Dodany: 02.09.2004 11:56|Autor: varda

Tryumf matematyki


Od razu napiszę: mam słabość do dinozaurów. One są tak tajemnicze, że wymykają się wszelkim opisom. Możemy próbować sklejać ich kości i rekonstruować szkielety, wymyślać teorie na temat ich zwyczajów, kręcić wirtualne filmy, które potem pokazuje stacja Discovery – ale tak naprawdę są to tylko nasze domysły. Nigdy ich nie potwierdzimy, bo przeszłość nigdy nie wróci.

Michael Crichton w książce „Jurrasic Park” opowiada o tym, co by się stało, gdyby przeszłość wróciła.

Grupie naukowców z firmy InGen, zasilanej finansowo przez japońskich inwestorów i milionera Hammonda, udało się na wyspie Isla Nublar (Kostaryka) wyselekcjonować DNA wymarłych gadów i za pomocą inżynierii genetycznej przywołać je, po 60 milionach lat, z powrotem do życia. Hammondem, inicjatorem całego przedsięwzięcia, nie kieruje pasja badacza – chce stworzyć dochodowy park rozrywki, w którym turyści mogliby oglądać dinozaury w ich naturalnym środowisku. Wybiegi są oczywiście dobrze zabezpieczone, a komputer co kilka minut liczy zwierzęta. Wydawałoby się, że wszystko jest doskonale zorganizowane, zaplanowane i nie ma powodów do obaw. Okres przygotowań do otwarcia niezwykłego zoo ma zakończyć wizyta niezależnej komisji złożonej z ekspertów z różnych dziedzin. Wśród członków tej komisji znajduje się znany matematyk, Ian Malcolm, specjalista od teorii chaosu, który od samego początku tworzenia projektu przewidywał jego katastrofę.

I, rzecz jasna, katastrofa następuje, a sztuczny jurajski świat wali się niezależnym obserwatorom na głowy. Splot nieprzewidzianych czynników powoduje, że wysiadają zabezpieczenia, więc prehistoryczne zwierzęta wymykają się spod kontroli. Następuje stopniowy rozpad systemu, pogłębia się chaos i w pewnym momencie nie jest już możliwe przywrócenie porządku na wyspie. Matematyk i dinozaury tryumfują.

Mimo sporej dawki opisów różnych technologii i filozoficznych debat „Jurrasic Park” jest dobrze napisanym techno-thrillerem, który czyta się z dużym zainteresowaniem. Niektóre sceny – np. atak raptorów na domek myśliwski – są bardzo plastycznie opisane i wywołują emocje. Na mnie, oprócz rozdziału, w którym tyranozaur miażdży samochody, największe wrażenie zrobiła scena, kiedy doktor Arnold za radą Malcolma daje komputerowi polecenie przeliczenia dinozaurów zamieszkujących wyspę, ale innym sposobem niż dotychczas...

Oczywiście „Jurrasic Park” nie jest arcydziełem i można zauważyć występujące tam znajome schematy i konwencje: pozytywni bohaterowie wychodzą cało z opresji, a negatywni – dostają za swoje, przede wszystkim od tych istot, które sami stworzyli. Opowieść jest jednak bardzo konsekwentna i wciągająca, i trzyma czytelnika w napięciu do samego końca.

(c)Wszystkie prawa zastrzeżone. Kopiowanie bez zgody autora zabronione.

Wyświetleń: 8440
Dodaj komentarz
Przeczytaj komentarze
ilość komentarzy: 2
Użytkownik: RedDragon 19.07.2007 09:23 napisał(a):
Odpowiedź na: Od razu napiszę: mam słab... | varda
Świetnie napisana recenzja - bardzo mi się podobała. Chyba sam napisałbym podobnie. :) No, prawie. Według mnie, opisy technologii i wywody Malcolma nadaja naprawdę sporo smaczku - czynią świat bardziej rzeczywistym, logicznym. No bo na przykład, te wyjaśnienia, jak udało się wskrzesić dinozozaury, te wywody na temat bursztynów, łańcuchów DNA i możliwości jego uzyskania... Gdbyby tylko napisać, że stworzyliśmy dinozaury i już, "bo tak podoba się autorowi", niejeden by książką cisnął w kąt pokoju: "buce jesteście i naciągacze, i tyle!" ^_^ Zresztą, przepadł by dobry motyw z zmienianiem płci. A Malcolm bardzo interesująco mówił, dzięki niemu zainteresowałem się głębiej teorią chaosu.

SPOILERY!

Czy wszyscy dobrzy przetrwają, a źli giną? No nie wiem. Przecież Muldoon i weterynarz przetrwali, chociaż bardzo angażowali się w projekt. Nedry sam se zasłóżył (zresztą, miał chyba najbardziej, według mnie, ciekawą śmierć, zaraz po nim Wu), Hammond tak samo (od razu mówię - nie lubiłam dziada). Nie zapominajmy o Bogu ducha winnych pracownikach wyspy, i głównym programiście, który miał po prostu pecha i już (fajny gość, szkoda, że tak skończył). No i jest jeszcze Gennaro - on też powinien dostać po łapach, ale przeżył i całkiem nieźle się trzyma. No i wreszcie mój ukochany, nieodżałowany Malcolm - poryczałem się, jak przez tego Hammond zginął, a od początku mówił, że nic nie wypali. Chyba się zgodzisz, że na to nie zasłużył? :(

KONIEC SPOILERÓW!

Pozdrowienia i niech kisiel brzoskwiniowy bedzie z Wami ^^
Użytkownik: ABEL 09.11.2011 18:35 napisał(a):
Odpowiedź na: Świetnie napisana recenz... | RedDragon
SPOILER

Malcolm przeżył. Autor tak polubił tą postać, że w drugiej części, na początku, okazało się, że z tą śmiercią była lipa.
Patronaty Biblionetki
Biblionetka potrzebuje opiekunów
Recenzje

Użytkownicy polecają:

Redakcja poleca: