Dodany: 04.09.2004 09:05|Autor: Karibu
Portret
"Billing" trudno nazwać powieścią i to nie przez jej formę, czyli zapis słów wypowiadanych do słuchawki przez jednego tylko z rozmówców. To nie jest czymś aż tak zaskakującym. Ważniejszą sprawą jest to, że w przeciwieństwie do tradycyjnej epiki zdarzenia w tej prozie nie służą budowaniu akcji, a podporządkowane są potrzebom studium psychologicznego bohaterki.
Kobieta mówiąca w "Billingu" to ktoś, kto żyje tylko pozornie. Niby ma jakieś plany zawodowe w duchu przedsiębiorczości. Niby powtarza modne dla okresu pierwszych lat po transformacji hasła: "brać sprawy w swoje ręce". Niby bez zahamowań traktuje sprawy damko-męskie. Wszystko to jednak - niby. W rzeczywistości skoncentrowana jest wyłącznie na urazach z dzieciństwa. Ból odrzucenia jest tym, na czym koncentruje swoją uwagę, chociaż nie zawsze jako ofiara. Bywa, że po kolejnych terapiach czuje się zwyciężczynią. Zaczyna rozumieć winowajców, rozgrzesza, wybacza i znów się sobie przygląda, czy aby stara postawa nie powraca.
To jest książka o piekle samoobserwacji i samokontroli, która zatrzmuje człowieka w miejscu, chociaż wkłada w siebie tyle energii. Książka o oddzieleniu się raz na zawsze od świata. Utracie z nim naturalnej łączności. O skutkach złego dzieciństwa, które można próbować przezwyciężyć, ale wówczas zainwestowane w to wysiłki odbierają energię do innych rzeczy.
Mimo że książka jest właściwie smutna w wymowie, to jest w niej wiele dowcipu i bystrych obserwacji obyczajowych lat osiemdziesiątych(młodość bohaterki)i dziwięćdziesiątych (jej dojrzałość).
Warto przeczytać.
(c)Wszystkie prawa zastrzeżone. Kopiowanie bez zgody autora zabronione.