Dodany: 25.08.2004 09:15|Autor: marzenia
Chodź, opowiem Ci bajeczkę...
John Ronald Reuel Tolkien. Wielu z nas zna go tylko i wyłącznie dzięki ekranizacji jego, kultowego już u kresu zarania, dzieła, jakim niewątpliwie jest "Władca Pierścieni". Niewielu wie, iż ten genialny naukowiec poświęcił swoje życie zrozumieniu baśni. I im też poświęcił zawarty w tej książce esej, opowiadanie "Liść, dzieło Niggle'a" oraz poemat "Mythopoeia", czyli "tworzenie mitu". Dwa pierwsze utwory złożyły się na wydany w 1964 roku tom "Drzewo i Liść". Teraz, opatrzywszy je przedmową, Christopher Tolkien ofiarowuje nam ponownie te krótkie formy, dorzucając jakby dopełnienie myśli ojca.
W eseju "O baśniach" Tolkien broni swojej miłości do tego rodzaju literatury, a nade wszystko prawa do jej czytania i bawienia się nią. Za wzór stawia tutaj dzieła Andrew Langa i jego żony, jednocześnie ciągle wspominając o swoim niedouczeniu. On, który zrozumiał istotę baśni jak nikt inny. Nawet jeśli nie zgadzamy się z wszystkimi tezami, esej wydaje się genialną rozprawą, wykładem na temat baśni. Płynny, spisany wprawnie, wciąga w temat i pozostawia wiele pytań. Ale tylko takich, na które już sami musimy sobie odpowiedzieć.
"...skoro baśnie noszą piętno sztuki, ich podstawową wartością będzie po prostu to, co jako literatura mają wspólnego z innymi dziełami sztuki. Wszak baśnie oferują także - w szczególny sposób i w szczególnym stopniu - coś więcej: oferują fantazję, uzdrowienie, ucieczkę i pociechę, a więc wszystko to, co bardziej potrzebne jest dorosłym niż dzieciom."
"Liść, dzieło Niggle'a", to jedno z wcześniejszych opowiadań autora. Krótkie, sprawia wrażenie przesyconego, a jednocześnie wyłącznie zapowiedzi. Preludium. To opowieść o Niggle'u malarzu, który musi wyruszyć w podróż, ale zatrzymuje go jeden obraz; opowieść, która poraża prostotą. Bo przecież ilu z nas czasem spogląda na swoją pracę, która przemienia się w żyjący świat? Ilu z nas pragnie zapomnieć o otoczeniu, poddać się złudnej mocy egoizmu, ale nie potrafi... To również opowieść o pięknie, którego nie zauważamy oraz o ludzkiej specyfice, inności, której nie akceptujemy.
"Mythopoeia" to wiersz, a jednocześnie i pełnia mocy przekonywania miłośnika mitu, Philomythusa - Filomitosa, skierowana do wroga mitu, czyli Misomythusa - Mizomitosa. Piękne słowa, skupione w obrazy i tłumaczenia. Próba przekonania, ale i zobrazowania mitu. Zachwycająca mieszanina słów i treści.
Książeczka jest niewielka, treść mija szybko, ale jednak coś pozostaje. Coś, co pozwala się zastanowić nad tym, co czytamy. Nad historiami, mitami, baśniami, przekazami z dawien dawna, ale i tymi, które tworzone są dzisiaj. To też oczywiście rzecz o elfach. Bo jakże by bez nich...
Czy warto kupić? Oczywiście. I nie tylko gdy jest się, jak to ktoś ujął ostatnio, osobnikiem, który kupuje wszystko z nazwą "władca pierścieni" w treści. Szczególnie gdy jest się tym, który chce się przekonać, dlaczego nadal czytamy bajki. W końcu o "Władcy Pierścieni" tutaj nie ma zbyt wiele ;).
(c)Wszystkie prawa zastrzeżone. Kopiowanie bez zgody autora zabronione.