Dodany: 09.09.2006 19:02|Autor: Anna 46

Książka: Listy do Małgorzaty Musierowicz
Raszewski Zbigniew

1 osoba poleca ten tekst.

Z wyrazami głębokiego szacunku...


Nie przepadam za listami w literaturze. Przyczyna tkwi w "Szpilkach", czasopiśmie satyrycznym, w którym ukazały się "listy" Chopina do Delfiny Potockiej – zanim głupie cielę zorientowało się, że to kolejny żart: "omatko omatko omatko jak on mógł takie rzeczy pisać i to chyba niemożliwe żeby taki wielki człowiek". Śpieszę wyjaśnić, że listy, w porównaniu z dzisiejsza "literaturą" ogólnie dostępną, były całkiem niewinne, ale sugerowały, że pan Chopin nie tylko komponował, grał i cierpiał z tęsknoty za ojczyzną. A powinien! Według cielęcia z podstawówki.

Podświadomy uraz został; do dziś nie przeczytałam "Tajemniczego opiekuna", bo w formie listów…

A tu dostaję "Listy do Małgorzaty Musierowicz" Zbigniewa Raszewskiego. A, co tam! Jeżycjadę lubię – przeczytam.

Są książki, które się podczytuje, czyta, pochłania i książki, które wciągają tak, że zapominasz o bożym świecie – "Listy..." należą do tej ostatniej kategorii.

Profesor Raszewski nie pisze listów, on je maluje słowem pięknym, prostym i wyważonym.

Wielki umysł, wielki intelekt. Iluż książek, przez niego wymienionych w listach, nie znam i wcale przez to nie czuję się gorsza i głupsza – mam jeszcze czas, żeby pouzupełniać braki. Profesorowi nie dano wiele czasu, pisze już nieuleczalnie chory, ale pogodny, wesoły i ciepły.

"Listy..." to smakowita mieszanka wszelakiego dobra: od uwag o wydarzeniach aktualnych, przez historię, przyrodę, muzykę, malarstwo i film, do wspaniałych anegdot i facecji. Określenie "smakowity" jest jak najbardziej na miejscu: Profesor docenia i ocenia wszystko, co dobre i pyszne! Dla ciała i ducha. Pięknie opowiada o Poznaniu, Bydgoszczy (m.in.), o ludziach, ulicach i domach; o książkach i teatrze. Nie przytoczę żadnej facecji, żeby nie zepsuć radości czytania. Ale zdań kilka o Bachu zacytuję:

"Moja miłość do Bacha wynika przede wszystkim z uwielbienia dla wewnętrznej dynamiki jego dzieł. Od pierwszego taktu rusza coś na kształt cudownego, olśniewającego mechanizmu, który ma w sobie przyczynę ruchu, jest widomym wcieleniem konieczności dobroczynnej i zmierza do nieuniknionego, radosnego zakończenia. Wygląda to tak, jakby Bach zdawał sobie sprawę z tego, że jego muzyka odzwierciedla kosmiczny porządek rzeczy i jego piękno, i stanowi modlitwę przez to samo, że jest właśnie taka"*.

Piękne, prawda?

I jeszcze jeden pyszny fragmencik:

"Natomiast w sprawie Ludzkości zmuszony jestem założyć veto w imię prawdy. Pani próbuje bronić Ludzkości, twierdząc, że wydała Mozarta. O ile wiem, Mozarta urodziła mama, którą on bardzo kochał i którą się opiekował do jej ostatniego tchnienia. Natomiast Ludzkość pozwoliła mu umrzeć z głodu, a jego zwłoki pozwoliła wrzucić do dołu, którego dziś nikt nie umie zidentyfikować"**.

W czasie czytania wielokrotnie parskałam śmiechem, ale przy ostatnim liście Profesora chyba deszcz wpadł przez okno, bo twarz miałam wilgotną…

Piękna, i mądra książka.
Wspaniały Człowiek.

Requiem aeternam dona eis, Domine, et lux perpetua luceat eis. Requiescant in pace. Amen.



---
* Zbigniew Raszewski, "Listy do Małgorzaty Musierowicz", wyd. Akapit Press, 1999, str. 143.
** Tamże, str. 149.

