Dodany: 03.09.2004 21:35|Autor: EPA!
Książka z myszką
Egzemplarz, który posiadam, jest reprintem do wydania z 1885 roku. Autorka - Lucyna Ćwierciakiewiczowa (1829-1921) - była autorką popularnych artykułów i książek z zakresu sztuki kulinarnej i mody oraz stałą współpracownicą czasopisma „Bluszcz” w latach 1865-94.
Książka jest zbiorem przepisów na sporządzanie konfitur, konserw czyli "komputów", „komputów ostrych”, wszelkiego rodzaju przetworów owocowych, deserów, konserw mięsnych, win, nalewek, ciast, pieczywa.
Autorka wprowadza kandydatkę (kandydata) na mistrza kuchni w tajniki przyrządzania wszystkich tych pyszności z wielką pieczołowitością, dbałością o najdrobniejsze szczegóły. Podkreśla, iż właśnie dbałość o szczegóły jest gwarancją doskonałych walorów smakowych oraz trwałości sporządzanych przetworów.
Poczytuję tę książkę od czasu do czasu z wielką przyjemnością. Jej wartość kulinarna, choć z pewnością niemała, ma, jak sądzę, nikłe zastosowanie w dzisiejszych zabieganych czasach. No bo któż dzisiaj ma ten luksus, by „Wymoczone pomarańcze nalać w glinianym garnku [...] wodą miękką i gotować 4 godziny na wolnym ogniu kilka razy zlewając wodę, a nalewając świeżą […]”? Tak rozpoczyna się siedmiodniowy (!) cykl przyrządzania z pewnością pysznych pomarańczy w syropie.
I któż dzisiaj jada lody śmietankowe sporządzone domowym sposobem z „[…] dwóch kwart słodkiej śmietany [...], 15 żółtek i półtora funta cukru […]”?
Domowym sposobem można również sporządzić wędzonego węgorza, a to w sposób następujący: „[…] Węgorza żywego uderza się między oczy tłuczkiem moździerza, żeby przestał żyć; wyciera się zimnym popiołem lub piaskiem dla obtarcia śluzu, rozpara się brzuch i soli do proporcyi, po nasłonieniu rozpina się tak, jak śledzie łososiowe, na drewienkach, obwija dobrze w papier i przywiązuje do kija lub rożna, przez całą długość węgorza. Zakłada się na najwyższe haki wilków żelaznych w kominie i wędzi nad drobnem wiórzyskiem lub, co lepiej, nad jałowcem. […]”
Prawda, że pyszny musi być taki węgorz ?
Czytam to z wielkim sentymentem, jako świadectwo czasów, gdy nie znano „fast foodów”, a jedzenie było celebrowane.
Przy czytaniu przepisów kulinarnych Pani Ćwierciakiewiczowej mam podobne odczucia, jak kiedyś podczas oglądania filmu „Uczta Babette”, który uświadomił mi, że sztuka kulinarna to również SZTUKA, o czym dzisiaj naprawdę trudno pamiętać.
(c)Wszystkie prawa zastrzeżone. Kopiowanie bez zgody autora zabronione.