Dodany: 07.07.2006 10:34|Autor: carmaniola

Redakcja BiblioNETki poleca!

Książka: Wirtuoz
Moor Margriet de

Allegro appassionato


Margriet de Moor urodziła się w 1941 roku i mieszka w Amsterdamie. Z wykształcenia jest pianistką i śpiewaczką, dziwić więc nie powinien temat podjęty przez nią w powieści. Temat opery i śpiewaków operowych.

Obraz rozśpiewanej Italii, włoskich oper i kompozytorów chyba jest jednym z tych, które głęboko tkwią w ludzkiej świadomości. To przecież w Wenecji powstaje pierwszy teatr operowy, a chwilę potem muzyka operowa rozbrzmiewa we wszystkich włoskich miastach, skąd rozprzestrzenia się na cały świat. Filarem przedstawień operowych są śpiewacy – primo uomo (kastrat) i prima donna. Tak, tak - dziwnie to może brzmi, ale kiedyś partie męskie, takie jak np. Juliusz Cezar czy Rinaldo, pisane były właśnie na soprany i wykonywali je kastraci. Kastraci, którzy byli gwiazdami opery – muzycy byli jedynie "dostarczycielami muzyki".

Akcja powieści rozgrywa się w XVIII w., kiedy to przywództwo operowe objął Neapol. On też jest głównym miejscem, w którym rozgrywają się wydarzenia, choć liczne retrospekcje przenoszą nas także do innych miast barokowej Europy.

Bohaterami powieści są księżna Carlotta Rocca d'Evandro (główna narratorka) oraz pierwszy śpiewak Neapolu, nazywany pieszczotliwie przez wielbicieli – Gasparino. Być może, ponieważ w powieści wspomina się o jego przyjaźni z Händlem, pierwowzorem Gaspara jest sławny kastrat Senesino z Sieny, który wsławił się nie tylko porywającym tłumy słodkim i czarownym głosem, lecz także znany był z ekstrawaganckich ekscesów, arogancji i opryskliwości.

„Wirtuoz” to widziana z perspektywy czasu historia miłości Carlotty do sławnego śpiewaka-kastrata. Miłości, bądź może raczej głębokiej fascynacji. Fascynacji na granicy obsesji. Fascynacji głosem i nietypowym ciałem.

Mała, wrażliwa dziewczynka słucha w kościele chłopięcego chóru i ulega zauroczeniu: „Gasparo, na zmianę z chórem, śpiewał pieśń, której nigdy przedtem nie słyszałam. Zdumiona śledziłam bardzo cichy początek i powolne kreszendo, napięte jak naprężona, jedwabna nić. Co się tu działo? Czyżby sklepienie kościoła było zbyt ciasne? Wyprostowałam się w ławce i spojrzałam na śpiewających chłopców. Tak, jakbym wiedziała, że muszę jego pełne samozadowolenia, czerwone usta utrwalić w pamięci, jego czoło, włosy, komżę z koronkowymi rękawami oraz gardło, z którego bez najmniejszego wysiłku wydobywał dźwięki chwytające mnie za serce... Afekt. Poufałość. Związek dwóch sfer”*.

Potem losy obojga toczą się każdy swoim torem: Gasparo trafia na operacyjny stół, potem zaś do konserwatorium, gdzie poświęca się swojej jedynej pasji – śpiewaniu, zaś Carlotta wychodzi za mąż. Gdy spotykają się po latach, fascynacja Carlotty Gasparem odżywa. Jego głos uwodzi ją, podobnie jak tysiące innych słuchaczy. Primo uomo staje się bramą dla ludzkich rozkoszy:

„Gasparo zaczął arię wysoko. Cichy, długo przeciągnięty i wciąż narastający ton był co najmniej dwukreślnym fis. Słuchałam, nie myśląc o niczym. Gasparo opowiadał historię, którą wszyscy znali. Aleksander wyrusza ze swoim wojskiem do Indii. Zwycięża tam wielce szlachetnego Pora. Zrozpaczona kochanka Pora usiłuje Aleksandra udobruchać. Prowadzi z nim czarujące rozmowy. W końcu Poro odzyskuje swój kraj, przyjaciółkę i wolność.

Czy można uronić łzę nad taką intrygą?

O tym zadecyduje śpiewak. Chcemy, żeby głos namiętności był wysoki i wirtuozerski. Chcemy doprowadzonego do ekstazy mistrzostwa. Wtedy jesteśmy w stanie zapłakać – nie nad opowieścią, ale nad nami samymi. Wtedy ogarnia nas radość. Niech dobroć i miłość spłyną na nas z wysokości!

Aria dobiegała końca. Orkiestra zamilkła. Śpiewak rozpoczął kilka ostatnich taktów. Bez najmniejszego wysiłku wydobył z siebie serię dźwięków o wzmożonej sile i prędkości, po czym przeszedł do serii karkołomnych młoteczkowych triolo, tak że publiczność, oszalała z nagromadzonej miłości, nie wytrzymała. Jeszcze zanim skończył, rozległy się okrzyki. [...]

Znowu koloratura. Portamento bardziej kryształowe niż górskie powietrze. W ułamku sekundy śpiewak zaczerpnął powietrza, aby zaśpiewać nieuchronną, ostatnią frazę – ideał szczęścia i bólu, przejmujący do głębi”**.

Tuż po zapierającym dech tremolo - sceny erotyczne, które gonią, próbują naśladować wirtuozerię śpiewu. Ale to niemożliwe – wobec siły muzyki i słowa wydają się płaskie i nieciekawe. Dysonans pomiędzy muzyką i erotyką wydaje się ogromny - moc muzyki przyćmiewa wszystko. Tu nie miłość i emocje tworzą muzykę, tu muzyka jest motorem, który napędza ludzkie emocje i uczucia. Muzyka i pasja do muzyki. Poza nimi nie liczy się nic. Nieistotne i nic nieznaczące wydają się miłosne perypetie, seksualna swoboda, erotyzm. To muzyka i mistrzowskie operowanie głosem jest bohaterem tej powieści. Ludzie i ich życiowe perypetie nikną wobec ich piękna i doskonałości.

W powieści narracja pierwszoosobowa przeplata się z trzecioosobową, która uzupełnia opowieść Carlotty i wprowadza wątki poboczne. (Wątek Faustyny i Paola – ojca Carlotty - pobrzmiewa echem „Miłości w czasach zarazy”). Wiele jest w tekście muzycznych określeń dotyczących techniki operowania głosem i oddechem, które zwykłemu śmiertelnikowi, nieobeznanemu z fachową nomenklaturą muzyczną niczego nie powiedzą, ale... te włoskie słowa śpiewają same w sobie, wnoszą do naszej wyobraźni dźwięki, które możemy słyszeć w duszy. Sam tekst gra i śpiewa – wystarczy czytać i przeżywać, nie trzeba rozumieć. Czytając, przenosimy się wraz z narratorką do operowej loży i słuchamy, słuchamy, bo nasza pamięć i wyobraźnia przynosi nam wspomnienia własnych uniesień przeżytych podczas operowych przedstawień.

„Kadencja muzyczna jest ozdobnikiem, wykonywanym na jednym oddechu tuż przed rozpoczęciem ritornella. Wirtuozeria: gdy doświadczony śpiewak wychodzi poza ograniczającą formę. Przestrzeń wypełnia się strumieniem oddzielonych od siebie nut, serii koziołków, obrotów i salt, tryli i lekkich jak piórko appoggiatur.

Przez kilkadziesiąt sekund, przez pełną minutę, trwa zabawa. Igra się z możliwościami życia. Oddech zaczyna przypominać huragan. Przenosimy się do innego świata – co za radość, co za lekkość”***.

To mnie w tej książce zafrapowało. Nie fabuła, nie sylwetki bohaterów, lecz pasja i namiętność do muzyki, która kryje się w tej powieści i wręcz zniewala czytelnika. „Słowa mają zawsze jakieś znaczenie, muzyczne tony też. Co się dzieje, gdy dwa ogromne systemy, język i muzyka, połączą się?”**** Warto się tego dowiedzieć.


= = =
* Margriet de Moore, „Wirtuoz”, przeł. Maria Zaleska, wyd. Historia i Sztuka, Poznań, 1995, s. 15.
** Tamże, s. 24-25.
*** Tamże, s. 72.
**** Tamże, s. 127.

(c)Wszystkie prawa zastrzeżone. Kopiowanie bez zgody autora zabronione.

Wyświetleń: 8463
Dodaj komentarz
Przeczytaj komentarze
ilość komentarzy: 16
Użytkownik: aolda 08.07.2006 13:51 napisał(a):
Odpowiedź na: Margriet de Moor urodziła... | carmaniola
Przepięknie. Przypomniał mi się film, nie wiem, czy dobrze podam tytuł: "Farinelli - ostatni kastrat", może oglądałaś? Gdzieś czytałam, że do nagrywania partii głównego bohatera specjalną techniką zgrywano śpiew męski i kobiecy. W ten sposób próbowano oddać fenomen głosu mężczyzn poddanych kastracji przed mutacją. Podobno głos kstrata bardzo pobudzał kobiety :)
Inną sprawą jest samo zjawisko kastracji. Farinelli nie był niestety ostatnim kastratem, po nim była cała masa, choć może nie wszyscy śpiewali ;)
Pzdr. i dziękuję za interesującą recenzję, carmaniolo :)
Użytkownik: verdiana 08.07.2006 14:17 napisał(a):
Odpowiedź na: Przepięknie. Przypomniał ... | aolda
A mnie ciekawi, na ile głos kastrata różnił się od kontratenoru. Bo przecież kontratenory są przepiękne, a mężczyzn się dziś nie kastruje. ;)
Użytkownik: carmaniola 08.07.2006 16:58 napisał(a):
Odpowiedź na: A mnie ciekawi, na ile gł... | verdiana
Gdzieś wyczytałam,że kontratenor przypomina alt barokowych kastratów, ale może nie obejmować wyższych rejestrów osiąganych przez te alty. W powieści de Moor kastrat jest sopranem.
Użytkownik: verdiana 08.07.2006 17:11 napisał(a):
Odpowiedź na: Gdzieś wyczytałam,że kont... | carmaniola
W "Farinellim", jeśli pamięć mnie nie zwodzi, zmiksowano dwa głosy - męski i kobiecy. Czasami mi szkoda, że kastratów już nie usłyszymy.
Użytkownik: Chilly 08.07.2006 18:51 napisał(a):
Odpowiedź na: W "Farinellim", jeśli pam... | verdiana
Tylko czasami? ;>

A książka do schowka. Dziękuję carmaniolo. :)
Użytkownik: verdiana 08.07.2006 19:00 napisał(a):
Odpowiedź na: Tylko czasami? ;> A... | Chilly
Tylko czasami - nie jestem aż tak okrutna, żeby mi zależało na okaleczaniu panów. :>
Użytkownik: Czajka 08.07.2006 19:29 napisał(a):
Odpowiedź na: Tylko czasami - nie jeste... | verdiana
ciągłym okaleczaniu panów. :-)
Użytkownik: verdiana 08.07.2006 19:34 napisał(a):
Odpowiedź na: ciągłym okaleczaniu panów... | Czajka
Właśnie. Bo tak raz czy dwa... zadowoliłabym się dwoma czy trzema wybitnymi głosami kastratów. ;>
Użytkownik: carmaniola 08.07.2006 16:54 napisał(a):
Odpowiedź na: Przepięknie. Przypomniał ... | aolda
Filmu nie ogladałam, ale będąc na fali skorzystam z Twojej informacji i obejrzę. Farinelli był ponoć fenomenem - jego skala głosu obejmowała trzy oktawy. Chyba nie umiem sobie wyobrazić brzmienia takiego głosu.
Użytkownik: aolda 08.07.2006 18:09 napisał(a):
Odpowiedź na: Filmu nie ogladałam, ale ... | carmaniola
Obejrzyj, warto, choćby po to, by usłyszeć efekt dźwiękowy. Ale nie tylko. Film jest bardzo dobry :)
Użytkownik: carmaniola 10.07.2006 21:33 napisał(a):
Odpowiedź na: Obejrzyj, warto, choćby p... | aolda
Aaaach, westchnę tylko nad tymi ariami! Dziękuję za namiar na film. Bez uzupełnienia w postaci biografii Farinellego napisanej przez Patricka Barbiera chyba się już teraz nie obejdzie! :-)
Użytkownik: jamaria 10.07.2006 10:58 napisał(a):
Odpowiedź na: Margriet de Moor urodziła... | carmaniola
Piękna recenzja Carmaniolo. Dodam książkę do schowka, chociaż nie wiem czy powinnam, bo niedługo mi chyba pęknie.
Gdzieś mi się kołacze w pamięci, że to chyba polska śpiewaczka dała swój głos do filmu Farinelli.
Użytkownik: carmaniola 10.07.2006 21:38 napisał(a):
Odpowiedź na: Piękna recenzja Carmaniol... | jamaria
Obejrzałam i wyczytałam,że w filmie wykorzystano głosy: sopranistki koloraturowej Ewy Małas-Godlewskiej oraz kontrtenora Dereka Lee Ragina. Piękne!!! I rewelacyjna rola Jeroena Krabbe jako Händla! :-)
Użytkownik: Korniszon13 26.07.2006 19:05 napisał(a):
Odpowiedź na: Obejrzałam i wyczytałam,ż... | carmaniola
A ja tak po cichu dodam: polecam wszystkie nagrania Ewy Małas-Godlewskiej. Ma tak ciepły i niezwykły głos, że można siedzieć w jednym miejscu godzinami słuchając tego, co śpiewa. Szcególnie warta uwagi jest płyta "Song of love", którą nagrała wraz z argentyńskim tenorem José Curą. Naprawdę, jest wybitną śpewaczką.
Użytkownik: carmaniola 27.07.2006 12:44 napisał(a):
Odpowiedź na: A ja tak po cichu dodam: ... | Korniszon13
Dziękuję za ślad - poszukam tej płyty skoro twierdzisz,że warto :-)
Użytkownik: Bozena 26.05.2007 13:16 napisał(a):
Odpowiedź na: Margriet de Moor urodziła... | carmaniola
Z wielką przyjemnością przeczytałam, Carmaniolo. Przepięknie.
Patronaty Biblionetki
Biblionetka potrzebuje opiekunów
Recenzje

Użytkownicy polecają:

Redakcja poleca: