Dodany: 18.07.2006 13:30|Autor: kocio

Książka: Moja rodzina i inne zwierzęta
Durrell Gerald

2 osoby polecają ten tekst.

Śmieszna baśń


Gerald Durrell oraz jego rodzina przebywali na greckiej wyspie Korfu od 1934 do 1939 roku. Dla 10-letniego Gerry'ego musiał to być niezwykle szczęśliwy pobyt, ponieważ kilkanaście lat później napisał o nim skrzącą się śródziemnomorskim słońcem i humorem książkę autobiograficzną.

Jej mottem jest cytat z Szekspira o podróżowaniu, które tworzy specyficzny rodzaj melancholii, zabarwionej wesołością. Próżno jednak doszukiwać się choćby jednej tęsknej łezki. Jedyne westchnienia, jakie się z niej dobywają, to peany na cześć piękna wyspy i jej przyrody, jakby autor widział wszystko oczyma duszy właśnie w tej chwili. Co więcej, do opowieści nie weszły żadne bolesne przeżycia, ani nawet wiele podstawowych faktów - np. brat Lawrence był tam podobno ze swoją pierwszą żoną, Nancy, jednak Durrell nawet nie zająknął się na temat jej istnienia. Nie wiadomo też zupełnie nic o tym, z czego rodzina Durrellów się utrzymywała mieszkając na Korfu. Sprawia to, że całość brzmi trochę jak baśń, zawieszona w rajskim świecie, a przerywana jedynie zabawnymi perypetiami, opisanymi dla odmiany drobiazgowo i w pełnej rozciągłości.

Zastanawialiście się kiedyś, jak to jest, że ludzie mają różne dziwne pasje? Na zdrowy rozum interesujące powinno być tylko to, co interesuje nas samych, reszta jest przecież zwykłą stratą czasu... Co bowiem może być fascynującego w dłubaniu w brudnych od smarów silnikach, zliczaniu i zapamiętywaniu bramek, asyst oraz rzutów karnych, żmudnym, trwającym wiele wieczorów dzierganiu na drutach czy zapełnianiu klaserów setkami nie zawsze nawet ładnych znaczków pocztowych? Nudy na pudy! A jednak ludzie się tym zajmują.

Młody Gerry nie wnika, co takiego pociąga najstarszego brata, Larry'ego, w literaturze i otaczaniu się intelektualistami, dlaczego drugi brat, Leslie, jest zapalonym rusznikarzem-amatorem, siostra Margo tak przejmuje się wyglądem, a matka okłada się książkami kucharskimi. Co nie przeszkadza mu doskonale obserwować te zainteresowania, graniczące często z obsesją i przez to niebywale śmieszne, a już szczególnie, gdy się ze sobą zderzają.

Sam też nie odstaje od rodzinnej średniej. Jego światem są z kolei żywe stworzenia i ich zwyczaje. Chłopiec włóczy się całymi dniami z psem, poznając kolejnych niezwykłych mieszkańców Korfu - zarówno ludzi, jak i zwierzęta. Jego spostrzeżenia zawsze są wspomagane wyobraźnią. Nawet zachowania raz widzianych żyjątek mają u Durrella sporo ludzkich cech.

Mały odkrywca jest tak owładnięty żądzą wchłaniania tajemnic przyrody, że inne przedmioty wchodzą mu do głowy tylko o tyle, o ile zawierają pierwiastki tej wiedzy. Nauczyciele, których mu w końcu znaleziono, musieli się z tym liczyć:

"- Co my tu mamy - mruczał George, wodząc długim palcem po naszym pieczołowicie wypracowanym rozkładzie zajęć. - Tak, tak, matematyka. Jeśli sobie dobrze przypominam, podjęliśmy herkulesowe zadanie obliczenia, ile czasu zajmie zbudowanie muru sześciu mężczyznom, jeśli trzech zbudowało taki mur w ciągu tygodnia. Przypominam sobie, że poświęciliśmy temu problemowi niemal tyle czasu, ile owym mężczyznom zajęło wznoszenie muru. No cóż, przepaszmy nasze lędźwie i ruszajmy ponownie do boju. Może to tylko kształt zagadnienia sprawia ci tyle kłopotu, co? Zastanówmy się, czy nie można by tego przedstawić bardziej interesująco. [...] Pochylał się w zamyśleniu nad zeszytem z ćwiczeniami, szarpiąc brodę. Potem zamaszystym, czytelnym pismem formułował problem inaczej: »Jeśli dwie gąsienice w ciągu tygodnia zjadły osiem liści, to ile czasu zajmie czterem gąsienicom zjedzenie tej samej ilości liści?«"*.

Lekcje geografii także były prowadzone nieortodoksyjnie, stąd: "w moim pojęciu głównymi produktami Cejlonu były tapiry i herbata, Indii - tygrysy i ryż, Australii - kangury i owce, podczas gdy niebieskie fale prądów, jakie wyznaczaliśmy na oceanach, niosły ze sobą wieloryby, albatrosy, pingwiny i morsy, jak również huragany, pasaty, oraz dobrą i złą pogodę. Nasze mapy były dziełami sztuki"**.

Podobne podejście zagwarantowało niejakie sukcesy w nauce historii: "Z lekcji na lekcję podążałem z zapartym tchem za Hannibalem podczas jego przeprawy przez Alpy. Powód, dla którego podjął się tego wyczynu, oraz wszystko, co zamierzał zrobić po przejściu górskiego łańcucha, stanowiło dla mnie mało interesujący szczegół. Interesowałem się tą, moim zdaniem, fatalnie zaplanowaną ekspedycją tylko dlatego, że znałem imiona wszystkich po kolei słoni. Wiedziałem również, że Hannibal wyznaczył specjalnego człowieka nie tylko do karmienia i pilnowania słoni, ale i do tego, żeby im dawał butelki z gorącą wodą, kiedy weszły w strefę zimna. Te interesujące fakty umknęły zdaje się uwagi większości poważnych historyków. Innym szczegółem, o którym nie wspominają podręczniki, jest to, że pierwsze słowa Kolumba, gdy postawił nogę na amerykańskim brzegu, brzmiały: »Wielkie nieba! Spójrzcie tylko! Jaguar!«"***.

Można tak przytaczać całe strony opisów wydarzeń, nieraz jeszcze bardziej zabawnych i zwariowanych. Książka pisana jest długimi pociągnięciami pióra, dlatego, niezależnie od tematu, trudno byłoby wykroić drobniejsze cytaty. Śmieszność rodziny i znajomych oraz piękno otoczenia wynikają w obserwacjach Durrella ze spiętrzenia. Drobne przywary i pasje rodzeństwa i matki, o których wspomniałem, dopiero w domowym tyglu doprowadzają do barwnych afer, a cudowna wyspa jest taka przez niezwykłe bogactwo form żywych i przyrody nieożywionej.

Między nieodpartym chichotem przy scenkach rodzinnych a wciągającymi opisami lokalnej fauny Durrell serwuje czytelnikom sztukateryjne aż do przesady opisy ziemi, nieba i morza, pełne uwielbienia i nieskończonej przyjemności. Ale nawet te bardzo trudne fragmenty tekstu para tłumaczy - Anna Przedpełska-Trzeciakowska i Andrzej Trzeciakowski - znakomicie odtworzyła w polskim przekładzie, który obficie czerpie z zasobów naszego języka.

"Moja rodzina i inne zwierzęta" przywodzi mi na myśl dwie inne książki, do których możecie sięgnąć, jeśli spodoba się wam klimat takich historii, choć żadna nie jest podobna do tej zbyt dosłownie.

Seria "Wszystkie stworzenia duże i małe" to równie sławne pamiętniki, spisywane przez wiejskiego weterynarza, także Anglika, i pochodzące z tych samych czasów (począwszy od 1937 r.). Mnie podobały się mniej, bo brytyjskie słońce świeciło chyba słabiej niż nad Morzem Jońskim, jednak kpiący, choć życzliwy sposób patrzenia na ludzi, miłość do zwierząt oraz niewątpliwy talent pisarski czynią Herriota duchem pokrewnym Durrellowi. Z mroków pamięci wydobywa mi się też czytana w dzieciństwie książka "Lisy, sowy i reszta" Molly Burkett. Pozostały mi po niej tylko przebłyski, jednak i ta miłośniczka przyrody (znów wspomnienia i znów literatura angielska!) zdołała sugestywnie przekazać swoją pasję. Tu także występuje rodzina, jednak - inaczej niż u Durrellów - opieka nad zwierzętami jednoczy ich wszystkich, a najważniejszy w tej książce nie jest humor, ale przejmujące przygody.

Co do samego Durrella, to - wzorem Edwarda Dziewońskiego - zapraszam do "bezczelnie wesołej zabawy" w scenerii śródziemnomorskiej przyrody z początku zeszłego wieku.


--
* Gerald Durrell, "Moja rodzina i inne zwierzęta", tłum. Anna Przedpełska-Trzeciakowska i Andrzej Trzeciakowski, wyd. Prószyński i S-ka, 1993, s. 74-75.
** Ibidem, s. 76.
*** Ibidem, s. 76.

(c)Wszystkie prawa zastrzeżone. Kopiowanie bez zgody autora zabronione.

Wyświetleń: 8373
Dodaj komentarz
Przeczytaj komentarze
ilość komentarzy: 4
Użytkownik: labeg 18.07.2006 21:52 napisał(a):
Odpowiedź na: Gerald Durrell oraz jego ... | kocio
kocio, kiedyś czytałam cały cykl Durella- chyba pora sobie przypomnieć:) aż mi się usta same rozciagają w usmiechu :)))
Użytkownik: jamaria 19.07.2006 10:52 napisał(a):
Odpowiedź na: Gerald Durrell oraz jego ... | kocio
To chyba będzie dobra książka na zimę :)
Do schowka.
Użytkownik: verdiana 10.08.2009 19:51 napisał(a):
Odpowiedź na: Gerald Durrell oraz jego ... | kocio
Ta książka ma jeszcze kontynuację: Moje ptaki, zwierzaki i krewni (Durrell Gerald) i Ogród bogów (Durrell Gerald), jeszcze lepsze niż pierwsza. :-) Cz. I została zekranizowana.

(dodaję dla tych, którzy o tym jeszcze nie wiedzą :)).

Herriota lubię, Burkett nie znałam, dzięki za trop. ;)
Użytkownik: nova.nike 27.03.2015 17:58 napisał(a):
Odpowiedź na: Gerald Durrell oraz jego ... | kocio
Mnie początkowo książka wydała się urocza, pełna opisów pięknej przyrody z zabawnym opisem perypetii członków rodziny autora. Opisy niezwykle rozwlekłe, ale można je było przebrnąć. Po jakimś czasie stwierdziłam, że jest to raczej książka dla młodszych czytelników, opowiada bowiem o młodym chłopcu i jego pasji przyrodniczej. Ostatecznie szczerze znielubiłam bohatera. Dla mnie bowiem podbieranie ptaków z gniazd, wyławianie dzikich, niekiedy wiekowych, zwierząt aby zamknąć je następnie w klatkach, niszczenie jaj by zrobić sobie z nich wydmuszki jest horrorem, a nie zamiłowaniem przyrodniczym. Miłośnik przyrody obserwuje przyrodę, podziwia zwierzęta, ale nie męczy i morduje. Z tego względu nie poleciłabym tej książki żadnemu miłośnikowi zwierząt, dalsze części będę zaś omijać z daleka.
Legenda
  • - książka oceniona przez Ciebie - najedź na ikonę przy książce aby zobaczyć ocenę
  • - do książki dodano opisy lub recenzje
  • - książka dostępna w naszej księgarni
  • - książka dostępna u innych użytkowników (wymiana, kupno)
  • - książka znajduje się w Twoim schowku
Patronaty Biblionetki
Biblionetka potrzebuje opiekunów
Recenzje

Użytkownicy polecają:

Redakcja poleca: