Dodany: 04.08.2006 18:24|Autor: dot59Opiekun BiblioNETki

Redakcja BiblioNETki poleca!

Książka: Diabeł ubiera się u Prady
Weisberger Lauren

2 osoby polecają ten tekst.

Markowe szaty cesarzowej


Z jakiegoś powodu wydawało mi się, że powieść o absolwentce college’u rozpoczynającej pracę w świecie wielkich mediów i wielkiej mody będzie płaskim czytadłem, dorównującym jakością dowcipu i głębią (a raczej płycizną) poruszanych zagadnień sławetnej „Bridget Jones”; nie kwapiłam się więc do przeczytania tej książki. Skłonili mnie do tego pośrednio… turyści, którzy dokonali zmasowanego wakacyjnego nalotu na miasto i gminę W., okupując wszystkie bezpłatne miejsca parkingowe, na skutek czego mój samochód ze strachem przycupnął na miejscu zarezerwowanym dla mieszkańców uliczki za biblioteką, ja zaś byłam zmuszona wparować do rzeczonej instytucji w tempie najszybszym z możliwych, porwać z pierwszej z brzegu półki cokolwiek, czego jeszcze nie czytałam, i biegiem wrócić, by zniknąć, nim zjawi się właściciel zajętego miejsca i zgłosi doń uzasadnione pretensje. Łupem moim padły m.in. dwie pozycje z serii „Π” Albatrosa. Jako pierwszego wzięłam na warsztat „Diabła…” i już po paru stronach przekonałam się, że mam do czynienia z czymś więcej, niż dominujące w babskiej literaturze ględzenie o chłopach, ciuchach i kaloriach.

Światek powieści Weisberger zaludniony jest co prawda w 90% kobietami – bo też rzecz dzieje się głównie w redakcji magazynu poświęconego modzie – lecz pytanie, na które usiłuje odpowiedzieć sobie i czytelnikom jej bohaterka, ma naturę zdecydowanie uniwersalną. Ile jest w stanie znieść człowiek, któremu zależy na zdobyciu i/lub utrzymaniu określonej pracy? Jeśli, tak jak Andrea Sachs, jest zdecydowany zrealizować swoje największe marzenie, bez wątpienia odpowie, że wiele… może nawet wszystko. Lecz młoda idealistka, pragnąca „nabrać trochę doświadczenia w pisaniu do gazet”*, nie spodziewa się, że na pierwszej w życiu posadzie przyjdzie jej zostać podwładną osoby, całym swoim postępowaniem odpowiadającej w sposób jednoznaczny na inne pytanie: do czego potrafi posunąć się człowiek, który osiągnął wszystko i teraz potrzebuje już tylko regularnego umacniania swojego poczucia absolutnej władzy?

Miranda Priestly to postać, na dźwięk nazwiska której współpracownicy gotowi są niemal padać na kolana „z mieszaniną czci i strachu”* …no, przynajmniej wtedy, gdy ich ktoś widzi… To rzadki konglomerat pewności siebie, autorytarności, bezczelności, egoizmu, ignorancji w zakresie wszystkiego, co nie dotyczy jej samej i prowadzonego przez nią czasopisma – oraz wielkopańskich manier i fochów… Zastosowanie w stosunku do niej określenia „wredna zołza” byłoby doprawdy zbytkiem kurtuazji – a jednak płaszczą się przed nią dziesiątki ludzi, gotowych na każde skinienie spełniać zachcianki szefowej… a jednak „milion dziewczyn (dziewczyn po studiach i z ambicjami, dodajmy) dałoby się zabić”* za posadę jej asystentki, które to słowo przełożone na ludzki język oznacza skrzyżowanie osobistej pokojówki, sekretarki i gońca… Więc i Andrea biega po kawę, odnosi do pralni brudne ciuchy Mirandy, wozi samochodem jej psa, wysyła odrzutowcem do Paryża książki, które jej dzieci MUSZĄ dostać, nim będzie je można kupić w księgarni; ma być na każde wezwanie – w niedzielę, w środku nocy, podczas wizyty u ginekologa („W uszach ci wtedy nie grzebią, prawda?”*) – i zapomnieć o własnych potrzebach, o rodzinie, narzeczonym, przyjaciółce – bo gdyby nie starała się „najlepiej jak może, pomóc komuś tak niesamowitemu”*, bogini świata mody przekreśliłaby jej widoki na karierę, a każdy inny „upokarzany, poniżany i generalnie obrażany”* współpracownik uznałby ją za niespełna rozumu. Czy marzenie o prawdziwej dziennikarskiej pracy musi tyle kosztować? I czy Andrea zgodzi się zapłacić tę cenę?

Nim się tego dowiedziałam, z osiemdziesiąt razy zagotowałam się ze złości, jak zawsze, gdy czytam o bezwzględnej eksploatacji człowieka przez człowieka.

Trzeba przyznać, że autorka potrafi umiejętnie sterować emocjami czytelnika, trzymając go w chwiejnej równowadze między oburzeniem, niedowierzaniem i rozbawieniem, i umie świat przedstawiony opisać tak przekonująco, że trudno nam wątpić w istnienie Mirandy Priestly i jej „dworu”… To druga po „Niani w Nowym Jorku” Kraus i McLaughlin powieść satyryczna, w której skarykaturowanie pewnych zjawisk i trendów ma na celu coś więcej, niż tylko zabawienie publiczności, skłaniając go do zadania pytania: dokąd zmierza świat, w którym nadrzędną wartością jest pogoń za „odpowiednią” pozycją społeczną i materialną, a następną w kolejności – umiejętność niewolniczego naśladowania postaw i zachowań uznanych przez bliżej nieokreślone gremia opiniotwórcze za „odpowiednie” dla tej pozycji?…


---
* Lauren Weisberger: „Diabeł ubiera się u Prady”, przeł. Hanna Szajowska, wyd. Albatros, 2004.

(c)Wszystkie prawa zastrzeżone. Kopiowanie bez zgody autora zabronione.

Wyświetleń: 24138
Dodaj komentarz
Przeczytaj komentarze
ilość komentarzy: 30
Użytkownik: Agis 05.08.2006 20:28 napisał(a):
Odpowiedź na: Z jakiegoś powodu wydawał... | dot59Opiekun BiblioNETki
O dziwo, znowu czuję się zachęcona do książki, którą normalnie ominęłabym szerokim łukiem. :-)
Użytkownik: Anna 46 05.08.2006 22:06 napisał(a):
Odpowiedź na: O dziwo, znowu czuję się ... | Agis
Nianię czytałam, dałam piątkę...
Na Diabła nabrałam wielkiej ochoty po Twojej recenzji; do schowka!:-)
Użytkownik: librarian 05.08.2006 23:12 napisał(a):
Odpowiedź na: Z jakiegoś powodu wydawał... | dot59Opiekun BiblioNETki
Powiedziałabym, że Lauren Weisberger to taka amerykańska Izabela Sowa lub Monika Szwaja. Lektura lekka i zabawna, i jak to się mówi "coś w niej jest" to znaczy coś z życia. Teraz właśnie wszedł na ekrany tutaj u nas film według tej powieści, ale przyznam, że choć nie stronię od lektur łatwych i przyjemnych, to na film raczej się nie wybieram. Może skuszę się jak będzie już dostępny na dysku. Mirandę gra Meryl Streep, kto wiem, może nawet nieźle.
Tutaj jest więcej informacji i pierwsze recenzje widzów (w jęz. ang.).
http://imdb.com/gallery/ss/0458352/Ss/0458352/006R​.jpg?path=gallery&path_key=
0458352
Użytkownik: dot59Opiekun BiblioNETki 06.08.2006 15:45 napisał(a):
Odpowiedź na: Powiedziałabym, że Lauren... | librarian
Uwielbiam Meryl Streep, ale do kina się nie wybieram (mieszkam na odludziu, skąd dojazd swoje kosztuje, bilety też) - poczekam, aż puszczą w Canal+ - wtedy obejrzę w spokoju.
Użytkownik: Czajka 08.08.2006 05:38 napisał(a):
Odpowiedź na: Uwielbiam Meryl Streep, a... | dot59Opiekun BiblioNETki
No i sama powiedz, Dot, czy Streep pasuje Ci do tej postaci? Mnie zupełnie nie, bardzo jestem ciekawa, chociaż z drugiej strony ona chyba wszystko potrafi zagrać, wię może i piękną Mirandę ze świata mody też.
Użytkownik: dot59Opiekun BiblioNETki 08.08.2006 17:01 napisał(a):
Odpowiedź na: No i sama powiedz, Dot, c... | Czajka
Niezupełnie pasuje, w każdym razie ja sobie Mirandę trochę inaczej wyobrażałam podczas lektury. Ale jestem tego samego zdania: chyba rzeczywiście potrafi.
Użytkownik: librarian 08.08.2006 17:08 napisał(a):
Odpowiedź na: No i sama powiedz, Dot, c... | Czajka
Też mi nie bardzo pasowała, ale popatrzyłam na zdjęcia i kto wie? Wygląda na nich jak kwintesencja zimnego okrucieństwa, zaraz ją sobie wyobraziłam jak się przewraca na skórce od banana. Hihi.
Użytkownik: Czajka 11.08.2006 07:16 napisał(a):
Odpowiedź na: Też mi nie bardzo pasował... | librarian
:-)
Idę szukać zdjęć w takim razie, bardzo jestem ciekawa.
Użytkownik: Czajka 08.08.2006 05:42 napisał(a):
Odpowiedź na: Powiedziałabym, że Lauren... | librarian
Moim zdaniem, taki "Romans na receptę" jest dużo słabszy od "Diabła..."
Jeszcze tylko dodam, że moja przyjaciółka nie była w stanie dokończyć tej książki, tak bardzo zirytowała ją główna bohaterka. Świadczy to najlepiej o tym, jak ta postać jest przekonująco skonstruowana. :-)
Użytkownik: Monika_Sabina 16.08.2006 17:19 napisał(a):
Odpowiedź na: Powiedziałabym, że Lauren... | librarian
Książek Lauren Weisenberg nie porównywałabym do książek napisanych przez Monikę Szwaję. Co prawda czytałam tylko "Jestem nudziarą", ale dla mnie była napisana tak bardzo prosto, że aż za prosto. Happy end, trwający w zasadzie od środka książki, mnie zniesmaczył. Natomiast Weisberger ma zupełnie inny styl pisania (oczywiście trzeba pamiętać jeszcze o tłumaczu i redaktorze po drodze), który bardziej mi przypadł do gustu. Nie pamiętam, jak było w tej książce z wątkiem miłosnym, ale w jej drugiej książce "Portier...", wg mnie lepszej, miłość owszem i była, ale nie tak przesłodzona, a zakończenie mało oczywiste - można było sobie zinterpretować, jak się chciało. Ja oceniam książkę (filmy również) pod kątem ostatnich stron i bardzo często zmieniam zdanie, jak zakończenie jest marne. Jeżeli komukolwiek podobała się książka "Diabeł...", to polecam "Portier..." (tym razem o branży PR), tam również znaleźć można ukryte pytanie, ile człowiek zdoła poświęcić dla pracy.
Użytkownik: librarian 17.08.2006 00:02 napisał(a):
Odpowiedź na: Książek Lauren Weisenberg... | Monika_Sabina
Ja z kolei znam tylko "Zapiski stanu poważnego", i wydają mi się one jak najbardziej porównywalne do "Diabła". Na przykład tematyka, poniekąd zawodowa, opisująca miejsce pracy ( w przypadku Szwaji telewizja, w przypadku Weisenberg magazyn mody etc.) i stosunki niej panujące. No i obie, nie oszukujmy się, są książkami typu lekka, łatwa i przyjemna typu czytadło.
Użytkownik: Monika_Sabina 17.08.2006 13:28 napisał(a):
Odpowiedź na: Ja z kolei znam tylko &qu... | librarian
Zrobiłam błąd w nazwisku autorki. Jest: Weisenberg, a powinno być: Weisberger.

Nie znam książki "Zapiski...", ale przeczytam, bo rzeczywiście są to książki lekkie i łatwe, a takie się najszybciej czyta. Ja akurat lubię tego typu książki, może też dlatego utożsamiłam się po trochu z bohaterką "Portiera...", ale też oczekuję czegoś więcej niż prostego happy endu, który można znaleźć w romansach.
Użytkownik: Czajka 08.08.2006 05:37 napisał(a):
Odpowiedź na: Z jakiegoś powodu wydawał... | dot59Opiekun BiblioNETki
Bardzo fajna recenzja.
"Diabeł..." to jest czytadło, nie da się ukryć, ale czytałam ją bez niesmaku, jaki przy czytadłach lubi się pojawić i nie znikać. Sprawnie napisana i temat przynajmniej nie jest oklepany. Cała książka skłania ku refleksji nad marnością tego świata goniącego za nową bluzką. No i postać Mirandy rewelacyjna. Sama Miranda do zabicia, oczywiście.
Ps. Omatko, jaki ze mnie się robi radykał na starość.
Ps. Dot, takie konglomeraty nie są są wcale takie rzadkie. ;-)
Użytkownik: dot59Opiekun BiblioNETki 08.08.2006 17:09 napisał(a):
Odpowiedź na: Bardzo fajna recenzja. &... | Czajka
Poważnie nie rzadkie? Ja takiego babona potwornego w życiu nie spotkałam, na szczęście chyba zresztą, bo bym się w pracy nie utrzymała ani trzech dni...:) - ale też nigdy się nie zetknęłam z tzw. wielkimi firmami, bo działam w jednej z najbardziej deficytowych branż i do tego na zapadłej prowincji. Natomiast w literaturze, to tak, parę zołz pierwszej próby już napotkałam (np. szefowa Marty w powieści Grażyny Plebanek "Pudełko ze szpilkami"; gdyby nie fakt, że pierwsze wydanie tej książki wyszło wcześniej, niż "Diabeł...", można by myśleć, że to polski klon Mirandy). Ale w sumie niewiele.
Użytkownik: Czajka 11.08.2006 07:13 napisał(a):
Odpowiedź na: Poważnie nie rzadkie? Ja ... | dot59Opiekun BiblioNETki
Co drugi szef jest normalny inaczej, a o co trzecim można byłoby napisać równie grubą książkę, jak Diabeł. ;-)
Użytkownik: Czajka 11.08.2006 07:17 napisał(a):
Odpowiedź na: Poważnie nie rzadkie? Ja ... | dot59Opiekun BiblioNETki
Hihi, cudowne określenie - babon! Będę używać z premedytacją. :-)
Użytkownik: misiak297 04.03.2007 20:15 napisał(a):
Odpowiedź na: Bardzo fajna recenzja. &... | Czajka
Czajko po Twojej wypowiedzi przestaję mieć wyrzuty sumienia, że czytam tę książkę. Jedna z moich młodszych kuzynek, która czyta same książki z górnych półek, ilekroć sięgnę po coś konsumcyjnego wjeżdża mi na ambicję niczym pani Makbet swojemu mężusiowi:)
Użytkownik: Czajka 06.03.2007 01:24 napisał(a):
Odpowiedź na: Czajko po Twojej wypowied... | misiak297
Misiaku, nie można mieć wyrzutów sumienia z powodu rozrywania się od czasu do czasu. Zwłaszcza jeżeli rozrywamy się czymś dobrym gatunkowo. :-)
Zawsze kiedy mam ochotę na coś lekkiego (nie chodzi mi o Muminki) to bez skrupułów po to sięgam. Zauważyłam tylko, że im więcej czyta się rzeczy dobrych i wysokich (ale tylko z przyjemnością) tym bardziej grupa konsumpcyjnych akceptowalnych się zmniejsza.
Poza tym, czasem dobrze samemu się przekonać o co chodzi.
Myślę, że z racji na młodszość, możesz śmiało kuzynce wybaczyć te najazdy. :-)
Użytkownik: misiak297 04.03.2007 09:23 napisał(a):
Odpowiedź na: Z jakiegoś powodu wydawał... | dot59Opiekun BiblioNETki
Wiesz, Dot, że nie cierpię tego typu książek. Po Twojej recenzji jednak postanowiłem dać szansę tej i nie zawiodłem się. Przeczytałem połowę i świetnie się przy tym bawię. Miernik takich książek w moim przypadku jest bardzo subiektywny - jeśli książka mnie irytuje jest zła, jeśli nie to jest znośna, a jeśli się przy niej śmieję to do tego jest dobra:)
Na przykład taką Sowę to bym najchętniej do kominka rzucił, nie lepiej z Grocholą i Fielding. Ale "Diabeł..." nie razi tak tendencyjnością.
Użytkownik: dot59Opiekun BiblioNETki 04.03.2007 09:49 napisał(a):
Odpowiedź na: Wiesz, Dot, że nie cierpi... | misiak297
No i chyba technicznie jest lepiej napisany, niż te pozostałe wspomniane przez Ciebie - sądzę, że w tym też tkwi sedno sprawy. Sowę i Grocholę trawię, aczkolwiek nie są to książki, do których chciałoby się wracać (nie to, co Austen - no nie???), a Fielding...brr!!!
Użytkownik: Edycia 05.03.2007 12:10 napisał(a):
Odpowiedź na: Wiesz, Dot, że nie cierpi... | misiak297
Jak mówisz mi, że nie jest dobrze z Grocholą to wydaje mi się, że "Diabeł... faktcznie musi być dobrą książką. wrzucam do schowka.:-)
Recenzja bardzo zachęcająca, gratuleję Dori.:-)
Użytkownik: Edycia 05.03.2007 12:10 napisał(a):
Odpowiedź na: Jak mówisz mi, że nie jes... | Edycia
Przepraszam - dot59.:-)
Użytkownik: misiak297 06.03.2007 20:00 napisał(a):
Odpowiedź na: Z jakiegoś powodu wydawał... | dot59Opiekun BiblioNETki
Dot, przeczytałem już "Diabła" i wystawiłem czwórkę - bo jest to dobra książka, w swojej klasie (literatura konsumcyjna, czytadło) nawet bardzo dobra. A dlaczego? Według mnie jest bardzo oryginalna. Bohaterki nie rzucił właśnie facet, nie boryka się ona z nadwagą i rozwiedzonymi rodzicami (jak we wszystkich tego typu książkach). Poza tym samo zakończenie bardzo mi się podoba. Dlaczego? Nie wszystko jest cukierkowe. Nie wszystko przecież ułożyło się wspaniale i żyć nie umierać. To naprawdę zapunktowało mi bardzo.
A co do samej Mirandy - poza tym, że straszna suka, jest fascynująca. Potrafiła dużo w życiu osiągnąć, jest bezwzględna, ale konsekwentna. I przebłyski takiego postrzegania jej ma też Andrea.

O tak zdecydowanie jestem pozytywnie nastawiony!
Użytkownik: madame seneka 07.03.2007 00:13 napisał(a):
Odpowiedź na: Dot, przeczytałem już &qu... | misiak297
Ja również lubię się czasem rozerwać i przeczytać coś,co nie będzie mnie nękać i chodzić wciąż za mną, ale takie książki, jak "Diabeł...",mają dla mnie tę wadę,że prawie w całości rozgrywają się w miejscu pracy.I takich książek jest więcej! Nudzą mnie biura,kopiarki i zawieranie umów w powieściach. Tutaj był wprawdzie luksusowy magazyn,ale i tak czułam przesyt. Choć rzeczywiście na tle innych tego rodzaju książek,"Diabeł..." źle nie wypada.
Użytkownik: ernestiszafa 20.08.2007 18:55 napisał(a):
Odpowiedź na: Z jakiegoś powodu wydawał... | dot59Opiekun BiblioNETki
Film obejrzałam 3 razy. Teraz męczę się z książka (zachęciła mnie powyższa recenzja). Książka nie jest najlepsza. Brak w niej dobrze rozplanowanej akcji czy choć odrobiny napięcia. Fabuła się wlecze, a główna bohaterka jest nudna. Nie ma też typowego dla tzw. kobiecych czytadeł poczucia humoru. Wiem, że oceniam książkę z perspektywy filmu. Niemniej jednak podczas lektury książki jeszcze bardziej doceniłam autora scenariuszu do filmu i reżysera. Z przygrubej i przynudnawej książki zrobić tak zabawną i ironiczną komedię to jest prawdziwa sztuka!
Użytkownik: emkawu 20.08.2007 18:59 napisał(a):
Odpowiedź na: Film obejrzałam 3 razy. T... | ernestiszafa
O, a ja miałam odwrotne wrażenie. Książka mi się bardzo podobała (w kategorii: czytadło), film dużo mniej.
Użytkownik: miracelle 07.09.2007 17:28 napisał(a):
Odpowiedź na: Film obejrzałam 3 razy. T... | ernestiszafa
Rzekłabym raczej odwrotnie: Nie potrafię tego przeboleć, jak z tak fajnej fabuły i bardziej złożonych wątków i spraw bohaterów, można zrobić coś tak płytkiego... Zmieniać tak nieszkodliwe informacje jak np. imię narzeczonego Andrei, wykonywane zajęcia przez Lilly (zresztą zupełnie pominięto jej wątek, a przecież miał ogromne znaczenie dla całej historii!!!) czy uniwersytet na którym studiowała Andy... Poza tym sama Miranda jest znacznie bardziej ułagodzona, Christian jest obrzydliwy (poza tym Andrea z nim nigdy nie spała!!!) - stary i w ogóle jakiś taki bleee (ale to już kwestia tego, jak kto sobie go wyobrażał) i w ogóle ech... wyższość, wyższość książki nad filmem. Jeśli ktoś chce się przekonać co naprawdę znaczy diabeł w tytule to zachęcam do sięgnięcia po książkę (choćby dla samej sceny, kiedy Andrea kończy znajomość z Mirandą!) :)
Użytkownik: hburdon 14.10.2007 01:02 napisał(a):
Odpowiedź na: Film obejrzałam 3 razy. T... | ernestiszafa
Cieszę się, że nie jestem sama. Książka mnie mocno znudziła, wlecze się rzeczywiście niemiłosiernie i przez większość czasu nic się w niej nie dzieje. Film - choć też nie arcydzieło - jest moim zdaniem dużo lepszy i, o dziwo, mniej jednostronny. Są w nim co najmniej dwie bardzo ciekawe sceny, w których Andrea zaczyna rozumieć istotę świata mody.
Użytkownik: groch 19.10.2007 16:26 napisał(a):
Odpowiedź na: Film obejrzałam 3 razy. T... | ernestiszafa
Film moim zdaniem jest do bani....cala sytuacje przedstawiono w zupelnie innym swietle niz w ksiazce!
Użytkownik: JoShiMa 08.05.2009 14:07 napisał(a):
Odpowiedź na: Z jakiegoś powodu wydawał... | dot59Opiekun BiblioNETki
Przeczytałam tę książkę jakiś czas temu, choć nie przepadam za tak zwaną literaturą kobiecą. Namówiła mnie jednak koleżanka, która też sporadyczni czytuje takie książki a ta jej się akurat podobała. Zawierzyłam jej i się nie zawiodłam. Przeciwnie jednak do autorki tej recenzji jakoś nie gotowałam się podczas lektury. Może dlatego, że ciągle nie mieści mi się w głowie, że coś takiego mogłoby się wydarzyć naprawdę
Patronaty Biblionetki
Biblionetka potrzebuje opiekunów
Recenzje

Użytkownicy polecają:

Redakcja poleca: