Dodany: 04.08.2006 05:31|Autor: librarian

Szare komóreczki i uśmiech


Przyznaję, że od czasu do czasu bardzo lubię przeczytać dobrą powieść detektywistyczną. Nie ma to jak dobry kryminał na wakacje pod gruszą. Ale nieodzowny jest jeden warunek: musi być w nim element humoru. Kryminały na serio zupełnie mnie nie bawią.

Agatha Christie jest mistrzynią takich właśnie kryminałów ze sporą dawką zabawy, śmiechu i uśmiechu, w których w mistrzowski sposób pokpiwa sobie ze swoich współziomków i ich dziwactw.

W serii z prywatnym detektywem Herculesem Poirot w roli głównej jego właśnie, jako cudzoziemca przebywającego w Anglii, oraz przenikliwego psychologa i znawcę natury ludzkiej, Christie wysuwa na pierwszy plan jako naturalnego i zapalonego dostarczyciela licznych zabawnych obserwacji i komentarzy dotyczących Anglii i Anglików. Poirot nie waha się skrytykować przesadnego uwielbienie Anglików dla świeżego powietrza, czego rezultatem jest przeraźliwy ziąb w mieszkaniach, oraz ich niechęci do manifestowania uczuć i nieumiejętności mówienia o nich, gdy zajdzie taka potrzeba. Poirot nie cofa się przed zachęceniem majora Blunta, aby wyznał Florze Ackroyd swoją miłość, zanim będzie za późno.

W "Zabójstwie Rogera Ackroyda", obok licznych pomniejszych zabawnych scen i komentarzy, uwagę zwracają przede wszystkim dwie prześliczne scenki. Pierwsza ma miejsce w ogródku, kiedy to doktor Sheppard, nieomal dostawszy w głowę potężną dynią, którą sfrustrowany ogrodnik przerzucił przez płot, zapoznaje się z Monsieur "Porrotem", który wprowadził się do sąsiedniego domu, aby tu, oczywiście incognito, zażywać spokojnej starości i hodować dynie, a którego doktor Sheppard, z powodu podejrzanie czarnych włosów oraz zupełnie nierealnych wąsów, bierze za fryzjera na emeryturze. Druga odbywa się podczas partyjki chińskiej gry Mah Jong rozgrywanej przez doktora Shepparda i jego siostrę Caroline z parą zaprzyjaźnionych sąsiadów, podczas której rywalizacja pomiędzy rodzeństwem a przybyszami i prześciganie się w plotkarskich domysłach dochodzi do zenitu.

Poirot nie kryje swojej przewagi intelektualnej nad bohaterami i bez pudła odkrywa ich najgłębsze sekrety, nie odmawiając im jednocześnie dozy zrozumienia, ciepła i sympatii. Lapsusy językowe, gra słów i liczne niedomówienia czynią z tej postaci i powieści Agathy Christie lekturę wielce zabawną i przyjemną. I choć rozwiązanie zagadki jest obowiązkowo zaskakujące, na koniec nie ma wielkiego znaczenia, kto kogo zamordował, pozostaje natomiast wspomienie po bardzo sympatycznej lekturze.

Polecam do czytania w oryginale* wszystkim średnio zaawansowanym studentom języka angielskiego.


---
*Agatha Christie: "The murder of Roger Ackroyd: a Hercule Poirot novel" (np. w wydaniu Penguin Putnam, New York, 2000).

(c)Wszystkie prawa zastrzeżone. Kopiowanie bez zgody autora zabronione.

Wyświetleń: 8498
Dodaj komentarz
Przeczytaj komentarze
ilość komentarzy: 7
Użytkownik: dot59Opiekun BiblioNETki 05.08.2006 16:43 napisał(a):
Odpowiedź na: Przyznaję, że od czasu do... | librarian
To lubię! Książkę czytałam okropnie dawno temu, ale po angielsku...chyba się skuszę na powtórkę... Może gdzieś trafię na wyprzedaż Penguinów - tak jak w zeszłym roku udało mi się nabyć "Przygody Sherlocka Holmesa" w oryginale za jakieś 9 zł?
Też uwielbiam to starcie mentalności francuskiej (bo Poirot ma przecież w sobie o wiele więcej z Francuza niż z Flamanda)z angielską. Bardzo pyszne są komentarze genialnego detektywa na temat angielskiej kuchni i angielskich kryminałów w "Pani McGinty nie żyje".
Użytkownik: librarian 05.08.2006 22:52 napisał(a):
Odpowiedź na: To lubię! Książkę czytała... | dot59Opiekun BiblioNETki
Dzięki za polecankę (bardzo lubię takie polecanki), wezmę sobie "Panią McGinty" na wakacje. Monsieur Poirot komentujący kuchnię angielską - to musi być wesołe.
Użytkownik: --- 05.08.2006 19:14 napisał(a):
Odpowiedź na: Przyznaję, że od czasu do... | librarian
komentarz usunięty
Użytkownik: aleutka 05.08.2006 19:28 napisał(a):
Odpowiedź na: komentarz usunięty | ---
No właśnie. Tak to ujęła Dorothy Sayers - przecież Agatha nie złamała żadnych zasad. Ona tylko wyprowadziła wszystkich w pole...
Użytkownik: obi_im 08.11.2012 22:42 napisał(a):
Odpowiedź na: No właśnie. Tak to ujęła ... | aleutka
No mnie akurat nie wyprowadziła. Od połowy książki byłam niemal pewna rozwiązania. Mogło to być jednak spowodowane wiedzą, że autorka kiedyś zastosowała takie rozwiązanie. Wyczytałam to na jakimś portalu i akurat w przypadku tej części wszystko się zgadzało.
Użytkownik: hburdon 28.10.2008 02:34 napisał(a):
Odpowiedź na: Przyznaję, że od czasu do... | librarian
To ciekawe, że Christie jest dla ciebie autorką, która namiętnie kpi z Anglików, ja tego w jej książkach nie dostrzegam. Ten rzeczywiście prześliczny fragment, w którym mowa o świeżym powietrzu, to dla mnie wyraźna kpina z biednego Poirota:

"- Proszę siadać, drogi przyjacielu - powiedział, gdy znalazłem się w pokoju. - W tym wielkim fotelu może? Czy w tym małym? Pokój jest za gorący, nie?
Uważałem, że gorąco aż zatyka, ale się do tego nie przyznałem. Okna były zamknięte, a na kominku palił się wielki ogień.
- Anglicy cierpią na manię powietrza - oświadczył Poirot. - Świeże powietrze to bardzo dobra rzecz, ale na dworze. Ono tam jest na miejscu. Po co je wpuszczać do domu?"
Użytkownik: Pingwinek 14.08.2015 19:32 napisał(a):
Odpowiedź na: To ciekawe, że Christie j... | hburdon
Dla mnie to też przytyk do Poirota - śmiesznego, irytującego... uroczego człowieczka, którego po prostu uwielbiam :-)
Patronaty Biblionetki
Biblionetka potrzebuje opiekunów
Recenzje

Użytkownicy polecają:

Redakcja poleca: