Dodany: 11.08.2006 04:13|Autor: DJ Eli(ot)

Zmuszony do myślenia, zmuszony do skończenia książki


Jeśli komuś odpowiada specyficzny klimat, jaki w swoich książkach tworzy Faulkner, to nie zawiedzie się czytając tę pozycję. Spaczone charaktery postaci, motyw kazirodztwa itp. zdają się stałymi elementami amerykańskiego pisarza. Tyle że sposób zaprezentowania ich nie rzucił mnie na kolana; może jest to efekt oswojenia się piszącej tę recenzję osoby z czasami, gdzie to, co kiedyś wywoływało niewątpliwy szok, stoi znacznie niżej na skali powodów powszechnego oburzenia.

Postaci zarysowane przez pisarza są tradycyjnie niejasne, a jest to pokłosie wprowadzenia opinii wielu bohaterów książki. Zabieg, mający na celu, jak sądzę, wykreowanie opinii, iż świat nie jest fenomenem dającym się zamknąć w określone ramy. Z punktu widzenia czytelnika sprawia to niejaką trudność, jednakże zapisałbym ten element po stronie plusów, biorąc pod uwagę, że fakty nie są "podane na tacy", trzeba je interpretować i składać w koherentną całość (a to angażuje czytających). To samo odnosi się do akcji dzieła, która nie jest opisywana linearnie; Faulkner skacze w czasie i ujawnia części układanki nie dbając o naszą wygodę.

Podczas czytania nie mogłem się pozbyć skojarzeń z "Wichrowymi Wzgórzami" - co prawda, w wielu aspektach obie powieści mocno "rozjeżdżają się"; niemniej, biorąc pod uwagę postać Sutpena i Heathcliffa, można znaleźć pewne asocjacje.

"Absalomie, Absalomie..." to druga (pierwsza to "Wściekłość i wrzask") pozycja Faulknera przeczytana przeze mnie i na podstawie tych doświadczeń stwierdzam, iż tylko osoby zafascynowane specyficznym stylem autora mogą odkryć radość z książki.


+ czytelnik zmuszony do czynnego kojarzenia faktów i budowania opinii na podstawie opowiadań wielu bohaterów;
+ niezła analiza charakterów poszczególnych postaci;
+ długotrwałe trzymanie czytelnika w niepewności co do kolejnych wydarzeń (notabene: jednocześnie minus);
+ oryginalny sposób narracji;

- książka nie sprawia, że chętnie się po nią sięga po przerwaniu czytania;
- rozwlekłe opisy powodują poważną retardację akcji i zniechęcają czytelnika;
- próba stworzenia złowieszczej postaci (Sutpen) mocno dyskusyjna (czułem respekt tylko w paru momentach =)).

(c)Wszystkie prawa zastrzeżone. Kopiowanie bez zgody autora zabronione.

Wyświetleń: 10985
Dodaj komentarz
Przeczytaj komentarze
ilość komentarzy: 7
Użytkownik: carmaniola 11.08.2006 15:44 napisał(a):
Odpowiedź na: Jeśli komuś odpowiada spe... | DJ Eli(ot)
A Sutpen miał być złowieszczy?! ;-)
Użytkownik: DJ Eli(ot) 11.08.2006 16:57 napisał(a):
Odpowiedź na: A Sutpen miał być złowies... | carmaniola
Właśnie się dziś zastanawiałem nad tym przymiotnikiem i jest na pewno coś trafniejszego do określenia moich myśli, tyle że ciężko mi na to wpaść =)
Tak czy inaczej, cechy Sutpena skłaniają czytelnika do odbioru bohatera jako postaci (mam nadzieję, że trafię celniej z tym słowem =) demonicznej (cytując: "człowiek-koń-demon").
Użytkownik: carmaniola 11.08.2006 17:37 napisał(a):
Odpowiedź na: Właśnie się dziś zastanaw... | DJ Eli(ot)
Widać inaczej odbieramy Sutpena ;-) Dla mnie był przede wszystkim postacią tragiczną, fatalną. W nim samym nie było zła, to zły los uparł się by być jego towarzyszem - czegokolwiek się tknął wszystko szło na opak. Chyba dobrze do niego pasuje powiedzenie,że dobrymi chęciami piekło wybrukowane. Raczej z niego taki homme fatal (gdyby nieco przekonwersować femme fatale) niż demon... ;-)
Użytkownik: DJ Eli(ot) 11.08.2006 18:52 napisał(a):
Odpowiedź na: Widać inaczej odbieramy S... | carmaniola
Nio, masz rację: ludzie z niezdrową ciekawością (i zapewne z pewną dozą zazdrości) przyglądali się jego determinacji mającej na celu osiągnięcie świetności, choć - obiektywnie patrząc - Sutpen nie wykraczał znacząco poza granice moralności. Jednak ciężko mi przypisać złemu losowi np. jego twardą obojętność w stosunku do Bona, czy tez skoki w bok =)
Użytkownik: carmaniola 11.08.2006 21:53 napisał(a):
Odpowiedź na: Nio, masz rację: ludzie z... | DJ Eli(ot)
Nienienie ;-) Wcale nie chciałam w poprzedniej wypowiedzi dowodzić,że Sutpen był cudownym człowiekiem, któremu się po prostu nie powiodło. To nie tak.
Sutpen, nie był ani specjalnie dobry, ani specjalnie zły. Przeciętny. Na tle jemu współczesnych, wyróżniał się jedynie uporem w dążeniu do celu. Był człowiekiem prostym (zaryzykowałabym nawet określenie: prymitywnym), wyrosłym w biedzie i znoju, które stępiły jego wrażliwość a wzmogły pragnienie przetrwania. Jego pojęcia dobra i zła były mało skrystalizowane. (To nie usprawieliwienie - to próba zrozumienia).

W powieści Judith mówiła: "...człowiek wywiera sobą takie małe wrażenie na świecie. Rodzi się człowiek i próbuje wywrzeć wrażenie; sam nie wie dlaczego, ale wciąż i wciąż próbuje."

Sutpen właśnie próbował, a świat jego próby, swoim zwyczajem,zignorował.
Użytkownik: DJ Eli(ot) 11.08.2006 22:31 napisał(a):
Odpowiedź na: Nienienie ;-) Wcale nie c... | carmaniola
Racja =)
Użytkownik: Jantoska 07.09.2007 17:14 napisał(a):
Odpowiedź na: Jeśli komuś odpowiada spe... | DJ Eli(ot)
Myślę, że Sutpen w żadnym wypadku nie miał być złowieszczy :) Pajęczyca dokonała doskonałej analizy tej postaci. Ja z kolei nie mogę się oprzeć pokusie, żeby przeprowadzić paralelę pomiędzy bohaterami Faulknera i nieszczęsną familią ze "Stu lat samotności" Marqueza. W jednej i drugiej powieści dominuje duszna, jakby przykurzona, a zarazem magiczna atmosfera. W obu przypadkach czułam się zanurzona w rzeczywistość butwiejącą i jakby rozpadającą się w proch. Tematyka (cykliczność czasu, przemijanie, brzemię przeszłości) też jest podobna. Osobiście (mimo oczywistych różnic) podobnie odebrałam poetykę Marqueza i Faulknera. Jeżeli chodzi o ocenę, to obaj mnie zachwycili :)
Patronaty Biblionetki
Biblionetka potrzebuje opiekunów
Recenzje

Użytkownicy polecają:

Redakcja poleca: