Dodany: 18.08.2006 00:05|Autor: aolda

Czytatnik: czytam nie czytam

Przeczytałam. "Poza kulturą" Edwarda T. Halla


"Ważne jest, aby człowiek zaakceptował pewne istotne spostrzeżenia kulturowe i psychologiczne, mówiące, iż zaprzeczenie własnej kultury może być równie destrukcyjne, jak zaprzeczenie istnienia zła. Człowiek musi dojść do porozumienia z obu tymi kategoriami. Ludzka bezsilność w obliczu kultury i ograniczenia hamujące rozwój własnego "ja" powodują agresję. Wydać się to może paradoksalne, lecz jedynym sposobem , za pomocą którego człowiek może uwolnić się od niewidocznych ograniczeń ukrytej kultury, jest aktywne i świadome zaangażowanie się w te przejawy życia, które przyjmuje za oczywiste.
To, czego nam potrzeba i do czego nawołujemy, to masowy ruch kulturowy, który nie jest narzucony z góry, lecz rozwija się spontanicznie i niezależnie. Człowiek może wyciągnąć niebagatelne korzyści rozszerzając i pogłębiając swoją wiedzę na temat tego nieprawdopodobnego organizmu, jakim jest. Może rozwijać się, popadać w dumę i pełniej oddychać, mając tak wiele nadzwyczajnych talentów. Jednakże aby to uczynić, musi przestać „szufladkować” ludzi oraz umiejętności i zaakceptować fakt, że wiele dróg prowadzi do prawdy, a żadna kultura nie jest lepiej od innych przygotowana do jej poszukiwania. Co więcej, żaden człowiek nie może powiedzieć drugiemu, jak należy prowadzić te poszukiwania.” (str. 14-15, Wprowadzenie)
---------------------------------

„Bez względu jednak na wiele różnic dotyczących szczegółów, antropolodzy zgodni są co do trzech cech charakteryzujących kulturę: nie jest ona wrodzona, lecz wyuczona; różnorodne jej działy są wewnętrznie powiązane – dotykamy jednego jej aspektu, a poruszone zostają wszystkie inne; jest wspólną własnością wszystkich ludzi, wyznacza granice między poszczególnymi grupami społecznymi.
Kultura jest swoiście ludzkim środkiem przekazu; nie ma takiego aspektu ludzkiego życia, który nie stykałby się z nią i nie był zmieniany przez kulturę. (...)
Spróbujmy się zastanowić nad tym, jak to się stało, że biali Amerykanie stali się niewolnikami własnego systemu czasu. Czas amerykański jest czasem, który nazwałem „monochronicznym”, tzn. Amerykanie – gdy są poważni – zwykle preferują wykonanie jednej rzeczy w danym czasie, a to z kolei wymaga pewnego, dokonywanego pośrednio lub bezpośrednio, planowania. (...) W momencie gdy Amerykanie pozostają w jakichkolwiek kontaktach z przedstawicielami innych kultur, odmienny system czasu jest przyczyną wielu trudności.
Czas monochroniczny (czas M) i czas polichroniczny (czas P) są dwoma różnymi wariantami użytkowania czasu i przestrzeni jako ram organizujących działania ludzkie. (...) Czas M akcentuje plany, segmentację i dokładność. Systemy czasu P charakteryzują się natomiast występowaniem kilku czynności naraz, kładzie się w nich nacisk raczej na zaangażowanie ludzi i zakończenie przedsięwzięć niż na posłuszeństwo wobec założonych planów. Czas P uważany jest za mniej namacalny od czasu M. Poza tym traktuje się go raczej jako punkt niż taśmę lub drogę, i ów punkt jest rzeczą świętą (...).
(...) na Zachodzie niewiele znajdujemy spraw, które byłyby wolne od żelaznej ręki czasu M. W gruncie rzeczy nasze życie towarzyskie, zawodowe, a nawet seksualne wydaje się całkowicie zdominowane przez czas. Czas jest tak gruntownie wpleciony w tworzywo naszej egzystencji, że nie jesteśmy prawie świadomi stopnia, w jakim określa on i koordynuje wszystko, co robimy, włączywszy w to kształtowanie w nieuchwytny sposób stosunków międzyludzkich. Planując dzielimy rzeczy i sprawy na części, umożliwia to nam skoncentrowanie się na jednej rzeczy w danym czasie, lecz zarazem pozbawia nasze czynności kontekstu. (...)
Dla ludzi operujących czasem M, wychowanych w tradycji północnoeuropejskiej, czas ma charakter linearny i podzielony jest na odcinki niczym droga lub wstęga wybiegająca w przyszłość i cofająca się w przeszłość. Jest także czymś namacalnym: mówią o nim jako o zaoszczędzonym, opóźnionym, zmarnowanym, straconym, nadrobionym, przyspieszonym, opóźnionym, wlokącym się lub uciekającym. Metafory te należy traktować bardzo poważnie, ponieważ wyraża podstawowy sposób przedstawiania czasu jako umykającego świadomości wyznacznika lub jako ramy, w którą wszystko inne jest wpisane. Harmonogramy opracowane na podstawie czasu M używane są jako systemy kwalifikacyjne porządkujące życie. Wszelkie ważne działania, z wyjątkiem narodzin i śmierci, podlegają planowaniu. Należy zaznaczyć, że bez planów i systemów czasu M wątpliwe byłoby osiągnięcie przez naszą cywilizację obecnego poziomu rozwoju. (...)
Czas monochroniczny jest arbitralny i narzucany jak obowiązek, innymi słowy – wyuczony. Właśnie ze względu na owo wyuczenie i całkowite zintegrowanie z naszą kulturą uważa się go za jedyny naturalny i „logiczny” sposób organizowania życia. Nie jest on jednak właściwością wrodzonego rytmu człowieka i jego twórczych dążeń, nie ma także charakteru egzystencjalnego. (...)” (str. 24-29, Paradoksy kultury)
---------------------------------

„Ekstensje dzielą życie na fragmenty i oddzielają człowieka od jego działań. To bardzo poważna sprawa. Nowoczesne wojny są okropnym przykładem, w jaki sposób systemy mechaniczne mogą zostać użyte do zabijania na odległość, bez jakiegokolwiek angażowania człowieka w ten proces. (...)
Jeśli ludzie mają żyć rozumnie na tym świecie, muszą być bardziej świadomi działania i wpływu różnego rodzaju ekstensji na nas wszystkich, na przykład sposobu, w jaki przechowywane są informacje w danym systemie społecznym oraz jego wpływu na integrację ekstensji mechanicznych. W kulturach, w których ludzie są głęboko zaangażowani w sprawy bliźniego oraz w takich, jak kultury Indian amerykańskich, w których informacje są wspólną własnością – kultury te nazwiemy kulturami wysokiego kontekstu (high-context cultures) – proste informacje o głębokim znaczeniu przepływają swobodnie. Kultury tego rodzaju mogą zostać łatwo zdominowane przez systemy mechaniczne i utracić tym samym swoją niepodzielność. Kultury niskiego kontekstu (low-context cultures) – wysoce zindywidualizowane, do pewnego stopnia wyalienowane i fragmentaryczne, takie jak kultura niemiecka czy szwajcarska, w których nie ma miejsca na angażowanie się w sprawy innych ludzi – mogą pozornie wchłonąć i używać mechanicznych ekstensji człowieka bez obawy utraty własnej niepodzielności kulturowej. W tych kulturach ludzie stają się coraz bardziej podobni do swoich maszyn. (...)
(...) Był taki czas (około czterech milionów lat temu), kiedy ekstensje człowieka ograniczały się do kilku niewygładzonych narzędzi i zaczątków języka. Podstawowa natura człowieka uległa niewielkiej zmianie od tamtego czasu. Całość kultury to skomplikowany system ekstensji. Dlatego właśnie kultura jest podmiotem syndromu ET* i tego wszystkiego, co ten syndrom implikuje. Oznacza to, że kultura, podobnie jak człowiek, jest doświadczana.” (str. 46-48, Człowiek i jego ekstensje)
* ET (extension transference – ET) – przeniesienie ekstensji – jest terminem, (...) którym nazwałem powszechny manewr intelektualny, skutkiem którego ekstensja mylona jest lub zajmuje miejsce procesu podlegającego ekstensji. (str. 37)
---------------------------------

„Ci z nas, którzy podjęli trudne zadanie zrozumienia siebie samych i innych mieszkających za granicą, mają możność obserwowania rzeczy zgoła niewyobrażalnych – zupełnie innych od tych, których oczekiwaliśmy i które podpowiadał nam nasz własny kulturowo uwarunkowany system postrzegania. Mapy umysłu, które nosimy w sobie – wyrysowane na podstawie naszych własnych doświadczeń kulturowych – są niewiele lepsze od tych, którymi dysponował Kolumb, żeglując w 1492 roku na zachód w poszukiwaniu drogi do Indii. Ciągle jeszcze istnieją wielkie, nie odkryte kontynenty – olbrzymie obszary ludzkiego doświadczenia, o których mieszkaniec Zachodu nic nie wie. (...)” (str. 54, Logika i życie)
---------------------------------

(c)Wszystkie prawa zastrzeżone. Kopiowanie bez zgody autora zabronione.

Wyświetleń: 8824
Dodaj komentarz
Przeczytaj komentarze
ilość komentarzy: 1
Użytkownik: aolda 18.08.2006 00:59 napisał(a):
Odpowiedź na: "Ważne jest, aby człowiek... | aolda

„Syndrom „Oni są tacy sami jak moi bliźni” jest najbardziej zakorzenionym i powszechnym błędnym wyobrażeniem w świecie zachodnim, jeśli nie w całym świecie. Ktoś z zewnątrz tylko w niewielkim stopniu może je zmienić, ponieważ wyraża opinie, które wypływają z głębi naszej osobowości. Mówienie o „różnicach kulturowych” i konieczność ich szanowania jest pustym frazesem. Naukowe podejście do zagadnienia, przynajmniej w początkowej fazie, także niewiele pomaga. Logika człowieka, który nie przeniesie się do biura o sześć cali mniejszego niż biuro jego rywala, jest logiką kulturową; działa ona na niższym – podstawowym – poziomie mózgu, w tej jego części, która syntetyzuje, lecz nie werbalizuje. Reakcja jest reakcją całościową i trudno wyjaśnić ją komuś, kto jej nie rozumie – jej poprawna interpretacja jest bowiem tak bardzo uzależniona od kontekstu. By tego dokonać, należy wyjaśnić cały system, w innym wypadku zachowanie człowieka nie będzie miało sensu, może nawet wydać się dziecinne.” (str. 68-69, Ukryta kultura)
---------------------------------

„>Wiedza absolutna nie istnieje, a ci, którzy twierdzą, że jest inaczej, nieważne, czy są naukowcami czy dogmatykami, otwierają drzwi tragedii< (Jacob Bronowski, „Potęga wyobraźni”, 1988)” (str. 75, Rytm i ruch ciała)

„Ludzie dostrzegają określone postawy i ruchy ciała nawet z pewnej odległości. W przeciwieństwie do innych ssaków wyspecjalizowaliśmy język ciała do tego stopnia, że jest on zintegrowany i zgodny ze wszystkim, cokolwiek czynimy. Jest więc kulturowo zdeterminowany i jako taki musi być odczytywany wyłącznie na tle określonej kultury. Oznacza to, że sens pozy lub czynu może być z powodu granic kulturowych tylko częściowo odczytywany. W nowych i nieznanych sytuacjach, w których wiele zależy od prawidłowego odczytwania sygnałów pozawerbalnych (NVC – noverbal cues), szansa prawidłowego odczytania znaków zmniejsza się wraz ze wzrostem dystansu kulturowego.” (str. 80, Rytm i ruch ciała)
---------------------------------

„Komunikacja lub przekaz na poziomie wysokiego kontekstu (high-context – HC) charakteryzuje się tym, że większość informacji bądź zawiera się w fizycznym kontekście, bądź jest zinternalizowana w człowieku, a tylko nieznaczna jej część mieści się w zakodowanej, bezpośrednio nadawanej części przekazu. Komunikacja właściwa niskiemu kontekstowi (low-context – LC) jest zgoła odmienna, tzn. większość informacji mieści się w kodzie bezpośrednim. Bliźnięta, które wychowały się razem, mogą – i tak czynią – komunikować się bardziej ekonomicznie i efektywnie (HC) aniżeli dwaj prawnicy w czasie rozprawy sądowej (LC), matematycy opracowujący program dla komputera, dwaj politycy szkicujący projekt ustawy prawnej, urzędnicy przygotowujący zbiór przepisów czy dziecko próbujące wytłumaczyć matce, dlaczego wdało się w bójkę.
Żadna kultura nie egzystuje wyłącznie na jednym końcu skali – niektóre uplasowały się wyżej, inne niżej. Kultura amerykańska, jeśli już w tej chwili nie znajduje się na samym dole, wykazuje tendencję do zbliżania się ku niższemu krańcowi skali. Jeśli chodzi jednak o potrzebę kontekstowania w życiu codziennym, ciągle znacznie przewyższamy niemieckojęzycznych Szwajcarów, Niemców i Skandynawów. Jakkolwiem można sądzić, że złożone, wysoce zinstytucjonalizowane kultury (o znacznych osiągnięciach technologicznych) muszą być kulturami LC, to jednak nie zawsze jest to prawda. Chiny, kraj o bogatej i złożonej kulturze, sytuują się na krańcu skali właściwym wysokiemu kontekstowi. (...)
Każdą transakcję (transaction) można scharakteryzować w kategoriach wysokiego, niskiego i średniego kontekstu. Transakcje związane z HC charakteryzuje uprzednio zaprogramowany zespół informacji mieszczących się w odbiorcy i w jego układzie (setting), przy minimalnej liczbie informacji zawartych w przekazywanym komunikacie. W przeciwieństwie do tego w wypadku transakcji zachodzących w LC większość informacji musi być zawarta w przekazie, aby tym samym uzupełnić braki kontekstu (zarówno wewnętrznego, jak i zewnętrznego).
Zazwyczaj komunikowanie związane z HC, w odróżnieniu od komunikowania związanego z LC, jest ekonomiczne, szybkie, efektywne i satysfakcjonujące, jednakże trzeba poświęcić trochę czasu na jego zaprogramowanie. Jeśli owo programowanie nie zachodzi, komunikacja jest niepełna.
Różne postaci komunikowania związanego z HC wykorzystywane są często jako dzieła sztuki. Działają one niczym swego rodzaju siła jednocząca, spajająca, są długowieczne i odporne na zmiany. Postaci komunikowania związane z LC nie mają natomiast właściwości jednoczących, łatwo poddają się jednakże wszystkim zmianom. Oto przyczyna, dla której ewolucja przez ekstensje jest tak niewiarygodnie szybka: ekstensje w pierwotnych stadiach rozwoju cechuje niski kontekst. Aby nieco uściślić to stwierdzenie, dodam, że pewne systemy ekstensji mieszczą się wyżej, inne niżej na skali kontekstu. System obrony rakietowej może okazać się przestarzały, zanim zostanie użyty i dlatego osadzony jest w bardzo niskim kontekście. Architektura kościelna natomiast, przez setki lat głęboko tkwiąca w przeszłości, była materialnym siedliskiem wierzeń i koncepcji religijnych. Nawet dzisiaj większość kościołów budowana jest wedle tradycyjnych wzorów. Ciekawe, czy możliwe byłoby rozwinięcie strategii utrzymujących w równowadze dwie pozornie zdecydowanie różne potrzeby: potrzebę adaptacji i zmiany (przesuwając się w kierunku niskiego kontekstu) oraz potrzebę stabilizacji (wysoki kontekst). Historia obfituje w przykłady narodów i instytucji, które nie były w stanie zaadaptować się, ponieważ zbyt długo podtrzymywały tryby działania właściwe wysokiemu kontekstowi. Jednakże niestabilność systemów niskiego kontekstu, tak charakterystyczna dla współczesnych czasów, jest zupełną nowością dla rodzaju ludzkiego. Co więcej, nie mamy żadnego zasobu doświadczeń, które mogłyby nam wskazać, jak traktować owe zmiany na tym etapie.
Ekstensje, które obecnie wypełniają znaczną część świata człowieka, są w większości częścią jego niskiego kontekstu. Pojawia się pytanie: Jak długo człowiek potrafi znieść napięcie występujące między nim samym a jego ekstensjami? Zagadnieniom tym poświęcone są prace Tofflera „Szok przyszłości” (zob. 1974) oraz McLuhana „Przekaźniki, czyli przedłużenie człowieka” (zob. 1975b). Jako prosty przykład tych napięć może służyć samochód, który kompletnie zmienił kulturę Ameryki we wszystkich jej wymiarach: rozsadził wspólnoty ludzkie, zniszczył więzi międzyludzkie, załamał równowagę między wsią a miastem, zmienił nasze obyczaje seksualne i zwyczaje chodzenia do kościoła, odmienił nasze miasta, przestępstwa kryminalne, systemy edukacji i opieki społecznej, nasze zdrowie oraz sposoby chowania zmarłych. (...)
Podsumowując można powiedzieć:
Przesłony, jakie tworzymy między sobą a rzeczywistością, są jednym ze sposobów strukturowania tej rzeczywistości.
Świadomość występowania owej struktury potrzebna jest człowiekowi, aby mógł kontrolować swoje zachowanie przy utrzymaniu pozorów racjonalności. Świadomość tego typu powiązana jest z końcem skali wyznaczonym przez niski kontekst.
Za tę świadomość musimy jednak płacić. Ceną jest tu brak stabilizacji, starzenie się oraz zmiany zachodzące w takim tempie, jakie wkrótce trudno nam będzie opanować, a którego rezultatem będzie nadmiar informacji.
Stąd czasem, gdy sprawy jeszcze bardziej się skomplikują – co jest nieuchronne wobec faktu szybkiego rozwoju systemów niskiego kontekstu – trzeba będzie zasadniczo zmienić życie i instytucje oraz skierować wysiłki w stronę osiągnięcia większej stabilności wysokiego kontekstu, ponieważ będzie to jedyny sposób stawienia czoła nadmiarowi informacji.” (str. 95-107, Kontekst i znaczenie)
---------------------------------

Patronaty Biblionetki
Biblionetka potrzebuje opiekunów
Recenzje

Użytkownicy polecają:

Redakcja poleca: