Dodany: 18.07.2006 19:07|Autor: dot59Opiekun BiblioNETki

Redakcja BiblioNETki poleca!

Książka: Duma i uprzedzenie
Austen Jane

Brylant w archaicznej oprawie


Zabrawszy się do lektury oryginalnej wersji tej powieści, skonstatowałam, że w żaden sposób nie mogę sobie przypomnieć biegu wydarzeń. Pamiętałam tylko tyle, że sama książka wydawała mi się jakaś sztywna i sucha w porównaniu z takimi np. „Wichrowymi Wzgórzami” Brontë czy „Przeminęło z wiatrem” Mitchell (z tego wynika, że musiałam ją czytać gdzieś około 15-16 roku życia, czyli w okresie szczytowej podatności na romantyczno-tragiczne fascynacje). A że po angielsku czytam nieco wolniej i w tym tempie doczekałabym się końca za miesiąc, przy ostatniej wizycie w bibliotece wypożyczyłam polskie wydanie „Dumy i uprzedzenia”. I cóż za miłe rozczarowanie!

Schemat fabuły najbanalniejszy z banalnych: on i ona spotykają się w dowolnych okolicznościach i od pierwszego wejrzenia zaczynają się wzajemnie nie znosić; on uważa ją za nieatrakcyjną gąskę, ona jego za pyszałka i aroganta (które to wrażenie zmienia się w przekonanie pod wpływem sugestywnej opowieści „życzliwego znajomego”). Lecz los złośliwie styka ich tam, gdzie nie powinni byli się zetknąć, a przy kolejnych okazjach odkrywają w sobie nawzajem coraz to inne uroki i zalety…

Na wołowej skórze nie spisałoby się knotów, które wyprodukowano wedle tego patentowanego schematu. Na czym więc polega różnica między nimi, a liczącym sobie blisko 200 lat (!) dziełem Austen, którego w żaden sposób knotem nazwać nie można, i które niezłomnie broni swojej pozycji na listach bestsellerów wszech czasów? Jeśli przełamiemy własną dumę – dumę wytrawnego konesera, co to za skarby świata nie chwyta się „babskiej literatury” – i uprzedzenie względem cokolwiek archaicznego języka, który dzisiejszemu czytelnikowi, przyzwyczajonemu do potocznego słownictwa i różnorakich eksperymentów lingwistycznych (polegających często na ignorowaniu prawideł gramatyki i interpunkcji), może się wydać napuszony i sztuczny, zwłaszcza w dialogach – zobaczymy, że owa romansowa historia stanowi ledwie pretekst do ukazania daleko szerszego kręgu spraw.

Nie trzeba wiele przenikliwości, by stwierdzić, że perypetie pary głównych bohaterów mają umocnić czytelnika w przekonaniu o prawdziwości dwóch obiegowych sentencji: „Nie sądź po pozorach” i „Miłość uszlachetnia”; w tym drugim przypadku między wierszami odczytać można drobne, lecz wyraźne zastrzeżenie: miłość – tak, ale prawdziwa, głęboka, sprawdzona w bojach z przeciwnościami losu, a nie powierzchowna i egzaltowana fascynacja!

Jednak daleko bardziej zajmujące jest przedstawienie zarysu mentalności i obyczajowości angielskiego ziemiaństwa z początków XIX wieku, ze szczególnym uwzględnieniem sytuacji kobiet. Jakież to trudne, a czasem wręcz upokarzające, przez całe życie pozostawać na łasce osób posiadających środki finansowe – najpierw rodziców, potem męża – nie mając na to położenie jakiegokolwiek wpływu prócz możliwości zabiegania o względy jak najzamożniejszego kandydata, najpierw dla siebie, potem dla córek! Co gorsza jeszcze – zdawać sobie sprawę, że pierwsza część tych zabiegów może okazać się skuteczna głównie wtedy, gdy dysponujemy atutami w niewielkim lub żadnym stopniu od nas zależnymi: urodą, zgrabną sylwetką, muzykalnością… Średnia z sióstr Bennet, Mary, ze swoją pasją zgłębiania książkowych mądrości dziś byłaby pewnie została naukowcem – w ówczesnych realiach ze swoją mierną urodą, kiepskim głosem i awersją do „bywania” skazana jest na nudną egzystencję u boku ograniczonej i zrzędliwej matki; pragmatyczna Charlotta Lucas dla uniknięcia podobnego losu rezygnuje z marzeń o miłości, zamieniając je na swego rodzaju „małżeńską polisę ubezpieczeniową”: ona stworzy niekochanemu małżonkowi atrapę domowego ogniska, on zapewni jej stabilny byt…

