Aury i doktorkowie
[Uwaga - w tekście ujawnione zostały elementy istotne dla fabuły powieści - przyp. red.]
Ralph Roberts, siedemdziesięcioletni mieszkaniec miasta Derry (powieść „To!” się kłania), od czasu śmierci swojej żony Carolyn cierpi na bezsenność. Pod wpływem braku snu zmienia się jego sposób postrzegania świata. Zaczyna dostrzegać tajemnicze „aury” otaczające ludzi, a także dziwne istoty (przypominające wyglądem chirurgów z kreskówek), które towarzyszą ludziom przy ich zgonach. Jednakże nie to jest największym problemem Ralpha. W mieście trwają rozruchy z powodu otwarcia kliniki aborcyjnej w ośrodku dla kobiet, a jeden z przyjaciół Ralpha, Ed Deepnau, stoi na czele organizacji przeciwnej aborcji. Wraz z zapowiedzią przyjazdu do Derry głównej reprezentantki walki o prawa kobiet Ralph dowiaduje się, że planowany jest na nią zamach, w którym ma zginąć parę tysięcy ludzi. Jedna z tych osób ma w swoich rękach los całego wszechświata, i to właśnie ją Ralph (na zlecenie tajemniczych „doktorków”) musi uratować.
W swojej książce Stephen King opowiada o starości i śmierci. Życie kogoś, kto ma już 70 wiosen na karku, okazuje się nie takie proste, jak mogłoby się wydawać. Ciągle okazuje się, że jakiś twój znajomy umarł, a ty powoli zaczynasz słyszeć tykanie zegara śmierci i zastanawiasz się, na kogo teraz wypadnie. „Wszystko zależy tylko od Przypadku i Celu” mówi książka, „chyba że, podobnie jak Ralph Roberts, wykonamy jakieś zadanie dla sił wyższych, ale i to nie gwarantuje nam szczęśliwego życia”. Niezależnie od tego, czy należymy do Przypadku czy do Celu, jesteśmy tylko pionkami w grze istot na wyższych piętrach Wieży. A skoro już o wieży mowa, to książkę tę polecam szczególnie miłośnikom cyklu „Mroczna Wieża” - znajdziecie w tej książce mnóstwo odniesień do „MW”, na przykład wiele razy mówi się o Ka, w jednym miejscu nawet wspomniany jest Roland!
Po tej książce widać, jak związane są ze sobą książki Kinga, i można zastanowić się, o co chodzi w planie Kinga. Czy ma zamiar nas przestraszyć, zmusić do zastanowienia, czy też po prostu rozbawić?
Odniesienia do „To!” (wielokrotne króciutkie opisy systemu kanalizacyjnego Derry) wywołują nastrój grozy, rozmowa z „doktorkami” to czysta filozofia, a starcie z Karmazynowym Królem? To trudno nazwać, ale na szczęście King wielkim pisarzem jest (nie tak jak Słowacki w „Ferdydurke”) i na pewno w innych książkach wszystko się wyjaśni. A może to nawet lepiej? Może niedomówienia są tym, co być powinno? Czyż pełen niedomówień film „Piknik pod wiszącą skałą” nie był piękny z powodu mnożących się w nim tajemnic? Czasem po prostu trzeba zostawić widza (lub czytelnika) w niepewności nawet po zakończeniu dzieła.
(c)Wszystkie prawa zastrzeżone. Kopiowanie bez zgody autora zabronione.