(c)Wszystkie prawa zastrzeżone. Kopiowanie bez zgody autora zabronione.

Wyświetleń: 16908
Dodaj komentarz
Przeczytaj komentarze
ilość komentarzy: 39
Użytkownik: --- 10.09.2006 17:42 napisał(a):
Odpowiedź na: Nie przepadam za listami ... | Anna 46
komentarz usunięty
Użytkownik: Anna 46 10.09.2006 17:59 napisał(a):
Odpowiedź na: komentarz usunięty | ---
Mario, jeśli nie czytałaś, to polecam. Zachwycająca książka, a ja naprawdę nie lubię listów.:-)
Użytkownik: --- 10.09.2006 18:05 napisał(a):
Odpowiedź na: Mario, jeśli nie czytałaś... | Anna 46
komentarz usunięty
Użytkownik: Anna 46 10.09.2006 18:10 napisał(a):
Odpowiedź na: komentarz usunięty | ---
Do Musierowicz podchodziłam ze dwa razy: miałam w ręce w bibliotece i odkładałam. Potem wsiąkłam zupełnie. Na panią M. nigdy się nie jest "za dorosłym" - spróbuj i sama osądź, ale Listy - koniecznie!
Użytkownik: emkawu 11.09.2006 11:06 napisał(a):
Odpowiedź na: komentarz usunięty | ---
Przeczytaj "Szóstą klepkę" i "Kłamczuchę", dwie pierwsze części cyklu. To mój niezawodny rozweselacz. Znajdziesz tam to, o czym piszesz w dyskusji pod tekstem Nulki: normalne, wesołe życie sympatycznych ludzi, z ich codziennymi kłopotami i radościami, nieważne, czy to PRL, czy III, czy IV RP :-)

Cykl się, moi zdaniem, pogorszył od kiedy na pierwszy plan wysunęli się Borejkowie i od kiedy autorka uwierzyła krytykom, że jej książki mają wychowywać młodych czytelników...

Poza tym ostatnio Musierowicz pisze chyba trochę za dużo i za szybko. Dlatego zachęcam do jej starszych książek.
Użytkownik: Moni 12.09.2006 11:04 napisał(a):
Odpowiedź na: Przeczytaj "Szóstą k... | emkawu
Po raz n-ty spotykam sie z opinia, ze "starsze" ksiazki czy to Musierowicz, czy Chmielewskiej, sa o wiele lepsze niz najnowsze. Chyba cos w tym jest... :-)

A tak juz z innej "beczki": Zauwazylam, ze "Listy do Malgorzaty Musierowicz" ciesza sie duzym powodzeniem schowkowym i sporo osob ich poszukuje. Mala wskazowka: Jesli nie ma w ksiegarniach, to mozna je kupic bezposrednio w wydawnictwie za 14 zl, co nie jest chyba wygorowana cena, jesli porownamy chocby merlinowa zapowiedz, ze "Czarna polewka" ma kosztowac 31 zl.
Użytkownik: Anna 46 12.09.2006 11:16 napisał(a):
Odpowiedź na: Po raz n-ty spotykam sie ... | Moni
U Chmielewskiej to można tłumaczyć wiekiem...:-)
Użytkownik: Agis 12.09.2006 11:28 napisał(a):
Odpowiedź na: Po raz n-ty spotykam sie ... | Moni
Ostatniu w gdańskim Realu w koszach tanich książek widziałam je po 6 złotych.
Użytkownik: Anna 46 12.09.2006 11:29 napisał(a):
Odpowiedź na: Ostatniu w gdańskim Realu... | Agis
"Listy..."???
Użytkownik: Agis 12.09.2006 11:31 napisał(a):
Odpowiedź na: "Listy..."??? | Anna 46
A no. :-)
Użytkownik: Moni 12.09.2006 20:42 napisał(a):
Odpowiedź na: Ostatniu w gdańskim Realu... | Agis
To trzeba bylo zainwestowac i wystawiac na podaju... ;-)
Użytkownik: Agis 13.09.2006 21:18 napisał(a):
Odpowiedź na: To trzeba bylo zainwestow... | Moni
A no szczerze żałuję, że tego nie uczyniłam. Byłam dziś zobaczyć, ale książki znalazły już swoich właścicieli i słuch po nich zaginął.
Użytkownik: Czajka 13.09.2006 05:52 napisał(a):
Odpowiedź na: Po raz n-ty spotykam sie ... | Moni
http://idg.allegro.pl/show_item.php?item=126953219​

I za darmo wysyłają, a ja dostałam jeszcze drugą książkę gratis. :-)
Użytkownik: aleutka 13.09.2006 10:08 napisał(a):
Odpowiedź na: Po raz n-ty spotykam sie ... | Moni
Nie, mnie się wydaje właśnie, że Musierowicz (w odróżnieniu od Chmielewskiej na przykład) rozwija się jako pisarka i jej późniejsze książki są coraz lepsze. Szósta klepka jest dobra - a potem w górę. Profesor zresztą też to zauważył.

Owszem, są książki w cyklu, które wydają mi się mniej ciekawe, ale to jest bardzo subiektywne. Nutria i Nerwus nie należą do moich ulubionych, a japońska tłumaczka twierdzi ponoć, że w Japonii ta część cyklu jest najbardziej ukochana. Ze względu na niezależność Natalii, jeśli dobrze zrozumiałam.

Moim zdaniem Musierowicz trzyma poziom - jak na razie nie popełniła według mnie rzeczy "dostatecznej" tylko co najmniej dobre - i widać właśnie jej ewolucję, odmienny pomysł na każdą książkę, one są tak potoczyste, dobrze skomponowane i przemyślane stylistycznie, że nie dostrzegamy, ile pracy i cyzelowania w to wchodzi. W tym właśnie rzecz i po tym rozpoznaje się talent. Chmielewska pisze na jedno kopyto i coraz mniej zabawnie...

A co do listów - stały mi się bardzo bliskie i żałuję tylko, że nie ma tam listów od Małgorzaty Musierowicz - ciekawie by się uzupełniały.
Użytkownik: emkawu 13.09.2006 12:11 napisał(a):
Odpowiedź na: Nie, mnie się wydaje właś... | aleutka
Kochana Aleutko! Za pozwoleniem, pozwolę sobie być odmiennego zdania :-)
Jestem wierną fanką MM, mam całą Jeżycjadę i nie mogę się doczekać kolejnej części, ale od kilku lat rzucam się na kolejne tomy już raczej z przyzwyczajenia, tak, jakbym oglądała kolejne odcinki serialu ;-)

Części, które uważam za najsłabsze ukazały się już po śmierci Profesora Raszewskiego.

UWAGA: dalsza część mojej wypowiedzi zawiera liczne spoilery.

Co mi przeszkadza w "nowszej" Jeżycjadzie:

1.CZARNO-BIAŁY OBRAZ ŚWIATA: mam wrażenie, że w starszych częściach było więcej życzliwości względem świata. Antypatyczna Ewa Jedwabińska okazywała się człowiekiem nieszczęśliwym i samotnym, Matylda Stągiewka była wredna z powodu smutnych przeżyć w dzieciństwie, nawet straszni Lisieccy mieli ludzkie odruchy... Teraz mam wrażenie że Borejkowie i ich przyjaciele to maleńka wysepka normalności w Złym i Okrutnym Świecie, pełnym ludzkich potworów (Alma Pyziak, Majchrzakowie, młodzież gimnazjalna w klasie Trolli, koleżanki Laury, stary Schoppe).

2. NADMIAR DYDAKTYZMU: przedtem dobre lektury i mądrości życiowe podsuwane były jakby mimochodem ("czytam powieść o królewiczu, który nazywa się Myszkin, książka ma w tytule brzydkie słowo"). Teraz Ignacy zamiast krótkich, zabawnych powiedzonek po łacinie recytuje całe zdania (długie ) z klasyków i obszerne fragenty z literatury polskiej i światowej.