Byłoby to wręcz przygnębiające, gdyby nie przepyszna galeria ludzkich typów, odmalowanych – co charakterystyczne dla Austen – bez wdawania się w szczegóły powierzchowności, za to z dużą wnikliwością psychologiczną, werwą i humorem. Ten mięczak Bingley, któremu wystarcza jedno zdanie przyjaciela, by bez słowa opuścić na pół roku kochaną kobietę, i tyleż samo, by do niej powrócić jak gdyby nigdy nic! ten pompatyczny lizus i snob Collins! ta chytra, rozgdakana i „cierpiąca na nerwy” mamcia Bennet! ta wyniosła i arogancka lady Katarzyna, demonstrująca swoją pogardę dla „niżej urodzonych” w sposób, którego tylko ze względu na wytworną oprawę nie można nazwać pospolitym chamstwem!...

Jedyne, czego mi brakuje w tej powieści, to opisy – jakieś detale ubioru, wystroju wnętrz, krajobrazu, które pozwoliłyby wczuć się w klimat epoki, stworzyć sobie własną scenografię do spektaklu rozgrywającego się w naszej wyobraźni. Ale i bez tego jest świetna, w czym równa zasługa autorki, jak i tłumaczki* (co mogę stwierdzić z całą odpowiedzialnością, mając możliwość porównania polskiego przekładu z oryginałem).



---
*Jane Austen, "Duma i uprzedzenie", przeł. Anna Przedpełska-Trzeciakowska, Ludowa Spółdzielnia Wydawnicza, Warszawa 1992.

(c)Wszystkie prawa zastrzeżone. Kopiowanie bez zgody autora zabronione.

Wyświetleń: 47650
Dodaj komentarz
Przeczytaj komentarze
ilość komentarzy: 25
Użytkownik: kocio 21.07.2006 22:14 napisał(a):
Odpowiedź na: Zabrawszy się do lektury ... | dot59Opiekun BiblioNETki
Zabawne: ostatnio zwróciłem uwagę na pracę dwojga tłumaczy recenzując "Moja rodzina i inne zwierzęta" Geralda Durrella w wydaniu z 1993 r., i w tym duecie także pojawiła się pani Przedpełska-Trzeciakowska. =}
Użytkownik: dot59Opiekun BiblioNETki 22.07.2006 20:22 napisał(a):
Odpowiedź na: Zabawne: ostatnio zwrócił... | kocio
Jsk się zdążyłam zorientować, tłumaczyła też większość pozostałych wydanych u nas powieści Austen - przynajmniej te wydania, które przeglądałam w najbliższej bibliotece. O Durrellu nie wiedziałam, ale czytałam go dość dawno, kiedy jeszcze nie zwracałam uwagi na osobę tłumacza. Teraz, jeśli polska wersja jednej powieści przypadnie mi do gustu, najchętniej czytałabym kolejne tytuły danego autora przekładane przez tę samą osobę. Szkoda, że nie zawsze jest to możliwe...
Użytkownik: misiak297 27.08.2007 18:15 napisał(a):
Odpowiedź na: Zabrawszy się do lektury ... | dot59Opiekun BiblioNETki
Dot, jaka wspaniała recenzja! Aż miło czytać! To jasne, że pod wyśmienitym humorem i konwencją bajeczki o Kopciuszku kryje się gorzkie ukazanie tamtejszych prawd społecznych. Dziwi mnie natomiast, że wszyscy tak krytycznie (właściwie nie wyłączając samej Austen) wypowiadają się o pani Bennet. Owszem, jej postać wnosi dużo komizmu przez te wiecznie rozdygotane nerwy i gadulstwo, czasem nawet prostactwo. Ale to również pozór. Pod tą powierzchnią kryje się kobieta zgodna z duchem tamtych czasów i Twojej, Dot, recenzji. Kobieta, której jedynym celem jest teraz wydać swoje córki za mąż. I do tego uparcie dąży, czyż nie? Pozdrawiam.
Użytkownik: hburdon 27.08.2007 20:54 napisał(a):
Odpowiedź na: Zabrawszy się do lektury ... | dot59Opiekun BiblioNETki
Moim zdaniem wątek Charlotty jest wyjątkowo przygnębiający. Jest taka przejmująca scena, kiedy Lizzy odwiedza ją po ślubie. Charlotta mówi jej, że jej życie jest zupełnie znośne, bo udaje jej się tak je ułożyć, żeby niemal nigdy nie widywać męża. Swoje ustatkowanie okupiła wyjątkowo wysoką ceną. Ale - jaką miała alternatywę? O ile dobrze pamiętam, Charlotta ma 30 lat, czyli jest już w mocno podeszłym jak na owe czasy wieku i szanse, że trafi jej się kolejna szansa na ożenek, są bliskie zeru. A więc albo nieszczęśliwe małżeństwo, albo nieszczęśliwe staropanieństwo. Szczęśliwego wyjścia dla niebogatej, niepięknej, niegłupiej Charlotty nie ma.
Użytkownik: misiak297 14.01.2008 01:13 napisał(a):
Odpowiedź na: Moim zdaniem wątek Charlo... | hburdon
Dobrze to podsumowałaś Haniu. Nieszczęśliwe małżeństwo, albo nieszczęśliwe staropanieństwo. Dla samej Austen bycie niezamężną 30latką to była totalna porażka dla kobiety. Bardzo takie panie piętnuje w swoich książkach. Charlotcie jakoś udało się uciec i ułożyć sobie życie, ale na przykład Elżbieta z "Perswazji" nie miała tyle szczęścia. W dodatku staropanieństwo najwyraźniej zrobiło ją zgorzkniałą i opryskliwą.
Użytkownik: brzytwa_ockhama 10.12.2011 23:58 napisał(a):
Odpowiedź na: Dobrze to podsumowałaś Ha... | misiak297
Dzisiaj jest bycie niezamężną trzydziestolatką, w mniemaniu sporej części społeczeństwa, może nie "hańbą", ale sporym dziwactwem i powodem do wstydu.

Pyszna recenzja. Książkę czytałam lata świetlen temu, nie podobała mi się, ale zachęciłaś mnie, by ją sobie odświeżyć.
Użytkownik: aleutka 11.12.2011 01:05 napisał(a):
Odpowiedź na: Dobrze to podsumowałaś Ha... | misiak297
Nie moge sie z tym zgodzic. To znaczy z zalozeniem, ze Austen pietnuje niewychodzenie za maz. Austen byla w sytuacji Charlotty ale postapila jak Elzbieta :) Ostatnia oferte malzenska otrzymala zblizajac sie do trzydziestki i w odruchu paniki (strasznie bala sie biedy) przyjela ja, choc ten mezczyzna byl jej obojetny. Potem zdala sobie sprawe, ze to malzenstwo byloby totalna pomylka - i wycofala sie (byly z tym zreszta problemy). Ona nie potepia kobiet ktore nie wyszly za maz, natomiast nie oszczedza tych, ktore probuja "lapac mezow", koniecznie odpowiedniego stanu (z tego wzgledu obrywa sie Elzbiecie Elliott), wychodza za maz dla wygody, pozycji, za mezczyzn ktorych nawet nie szanuja. Oczywiscie staropanienstwo lub nieudane malzenstwo to dla nich najodpowiedniejsza kara, a Austen jak zauwazyl bodaj Sebastian Faulks jest bardzo zasadnicza w kwestii kar i nagrod pod koniec semestru :)
Użytkownik: Hypnos 24.09.2007 22:53 napisał(a):
Odpowiedź na: Zabrawszy się do lektury ... | dot59Opiekun BiblioNETki
Znakomita recenzja, jak zawsze zresztą. Mimo, że jestem facetem uwielbiam tą książkę ze względu m.in. na język, wciągającą fabułę, wielowymiarowe postacie i wiele wiele rzeczy. Opisów, chociaż może nie takich jak w "Nad Niemnem" niestety zabrakło.
Oglądałem też wszystkie ekranizację tej książki i zdecydowanie najbardziej podobała mi się ta z 2005 roku z Keirą Knightley w roli Lizzy.
Z czystym sumieniem polecam tą książkę wszystkim bez względu na płeć czy wiek.
Użytkownik: olusz 14.01.2008 00:31 napisał(a):
Odpowiedź na: Zabrawszy się do lektury ... | dot59Opiekun BiblioNETki
Wspaniała recenzja, czytało mi się ją z wielką przyjemnością :-)
Użytkownik: andzia'90 24.06.2009 20:32 napisał(a):
Odpowiedź na: Zabrawszy się do lektury ... | dot59Opiekun BiblioNETki
bardzo dobra recenzja, dużo w niej prawdy, jednak mimo wszystko książka jest wprost urzekająca. Postacie są zagmatwane pod względem psychologicznym, opisy widoków i rzeczywistości po prostu można odczuć na własnej skórze podczas jej czytania. Jest tam taka scena o poranku w Rosings, kiedy to pan Darcy wyjeżdża, ale szuka w ogrodzie Lizzy, by dać jej list. Dokładnie widziałam to, jak ona się skrywała wśród krzewów, a on szedł żywo w jej stronę. Książka totalnie odmienna od "Katedry w Barcelonie", gdzie natury, krajobrazów w ogóle nie można sobie wyobrazić, ma się wrażenie, że natura pełni tam rolę plakatu, jak scenografia w oknach serialu "Moda na sukces". Zeszłam z Austen na całkiem innego autora, ale "Duma i uprzedzenie" mnie urzekła.
Użytkownik: DrLubicz 10.01.2010 15:23 napisał(a):
Odpowiedź na: Zabrawszy się do lektury ... | dot59Opiekun BiblioNETki
Bardzo podoba mi się ta recenzja, została w niej zawarta kwintesencja piśmiennictwa Austen. Dodam od siebie, że "Duma i uprzedzenie" jest najbardziej udana książka Jane Austen, którą dotychczas przeczytałam i cały czas jestem pod wpływem jej uroku. Mimo, że czytałam ją już jakiś czas temu. Język absolutnie cudowny, uwielbiam zabawę słowem, niedomówienia, a autorka książki czyni ze słowami cuda. Sprawiła, że mam absolutnego fioła na punkcie jej powieści i ich ekranizacji. Jeżeli chodzi o to drugie to może nie jest to miejsce na komentarze tego typu, ale nie zgadzam się z tym, że ekranizacja "Dumy i uprzedzenia" z 2005 roku jest najlepsza. To najgorsza ekranizacja powieści Jane Austen jaka powstała obok "Rozważnej i romantycznej" z 1981 roku. Dlaczego? Akcja toczyła się tam za szybko, a uczucie między bohaterami nie miało kiedy się rozwinąć. Poza tym aktor odtwarzający rolę Pana Darcy wyglądał raczej na nieśmiałego nieudacznika, a nie człowieka dumnego! Keira Knightley natomiast gra w każdym filmie tak samo, chichocze jak trzpiotka. Poza tym film pozbawiony został inteligentnych dialogów jakie w powieści prowadziła z Panem Darcy. Aktorzy byli zbyt poważni, dialogi są pozbawione pomysłu, a lepsze zaczerpnięte zostały z książki. Najlepsza ekranizacja to mini-serial "Duma i uprzedzenie" z Colinem Firthem i Jennifer Ehle z 1995 roku. Polecam ją gorąco! Przepraszam jednocześnie, że tyle miejsca poświęciłam samym ekranizacjom, ale bardzo emocjonalnie podchodzę do tego tematu i nie mogłam się powstrzymać. Natomiast na temat książki wszystko zostało napisane w recenzji. Gratuluję i pozdrawiam
Użytkownik: misiak297 06.02.2013 11:08 napisał(a):
Odpowiedź na: Zabrawszy się do lektury ... | dot59Opiekun BiblioNETki
Znalazłem dziś w Newsweeku bardzo ciekawy artykuł o "Dumie i uprzedzeniu":

http://www.newsweek.pl/wydania/1432/zakochani-w-jane-austen,101055,1,1
Użytkownik: tamarek 27.06.2014 18:57 napisał(a):
Odpowiedź na: Znalazłem dziś w Newsweek... | misiak297
Świetna lektura
Użytkownik: derryblossom 03.08.2014 10:13 napisał(a):
Odpowiedź na: Zabrawszy się do lektury ... | dot59Opiekun BiblioNETki
Bardzo ładna recenzja :) Rzeczywiście, jedną z największych zalet "Dumy i uprzedzenia" są bohaterowie - przy czym uważam, że (chyba) powszechnie uwielbiany przez dziewczęta pan Darcy jest najmniej interesujący. Uwielbiam nadętego, głupiego, snobistycznego Collinsa, ironicznego i cynicznego pana Benneta (a ta dwójka razem już w ogóle kreuje niewyobrażalną ilość komizmu), ograniczoną i chorującą na nerwy panią Bennet, apodyktyczną i wścibską lady Catherine, czy wreszcie inteligentną i szczerą Elizabeth, której poczucie humoru i dystans do siebie pozwalają opowiedzieć znajomym, że została nazwana "znośną, ale niewystarczająco ładną, żeby z nią zatańczyć", a duma - tak, właśnie duma - być obojętną wobec majątku i pozycji społecznej, jeśli posiadające je osoby nie cechują się szlachetnym charakterem i umysłem. Jedna z moich ulubionych scen to ta, w której siostra Charlotte woła Elizabeth do okna, aby zobaczyła coś niezwykłego.

"- Czy to wszystko? - spytała Elizabeth. - Spodziewałam się, że może świnie weszły do ogrodu, a to tylko lady Catherine z córką."

Ponadto powieść skrzy się humorem, jest pełna idealnych, dowcipnych zdań, które należałoby sobie zapisać, a ostrze satyry z wdziękiem przeszywa angielskie społeczeństwo. Na szczęście "Duma i uprzedzenie" to nie tylko lekki romans czy zabawna opowiastka, ale też głęboka - i krytyczna - analiza panujących w czasach autorki stosunków społecznych, o czym pięknie napisałaś w recenzji. Dodam jeszcze, że kolejnym wskazanym przez Austen problemem jest osaczenie jednostki przez społeczeństwo - wszyscy muszą, a przynajmniej wierzą, że muszą, uważać, co się o nich mówi, dbać, aby nie wywołać skandalu, kłaniać się przed majątkiem i wpływami. Zresztą sygnalizuje to już pierwsze zdanie - "Jest prawdą powszechnie znaną...". Od konieczności uznawania "powszechnie znanych prawd" za własne uwolnić nie może nawet ogromny majątek (decyzja o oświadczeniu się ukochanej, ale niezamożnej Elizabeth przychodzi Darcy'emu z trudnością), a jedynie duchowa niezależność, charakterystyczna dla Lizzy Bennet (która dwukrotnie odrzuciła oświadczyny, bo nie kochała proszącego o jej rękę mężczyzny i bynajmniej nie utwierdzała lady Catherine w wysokim poczuciu własnej wartości). Wadą książki, która bardzo mnie irytowała, jest wspomniany przez Ciebie brak opisów. Moim zdaniem "Duma i uprzedzenie" przypomina bardziej streszczenie książki niż samą książkę. Nie podobało mi się zwłaszcza streszczanie wypowiedzi bohatera zamiast jej przytoczenia, co zdarzało się dosyć często. Ale cóż, tak wygląda styl Jane Austen, deal with it :) I być może historia miłości Elizabeth i pana Darcy'ego mnie nie porwała, bo mam te 16 lat i wolę bardziej, hm, romantyczne i tragiczne romanse :) Muszę jednak przyznać, że ten romans jest bardziej życiowy niż większość słynnych historii miłosnych; uczucie nie wypływa tu z szalonej fascynacji, tylko z docenienia charakteru drugiej osoby, nie jest zakochaniem się odbierającym zdolność normalnego funkcjonowania, tylko ciepłym, stabilnym, zdrowym uczuciem, kwestią nie tylko serca, ale i rozsądku, czymś, co motywuje człowieka do poprawy swojego zachowania i porzucenia uprzedzeń. To miłość dla dorosłych ludzi, do których jakoś się nie zaliczam :)
Użytkownik: derryblossom 03.08.2014 12:04 napisał(a):
Odpowiedź na: Bardzo ładna recenzja :) ... | derryblossom
PS (bo napisałam za krótki komentarz) Lubię w parze Elizabeth/Darcy to, że nie mdleją i nie drżą na swój widok, jak większość powieściowych par; zamiast tego nie wiedzą, o czym ze sobą rozmawiać, jest bardzo niezręcznie, a potem biorą milczenie drugiej osoby za wyraz obojętności, a nawet niechęci.
Użytkownik: dot59Opiekun BiblioNETki 03.08.2014 17:18 napisał(a):
Odpowiedź na: PS (bo napisałam za krótk... | derryblossom
A owszem, to znacznie bardziej życiowe niż drżenie i mdlenie :-).
Użytkownik: sowa 09.02.2015 15:32 napisał(a):
Odpowiedź na: Zabrawszy się do lektury ... | dot59Opiekun BiblioNETki
Ciekawostka: w książce Ogród wyobraźni hrabiny von Arnim (Piera Małgorzata) natknęłam się (s. 53) na taki cytat z dziennika Elizabeth von Arnim:

"Wieczorem skończyłam »Dumę i uprzedzenie« - im częściej ją czytam, tym więcej odkrywam - jest wspaniała. Ta mała, przebiegła Jane swą bazgraniną zapewniła zwykłym ludziom nieśmiertelność".
Użytkownik: dot59Opiekun BiblioNETki 10.02.2015 10:40 napisał(a):
Odpowiedź na: Ciekawostka: w książce Og... | sowa
A Virginia Woolf w jednym z esejów ze zbioru "A Common Reader" napisała m.in.
"Dowcip Jane Austen ma za partnera doskonały smak. Jej głupiec jest głupcem, jej snob jest snobem, ponieważ odbiega od modelu zdrowego rozsądku i wyczucia, który ona stworzyła w myśli i przekazuje nam nieomylnie nawet wtedy, gdy nas rozśmiesza. Nigdy żaden powieściopisarz nie zrobił większego użytku z nieskazitelnego poczucia wartości ogólnoludzkich." [przekład mój]
Użytkownik: sowa 10.02.2015 15:54 napisał(a):
Odpowiedź na: A Virginia Woolf w jednym... | dot59Opiekun BiblioNETki
Słowem, w gronie wielbicieli Jane Austen jesteśmy w dobrym towarzystwie :-).
Użytkownik: dot59Opiekun BiblioNETki 10.02.2015 18:29 napisał(a):
Odpowiedź na: Słowem, w gronie wielbici... | sowa
Mogę jeszcze dorzucić kolejną postać, u nas w zasadzie nieznaną. Jest to Patricia Meyer Spacks, emerytowana wykładowczyni literatury na różnych amerykańskich uczelniach, autorka doskonałej książki "On Rereading" (w wolnym przekładzie "O lekturowych powtórkach"), w której cały rozdział poświęca wielokrotnemu czytaniu powieści Austen.
Użytkownik: aleutka 10.02.2015 18:43 napisał(a):
Odpowiedź na: Mogę jeszcze dorzucić kol... | dot59Opiekun BiblioNETki
Bardzo ciekawie pisze o postaciach Austen Sebastian Faulks. To naprawdę niezwykła perspektywa, bo czytał właśnie te książki we wczesnej młodości (wtedy głównie kibicował Lizzie i kciuki trzymał z całej siły za Emmę) a potem powrócił do nich już jako dojrzały mężczyzna. Bardzo ciepło się czyta spojrzenie faceta, który wobec obu dziewczyn ma zdecydowanie dużo ojcowskiej czułości i chęci wyzwania na ubitą ziemię każdego faceta, który nie umie docenić, jaki oto dostaje skarb. Może dlatego jest strasznie krytyczny wobec obu mężczyzn, ale Darcy'emu bardziej się obrywa ;) Hipotezy na jego temat są naprawdę ciekawe, Faulks staje w opozycji wobec wszystkiego co się o Darcym pisze, a jego rozważania na temat ewentualnych przyczyn są zdecydowanie niezwykłe.
Użytkownik: dot59Opiekun BiblioNETki 10.02.2015 18:47 napisał(a):
Odpowiedź na: Bardzo ciekawie pisze o p... | aleutka
Też chyba nietłumaczony na polski? Książka czy tekst dostępny w sieci?
Użytkownik: aleutka 10.02.2015 21:03 napisał(a):
Odpowiedź na: Też chyba nietłumaczony n... | dot59Opiekun BiblioNETki
Nie, z tego co widzę to nie. Książka nosi tytuł Faulks on Fiction: great British characters and the secret life of the novel. Książka pogrupowana jest wg typów postaci: Hero, Lover, Villain, Snob itp. To takie krótkie eseje, impresje na temat czytanych powieści, zdecydowanie lżejszy kaliber niż Nabokov czytający Mansfield Park, ale nadal ciekawe. Często z nieoczekiwanej strony: rozdział o Bondzie na przykład zawiera wspomnienia Faulksa, który, poproszony przez spadkobierców Fleminga, napisał kontynuację przygód agenta 007 (polski tytuł Piekło poczeka) i opisuje jak pomysł nabierał kształtu. Opis procesu twórczego na czysto decyzyjnym poziomie jest całkiem intrygujący. A już właśnie rozdział o Darcym i Elizabeth to naprawdę zmienia postrzeganie wielu rzeczy w powieści. Faulks na przykład kwestionuje wybitną inteligencję Darcy'ego. Jak na człowieka wybitnie inteligentnego jego ocena sytuacji jest często przerażająco błędna - twierdzi. Zawsze bardzo ciekawie to podpiera cytatami. Nawet zaczęłam się zastanawiać, czy można by czytatkę z tego zrobić :)
Użytkownik: dot59Opiekun BiblioNETki 10.02.2015 21:05 napisał(a):
Odpowiedź na: Nie, z tego co widzę to n... | aleutka
Jeśli się zastanawiasz, to znaczy, że można :-). Powiem więcej, warto!
Użytkownik: Rbit 10.02.2015 23:12 napisał(a):
Odpowiedź na: Mogę jeszcze dorzucić kol... | dot59Opiekun BiblioNETki
Przez te wasze dyskusje aż zdjąłem z półki Krew z mlekiem (Kwaśnicka Marta) aby ponownie delektować się esejem "Słodka Jane". Najbardziej zaintrygowało mnie w nim odczytywanie twórczości Austen m.in. jako traktatów o naturze "gentillity"
Legenda
  • - książka oceniona przez Ciebie - najedź na ikonę przy książce aby zobaczyć ocenę
  • - do książki dodano opisy lub recenzje
  • - książka dostępna w naszej księgarni
  • - książka dostępna u innych użytkowników (wymiana, kupno)
  • - książka znajduje się w Twoim schowku
Patronaty Biblionetki
Biblionetka potrzebuje opiekunów
Recenzje

Użytkownicy polecają:

Redakcja poleca: