Dodany: 12.07.2006 19:06|Autor: dot59Opiekun BiblioNETki

Wieś nie tak spokojna, nie tak wesoła... a jednak urzekająca


Ta stosunkowo mało rozreklamowana książka – zbiór opowiadań stylizowanych na reportaże, a może reportaży stylizowanych na opowiadania - stanowi doskonały wkład autora we wciąż tworzące się zbiorowe dzieło, któremu można by nadać roboczy tytuł: „Panorama wsi polskiej przełomu XX i XXI wieku w utworach literackich”. Odkrywany przez Stasiuka wycinek wiejskiej rzeczywistości nijak się ma do legendarnej „wsi spokojnej, wsi wesołej”. Spokój – tak, ale ten szczególny spokój z gatunku, gdy już na nic się nie czeka; wesołość – jeśli już, to sztuczna, napędzana kiepskim piwem i takąż gorzałką. W maleńkich wioszczynach, przycupniętych na stokach Beskidu Niskiego, pod powłoką zrezygnowanej obojętności potrafią jednak wrzeć ciężkie, gorące emocje, nie inne zgoła, niż te przypisane przed niemal wiekiem zmyślonym bohaterom Reymonta czy Orkana. Nie inna jest też ponura zaciętość, z jaką „ostatni traktorzysta w PGR”* i „gumowy szewc”*, kowal i robotnik leśny, pchają swój kierat wśród tego „zakalca biedy”* i dróg, „którymi nie jeździ nikt”*. Czyżby czas się tam zatrzymał? Nie do końca, bo tu oto miejscowy macho zadaje w knajpie szyku, prezentując się w „papuziej kurtce American Kick Boxer”* i „purpurowym dresie Gladiator”*, ówdzie ubogi ojciec wielodzietnej rodziny nagle chwyta „jakiś boczny wiatr, który nigdy przez te doliny nie wiał”*, by w dwa lata przeistoczyć się w „posłańca i zwiastuna nowej ogólnoświatowej religii”*, której ołtarzem jest mieniąca się tęczą barw witryna sklepiku... Nie do końca, bo ostatni świadek minionego czasu – chyląca się ze starości cerkiew – znika, przeniesiona do muzeum „w całości, ale po kawałku”*...

Unosząca się w powietrzu szczypta metafizyki – rzecz to dziwna, lecz prawdziwa – zupełnie nie odbiera wiarygodności światu przedstawionemu. Bo nie jedyna to wieś, nie jedyne miasteczko, którego mieszkańcy gotowi przysiąc, że napotykają od czasu do czasu jakąś pokutującą duszę – a że tutejsza musiała się ukazać akurat komendantowi posterunku, widać miała w tym swój cel...

Sposób, w jaki przedstawia Stasiuk to urzekające pomieszanie starego z nowym, piękna z brzydotą, dobra ze złem i prawdy z fikcją jest doprawdy mistrzowski. Jak bardzo odbiega ta wyrazista, dojrzała literatura od komercyjnej papki ociekających krwią thrillerów, płaskich romansideł i niby-to-śmiesznych opowiastek z życia wyzwolonych niewiast, polujących na męża! Jak doskonale dobrany do opisywanej materii jest język, gdzie trzeba – szeroki, wylewny, płynny jak falista linia beskidzkiego widnokręgu, gdzie indziej tajemniczy i nieuchwytny jak mgła zalegająca u podnóża gór, w innych jeszcze miejscach grubo ciosany i chropawy jak pnie obrabiane przez drwali...

Aż się prosi, by autorowi zachciało się zajrzeć i w inne zakątki kraju, a schwytane tam wrażenia przelać na papier...


---
* Andrzej Stasiuk, "Opowieści galicyjskie", Znak, Kraków 1995.

(c)Wszystkie prawa zastrzeżone. Kopiowanie bez zgody autora zabronione.

Wyświetleń: 10269
Dodaj komentarz
Przeczytaj komentarze
ilość komentarzy: 1
Użytkownik: misiak297 17.04.2015 23:49 napisał(a):
Odpowiedź na: Ta stosunkowo mało rozrek... | dot59Opiekun BiblioNETki
Rzeczywiście to piękna książka. Język jest urzekający (tyle wspaniałych fraz!), opowiadania świetnie skomponowane. Miałem skojarzenia z cudownymi "Żelarami" Legatovej, a niekiedy - bardzo luźne - ze "Sklepami cynamonowymi".
Patronaty Biblionetki
Biblionetka potrzebuje opiekunów
Recenzje

Użytkownicy polecają:

Redakcja poleca: