Dodany: 12.08.2006 03:40|Autor: aleutka
Perspektywa badacza
z podziękowaniami dla Agis ;)
Propozycja Feynmana - "Wyobraźmy sobie, że na naszą planetę nadlatują Marsjanie. Co zauważają? Istoty dwunożne, które w miarę jak światło Słońca ustępuje na kuli ziemskiej strefie ciemności sięgają po podłużne przybory, wkładają je do otworu w głowie i wytwarzają białą pianę. Następnie przybierają pozycję poziomą i zapadają w stan nieświadomości. I tak na całym globie wzdłuż przesuwającej się linii mroku. Jakie wnioski wysnuliby o ludzkości Marsjanie, gdyby się ograniczyli do tej zaledwie obserwacji?"[1]
Przypomniałam sobie tę propozycję z całą wyrazistością, gdy czytałam książkę Marka Haddona "Dziwny przypadek psa nocną porą". Jest to bowiem książka napisana z takiej właśnie perspektywy, z identycznym podejściem badawczym wobec życia i nieubłaganie logicznym porządkowaniem informacji, kiedy to paradoksalnie często umyka coś, co nadaje ciągowi informacji sens.
Oczywiście po latach nieustannych badań Christopher – piętnastoletni autystyk, narrator książki, człowiek właśnie nieubłaganie logiczny i konsekwentny, może się poszczycić imponującymi rezultatami. Problem podłużnych przyborów w otworze gębowym został już rozpracowany, podobnie jak ciągi liczb pierwszych czy rozwinięcie pi do niewyobrażalnej liczby miejsc po przecinku. Można przypuszczać, że równania trzeciego stopnia na n-wymiarową przestrzeń nie sprawiłyby Christopherowi większego kłopotu, niż nam podliczenie kosztów zakupów (przy czym on wzgardziłby kalkulatorem). Ale pozostają inne pytania – gdyby Christopher znał to słowo – i tę emocję - nazwałby je frustrującymi. Z niezrozumiałym uporem opierają się umysłowi logicznemu. (Należy tu wiedzieć, że rzeczy niezrozumiałe wpędzają naszego badacza w panikę, której nawet nie potrafimy sobie wyobrazić, choć znowu – Christopher nie umiałby tego tak nazwać). Czym są dowcipy? W jaki sposób te grymasy na twarzach mogą coś znaczyć? A co to jest emocja? I – dlaczego pies sąsiadki został zamordowany?
Właśnie to ostatnie pytanie stanowi punkt wyjścia do bardzo niezwykłej opowieści, kryminału, thrillera, przekornej Bildungsroman. Historii wielkiej podróży Christophera. W metaforycznym i dosłownym sensie.
Niezwykła perspektywa badawcza narratora nadaje książce jej tak bardzo własny ton.
Jest to książka bezwzględnie, do bólu uczciwa i całkowicie wyprana z sentymentalizmu. Wszystko – styl, konstrukcja fabuły, sposób opisywania świata, struktura, a nawet organizacja graficzna tej powieści – zostało gruntownie przemyślane i podporządkowane właśnie tym celom – autentyczności i uczciwości. Konsekwencja autora w realizacji przedsięwzięcia i spójność przekazu są godne podziwu. Pisarski tour de force, bez wątpienia.
Nie znajdziemy tu prób taniego sentymentalizowania postaci Christophera i jego sposobu życia. Wręcz przeciwnie – udaje się autorowi niejako mimochodem pokazać wyraźnie, że życie z Christopherem, najdelikatniej rzecz ujmując, nie jest czymś najłatwiejszym pod słońcem, a życie samego Christophera – zamknięte w jego umyśle - jest balansowaniem na krawędzi przepaści...
Świat Christophera – świat przefiltrowany przez ten niezwykły umysł - został tu przedstawiony bardzo konsekwentnie i spójnie. Jest to świat paradoksalny - tak bardzo obcy, chłodny i przerażający. Dlatego – przynajmniej dla mnie – ta specyficzna narracja, początkowo ciekawiąca czy wręcz bawiąca swoją egzotyką. stała się czymś szalenie trudnym.
Nie chciałabym jednak nikogo zniechęcać, ponieważ nie jest to ponura książka. Jest w niej właśnie dużo prawdy, pokazującej, jak komizm miesza się z tragedią. Pokazującej życie bez upiększeń – ale czasami piękne. Tylko po prostu tak bardzo trudne. Też czasami.
Warto tę książkę przeczytać – także dla przekornego zakończenia i zupełnie niezwykłej definicji miłości. (No i oczywiście po to, żeby wiedzieć, kto zabił ;)).
Dlatego ta książka – przynajmniej dla mnie – jest bardzo dobra. Stawia więcej pytań, niż daje odpowiedzi. Zmusza do redefinicji i znacznego poszerzenia pojęcia człowieczeństwa, wręcz fundamentów tego pojęcia. Uczy, jak bardzo jest to trudne. Jak współczucie (czy raczej współ–rozumienie w tej akurat sytuacji) może graniczyć z niemożliwością, a równocześnie być piękne, kiedy się udaje. Ta książka pokazuje świat, w którym nie ma łatwych rozwiązań - i dodaje sił do ich szukania...
---
[1] Małgorzata Musierowicz: "Frywolitki", wyd. Akapit Press, Łódź 1997, s. 181 (jeszcze raz dzięki, Agis ;)).
(c)Wszystkie prawa zastrzeżone. Kopiowanie bez zgody autora zabronione.