3. ODREALNIENIE. Nie chodzi mi o taką ogólną "bajkowość" i happy-endy. Nie, to jest OK, to się mieści w konwencji. Chodzi mi o całą masę irytujących drobiazgów, które utrudniają mi zadomowienie sie w borejkowskiej kuchni.
Przykłady:
- Borejkom się zaskakująco dobrze powodzi. Chociaż żyją głównie z dwóch uniwersyteckich pensji i emerytury Ignaca oraz różnych chałtur Gabrysi i Grzegorza stać ich na samochód, zmywarkę, wymyślne jedzenie. Telefony komórkowe są czymś powszechnym w lutym 1999 ("pewnie ma telefon komórkowy, jak w s z y s c y")
- Gabriela nigdy nie pracuje w domu. A nie, raz pisze artykuł do "Mówią wieki". Poza tym nic. A zrobiła habilitację! i zawsze jakoś ma czas na gotowanie rodzinie obiadów. A przecież praca naukowa to wiele godzin przy komputerze i książkach. W bibliotece, albo w domu.
- Ignacy nie wie co to jest laptop.
- Niezwykle łatwo jest zdobyć pracę i zarobić pieniądze. Robert ma trochę kłopotów w "Córce Robrojka" ale już w "Tygrysie i róży" powodzi mu się świetnie. Nutria bezpośrednio po kursie jedzie na Cypr jako rezydentka. ITD
- po powrocie Natalii z Cypru (rok za granicą! dobrze wiem, jaka to rewolucja w życiu) nikt się nie interesuje jej przeżyciami a i sama Natalia wraca do dawnego życia jak gdyby nigdy nic.

4. INNE:
- w "Kwiecie kalafiora" jest piękna scena: mamę Borejko odwiedza dawna szkolna koleżanka, załamuje ręce, że Milka marnuje się przy garach i dzieciach i namawia ją do powrotu do pracy. Mila z uśmiechem odpowiada, że wychowywanie czwórki dzieci na porządnych ludzi to jest wspaniała, twórcza praca, o wiele bardziej satysfakcjonująca niż pisanie sprawozdań w biurze. Bardzo lubię tę scenę.
I co? I w "Kalamburce" okazuje się, że jednak nie wystarczy być Mamą - trzeba było zrobić z Mili dramatopisarkę, i to sławną. Wrrr.

- zakończenie Żaby jest STRASZNE. W ogóle, cały wątek ciąży Róży i stosunek Borejków do niej żenował mnie od samego początku, ale jego zwieńczenie... Moim zdaniem popsuło sympatyczną i niezłą książkę jaką jest "Żaba".

Q. E. D.
Użytkownik: aleutka 13.09.2006 13:08 napisał(a):
Odpowiedź na: Kochana Aleutko! Za pozwo... | emkawu
Ależ ja się z tobą zgadzam w wielu rzeczach. Generalnie, zwłaszcza w kwestii Kalamburki i Mili Borejko (zresztą jedna z recenzentek bodajże w Nowych Książkach też zwróciła na to uwagę - przedtem szanowano właśnie pracę Mili włożoną w wychowanie dzieci, a teraz...)

Drażni mnie także fakt, że ci Borejkowie są tak kompletnie nieskazitelni. Nie chodzi o to, że nie ulegli żadnej pokusie, co potrafiłabym zaakceptować jako wynik konwencji właśnie, tylko o to, że żadnej pokusy nigdy nie doświadczyli, nawet na przestrzeni dziejów, jak się dowiadujemy z Kalamburki. Nikt tam nie zrobił niczego, czego trzeba byłoby się wstydzić. To trochę nieludzkie. A potem dziadek tłumaczy Laurze, jak to jest opierać się pokusie i zachowywać godnie. Tak, tobie to łatwo mówić, myślę za każdym razem. W innym tomie Laura, jedyna która tych pokus od czasu do czasu doświadcza (jako czarna owca rodziny trochę) stwierdza, patrząc na zdjęcie ojca, że wygląda on trochę tak, jakby się dystansował, jakby czuł się obco. Ona dobrze to rozumie - sama często tak się czuje w tej rodzinie. I tak właśnie jest - ktoś, kto doświadcza pokus czuje się obco w tej rodzinie.

Mnie też zdumiewa zamożność Borejków. Nawet nie to, że mają komputery czy komórki mnie uderzyło, tylko właśnie że tak dobrze jedzą, albo choćby taki drobiazg, jak kupowanie co tydzień pięciu Gazet Wyborczych co czwartek, ze względu na jolkę. To jest dużo pieniędzy w inteligenckiej rodzinie. Samochód, no cóż, samochód Marka i Idy to głównie akcent humorystyczny, Ford został kupiony na raty. Mają dwie emerytury, być może jakieś tantiemy Mili, pensja Gabrysi i Grzegorza (który się zastanawia nad lepiej płatną pracą), pensja Natalii, kiedy jeszcze tam mieszkała... Ja nie wiem. Zwróciłam tylko uwagę na to, co Małgorzata Musierowicz opowiadała kiedyś - jak to Grzegorz miał rzucić karierę uniwersytecką i zająć się czymś lepiej płatnym w jakiejś firmie komputerowej i ludzie zaczęli protestować, przyszedł zwłaszcza jeden list w którym autorka stwierdzała, że z dwóch pensji uniwersyteckich i nielicznych zleceń dodatkowych wychowują trójkę dzieci i mogą sobie spokojnie żyć, choć to aż strach pisać. Hmmm. Ale ja się zawsze zdumiewałam takimi rzeczami, nawet mając dziesięć lat, zakochana beznadziejnie w Dicku Sowerby zdumiewałam się jak rodzina z jedenaściorgiem dzieci żyje sobie na wrzosowisku i Marta przynosi im cztery pensy a za dwa pensy z tych czterech kupuje się skakankę dla Mary. Ale to jest właśnie szczodrość, nie wiem takie trochę bajkowe, naturalizmu tu nie znajdziesz.

Wiesz MM nie opisuje ich życia dzień po dniu godzina po godzinie, tylko właśnie te co ważniejsze momenty. W pokoju Gabrysi i Grzegorza są biurka i imponująca biblioteka, Grzegorz zresztą pracuje w Noelce dość intensywnie. Opisuje się w tej chwili przede wszystkim dzieci Gabrieli i Grzegorza, dla których mama przy biurku to jest coś tak oczywistego, że się tego nie wspomina być może. Opisywanie Gabrysi przy biurku naprawdę nie jest konieczne żeby uwiarygodnić tę postać. Przypuszczam, że kiedy dzieci są w szkole ona jest na uczelni lub w bibliotece. Często mimochodem jest wspomniane - choćby w ów słynny Dzień Kobiet, kiedy to kobiet naprawdę przybywa - jak to Gabrysia zostaje zwolniona z zajęć przez studentów i wraca do domu przed czasem i jak to wolne przedpołudnie jest czymś nietypowym.

Robrojkowi dobrze się powodzi, bo on naprawdę ciężko haruje a zostaje wspomnianie, iż jego wspólnik okazał się jednak człowiekiem w miarę uczciwym i zdołali się porozumieć. Ja wiem, to trochę bajkowe w dzisiejszej Polsce - że wystarczy być fachowcem i ciężko pracować aby ci się w miarę dobrze powodziło - ale wolę żeby takie bajki były opowiadane niż jakieś Harlequiny z samotnymi milionerami.

Nie zmienia to faktu, że są to dobre książki. Dobrze napisane, inteligentnie skonstruowane, dialogi są naturalne i coraz lepsze, bohaterki naprawdę ciekawe i intrygująco zarysowane wyraziste typy psychiczne, jako nieliczne młodzieżowe powieści książki MM mają nienatrętne i naprawdę zabawne poczucie humoru. I tu widać rozwój. MM jest po prostu dobra w czysto rzemieślniczym wymiarze - a to takie rzadkie w dzisiejszej literaturze w ogole. I warsztatowo Opium a z czasów po profesorze Raszewskim Noelka czy Kalamburka są jeszcze lepsze niż Szósta klepka. O tym właśnie mówiłam w swoim poście. Ja w każdym razie cenię te późniejsze powieści jeszcze bardziej niż Szóstą klepkę czy Kłamczuchę.

No i ja kocham te książki nie za to, że zgadzają się z moimi oczekiwaniami. Kocham je pomimo że - pomimo że niektóre rzeczy mnie drażnią i tak dalej. To jak z przyjaciółmi - nikt cię nie potrafi tak wkurzyć, jak osoby ci najbliższe, te, które kochasz także za wady.

HOWGH.
Użytkownik: emkawu 13.09.2006 14:23 napisał(a):
Odpowiedź na: Ależ ja się z tobą zgadza... | aleutka
Aleuteczko, o szczegóły pewnie jeszcze można by się spierać, ale myślę, że nie warto, bo co do meritum się zgadzamy :-)
Zwłaszcza z tym kochaniem bliskich pomimo ich wad!
Pozdrawiam Cię serdecznie.
Użytkownik: empe 24.03.2007 18:23 napisał(a):
Odpowiedź na: Kochana Aleutko! Za pozwo... | emkawu
Ojej! Przepraszam, że nie na temat i po tak długim czasie reanimuję dyskusję, ale zainteresowało mnie nazwisko, którego nie kojarzę... Kim była Matylda Stągiewka? ;) Naprawdę nie wiem i byłabym Ci wdzięczna, Emkawu za jakąś podpowiedź. :)
Użytkownik: Anna 46 24.03.2007 20:22 napisał(a):
Odpowiedź na: Ojej! Przepraszam, że nie... | empe
Matylda Stągiewka, córka pani stomatolog, była chwilową fascynacją Maćka Ogorzałki w Dziecku piątku.
Użytkownik: Sherlock 24.03.2007 20:50 napisał(a):
Odpowiedź na: Matylda Stągiewka, córka ... | Anna 46
Chyba raczej w "Opium w rosole".
Użytkownik: Anna 46 24.03.2007 22:29 napisał(a):
Odpowiedź na: Chyba raczej w "Opiu... | Sherlock
Tak, masz rację, Opium w rosole. :-)
Użytkownik: aleutka 13.09.2006 13:40 napisał(a):
Odpowiedź na: komentarz usunięty | ---
A powiedz, co to za kryminał w formie listów? Wiem, że to dygresja, ale bardzo mnie to ciekawi...

Słyszałam już nawet kiedyś o kryminale który stanowił pudełko pełne "dokumentów śledztwa" - zeznań świadków itp - i na ich podstawie czytelnik miał dojść, kto zabił...
Użytkownik: --- 13.09.2006 21:38 napisał(a):
Odpowiedź na: A powiedz, co to za krymi... | aleutka
komentarz usunięty
Użytkownik: Chilly 13.09.2006 09:20 napisał(a):
Odpowiedź na: Nie przepadam za listami ... | Anna 46
Ja listy bardzo lubię, podobnie dzienniki i pamiętniki, taka już ze mnie ciekawska osoba. ;)
Mając w pamięci recenzję Lykosa, gdy tylko zobaczyłam "Listy do Małgorzaty Musierowicz" w antykwariacie, natychmiast kupiłam. Przeczytałam i nie tylko pokochałam profesora Raszewskiego, ale też nabrałam ochoty na Jeżycjadę. :)

A tych "listów" Chopina do Delfiny muszę poszukać, natykam się już kolejny raz na wzmiankę o nich. ;)
Użytkownik: aleutka 13.09.2006 13:35 napisał(a):
Odpowiedź na: Ja listy bardzo lubię, po... | Chilly
Już tu gdzieś wspominałam, że korespondencja Chopina jest dostępna w Polskiej Bibliotece Internetowej.

http://www.pbi.edu.pl/site.php?s=OWM1MDQ3M2QwOTY4&​tyt=&aut=Chopin&x=33&y=11

Nie przeczytałam całości jeszcze, więc nie wiem, czy są tam jakieś listy do Delfiny...
Użytkownik: Anna 46 16.09.2006 09:24 napisał(a):
Odpowiedź na: Już tu gdzieś wspominałam... | aleutka
"Listy" do Delfiny Potockiej, to był żart w Szpilkach; autora nie pamiętam, a z prawdziwymi listami Chopina nie miał nic wspólnego.:-)
Pewnie można to gdzieś znaleźć.
Użytkownik: aleutka 16.09.2006 17:23 napisał(a):
Odpowiedź na: "Listy" do Delf... | Anna 46
:))) A ja już myślałam.... W listach dotychczasowych Fryderyk wykazywał duże poczucie humoru (zwłaszcza opisując siebie na koniu:)) i już myślałam, że poznam jeszcze jedno jego oblicze....
Użytkownik: Lykos 09.10.2006 14:09 napisał(a):
Odpowiedź na: Nie przepadam za listami ... | Anna 46
Notoryczny brak czasu sprawił, że dopiero teraz natrafiłem na tę piękną recenzję. Bardzo za nią dziękuję. Po niewielu dniach pojawiły się już 24 komentarze, co oznacza, że trafiła ona do wielu osób zainteresowanych obydwojgiem korespondentów i że była bardzo potrzebna, chociaż istniała już moja recenzja, nieco inna w klimacie i może nie taka ładna.

Miła Anno, może wiesz, że niedawno zawiązaliśmy Klub Sympatyków Profesora Zbigniewa Raszewskiego. Nie chcę się szarogęsić i udawać osoby decydującej o przyjęciu do Klubu, myślę, że wszyscy jego członkowie czy raczej członkinie chętnie by widziały w nim także Ciebie. Proponuję, żeby o przyjęciu do klubu decydowali odtąd sami zainteresowani, ale ponieważ nie mogę się czuć decydentem, poddaję projekt pod dyskusję. Wyobrażam sobie, że wystarczy jasna deklaracja, że ktoś uważa się za sympatyka Profesora, wyrażona w dyskusji na temat któregoś z jego utworów, by czuć się pełnoprawnym członkiem tego przecież nieformalnego ciała. Klub nie daje dotychczas żadnych praw, poza może prawem do wzrostu sympatii ze strony pozostałych członków (z reguły zresztą i tak już wysokiej, ponieważ niemożliwe jest, by ktoś, kto żywi sympatię do Profesora Raszewskiego nie cenił innych miłośników książek; co więcej, zauważyłem, że prawie wszystkie osoby, które wypowiadają się na temat twórczości Profesora były mi już w jakimś stopniu bliskie przed tymi wypowiedziami - dotyczy to także Ciebie - to chyba kwestia wyznawanego systemu wartości), natomiast nakłada obowiązek poznawania życia i twórczości Patrona oraz szerzenia wiedzy o nich wśród tzw. szerszego ogółu. To ostatnie kryterium już spełniłaś, wystarczy więc tylko Twoja wyraźna deklaracja. Bym się zdziwił, gdybym usłyszał jakikolwiek głos sprzeciwu w kwestii Twojego członkowstwa. Natomiast propozycja kooptacji na mocy własnej deklaracji zainteresowanego wymaga przedyskutowania, do czego niniejszym zapraszam wszystkie dotychczasowe członkinie Klubu.

Serdecznie pozdrawiam wszystkich sympatyków Profesora Raszewskiego.
Użytkownik: emkawu 09.10.2006 14:43 napisał(a):
Odpowiedź na: Notoryczny brak czasu spr... | Lykos
Lykosie drogi, gdy Cię nie było, Czajka już przyjmowała ukradkiem do klubu. Ja dostałam nawet klubowy znaczek członkowski :-)
Użytkownik: Lykos 09.10.2006 15:16 napisał(a):
Odpowiedź na: Lykosie drogi, gdy Cię ni... | emkawu
Bardzo mi miło. Wydaje mi się zresztą, że Ciebie zapraszałem w momencie pojawienia się pomysłu powstania Klubu. Jeżeli nie, to było to niedopatrzenie, za które przepraszam. Nie mam nic przeciwko Twojemu członkowstwu, przeciwnie, znowu mam dowód, że do klubu zgłaszają się osoby, które darzę sympatią.

Czajko miła, czy może prowadzisz rejestr? Ale chyba nic nie masz przeciwko spontanicznemu wstępowaniu? I co to za znaczek?

Z najserdeczniejszymi pozdrowieniami

Lykos
Użytkownik: Anna 46 10.10.2006 20:44 napisał(a):
Odpowiedź na: Bardzo mi miło. Wydaje mi... | Lykos
Bardzo dziękuję za zaproszenie, Czajka (jak już wczesniej pisała Emkawu),
nieco poszerzyła grono członkiń/członków wielbicieli Profesora.

Ja też mam ochotę wypisać na murze: KOCHAM PROFESORA RASZEWSKIEGO. Za wszystko.:-)

Użytkownik: Akrim 22.11.2006 13:44 napisał(a):
Odpowiedź na: Nie przepadam za listami ... | Anna 46
Twoja recenzja Anno, i moc zachwytów na stronie książki, przesądziły sprawę - nabyłam "Listy do Małgorzaty Musierowicz". Jestem w trakcie delektowania się tą cudowną, mądrą, pyszną lekturą.
Chcę spytać Was o jedną rzecz. Mianowicie - Profesor pisze : "Obawiam się, że nie znam Ostrzeszowa, choć niezle znam Ostrów i znałem tęgich stamtąd wiarusów".
Małgorzata Musierowicz musiała wspominać w liście do Profesora coś na temat tych miast, a nie przypuszczam, żeby chodziło tylko o np. przejazd przez nie, bo nie byłoby to warte odnotowania w listach. Jaki więc związek łączył (łączy?) Homera Jeżyc z Ostrzeszowem? Może ktoś coś wie na ten temat? Mieszkam 12 kilometrów od tegoż Ostrzeszowa (chodziłam tam do liceum) i 20 kilometrów od Ostrowa (Profesor niezle znał!) więc zaintrygowała mnie ta sprawa. Przy następnej bytności w bibliotece ostrzeszowskiej spytam panie bibliotekarki - może one coś wiedzą. :-)
Użytkownik: Anna 46 22.11.2006 13:52 napisał(a):
Odpowiedź na: Twoja recenzja Anno, i mo... | Akrim
To jest pytanie do Lykosa; on jest niekwestionowanym specjalistą od Profesora. Cieszę się, że wpadłaś w Listy... :-)
Użytkownik: joanna.syrenka 22.11.2006 13:56 napisał(a):
Odpowiedź na: Twoja recenzja Anno, i mo... | Akrim
Ale prof. Raszewski sam odpowiedział na to pytanie!
"Obawiam się, że NIE ZNAM Ostrzeszowa(...)"

A swoją drogą - jestes z Mikstatu, Kępna, Odolanowa? ;)
Użytkownik: Czajka 22.11.2006 14:05 napisał(a):
Odpowiedź na: Ale prof. Raszewski sam o... | joanna.syrenka
Hi, byłam w Mikstacie, co za nazwa!
No tak, ale chyba chodzi o to dlaczego pytała MM. Swoją drogą mi bardzo brakowało jej listów.
Użytkownik: Akrim 23.11.2006 09:03 napisał(a):
Odpowiedź na: Nie przepadam za listami ... | Anna 46
Tak, Profesor nie znał, ale mnie chodzi o MM :)
Jestem z Mikstatu. Ładnie, prawda? :-)
Użytkownik: Gusia_78 26.08.2007 20:17 napisał(a):
Odpowiedź na: Nie przepadam za listami ... | Anna 46
Aniu, gratuluję bardzo dobrej recenzji, ciepłej i dowcipnej - jak Ty sama :-) Jest równie dobra jak Lykosa tylko odmienna w charakterze. Listy połknęłam wczoraj wieczorem, jestem pod urokiem profesora Raszewskiego i mam ochotę na więcej i więcej...:-)
Użytkownik: Anna 46 04.09.2007 18:08 napisał(a):
Odpowiedź na: Aniu, gratuluję bardzo do... | Gusia_78
Dziękuję! :-)
Poproszę o mail z Twoim adresem domowym - nie wiem gdzie odesłać Szatkowską. :-) A może ktoś jest w kolejce? Bym wysłała..
Katyń nie ruszony jeszcze, czeka.
Użytkownik: Anna 46 04.09.2007 18:12 napisał(a):
Odpowiedź na: Dziękuję! :-) Poproszę o... | Anna 46
Omatko! "Nieruszony" - oczywiście. Wszystko przez likwidację Pałacu Starej Książki, emocje i furie mną miotają!
Patronaty Biblionetki
Biblionetka potrzebuje opiekunów
Recenzje

Użytkownicy polecają:

Redakcja poleca: