Wspaniała cygańska uczta
Książka Henriego Murgera pojawiła się w moim życiu zupełnie przypadkiem. Ot, sięgnąłem po nią w antykwariacie. Jak nowa, okładka z obrazem Renoira, seria, do której mam zaufanie... Czemu nie? Tak zaczęła się moja przygoda z cyganerią.
Byłem naprawdę zaskoczony, że ta książka jest tak mało znana - użytkowników biblionetki, którzy ją ocenili, można policzyć na palcach jednej ręki. Może moja recenzja przyczyni się do tego, że ktoś przynajmniej umieści "Sceny z życia cyganerii" w schowku.
To jedna z tych pozycji, którymi człowiek się delektuje, aby czytać je jak najdłużej (powrót do przeczytanych książek to nigdy nie to samo, co przeczytanie ich pierwszy raz), a jednocześnie na tyle wciągająca, że chciałoby się ją pochłonąć jednym kęsem. W dużej mierze jest to na pewno zasługa wspaniałego, wcale nie ciężkiego języka. Nie mogłem uwierzyć, że czyta się ją tak lekko, mimo iż powstała w pierwszej połowie dziewiętnastego wieku. Nie, nigdy nie mam uprzedzeń, ale literatura z tego okresu, choć wspaniała, zawsze wydawała mi się ciężka.
O czym właściwie traktuje to wspaniałe dzieło? O przygodach czterech zaprzyjaźnionych artystów - malarza Marcela, muzyka Aleksandra, poety-dziennikarza Rudolfa i poligloty-filozofa Gustawa. Łączy ich młodość, nadzieja na lepsze jutro i talent artystyczny. Murger wspaniale kreśli ich świat, choć oczywiście nie jest to sielanka. Bohaterowie ciągle są zadłużeni, za to rzadko syci. A jednak ich środowisko jest tak pociągające... dlaczego?
Może to sprawa ich beztroskiej filozofii, wiary w Opatrzność, która na pewno podrzuci pod sam nos kilkanaście franków? A może to ten styl życia - częste wizyty w kawiarniach, liczne romanse, ale też prawdziwe głębokie uczucia, na jakie stać twórców.
Powieść - czy może zbiór opowiadań połączonych osobami bohaterów - utrzymana jest pozornie w konwencji humorystycznej. Nieraz zaśmiejecie się nad przygodami i pomysłami artystów. Jeden z bohaterów decyduje się na odegranie "Romea i Julii". Tyle że - co mało romantyczne - na końcu gołąb, który "grał" słowika, ląduje na talerzach jako pieczeń.
Murger jednak uświadamia Czytelnikowi (z którym ma stały kontakt, co uważam za ciekawy zabieg), że i w ten świat mogą zakraść się tragedie. Oprócz biedy i głodu, twórczych wzlotów i upadków, mamy jeszcze tragiczną miłość, a również śmierć zakradnie się do grona kompanów.
Brawa należą się autorowi również za sylwetki bohaterów. Nie sposób ich po prostu nie polubić. Chciałoby się zasiąść z nimi do uczty na cześć sprzedania nowego obrazu, czy spotkać się, by omówić arcydzieła literatury.
W zasadzie żałuję, że pochłonąłem to dzieło tak szybko, jednak na swoje usprawiedliwienie dodam, że pochłonęło mnie całkowicie. Po skończonej lekturze mam trochę smutną refleksję: ile jest jeszcze wspaniałych książek, które mogłyby zmienić nasze życie, a których nie odkryjemy, bo zostały po prostu zapomniane? Wolę się nad tym zbytnio nie zastanawiać.
(c)Wszystkie prawa zastrzeżone. Kopiowanie bez zgody autora zabronione.