 ludzi, posługując się niemieckim pistoletem typu Walther, aby utrudnić ustalenie sprawców. Zwłoki pochowano w różnych miejscach - ale 4500 oficerów z obozu w Kozielsku zostało pochowanych w Lesie Katyńskim".

Takiego losu uniknął Czapski.
Patronaty Biblionetki
Biblionetka potrzebuje opiekunów
Recenzje

Użytkownicy polecają:

Redakcja poleca: