Dodany: 18.07.2006 18:58|Autor: dot59Opiekun BiblioNETki

W pogoni za "numerem n-tym”


Nie trzeba specjalnej przenikliwości, by po przeczytaniu pierwszego rozdziału i przejrzeniu tytułów następnych zorientować się, o czym traktuje książeczka (rzeczywiście książeczka, nie książka, bo całość liczy sobie plus minus 130 stron formatu kieszonkowego, w dodatku z dużymi marginesami) Pawlowskiej. Jej bohaterka Olga, cierpiąca na wieczny kompleks zbyt obfitych kształtów, od lat szkolnych żyje w panicznej obawie przed samotnością, a dokładniej rzecz biorąc – przed brakiem mężczyzny („martwiłam się, że z nikim nie chodzę, i że nigdy z nikim chodzić nie będę, i że zostanę starą panną jak ciotka Klara...”*). Toteż wszystko, co robi, podporządkowane jest polowaniu na „tego jedynego”. Sprawa okazuje się nad podziw prosta: poznany w autobusie przystojny absolwent architektury wydaje się idealnym kandydatem na męża. Lecz z biegiem czasu na związku pojawia się rysa; Andrzej wstydzi się żony pracującej na stoisku z tekstyliami, więc Olga zaczyna studiować psychologię... tylko po to, by odebrawszy dyplom dowiedzieć się, że nie zapewniła małżonkowi „przystani i oparcia”*, których w międzyczasie zdążył poszukać u młodszej o kilkanaście lat i nieskalanej edukacją panienki... W odróżnieniu od wielu innych zdradzonych żon, Olga ma dobry zawód i bez trudu utrzymałaby siebie i dziecko, ale – nie bez udziału wiernej przyjaciółki – jest święcie przekonana, że na horyzoncie musi, po prostu musi się pojawić „on nr 2”*. A im więcej tych numerów, tym więcej powodów do ryzykanckich zachowań...

Czyżby czeska bliźniaczka Bridget Jones? Nie do końca, bo mimo równego stopnia desperacji, z jaką obie damy starają się usidlić wybrany obiekt, Olga jest przy tym jednak sympatyczniejsza i obdarzona wyraźnie większą dozą samokrytycyzmu; Bridget stać zaledwie na szczyptę autoironii – Olga śmieje się z siebie cały czas, nawet gdy równocześnie ociera łzy po kolejnym zawodzie. Zresztą wszystko, co mówi, przesycone jest zdrowym, plebejskim, miejscami nieco zbyt rubasznym humorem (osobiście uważam, że książka wyraźnie zyskałaby na usunięciu paru mniej smacznych – a przez to wcale nie bardziej zabawnych – fraz; ale, z drugiej strony, mogłoby to wykreować bohaterkę na istotę nadmiernie subtelną, a chyba nie taki był zamiar autorki...).

Zabawne perypetie Olgi stanowią pretekst do przyjrzenia się zmianom, jakie zaszły w ciągu ostatniego półwiecza w naszym regionie Europy w zakresie podejścia do małżeństwa i wszelkich innych relacji na styku kobieta-mężczyzna; niektóre sceny z poradnianej praktyki Olgi (jak np. sprzeczka państwa Mareszów) do złudzenia przypominają kabaretowe skecze, ale czy aby na pewno są przesadzone?...

Nie byłabym skłonna – jak jeden z recenzentów cytowanych na ostatniej stronie okładki – określać fascynacją wrażenia odniesionego przy spotkaniu z twórczością Pawlowskiej, natomiast jestem skłonna przyznać, że jest ona w stanie zaspokoić potrzeby ludzi pragnących poczytać o sprawach damsko-męskich nie tylko na poważnie. A że książka jest krótka i napisana prostym językiem – ma szansę trafić także do mniej wyrobionych czytelników, pozostali zaś mogą jej lekturę potraktować tak samo, jak wybranie się do letniego teatrzyku na niewyrafinowaną farsę. Żadna to wielka sztuka, ale pośmiać się można.


---
* Halina Pawlowska: „Zdesperowane kobiety postępują desperacko”, przeł. Józef Waczków, wyd. WAB, W-wa 2005.

(c)Wszystkie prawa zastrzeżone. Kopiowanie bez zgody autora zabronione.

Wyświetleń: 2166
Dodaj komentarz
Patronaty Biblionetki
Biblionetka potrzebuje opiekunów
Recenzje

Użytkownicy polecają:

Redakcja poleca: