Dodany: 06.07.2006 14:30|Autor: norge

Redakcja BiblioNETki poleca!

Książka: Zasady życia w rodzinie
Ulsamer Gabriele, Ulsamer Bertold

Kto się pojedna ze swymi rodzicami, pojedna się z całym życiem


Choć metody terapeutyczne Berta Hellingera traktowane są przez sporą część świata naukowego ze sceptycyzmem, ja niezwykle cenię nowatorski sposób myślenia tego niemieckiego psychologa. Jego koncepcje więzi rodzinnych opierają się wyłącznie na obserwacjach i wnioskach wyciąganych w trakcie pracy z pacjentami. Niejednokrotnie nie można ich logicznie wyjaśnić, co nie przeszkadza, że ustawienia rodzinne są zadziwiająco skuteczne (rozmawiałam z trzema różnymi osobami-uczestnikami terapii). Samo czytanie tego, co na temat rodziny mówi Hellinger, może wewnętrznie człowieka uspokoić. Albo rozdrażnić. Mnie często różne rzeczy zaczynają się w głowie układać... zazębiać... i zgadzać. Bywa i tak, że ostro się buntuję :-).

Mam przed sobą cieniutki poradnik, napisany przez uczniów Hellingera i w całości oparty na jego koncepcjach. To chyba najprostsza i najbardziej przystępna książka na ten temat, jaka wpadła mi w ręce, przeznaczona w zasadzie dla mniej wyrobionego czytelnika, ale i tak godna polecenia większości zainteresowanych. Z życia wzięte przykłady (może razić ich „łopatologiczność”) oraz krótkie omówienie danego problemu pozwalają zorientować się w głównych koncepcjach Hellingera. Nie ma sensu wszystkich wymieniać, ale wspomnę może jedną, która szczególnie mnie zafascynowała. Chodzi o coraz częściej dziś spotykany typ rodziny, tzw. rodzinę „patchworkową” czyli mieszaną: z dziećmi z poprzednich małżeństw, nowymi dziećmi, macochą lub ojczymem itd. Hellinger, jak przystało na porządnego terapeutę, nie podaje żadnych recept ani rozwiązań. On jedynie zaleca wypracowanie określonych postaw wewnętrznych. Uważa, że samo uporządkowanie nowego systemu rodzinnego, prawidłowe „ustawienie” jego członków, może pomóc rodzicom i dzieciom poczuć się lepiej, oczyścić atmosferę i tym samym skuteczniej radzić sobie z konfliktami. Oto najistotniejsze myśli do przyswojenia:

1. RODZICE SĄ DUZI, A DZIECI SĄ MAŁE.

Dlatego DUZI nie powinni zwierzać się MAŁYM na tematy dotyczące swojego małżeństwa ani szukać w nich pocieszenia po rozstaniu. Oznacza to, że dzieci nie muszą szczegółowo „rozumieć” przyczyn rozstania rodziców. Często wraz z „życzeniem bycia zrozumianym” rodzic chce obarczyć dziecko częścią decyzji o rozstaniu. To olbrzymie i niepotrzebne obciążenie...

2. SZANUJĘ W TOBIE TWEGO OJCA/MATKĘ. JEŚLI STANIESZ SIĘ TAKI JAK ON/ONA, ZGODZĘ SIĘ.

Dziecko nie może być inne lub lepsze niż ojciec/matka. Wolno mu być takim jak jego rodzice. Dzięki temu dziecko może się „odprężyć”.

3. DZIECI Z WCZEŚNIEJSZEGO ZWIĄZKU SĄ DLA RODZICA NA PIERWSZYM MIEJSCU, NOWY PARTNER PLASUJE SIĘ DOPIERO ZA NIMI.

Nie ma to nic wspólnego z zewnętrznym zachowaniem ani manifestowaniem czegokolwiek. Nie chodzi o to, aby dzieci kierowały rodzicami lub wyznaczały nowy związek. Jest to wewnętrzna wiedza o tym, kto zasadniczo istniał wcześniej i ma pierwszeństwo. Chodzi o zaakceptowanie faktu.

4. MATKĘ MA SIĘ TYLKO JEDNĄ. JA JESTEM TYLKO NOWĄ PARTNERKĄ TWOJEGO OJCA.

Uświadomienie sobie i pogodzenie się z tym, że nigdy nie będzie się w stanie zastąpić pasierbom matki ani być pierwszą kobietą w życiu męża. To miejsce jest zajęte na zawsze. I na odwrót, miejsce biologicznego ojca też jest zajęte na zawsze.

5. WYCHOWYWANIE PASIERBA/PASIERBICY JEST SZCZEGÓLNYM „PREZENTEM” DLA PARTNERA.

Jak każdy „prezent”, nie jest on oczywistością, tylko dobrowolnym darem. Partner nie może dać za niego wyrównania. Prezent można uznać i być za niego wdzięcznym.

Jeśli wyżej wymienione stwierdzenia wywołały u kogoś niepokój połączony z lekkim niedowierzaniem, a jednocześnie zaintrygowały, nie pozostaje nic innego, jak poczytać więcej na ten temat. Rozszerzenie utartych ścieżek myślenia nie powinno nikomu zaszkodzić, prawda? Zawsze lub prawie zawsze można sobie na stare szlaki wrócić :-).

(c)Wszystkie prawa zastrzeżone. Kopiowanie bez zgody autora zabronione.

Wyświetleń: 6266
Dodaj komentarz
Przeczytaj komentarze
ilość komentarzy: 10
Użytkownik: Speculum 09.07.2006 09:55 napisał(a):
Odpowiedź na: Choć metody terapeutyczne... | norge
Bardzo ciekawa notatka. Najbardziej cieszy mnie indywidualne traktowanie każdego pacjenta poparte jasno określonymi regułami, które nazywasz postawami wewnętrznymi. Ten system jest wbrew pozorom dość logiczny. Dba o dobrostan psychiczny pacjenta.
Mam nadzieję, że książeczka uwzględnia każdy typ rodziny patchworkowej, gdyż relacje między rodzicami, przybranymi rodzicami a dziećmi potrafią kształtować się bardzo różnie w zależności od tego, czy nowym partnerem jest kobieta czy mężczyzna. Wynika to chyba ze specyfiki płci...
Nie znam jeszcze z pierwszej ręki teorii wychowawczych Hellingera. Natomiast jako osoba z natury przekorna mam zamiar zapoznać się z nimi właśnie dlatego, że niektórzy im się przeciwstawiają...
A jakie elementy koncepcji Hellingera wzbudzają Twoją frustrację? ;)
Użytkownik: verdiana 09.07.2006 10:24 napisał(a):
Odpowiedź na: Bardzo ciekawa notatka. N... | Speculum
Szkoda, że Agis baluje na Stachuriadzie, bo pewnie chętnie by się włączyła w dyskusję o Hallingerze. :-)
Użytkownik: norge 09.07.2006 11:08 napisał(a):
Odpowiedź na: Bardzo ciekawa notatka. N... | Speculum
Między innymi to, co pisze Marylek. Doszukiwanie się "jak najmroczniejszych" elementów z przeszłości rodziny. Twierdzenie, ze dzieci tak silnie i bezwarunkowo kochają swoich rodziców, że są gotowe poświęcić życie dla rodziny. I wiele innych, z którymi jakoś trudno mi się zgodzić...
Użytkownik: Marylek 09.07.2006 11:13 napisał(a):
Odpowiedź na: Między innymi to, co pisz... | norge
Tak, Hellinger jest bardzo patriarchalny w swoich poglądach na rodzinę i role w niej przypisane jej członkom.
Użytkownik: verdiana 09.07.2006 10:22 napisał(a):
Odpowiedź na: Choć metody terapeutyczne... | norge
A mnie przeraża już sama terminologia - nazywanie kogoś pacjentem przez terapeutę dużo o terapeucie mówi. :( Tak naprawdę pacjentów (czyli osób CHORYCH) u psychologów jest niewiele, większość ma po mprostu jakieś zaburzenia (bo w ogóle większość ludzi je ma), ale nazywanie ich pacjentami, kiedy nimi nie są, to prosty sposób na rzeczywiste zrobienie z nich pacjentów, czyli osób chorych. Jeśli jakiś psychoterapeutaa zwraca się tak do WSZYSTKICH swoich klientów, to mnie się zapala czerwona lampka... I o ile nie dziwią mnie metody pracy Hallingera (bo naprawdę bywają skuteczne), to jednak wolę Pearla, Gestalt i podobne metody. I mam nadzieję, że to tylko tłumacze wymyślili tego pacjenta, nie autorzy książki.

Diano, chciałam o jeszcze jedną kwestię się dopytać, bo nie zrozumiałam...
"Dziecko nie może być inne lub lepsze niż ojciec/matka. Wolno mu być takim jak jego rodzice. Dzięki temu dziecko może się „odprężyć”". Co to oznacza? Bo to brzmi strasznie! Brzmi jak zmuszanie dziecka do klonowania rodziców, żeby przypadkiem nie było indywidualne, inne. Bo przecież "Nie może być inne niż rodzice". Mam nadzieję, że to tylko skrót myślowy i naprawdę nie o to chodzi...
Użytkownik: norge 09.07.2006 11:03 napisał(a):
Odpowiedź na: A mnie przeraża już sama ... | verdiana
Już odpowiadam. Zdałam sobie sprawę, dzięki twojej uwadze, że określenie "pacjent" nie w ogóle nie pada u Hellingera. Użyłam tej formy bezwiednie i jest to moje własne nazewnictwo (ach, jakież skrzywienie zawodowe:-)) Oczywiście można bez problemu zastąpić ją: "uczestnik terapi", "osoba mająca problem" itd.

Druga kwestia. Hellinger uważa, że dzieci, czy chcą tego czy nie chcą, naśladują swoich rodziców. Z miłości. We wszystkim. I że to jest najnaturalniejszy proces pod słońcem. Czy aż tak silny jak uważa Hellinger, można by podyskutować. Tak jak piszesz, nikt nie jest klonem. A w tym, co zacytowałam kluczowym zdaniem jest "wolno mu być takim jak jego rodzice." Nie musi, ale mu wolno! Oznacza to, iż obydwoje kobieta i mężczyzna potrafią dostrzec w dziecku partnera, z którym się rozstali, uszanować tą "nie swoją połówkę" w dziecku... Co, zwłaszcza po bolesnym rozstaniu, nie jest najłatwiejszym zadaniem.
Użytkownik: verdiana 09.07.2006 11:31 napisał(a):
Odpowiedź na: Już odpowiadam. Zdałam so... | norge
To ważne, co dopisałaaś - bo z tego wynika, że to punkty dla rodziców, nie dla dzieci. I że chodzi o to, że to ONI mają pozwolić dziecku na bycie podobnym do drugieego rodzica.
A dzieci... Tu Hallinger ma niestety rację. To nie jest jego spostrzeżenie, że dzieci naśladują rodziców. Może nie we wszystkim, ale dzieci niestety rodziców idealizują. Co nie znaczy, że koniecznie muszą tak robić... Bardzo często, zwłaszcza w rodzinach patologicznych (np. alkoholowych), dzieci (często nieświadomie) we wczesnym dzieciństwie podejmują już decyzję, czy chcą być takie jak rodzice (powielić schemat), czy chcą być ich przeciwieństwem (nie powielać schematu). Nikt nie jest skazany na schematy. To, że rodzsic pije, nie oznacza, że wychowa młodego alkoholika. To pocieszające. :-)
Użytkownik: norge 09.07.2006 12:54 napisał(a):
Odpowiedź na: To ważne, co dopisałaaś -... | verdiana
Tak, to oczywiście punkty dla rodziców, nie dla dzieci. Widzę, że to co dla mnie jasne po przeczytaniu książki, może wydać się trochę zagmatwane w mojej hm... trochę "uproszczonej" recenzji. Ale nie potrafiłam tego lepiej w tak wielkim skrócie opisać.
Użytkownik: Marylek 09.07.2006 10:39 napisał(a):
Odpowiedź na: Choć metody terapeutyczne... | norge
Byłam w zeszłym roku na spotkaniu z Bertem Hellingerem połączonym z prezentacją metody "ustawiania". "Prezentowali" ludzie współpracujący z nim na stałe, dlatego miałam tzw. mieszane uczucia; oczekiwałam, że weźmie kogoś z widowni? Sama nie wiem. Zaczepiłam jednego w czasie przerwy, bnył pełen entuzjazmu i szacunku dla mistrza. Z drugiej strony, ogrom emocji jaki się wyzwalał w trakcie nie mógł być udawany. Ludzie poddawali się ogarniającym ich impulsom i to było bardzo prawdziwe. Była tam też rodzina z dzieckiem autystycznym, ale nie podobało mi się, że siedzieli na scenie do końca, kiedy Hellinger omawiał już inne przypadki; dzieciak po prostu nie dawał już rady, dlaczego nie pozwolono mu odejść?

Nie chcę oceniać samego Hellingera. Jak każdy terapeuta, ma w sobie coś z szamana. Nie zna polskiego, był przy nim cały czas tłumacz. Ale ma przeogromną energię, siłę (w jego wieku!), duży autorytet wśród swoich współpracowników i charyzmę.

Na pewno warto zapoznać się z jego teoriami. Punkty 1-5, które wymieniłaś, są dla mnie oczywistością. Mnie osobiście drażni raczej ciągłe doszukiwanie się mrocznych tajemnic w przeszłości rodziny, czasem wydaje mi się to robione na siłę. Ale metody terapii dopasowuje się do pacjenta, jest mnóstwo osób (rodzin) którym Hellinger pomógl.

Dzięki za recenzję :-)
Użytkownik: norge 09.07.2006 11:13 napisał(a):
Odpowiedź na: Byłam w zeszłym roku na s... | Marylek
No tak, ale nie dla każdego, oj nie dla każdego te 5 punktów jest taką oczywistością :-)))
Patronaty Biblionetki
Biblionetka potrzebuje opiekunów
Recenzje

Użytkownicy polecają:

Redakcja poleca: