Dodany: 04.06.2006 17:52|Autor: 00761

Redakcja BiblioNETki poleca!

Książka: Lenin: Prorok raju, apostoł piekła
Wołkogonow Dmitrij

Czerwony "car" Włodzimierz


Są książki, które pomimo bogactwa faktografii i odnośników czyta się jak ponury i pochłaniający dreszczowiec. Tak właśnie jest z biografią pióra Dmitrija Wołkogonowa. Podstawowym źródłem wiedzy dla autora było pilnie strzeżone archiwum wodza rewolucji, Lenina, oczko w głowie Stalina i następców, udostępnione historykom dopiero po "pieriestrojce". Dlaczego taką tajemnicą obwarowano losy tego, który "wstrząsnął światem"? Odpowiedź jest prosta – bałwochwalczo czczony przywódca, którego zwłoki zmumifikowano po śmierci i wystawiono jak relikwię dla "maluczkich" (pomimo protestów najbliższych), miał stać się zastępczym sacrum, gdy cerkwie zamieniono na magazyny zbożowe czy muzea rewolucji. Jednak nowo kreowany bóg, choć lata całe wskazywał ziemię obiecaną komunizmu, nie był dobrym i miłującym ojcem – był bezwzględnym ideowcem, dla którego usłanie trupami drogi do "świetlanej przyszłości" stanowiło konieczność historyczną; twórcą aparatu terroru na niespotykaną dotąd skalę; człowiekiem opętanym wizją komunistycznego świata bez państwowych granic, dla którego "matuszka Rassija" była jedynie środkiem do globalnego celu. Tę niewygodną prawdę należało skrzętnie ukryć za murami mauzoleum, przekłamać strofami panegirycznych wierszy, przesłonić spiżem pomników. Eksperyment udał się znakomicie. Wyrazy wiary w wielkość wodza znajdziemy wszak nie tylko w strofach poematów Majakowskiego czy innych piewców rewolucji.

"Że w bój poprowadził krzywdzonych,
że trwałość zwycięstwu nadał,
dla nadchodzących epok
stawiając mocny fundament -
grób, w którym leżał ten
nowego człowieczeństwa Adam,
wieńczony będzie kwiatami
z nieznanych dziś jeszcze planet"[1].

Z kart książki Wołkogonowa wyłania się portret kreślony od dzieciństwa wodza aż po lata współczesne, zgodnie ze sloganem "Lenin wiecznie żywy". Poznawanie meandrów rodzinnych pozostawiam Czytelnikom. Chcę jednak zwrócić uwagę na fakty, które stały się swoistymi kamieniami milowymi dla przyszłego rewolucjonisty. Niewątpliwie była to kaźń starszego brata Lenina, Aleksandra, powieszonego za spisek na życie cara (młodszy brat wyrównał "rodzinne" rachunki, wydając rozkaz wymordowania całej rodziny Romanowów, w tym kobiet, dzieci i najbliższej służby), wyrzucenie do śmieci krzyżyka i przejście na ateizm oraz zetknięcie się z dziełami Marksa i Engelsa. Odtąd studiowanie i interpretacja marksizmu stanie się chlebem powszednim przyszłego wodza.

Nieprawomyślny młodzieniec będzie ponosił konsekwencje swych lewicowych poglądów – zostanie relegowany z uczelni, zesłany, ale ponoszone przez "szlachcica Uljanowa" (tak podpisywał się w petycjach do władz) kary to "pieszczota systemu" w porównaniu z tym, co Lenin zgotował swoim ideowym przeciwnikom. Wódz nie popełniał tak "szkolnych błędów", jak wybaczanie wrogowi czy danie mu czasu na poprawę – zamykał usta skutecznie i na zawsze.

Dzięki monitom (własnym i matki) pozwolono mu ukończyć studia, dostał także pracę - jako obrońca w sądzie. Okazuje się jednak, że Uljanow zawsze umiał być rzecznikiem jedynie własnego interesu – sukcesów zawodowych, poza wygraniem dwóch rodzinnych spraw o majątek, nie odniósł, a epizod z pracą zarobkową trwał niespełna rok.

Gdy Europa wykrwawiała się w I wojnie światowej a narody wegetowały w nędzy, Lenin bywał w Szwajcarii, Niemczech, na Capri. Pytanie, skąd brał na to fundusze? Honoraria za kiepskie artykuły oczywiście nie wystarczały – otrzymywał pieniądze od matki i z funduszy partyjnych. Nigdy nie zaznał niedostatku, choć pracą się nie hańbił. Może dlatego tak ostro tępił wszelkie przejawy niesubordynacji w wykonywaniu obowiązków, gdy przyszło mu kierować rewolucyjnym molochem? Dopiero wtedy nienawykły do żmudnych obowiązków Lenin stał się z konieczności tytanem "rewolucyjnej roboty", co okazało się nie bez wpływu na jego kondycję fizyczną i psychiczne zdrowie.

Biografia Wołkogonowa odsłania mroczne kontakty Lenina z Niemcami podczas I wojny. Uljanow brał od nich pieniądze na rewolucyjną działalność agitacyjną (celem miała być m.in. dezercja żołnierzy rosyjskich z okopów), rozwój prasy komunistycznej i własne utrzymanie. Współpracował - nie bezpośrednio, na to był za sprytny - z cesarzem Wilhelmem II, gen. Ludendorffem i innymi przedstawicielami niemieckich elit. Jak pisał kupiec Parvus, który odegrał niebagatelną rolę w tych kontaktach:

"Interesy rządu niemieckiego są najzupełniej zbieżne z interesami rosyjskich rewolucjonistów. Rosyjscy socjaldemokraci mogą osiągnąć swój cel tylko w przypadku całkowitego zniszczenia caratu"[2].

To właśnie Niemcy, zainteresowani jego powrotem do Rosji, zorganizowali przejazd 32 osób, w tym Lenina, Krupskiej (żona) i Inessy Armand (kochanka) w ekskluzywnej salonce opatrzonej immunitetem dyplomatycznym i pod ścisłą strażą.

Kolejnym dowodem całkowitego braku patriotyzmu Lenina jest decyzja o podpisaniu haniebnego pokoju brzeskiego 3 marca 1918 roku, na mocy którego Rosja oddawała Niemcom prawie 1 000 000 km kwadratowych, zadeklarowała zdemobilizowanie wojsk lądowych i floty oraz wypłatę gigantycznego odszkodowania w kwocie 300 mln rubli w złocie. Pomimo protestów Lenin twierdził uparcie: "W Niemczech rewolucja jest nieunikniona. Rewolucja przekreśli pokój brzeski"[3].

Pokój brzeski faktycznie okazał się nietrwały, oczywiście nie za sprawą rewolucji, co nie przeszkodziło wodzowi kłamliwie wynosić pod niebiosa swej rzekomej politycznej dalekowzroczności.

Antypatriotyczna i antyrosyjska działalność towarzysza wodza stała się powodem wszczęcia przez Rząd Tymczasowy w r. 1921 śledztwa, które miało wykazać, że Lenin kolaborował z Niemcami. Prowadzone ono było jednak tak powoli i nieudolnie, że oskarżony nigdy przed sądem nie stanął, zaś wkrótce ci, którzy próbowali wyciągnąć na światło dzienne "oszczercze brudy", skończyli w godny pożałowania sposób.

"Ciaśniej
ściśnijcie światu na gardle
proletariatu palce!"[4].

Słowa Majakowskiego, o zgrozo!, metaforą nie są. Terror miał złamać wolę oporu u niepokornych, rzucić na kolana potencjalnych wrogów. Gdy zamordowano w 1918 r. komisarza ludowego prasy i propagandy w Piotrogrodzie, Lenin telegrafował:

"To nie - po - do - bna! Terroryści uznają nas za niedorajdy. Czas mamy arcywojenny. Musimy zastosować masowy i energiczny terror przeciwko kontrrewolucjonistom"[5].

W "imię proletariatu" mordowano za jawną lub cichą zgodą wodza wszystkich niewygodnych: rodzinę carską, by nie odrodził się duch monarchizmu, przeciwników ideowych, popów, "kułaków", mienszewików, świadków mało chwalebnych kart w biografii Lenina i jego bliskich współpracowników (których później wykosił sierpem i zmiażdżył młotem Stalin), inteligencję. Leninowi nie chodziło o Rosję czy naród, chodziło zawsze i wyłącznie o władzę. Jej zdobycie i ugruntowanie było życiowym celem i obsesją, skutkiem której była śmierć milionów od kuli, stryczka czy z głodu.

Najbardziej ponure karty biografii Lenina to obraz gehenny milionów prostych ludzi. Bolszewickie "grab zagrabione" znaczyło dla panów życia i śmierci tyle, co "nie pracuj". Ciężar utrzymania spadł na barki chłopstwa, zwłaszcza zamożnego. Wieś, nękana konfiskatami i przymierająca głodem, próbowała się bronić. Odzewem leninowskiego politbiura stało się zarządzenie z 11 VI 1921, którego fragmenty przytoczę:

"3/ W przypadku znalezienia ukrytej broni rozstrzeliwać na miejscu bez sądu najstarszego pracującego członka rodziny.
4/ Rodzina ukrywająca bandytę podlega aresztowaniu i wysiedleniu z guberni, mienie zostaje skonfiskowane, a najstarszy pracujący w rodzinie rozstrzelany bez sądu.
6/ W razie ucieczki rodziny bandyty jej mienie rozdać pomiędzy chłopów wiernych władzy radzieckiej, a porzucone domy spalić lub zburzyć.
7/ Niniejsze zarządzenie wcielać w życie dokładnie i bezlitośnie"[6].

"Proletariatu palce" najsilniej zaciskały się na szyjach chłopów. Walka z "kułactwem" okazuje się wcale nie "wynalazkiem" Stalina, krwawe żniwo zapoczątkował Lenin i to on jest odpowiedzialny za kształt kolektywizacji, wcielonej w życie przez jego następcę. Dowodem głębokiego cynizmu Lenina jest rzekoma próba zaradzenia nędzy na wsi – pod płaszczykiem hasła walki z głodem, wykorzystując propagandowe chwyty i brutalną przemoc, ograbił prawosławną Cerkiew, dyskredytując przy tym lub mordując najbardziej niewygodnych duchownych, zaś pozyskane cenne przedmioty kultu przeznaczył bynajmniej nie na podany oficjalny cel, lecz na... wspieranie partii komunistycznych m.in. Chin, Węgier, Włoch. Wg niepełnych danych przeznaczono na "światowe ugruntowanie komunizmu" ponad 19 mln rubli w złocie. W latach owych dotacji (1921-22) w Rosji głodowało około 25 mln ludzi.

"Tymczasem głód przybrał straszliwe rozmiary. Głodujący jedli padlinę i ludzkie zwłoki. Politbiuro zabroniło zamieszczania w prasie wszelkich wzmianek o kanibalizmie"[7].

Czyste zdają się być ręce kata, który zaraz po wyroku wykonanym na bracie zrozumiał, że osobiście nie warto rzucać bomb. Ukryty za parawanem politbiura mógł aprobować najgorsze zbrodnie, mógł je bezkarnie inspirować i dzięki inteligentnym posunięciom propagandowym chodzić w aureoli nieskazitelnego "proroka ziemskiego raju". Nimb wielkości – paradoksalnie - wzmocniły zamachy na Lenina, które przydały mu w świadomości Rosjan charyzmy wodza–męczennika, a choroba, której opisami zręcznie manipulowano, budząc współczucie prostych ludzi, przydała mu cenny (bo nieznany dotąd ogółowi) rys człowieczeństwa. Potem wystarczyło zabalsamować zwłoki i "zabalsamować" leninizm, którego trupi jad sączył się bezkarnie z kremlowskiego mauzoleum przez dziesięciolecia.

Moja prezentacja biografii Wołkogonowa jest z oczywistych względów fragmentaryczna i subiektywna. Książka, jak już wspomniałam, jest rzetelnym i szerokim kompendium wiedzy o Leninie i jego epoce, obnażającym mechanizmy tworzenia systemu totalitarnego, kultu jednostki i swoistym pomnikiem – często bezimiennych – ofiar. Autor dokonuje szczegółowych analiz mechanizmów walki klasowej, pokazuje powstanie i krzepnięcie dyktatury proletariatu i cenę, jaką przyszło zapłacić narodom omamionym przez komunizm.

"Lenin: Prorok raju, apostoł piekła" to książka napisana dobrym piórem, pełna błyskotliwych wniosków, celnych refleksji na temat człowieka i jego funkcjonowania w historii, destrukcyjnego oddziaływania systemu i patologii władzy. Autor opatrzył ją wykazem używanych w tekście skrótów, kalendarium, przypisami oraz uatrakcyjnił zbiorem odnalezionych w archiwach fotografii.

Takie książki powinno się znać, bo warto poświęcić czas, by dotrzeć do prawdy, by:

"(...) poznać prostackie tryby historii
monotonną procesję i nierówną walkę
zbirów na czele tłumów
przeciw garstce prawych i rozumnych"[8].

Gorąco polecam!


---
[1] Wisława Szymborska: "Lenin".
[2] Dmitrij Wołkogonow: "Lenin: Prorok raju, apostoł piekła", przeł. Maciej Antosiewicz, wyd. Amber, 2006, s. 134.
[3] Tamże, s. 199.
[4] Włodzimierz Majakowski: "Lewą marsz", przeł. Antoni Słonimski.
[5] Dmitrij Wołkogonow "Lenin...", s. 195.
[6] Tamże, s. 340.
[7] Tamże, s. 368.
[8] Zbigniew Herbert: "Elegia na odejście pióra, atramentu, lampy".

(c)Wszystkie prawa zastrzeżone. Kopiowanie bez zgody autora zabronione.

Wyświetleń: 16096
Dodaj komentarz
Przeczytaj komentarze
ilość komentarzy: 38
Użytkownik: jamaria 05.06.2006 12:08 napisał(a):
Odpowiedź na: Są książki, które pomimo ... | 00761
Jestem pod wrażeniem tej recenzji.
Użytkownik: jamaria 05.06.2006 12:38 napisał(a):
Odpowiedź na: Jestem pod wrażeniem tej ... | jamaria
No i teraz rozumiem Twój komentarz konkursowy ;)
Użytkownik: aolda 05.06.2006 12:25 napisał(a):
Odpowiedź na: Są książki, które pomimo ... | 00761
Ja również czekałam, aż się pojawi. Bardzo mocna i bardzo dobra. Jak zwykle - poziom Twoich recenzji jest niezwykle wysoki :) Pzdr., Michotko (nawiasem mówiąc, masz prześliczny nick - tak pięknie się kojarzy, przynajmniej dla mnie :)
Użytkownik: skrzydło 05.06.2006 12:51 napisał(a):
Odpowiedź na: Są książki, które pomimo ... | 00761
Odwiedziłam zabalsamowanego Lenina w marmurowym mauzoleum i to, co utkwiło najmocniej w mojej pamięci, to wcale nie widok świecących nienaturalnie i wywołujących mdłości zwłok, lecz atmosfera, o jaką troszczą się czuwający przy wodzu żołnierze: z wielkim namaszczeniem, wyćwiczonym od lat, przekazywanym przez pokolenia, pokazują zwiedzającym ciało zbrodniarza. Oto nasz wódz, oto nasza legenda, dopóki ona tu świeci, broniąc się przed rozkładem, dopóty my istniejemy, a istnienie nasze ma sens....
Pochować Lenina, zdjąć z pomników, zabrać mu nazwy ulic, placów oznaczałoby totalną katastrofę: to tak jakby wyjąć z ciała strzałę.
Jak nadać sens swojemu życiu, swojemu cierpieniu? Jeśliby przekreślić wszystko to, w co się wierzyło, za co się umierało, nie pozostaje nic. Lepiej więc zostawić Lenina, czerwone gwiazdy, bohaterów wojny, lepiej utrwalać kłamstwa o Ojczyźnianej wojnie, niż powiedzieć ludziom wprost, że ich życie, ofiara z życia była bez wartości.

W Rosji masowo odbudowuje się teraz cerkwie; jedną z nich jest moskiewska Świątynia Chrystusa Zbawiciela w( 1931 roku z rozkazu Stalina Świątynię zburzono, by powstał na jej miejscu, nigdy zresztą nie dokończony "Pałac
Rad"). Tam kanonizowano zamordowanego z inspiracji Lenina cara Mikołaja II. Wydawałoby się, że Rosja odnajduje swoje korzenie, buduje nową tożsamość, ale uwaga... by dojść do świątyni wysiąść trzeba na stacji "Biblioteka im. Lenina", usianej "twarzami-zdobieniami". Z każdej strony patrzy Lenin, patrzy i czuwa i z tym jego wzrokiem na plecach zwiedza się potężną cerkiew.
Gratuluję recenzji, pozdrawiam.
Użytkownik: 00761 05.06.2006 16:25 napisał(a):
Odpowiedź na: Odwiedziłam zabalsamowane... | skrzydło
Jamario, Aoldo, Skrzydło - dzięki!;)

Odnosząc się do Twojego ciekawego komentarza: Wielki Brat patrzy... Nadal.

Gdy tak sobie rozmyślam o tym wszystkim, nie mogę oprzeć się wrażeniu, że ta apoteoza Lenina przy potępieniu Stalina przez Nikitę Chruszczowa i późniejszą "odwilż" (dla mnie w cudzysłowie, bo to, czego dowiedział się naród/y to jedynie czubek góry lodowej) przypomina zabawę w dobrego i złego policjanta. Przy czym ten rzekomo dobry wychował tego złego. Bo tak naprawdę Stalin sam z siebie nie wymyślił niczego, jedynie "dopracował", "rozwinął" - terror, ludobójstwo, cynizm władzy, nieludzką eksploatację milionów. Zgadzam się z Tobą całkowicie - ikona Lenina Rosjanom jest potrzebna do dziś. Niestety. Może to tkwi w ich mentalności - potrzeba podporządkowania, czołobitności - od carów do dziś.

Pozdrawiam cieplutko!
Użytkownik: jamaria 05.06.2006 17:03 napisał(a):
Odpowiedź na: Jamario, Aoldo, Skrzydło ... | 00761
Może to paskudne co powiem, ale zawsze uważałam, że Rosjanie noszą w sobie niewolnika.
Użytkownik: Czajka 05.06.2006 17:07 napisał(a):
Odpowiedź na: Może to paskudne co powie... | jamaria
A wiesz, że ja to samo myślę? Jest w nich coś takiego, że poddają się bardzo każdej władzy, czy to car, czy Komitet Centralny, albo prezydent.
Użytkownik: 00761 05.06.2006 17:25 napisał(a):
Odpowiedź na: Może to paskudne co powie... | jamaria
Ale to prawda jest. Tych buntowniczych, którzy się zdarzali, wykosili dość skutecznie.
Użytkownik: Otoo 05.06.2006 20:29 napisał(a):
Odpowiedź na: Ale to prawda jest. Tych ... | 00761
Przepraszam, ze się wtrącam, ale chciałbym zaprotestować przeciwko uogólnieniom na temat rzekomo "niewolniczego" charakteru narodowego, jaki przypisujecie Rosjanom.

Jest w tych ocenach może cząstka prawdy, ale jej przyczyn należy - moim zdaniem - szukać raczej w (łagodnie mówiąc) niezbyt szczęśliwym losie, jaki historia zgotowała Rosjanom, nie zaś w jakimś domniemanym "niewolniczym duchu", przenikającym jakoby na wskroś każdego Rosjanina.

Brak jest np. trwałych i silnych tradycji demokratycznych w Rosji, tego co się tam dzieje obecnie, również demokracją w pełnym znaczeniu nazwać nie można. Trudno wywalczyć i zbudować demokrację, łatwiej w niej żyć, wierząc że się w jakiś nieokreślony sposób działa dla jej dobra. A do pełnej demokratyzacji życia, która jest konieczna, aby zmierzyć się z prawdą o własnej historii, potrzeba również pewnego poziomu bezpieczeństwa ekonomicznego obywateli. Rosja jest krajem niezamożnym i o dużym rozwarstwieniu społecznym, zwykli Rosjanie mają więc prawo obawiać się do wszelkich reform, zarówno gospodarczych, jak i politycznych.

Ponadto zawsze w Rosji istnieli i działali demokratyczni opozycjoniści. Tak było nie tylko za caratu, ale również w okresie ZSRR, a przecież represje wobec dysydentów były tam częstsze i zwykle bardziej dotkliwe niż w Polsce. Od upadku ZSRR komunistom i nacjonalistom nie udało się przechwycić władzy, a próba obalenia Jelcyna nie spotkała się z poparciem Rosjan. Również dzisiaj istnieją, choć marginalizowane przez oficjalne i komercyjne media, niezależne ruchy polityczne, działąjące na rzecz rozszerzenia demokracji i rozliczenia się z fałszywymi mitami historycznymi. Prędzej czy później (oby jak najprędzej), kiedy do głosu dojdzie pokolenie Rosjan wychowane po upadku totalitaryzmu i gdy sytuacja gospodarcza się poprawi, budowanie wolności i społeczeństwa obywatelskiego w Rosji stanie się faktem, a mity o "niewolniczej" naturze Rosjan szybko się rozpłyną.

Wybaczcie, jeśli to co napisałem wygląda przemądrzale i nieuprzejmie, ale mimo wszystko uważam, że przypisywanie na wieki wieków jakiemukolwiek narodowi brzydkich cech jest rzadko uzasadniona i zawsze niesympatyczne. A w tym wypadku po prostu niesprawiedliwe.

Mimo wszystko pozdrawiam, również autorkę świetnej recenzji.


Użytkownik: 00761 05.06.2006 21:36 napisał(a):
Odpowiedź na: Przepraszam, ze się wtrąc... | Otoo
Masz rację z tym "pogrożeniem palcem", stereotypy i uproszczenia są niebezpieczne. Wcale nie odebrałam Twojej wypowiedzi jako "mądrzenia się" - po to jest forum, by wymieniać opinie i dzielić się wiedzą. I dziękuję za ten głos w dyskusji.

Co do Twojego komentarza: Historię tworzą ludzie, zatem usprawiedliwianie, że takowa Rosjanom przypadła w udziale, mnie nie przekonuje.
Zgadzam się natomiast z tym, że ten naród wyjątkowo dużo wycierpiał i był poddawany szczególnie okrutnym represjom. Zauważ jednak, że powstania, krwawo tłumione, nie przybierały bardziej powszechnego charakteru. Być może dlatego, że Rosja jest krajem wielonarodowościowym.
Trochę o Rosji/Rosjanach czytałam w ostatnim czasie. I wstrząsnęła mną zwłaszcza książka rosyjskich autorów: "Katyń: Zbrodnia chroniona tajemnicą państwową". Doskonale przedstawia ona mechanizmy manipulacji ludzką świadomością i ukrywania/fałszowania prawdy. Prawdziwej, nieprzekłamanej historii nadal niezwykle trudno jest się w Rosji przebić. Z czego to wynika? Moim zdaniem z funkcjonowania pewnych mechanizmów z przeszłości. I pewnie dlatego napisałam to, co napisałam w komentarzu wyżej, nie wnikając głębiej w istotę moich słów. Ale obiecuję następnym razem ważyć słowa w tak złożonych kwestiach.
I też Cię pozdrawiam.;)


Użytkownik: Otoo 06.06.2006 01:05 napisał(a):
Odpowiedź na: Masz rację z tym "po... | 00761
Dziękuję za miłą odpowiedź i cieszę się, że Cię nie uraziłem :)

Sformułowanie "historię tworzą ludzie" wydaje mi się trafne, ale dośc abstrakcyjne, tzn. odpowiada ono prawdzie, tylko że na dośc wysokim stopniu uogólnienia. Zapytam więc wprost: jacy konkretnie ludzie tworzą historię? Czy każdemu przypada mniej więcej równy wpływ na bieg dziejów i charakter swoich czasów? Otóż szczerze i mocno w to wątpię.

Odnosząc to do historii Rosji, można się zastanawiać, na ile każdy Rosjanin ponosi osobistą odpowiedzialność za zbrodnie bolszewizmu. Gdyby istotnie historię tworzyli wszyscy ludzie, to logiczny byłby wniosek, że każdy, kto np. służył w Armii Czerwonej jest przez sam ten fakt zbrodniarzem. Ale moim zdaniem biedny i niepiśmienny może chłop, wyrwany ze swojej wioski, wcielony do armii, rzucony na front jako mięso armatnie, a potem "wyzwalający" "bratnie" narody, przez same te fakty zbrodniarzem nie jest (chyba że sam się dopuszczał gwałtów, zabójstw, rozbojów, ale to oddzielna kwestia i na pewno nie wszyscy czerwonoarmiści brali w tym udział). Nazwać kogoś takiego "współtwórą historii" to byłoby doprawdy okrutne i cyniczne szyderstwo. Dzięki takim ludziom Rosjanie wygrali wojnę. Tylko że nie ci biedacy tworzyli historię, to Historia któregoś feralnego dnia zaczęła się dobijać do ich wiejskich chałup, wyrwała ich stamtąd, żeby zniszczyć, okaleczyć psychicznie i fizycznie, a często uśmiercić.

Jeśli chodzi o powstania, to nie dysponuję aż taką wiedzą, żeby na ten temat wysnuwać wnioski. Chciałbym tylko na jedną sprawę zwrócić uwagę. Spoglądając na Rosję, często bezwiednie przyjmujemy nasz, czyli polski punkt widzenia, perspektywę ukształtowaną znacząco przez naszą historię. Przez ponad sto lat dyskusje Polaków toczyły się wokół kwestii wyzwolenia narodowego, które łączono często z obaleniem resztek absolutyzmu i przeprowadzeniem rewolucji socjalnej. W Rosji działalność wywrotowa miała mniejsze nasilenie byc może dlatego, że tam opozycja, chociaż walczyła o wolność i sprawiedliwośc, to jednak miała poczucie, że żyje i działą we własnym kraju. Analogicznie było z komunizmem: w Rosji był to skutek rewolucji części społeczeństwa rosyjskiego,natomiast u nas komunizm został narzucony przez ZSRR. Stąd w jednym i w drugim przypadku Polacy mieli większe i ważniejsze powody niż Rosjanie, żeby z caratem i komunizmem walczyć.

A ze zdaniem, że obecne kłopoty Rosji w osiągnięciu pełnej wolności i demokracji wynikają z mechanizmów historycznych, całkowicie się zgadzam. Staram sie jednak być optymistą (lub, jak kto woli, naiwniakiem) i wierzę oraz życzę Rosjanom, żeby się z uwarunkowanych historycznie ograniczeń jak najszybciej wyzwolili. Dopóki Rosjanie sami się nie rozliczą z własną historią, dopóty nie mamy co liczyć na zmianę zarówno poglądów zwykłych Rosjan, jak i oficjalnego stanowiska Kremla w sprawie mordu katyńskiego orza innych zbrodni radzieckich na ludności polskiej.

Użytkownik: 00761 06.06.2006 18:28 napisał(a):
Odpowiedź na: Dziękuję za miłą odpowied... | Otoo
Witaj, Otoo!
Ja widzę to tak:
1/ Historię tworzą wszyscy ludzie. Kreują ją i ponoszą odpowiedzialność przede wszystkim rządzący. Ale - z drugiej strony - rewolucje, powstania (czy nawet wybory) to działania, że tak powiem, oddolne. Od inicjatywy jednostek zależy wszak, czy dany ruch/rząd/władzę poprą, czy nadal będą tkwić w dramatycznym (bo o takim mówimy) staus quo.
Oczywiście dodaję zastrzeżenie - zależne to jest też od szeregu czynników, zwłaszcza świadomości społecznej, narodowej, patriotyzmu. Ciemnota, analfabetyzm i brak powyższych skutecznie tego typu ruchy udaremniają, czego uczy również nasza historia, choćby dramat niewzięcia udziału (czy raczej: udziału marginalnego) chłopów w powstaniu styczniowym.

2/ Oddzielam zbrodniczość systemu i kwestię ponoszenia odpowiedzialności od ocen narodu jako całości. To oczywiste, że inna jest wina/odpowiedzialność tego, który wydaje rozkazy od tego, który je wykonuje. Trudno wymagać też wykazywania się heroizmem etycznym od ludzi, którzy niekoniecznie w pełni odróżniają dobro od zła, których zresztą nikt nie pyta o zdanie. Mówię o "mięsie armatnim". Nie każdy rodzi się bohaterem, żeby się zbuntować, zresztą heroizm to też cnota z kategorii wyższych.

3/ Myślę, że faktycznie bardzo jest trudno uwolnić się od subiektywnego spojrzenia na naszego sąsiada, odrzucając perspektywę zaborów, 17. września, Katynia czy sytuacji powojennej. Uważam, że pamiętać NALEŻY, ale przede wszystkim trzeba poznawać. Nie jest to łatwe i wymaga uwolnienia się od pewnych stereotypów, czy powtarzając za Konwickim "polskich kompleksów".
Dlatego teraz, kiedy ukazują się ciekawe pozycje literatury faktu, staram się je czytać. Samo epatowanie się martyrologią to za mało, trzeba umieć spojrzeć na te kwestie sine ira et studio.

Zgadzam się z Tobą, że dopóki prawda nie zostanie odkłamana, myślenie o przyjaźni z Rosją czy nawet elementarnym zaufaniu we wzajemnych relacjach jest utopią. I raczej w tej kwestii jestem pesymistką, choć podobnie jak Ty dobrze życzę temu narodowi.

Pozdrawiam;)

Użytkownik: Otoo 11.06.2006 22:10 napisał(a):
Odpowiedź na: Witaj, Otoo! Ja widzę to... | 00761
Witaj Michotko!

Wygląda więc na to, ze się zasadniczo, z niewielkimi róznicami co do najwazniejszych kwestii zgadzamy. Nie będę więc powtarzać tego, co już wcześniej starałem się wyjaśnić ani cytować tez, które sama postawiłaś. Dodam tylko kilka refleksji.

Pierwsza dotyczy głośnych zamachów i zabójstw, dokonywanych w ostatnich latach przez młodych nacjonalistów rosyjskich na ludziach o odmiennym kolorze skóry. Zdarzenia zastraszające swoim bestialstwem w dużej mierze przeczą poglądom, które wyraziłem, stawiając je w szeregu pobożnych życzeń. Wciąż jednak nie mogę zdobyć się na całkowity pesymizm, jeśli chodzi o przyszłość Rosji. Pamiętam, jak właśnie w Polsce w latach 90 dochodziło do pogromów ludności romskiej, manifestacji nazistowskich, jak szerzyły się domysły o zabójstwach i pobiciach, dokonywanych przez trójmiejskich neofaszystów (mieszkam w Gdyni). Później te subkultury przycichły, aż do ostatnich czasów, kiedy starcia światopoglądowe wokół parad równości i "normalności" znów takich naładowanych agresją i nienawiścią ludzi zaktywizowały.

W Rosji dzieje się to samo, co u nas w latach 90, tylko że ekscesy i morderstwa dokonywane są na większą skalę. Widziałbym kilka tego przyczyn:
1. mniejsze niż u nas tradycje wolności i demokracji, 2.większy wstrząs po upadku komunizmu (mniej był chyba ten system ogólnie znienawidzony niż w Polsce), 3. kolejny wstrząs - rozpad imperium na części i utrata supermocarstwowej pozycji, 4.większe zróżnicowanie etniczne rosyjskiego społeczeństwa 5.świadomość Rosjan, że zmiany polityczne muszą być dokonywane z gospodarczymi, te zaś we wszystkich krajach postkomunistycznych wiążą się z utratą bezpieczeństwa i WOLNOŚCI EKONOMICZNEJ znacznej części obywateli.

Owe wypadki nasilenia irracjonalnej przemocy i ksenofobii w społeczeństwach postkomunistycznych potwierdzają, jak sądzę, tezy, które przedstawił Erich Fromm w "Ucieczce od wolności". Wbrew jednak temu, co się twierdzi, nie jest to książka pesymistyczna; zreszta optymistyczy wariant jest możliwy, jak to potwierdza powojenna historia Niemiec. Nie ma więc chyba podstaw, żeby wieścić nieuchronny kataklizm polityczny i społeczny w Rosji.

Natomiast w przeświadczeniu, że w chwilach kryzysów społecznych rola zwykłego człowieka w tworzeniu historii jest znikoma, utwierdza mnie to, co napisał w "Zniewolonym umyśle" Czesław Miłosz. Wyciągam z tego przeswiadczenia prosty, lecz -jak sądze - dośc istotny wniosek: unikać kryzysów; rozwiązywać, a nie tylko łagodzić, albo nawet zaostrzać konflikty; oraz prowadzić nieustannie społeczny dialog językiem jasnym i pełnym szacunku dla oponentów. Zadanie trudne, ale na szczęście wykonalne. W Polsce jeszcze nam się to, pomimo różnych problemów, udaje i obyśmy tego sposobu rozwiązywania problemów nigdy nie zarzucali.
Dziękuję za dyskusję i pozdrawiam.




Użytkownik: skrzydło 05.06.2006 22:00 napisał(a):
Odpowiedź na: Przepraszam, ze się wtrąc... | Otoo
Pobożne życzenia...
Jaki jest związej między sytuacją gospodarczą, zamożnością, a społeczeństwem obywatelskim?( np. w Emiratach Arabskich:)
Dlaczego piszesz o "micie" zniewolonej rosyjskiej duszy, skoro sami rosyjscy intelektualiści, liczni pisarze(Ulicka, Pieliewin, Jerofiejew) tak właśnie diagnozują kondycję rosyjskości?
Spojrzeć prawdzie w oczy wcale nie jest tak łatwo( pamiętamy wszyscy jaką burzę w Polsce wywołała książka o Jedwabnem).
Zresztą, mierząc Rosję własną miarą, zawsze skazani jesteśmy na niepowodzenie. Wydaje nam się, że demokracja jest najkonieczniejszą z dróg, zaś wolność najcenniejszą ze zdobyczy.
Jak, na przykład, wytłumaczyć próbę ponownego umieszczenia Dzierżyńskiego na Łubience?
A może zakazać weteranom wojny ostentacyjnego świętowania, noszenia orderów, albo przynajmniej poczekać, aż umrą, by nowe pokolenia mogły w dobrobycie budować społeczeństwo obywatelskie?
To co napisałeś to mrzonki niestety, wszystkie elementy demokratyzacji życia społecznego, politycznego, przeniesione w kontekst postsowiecki tworzą jakieś nieokreślone monstrum, że aż strach się bać. Monstrum stoi w rozkroku i kolebie sie na wszystkie strony.





Użytkownik: Otoo 06.06.2006 02:32 napisał(a):
Odpowiedź na: Pobożne życzenia... Jak... | skrzydło
Bardzo ciekawa replika i mocne argumenty. Sprawa jest trudna i skomplikowana, będę więc się starał odpowiadać po kolei:

1.Rzeczywistość w Emiratach Arabskich jest bardzo różna od sytuacji: polskiej i rosyjskiej. Inna kultura, tradycja, zupełnie inna religia, różne podejście do kwestii wolności jednostki - to najważniejsze rozbieżności.

2.Nie twierdzę, że dobrobyt materialny gwarantuje automatycznie swobody obywatelskie. Ale według mnie pewien poziom zamozności jest warunkiem sprzyjającym dążeniom demokratycznym. Wiele zależy od gruntu kulturowego, na jaki padnie wezwanie do walki o wolność. W Europie, więc także w Polsce i w Rosji (uważam Rosję za państwo europejskie) dobrą glebą były krążące idee oświecenia, romantyzmu i renesansu; humanizm świecki oraz chrześcijański. W krajach islamskich taka gleba jest, dla idei wolności znacznie mniej żyzna. Ale również wierzę, że etap, na którym znajduje się większość krajów arabskich, nie będzie ostatnim. W cieniu medialnie nośnego fundamentalizmu, w paternalistycznym monolicie krajów islamu robią się już pierwsze wyłomy. Bliski Wschód w większości ma jednak do demokracji o wiele dłuższą drogę do przebycia niż pod wieloma wzgledami całkowicie demokratyczna Rosja.

3.Zdanie rosyjskich intelektualistów szanuję i nie jestem rzecz jasna na tyle bezczelny, żeby twierdzić, że niedokładnie oceniają sytuację swojej ojczyzny. Ale chyba właśnie oni najlepiej zdają sobie sprawę, że w porównaniu z czasami ZSRR nastąpiła w Rosji ogromna zmiana na lepsze. To że używają mocnych określeń też jest oczywiste. Od tego są właśnie intelektualiści: żeby dbać o ciągły rozwój społeczeństwa. Powinni aktywizować, budzić ospały naród, a jeśli posuną się do przejaskrawiania (ale nie - przekłamania) pewnych problemów, to jest to usprawiedliwione i zrozumiałe.

4. Rosję mierzymy nie własną miarą, tylko miarą wartości humanistycznych, które się od wieków sprawdzają. Wolność i demokracja to nie jest jakieś widzimisię garstki przemądrzalców, którzy chcą za wszelka cenę narzucić swoje wizje światu. Demokracja w miejsce totalitaryzmu to jest ta sama sytuacja, jak wyjście więźnia po długoletnim wyroku. Natomiast z faktu, że niektóre jednostki i społeczeństwa nie mogą sobie z wolnością poradzić, nie wyciągajmy wniosku, że demokracja jest systemem tak samo dobrym albo tak samo złym jak np. autorytaryzm. Niezdolność do cieszenia się i korzystania z wolności to nie jest opcja jak każda inna, tylko duchowe kalectwo.

5. Nie można sie spodziewać, że Rosjanie przestaną świętować Dzięń Zwycięstwa. Uratowali przecież swój kraj przed obcą niewolą i kto jak kto, ale Polacy tę radość powinni dobrze rozumieć. To, na co powinniśmy liczyć, to oddzielenie przez Rosjan ziarna od plew, bohaterstwa od zbrodni, w ich ocenie własnej historii. Nie chodzi też wyłącznie o czasy komunizmu i o zbrodnie wobec Polaków - mam również na myśli okupację Czeczenii.

6. Pytanie: skoro wielu z naszych rodaków nie potrafi zaakceptować prawdy o Jedwabnem i innych dokonywanych przez Polaków zbrodniach i pogromach, to czy rzeczywiście mamy prawo patrzeć z góry na Rosjan?

Zdaję sobie sprawę, że przełom demokratyczny w Rosji nie nastąpi zaraz i że obok tendencji demokratycznych zarysowują sie tam zupełnie przeciwne, a mentalnośc sowiecka nie zniknie z dnia na dzień. Ale jeśli nie nastąpi katastrofa dziejowa, zmiany na lepsze powinny się posuwać do przodu. Ludzie tam już posmakowali wolności, a dla następnych pokoleń będzie ona czymś coraz bardziej naturalnym, czego odebrać sobie nie pozwolą.

A jeśli to tylko moje mrzonki, to i tak wolę je od czarnowidztwa i pesymizmu...
Pozdrawiam
Użytkownik: dot59Opiekun BiblioNETki 05.06.2006 21:18 napisał(a):
Odpowiedź na: Są książki, które pomimo ... | 00761
Świetna recenzja - a właściwie to już prawie esej. Czasu nie mam za diabła, ale jak mi się ta książka nawinie, chyba się nie oprę...
Użytkownik: --- 05.06.2006 23:00 napisał(a):
Odpowiedź na: Są książki, które pomimo ... | 00761
komentarz usunięty
Użytkownik: 00761 05.06.2006 23:11 napisał(a):
Odpowiedź na: komentarz usunięty | ---
Te odniesienia tam znajdziesz, a książka wcale nie koncentruje się li tylko na osobie Lenina. Jest to analiza bardzo szeroka, a napisanie recenzji adekwatnej w pełni do treści (prawie 500 stron) jest z gruntu niemożliwe, dlatego sygnalizowałam w zakończeniu, że to mój odbiór. Co do pełnej wiarygodności - w tej kwestii się nie wypowiadam, nie mam takiej wiedzy. Ale autor ustawicznie powołuje się na różnorakie źrodła.
P.S. Ale chyba nie negujesz istnienia kultu Lenina?
Użytkownik: skrzydło 06.06.2006 23:22 napisał(a):
Odpowiedź na: Są książki, które pomimo ... | 00761
Zasygnalizowałaś Michotko w recenzji jeszcze jedną ciekawą kwestię, mianowicie uwikłanie artystów w propagandową sztukę.
Broniewski, Gałczyński, nobliwa Szymborska i wielu, wielu innych popełniło niechlubne wiersze na cześć wodzów, górników, pracującego ludu czy 5-latki.
Nie nam oceniać motywy, jakie powodowały twórcami, tym bardziej, że w większości wybory były naznaczone wyjątkowym tragizmem(Broniewski).
Oceniać możemy wartości artystyczne literatury na usługach władzy, które oczywiście nie są w stanie jej obronić, albowiem takowe nie istnieją, przynajmniej jesli chodzi o literaturę polską. Co się tyczy radzieckiej, której, przyznaję, jestem bezkrytyczną miłośniczką, sprawa wygląda zgoła inaczej. Zacytowałaś Majakowskiego, rewolucyjnego futurystę, gorąco wspierającego nadejście przyszłej, wolnej epoki, której miał stać się jedną z wielu ofiar. Z językiem wyprawiał prawdziwe cuda, ugniatał na wszystkie możliwe sposoby, bawił się słowami, wymyślał nowe, a wszystko to z tak ogromną, niespotykaną mocą. Boleję nad tym, że jedyne, co przeciętny czytelnik potrafi zacytować, to "jednostka zerem", z poematu Włodzimierz Iljicz Lenin(!). Zapomniane są przepiękne, absolutnie genialne liryki miłosne i poematy, zapomniane, gdyż w ogóle nie wznawiane, niestety...
Jak ktoś mi powie, że to, co Majakowski stworzył się nie obroniło, zdewaluowało, jest naiwne i głupie, to ja odpowiem zawsze, że to przynajmniej jest prawdziwe!
Ciekawe, że Majakowski jest o wiele bardziej znany w USA niż u nas, chyba potrzeba większego dystansu, by ocenić jego sztukę obiektywnie.
Pozdrawiam i zachęcam do lektury:)
Użytkownik: sowa 07.06.2006 01:54 napisał(a):
Odpowiedź na: Zasygnalizowałaś Michotko... | skrzydło
O, jak miło! Majakowski to niesamowity, olbrzymi, niedoceniony i niedopoznany (u nas) talent (geniusz?) liryczny. Jeśli cokolwiek z jego twórczości odbija się tu echem w czyjejkolwiek pamięci/świadomości (nie mówię o slawistach, oni są z innej bajki), to te różne (znakomite skądinąd) "rewolucyjne futuryzmy"; a "Obłok w spodniach"? A (mój ukochany, no dobra, przyznaję) "Flet kręgosłupa"?

Też bardzo namawiam i zachęcam do lektury.
Użytkownik: jamaria 07.06.2006 09:53 napisał(a):
Odpowiedź na: O, jak miło! Majakowski t... | sowa
Sowo, czuję się namówiona :)
Niesamowite tytuły.
Użytkownik: 00761 07.06.2006 11:54 napisał(a):
Odpowiedź na: Zasygnalizowałaś Michotko... | skrzydło
Witaj!
Kwestia "popełniania" dzieł "ku chwale" ogromnie mnie interesuje. Pisałam trochę o tym (autoreklama;)) przy okazji recenzowania "Anki" Broniewskiego. Wielu z tych twórców zostało na wieki (?, oby nie!) zdyskredytowanych i zaszufladkowanych. Właśnie tak, jak piszesz Ty i Sowa (niezłe zestawienie, nawiasem mówiąc) o Majakowskim. Twoje stwierdzenie, że "jednostka zerem" kojarzy się ludziom, niestety jest idealistyczne - starszemu pokoleniu jeszcze tak, młodym nie.
Ekspresja wyrazu i operowanie słowem są dowodem lirycznego geniuszu poety. Zauważ, jak toporny jest cytowany wiersz Szymborskiej w zestawieniu z choćby poematem "Dobrze". Od razu ma się wrażenie, że Wisia "nie czuła" tematu. Odrobiła po prostu literacką pańszczyznę. Majakowski popełnił samobójstwo niedługo po opublikowaniu "Pełnym głosem", w którym wypowiedział się m.in. na temat konieczności podporządkowania swobody twórczej ideologii, co zawsze jest dla prawdziwego poety dramatem. Tych ofiar dosłownych i skompromitowanych w świadomości czytelniczej, co zwykle wynika z niewiedzy i ulegania stereotypom (choćby szkolnym), jest wiele.
P.S. A ja, gdy byłam młoda i piękna, fascynowałam się Jesieninem. Nawet sobie jakieś kultowe wyklejanki w pamiętniku robiłam.;)
Użytkownik: librarian 12.06.2006 03:28 napisał(a):
Odpowiedź na: Witaj! Kwestia "popełnia... | 00761
Michotko, ja też kochałam Jesienina. Uwielbiam jego wiesz w którym prosi o pośrednictwo dla swojej miłości psa Kaczałowa. :) Pozdrawiam i dzięki za kolejną świetną recenzję.
Użytkownik: 00761 12.06.2006 08:59 napisał(a):
Odpowiedź na: Michotko, ja też kochałam... | librarian
Witaj!
Znam i też lubię ten wiersz. A jeden z moich najbardziej ulubionych to "Tyle smutku..."
Mały fragm.:

Życie... ból... szczęście - mija wszystko...
Śmieszny fatalizm doczesności.
Ogród, jak nieme cmentarzysko,
Usiały brzóz odarte kości.

I my zamrzemy, przeszumimy
Na podobieństwo drzew ogrodu.
Próżno więc pragnąć pośród zimy
Kwiatów, co giną z przyjściem chłodu.

Pozdrawiam ;)
Użytkownik: Gusia_78 08.06.2006 11:47 napisał(a):
Odpowiedź na: Są książki, które pomimo ... | 00761
Michotko jestem fanką Twoich recenzji. Pozdrawiam serdecznie
Użytkownik: 00761 08.06.2006 13:07 napisał(a):
Odpowiedź na: Michotko jestem fanką Two... | Gusia_78
Ogromnie mi miło i również pozdrawiam.;)

Zachowałam się jak KGB i bardzo się wstydzę.:(
Ale dzięki temu wiem, że czytałaś książkę Ossendowskiego. Mogłabyś coś o niej napisać? Bardzo proszę.
Użytkownik: Gusia_78 17.06.2006 10:41 napisał(a):
Odpowiedź na: Ogromnie mi miło i równie... | 00761
Słusznie, słusznie w końcu nie ukrywam swoich zainteresowań literackich.
Jeśli chodzi o Ossendowskiego to czytałam reprint, zdaje się z 1932 r.
Jednak książka nie trąciła myszką. Autor świetnie ukazał ewolucję poglądów Uljanowa oraz wydarzenia i tragiczne epizody z jego życia prywatnego, począwszy od dzieciństwa, które na taki światopogląd wpłynęły. W skrócie: jak młody, niewinny, wierzący szlachcic staje się bezwzględnym, pozbawionym uczuć i bezkompromisowym Włodzimierzem Iliczem Leninem. Czytało się bardzo dobrze. Myślę jednak, ze ówczesna wiedza autora na temat sytuacji w ZSRR po rewolucji i podczas wojny domowej nie była tak dogłębna jak współczesna.
Miał szczęście Ossendowski, że nie doczekał wejścia Sowietów do Polski. W Milanówku gdzie został pochowany w 1945 r. zjawili się żołnierze radzieccy, ze względu na złą sławę jaką cieszył się autor książki o Leninie w ZSRR, kazali grabarzowi odkopać jego zwłoki, sprowadzili miejscowego dentystę aby potwierdził tożsamość a następnie odcięli nieboszczykowi głowę po to aby później tym samym nożem kroić chleb i słoninę.
Tą wstrząsającą historię zaczerpnęłam z książkiJoannySiedleckiej "Obława. Losy pisarzy represjonowanych", którą również bardzo gorąco polecam.
Użytkownik: 00761 19.06.2006 09:01 napisał(a):
Odpowiedź na: Słusznie, słusznie w końc... | Gusia_78
Bardzo dziękuję za ciekawy komentarz. Masz rację, dobrze, że Ossendowski nie dożył wojny, bo zapewne nie umarłby szybką i łagodną śmiercią. A "Obławę" mam od dawna w schowku.
Biografie naszych twórców powojennych często są niezwykle skomplikowane. Oglądałam kiedyś w tv, pora jak zawsze, gdy emitują dobry program, nieludzka, reportaż o Pawle Jasienicy. Byłam wstrząśnięta, do czego człowiek może się posunąć. Dobrze, że Jasienica umarł nieświadom moralnej ohydy własnej żony i współczuję jego córce, która musi borykać się z traumą o macosze.
Użytkownik: Monika.W 16.09.2009 22:59 napisał(a):
Odpowiedź na: Bardzo dziękuję za ciekaw... | 00761
Ossendowski wojny dożył i właściwie prawie całą przeżył - miał to szczęście, że umarł śmiercią naturalną w styczniu 1945 roku. A szczęście miał dlatego, że jak za 2 tygodnie wkroczyła tam armia czerwona, to w tym samym dniu NKWD po Ossendowskiego przyszło, bardzo się zmartwili informacją o śmierci, nawet rozkopali grób i podobno po zębach dokonali ustalenia, że w trumnie rzeczywiście Ossendowski leży.
Użytkownik: Monika.W 16.09.2009 23:01 napisał(a):
Odpowiedź na: Ossendowski wojny dożył i... | Monika.W
Hmm, powtórzyłam informacje z wypowiedzi powyższej, przepraszam:).
Użytkownik: Hypnos 11.06.2006 22:12 napisał(a):
Odpowiedź na: Są książki, które pomimo ... | 00761
Świetna recenzja. Już wcześniej zamierzałem przeczytać tą książkę, niestety nie ma jej w bibliotece. Po przeczytaniu twojej recenzji nie mogę się doczekać, kiedy ją zdobędę.
Użytkownik: 00761 12.06.2006 08:41 napisał(a):
Odpowiedź na: Świetna recenzja. Już wcz... | Hypnos
A ja przeczytałam dzięki Twojemu opisowi w BNetce i zbiegowi okoliczności - miał ją znajomy. Życzę "upolowania", bo warto.;)
Użytkownik: BZ 16.09.2009 15:01 napisał(a):
Odpowiedź na: A ja przeczytałam dzięki ... | 00761


Lenin był największym przywódcą światowego proletariatu, ponieważ nie tylko rozwinął rewolucyjną naukę Marksa, ale też poprowadził masy do pierwszego historycznego zwycięstwa nad burżuazją. Wielkość Lenina wynikała z twórczego stosowania metodologii marksistowskiej, podczas gdy wielu innych działaczy rewolucyjnych prezentowało podejście dogmatyczne i wypowiadało się przeciw zorganizowaniu powstania w Piotrogrodzie w 1917 r., uważając, że Rosja nie dojrzała do rewolucji proletariackiej (m. in. Stalin). Początkowo Lenina w sprawie powstania popierał tylko Trocki. Dzięki determinacji Lenina partia bolszewicka podjęła wyzwanie i zdecydowała się na walkę o władzę rad. To była walka o nowy świat. O świat, w którym wszyscy pracują dla wspólnego dobra, dla zaspokajania wszystkich potrzeb społecznych i kulturalnych całego bezklasowego społeczeństwa, a nie zyski dla klasy kapitalistów-wyzyskiwaczy i ich lokajów. Ossendowski to biały kontrrewolucjonista, który walczył przeciw ludowi, o utrzymanie starych stosunków opartych na wyzysku człowieka pracy przez kapitalistę - pasożyta i krwiopijce.

Świat poszedł do przodu i tak jak za Lenina część dorobku Marksa była już zdezaktualizowana, tak też nie wszystko zachowało aktualność u Lenina. Marksizm jest żywy, bo nie stanowi zbioru dogmatów, tylko naukową i rewolucyjną metodę badania i przeobrażania społeczeństwa. Tego uczył Lenin.
Pisał m.in.:
„Marksizm wskazał drogę do wszechogarniającego, wszechstronnego badania procesu powstawania, rozwoju i upadku formacji społeczno-ekonomicznych, rozpatrując całokształt wszystkich sprzecznych tendencji, sprowadzając je do dających się ściśle ustalić warunków życia i produkcji różnych klas społeczeństwa, usuwając subiektywizm i dowolność w wyborze poszczególnych idei "przewodnich" lub w ich interpretowaniu, obnażając korzenie wszystkich bez wyjątku idei i wszystkich różnorodnych tendencji w stanie materialnych sił wytwórczych.”

„Nauka Marksa budzi w całym świecie cywilizowanym olbrzymią wrogość i nienawiść całej nauki burżuazyjnej (i urzędowej i liberalnej), która widzi w marksizmie coś w rodzaju "szkodliwej sekty". Innego stosunku nie można się zresztą spodziewać, ponieważ "bezstronnej" nauki społecznej nie może być w społeczeństwie, zbudowanym na walce klasowej. Tak czy inaczej, cała nauka urzędowa i liberalna broni niewolnictwa najemnego, marksizm zaś wypowiedział niewolnictwu temu bezlitosną wojnę. Spodziewać się bezstronnej nauki w społeczeństwie najemnego niewolnictwa - to równie głupiutka naiwność, jak oczekiwać bezstronności fabrykantów w sprawie, czy nie należy zwiększyć płacy robotnikom, zmniejszywszy zysk kapitału.”
Takimi właśnie „bezstronnymi” naukowcami są Pipesy i Wołkogonowy. Także sztuka jest polem walki klas i takim właśnie „bezstronnym” artystą-pisarzem jest Ossendowski, który w tej walce staje po stronie ciemiężycieli.

„Nauka Marksa jest wszechmocna, ponieważ jest słuszna. Jest pełna i harmonijna, daje ludziom jednolity światopogląd, nie godzący się z żadnymi przesądami, z żadną reakcją, z żadną obroną ucisku burżuazyjnego.”
„Filozofia Marksa jest to zakończony materializm filozoficzny, który dał ludzkości - a zwłaszcza klasie robotniczej - potężne narzędzia poznania.”

„Ludzie zawsze byli i zawsze będą głupiutkimi ofiarami oszustwa i oszukiwania samych siebie w polityce, dopóki nie nauczą się pod wszelkimi moralnymi, religijnymi, politycznymi, społecznymi frazesami, oświadczeniami, obietnicami odnajdywać interesów tych lub innych klas. Stronnicy reform i ulepszeń zawsze będą wyprowadzani w pole przez obrońców przeszłości, dopóki nie zrozumieją, że każda stara instytucja, choćby się wydawała czymś najbardziej dzikim i zgniłym, utrzymuje się siłami tych lub innych klas panujących. Dla złamania zaś oporu tych klas istnieje tylko jeden środek: znaleźć w samym otaczającym nas społeczeństwie, uświadomić i zorganizować do walki takie siły, które mogą - i ze względu na swoją sytuację społeczną muszą - stworzyć siłę, zdolną do obalenia starego ładu i utworzenia nowego.
Tylko materializm filozoficzny Marksa wskazał proletariatowi wyjście z niewoli duchowej, w której wegetowały dotychczas wszystkie klasy uciskane. Tylko teoria ekonomiczna Marksa wyjaśniła rzeczywistą sytuację proletariatu w ogólnym ustroju kapitalizmu.”

I to jest aktualne do dziś. Niech żyje Lenin!
Użytkownik: Lykos 16.09.2009 15:17 napisał(a):
Odpowiedź na: Lenin był największym... | BZ
W szóstej klasie opowiadał mi kolega, że śniło mu się, że był na pogrzebie Bieruta i krzyczał "Niech żyje!".

Ja go rozumiem. To mu się tylko śniło. Miał wtedy 13 lat.

Był początek 1959 roku.
Użytkownik: Admin 16.09.2009 16:26 napisał(a):
Odpowiedź na: Lenin był największym... | BZ
Tytułem wyjaśnienia (wciąłem się w wypowiedź Mamuta):

Ustaliliśmy z BZ kwestie BiblioNETkowego Regulaminu, oraz to co było nie tak w poprzednich wątkach, dlatego jego konto odwiesiłem. Z BiblioNETki nie wylatuje się za poglądy, ale za łamanie Regulaminu. Jeżeli ktoś uzna że jest on naruszany, prosze o kontakt na majla.

Użytkownik: Admin 18.09.2009 01:38 napisał(a):
Odpowiedź na: Lenin był największym... | BZ
Dopisek: wyciąłem dyskusję o Regulaminie, bo to jest offtopic, tutaj dyskutujemy o książce, a książka jest o Leninie. Jeżeli, ktoś uważa, że Regulamin jest łamany, to proszę o informację na majla, tutaj nie miejsce do rozpatrywania takich rzeczy bo się robi offtopic pod ciekawą recenzją.

Ja rozumiem, że niepopularne poglądy mogą irytować, ale ta książka opowiada właśnie o tych tematach, i o ludziach którzy wierzyli w to co Lenin wymyślał. Recenzja jest ciekawa, dyskusja pod nią też może być ciekawa, szczególnie jeśli rozmawiają w cywilizowany sposób osoby postrzegające świat diametralnie inaczej.

BZ, o tym napisałem prywatnie, i przypomnę publicznie by inni wiedzieli: jeżeli jesteś w stanie trzymać się tematu, nie inicjować propagandowych dyskusji niezwiązanych z książką i nie ściągać wątków książkowych na stricte polityczne, przestrzegać kodeksu karnego, oraz nie insynuować innym tchórzostwa (Forum nie jest miejscem do takich wycieczek, jeżeli jest problem pisz do mnie. Nikt kto pisze do Admina nie jest tchórzem i nie Tobie to oceniać publicznie, bo taka tu jest admińska wytyczna by w ten sposób raportować problemy) ale w cywilizowany sposób dyskutować, to ja nie widzę przeciwwskazań. Jeżeli nie, to z szacunkiem, ale będziemy się musieli pożegnać.

Do licznych adwersarzy BZ'a: jeżeli jest problem, proszę o maila, ja zadziałam. Nie chcę pod recenzją wypominania Regulaminu, i kłótni o to kto ma rację w jego przestrzeganiu.

Użytkownik: A.Grimm 16.07.2012 23:47 napisał(a):
Odpowiedź na: Są książki, które pomimo ... | 00761
Miałem dać poniższy tekst w czytatce, ale zobaczyłem, że napisałaś dobrą recenzję, pod którą jest dość gwarno, zatem postanowiłem się doczepić tutaj. Nie zmieniałem już nic w treści.

Dmitrij Wołkogonow w książce "Lenin: Prorok raju, apostoł piekła" postanowił dać upust swoim rewizjonistycznym zapatrywaniom. Oto zagorzały komunista, już po "wolcie światopoglądowej" i buszowaniu w moskiewskich archiwach, wydaje trylogię "Wodzowie", w której zdejmuje nimb świętości z czołowych postaci czerwonego totalitaryzmu. Jak sam zauważa, zdjęcie tego nimbu jest szczególnie ważne w przypadku Lenina, bo o ile w przypadku Wujaszka Stalina każdy wie, że był on bardzo zły, a nawet gorszy, o tyle w przypadku Lenina oceny nie są już tak jednoznaczne, inaczej mówiąc, to chytry Gruzin wypaczył szczytne idee rewolucji, które przyniósł kosmopolita Władimir Iljicz Uljanow. Wołkogonow naczytał się w archiwach wiele, ale prawdę mówiąc, każdy z głową na karku (i bez natrętnej propagandy nad głową) domyśliłby się i bez tego, kim był zacz ten cały Uljanow. Autor uderza zarówno w propagandę komunistyczną, prostując wiele manipulacji i demaskując kłamstwa, chociażby o pochodzeniu Lenina (nie w celu skompromitowania go, tylko, aby pokazać metody działania propagandy radzieckiej), uderzając w rysy charakterologiczne, kontrastując tryb życia z publicznymi gadkami i oczywiście ujawniając kulisy "kariery" Uljanowa, który - jak wynika to z licznych dokumentów - terror zakładał już dużo wcześniej i z całym cynizmem dążył do Wojny Domowej oraz sabotował oddziały rosyjskie podczas I Wojny Światowej swoją propagandą z bezpiecznej, emigranckiej perspektywy. Wtedy też został prawdopodobnie niemieckim agentem, chociaż o tym autor już bezpośrednio nie mówi, tylko napomyka. Dalej pewnie Wołkogonow podążą w tym samym duchu, ale dalej już nie doczytałem, bo jeden wniosek nasuwa się już po przeczytaniu 150 stron.

Z dwóch koncepcji opisu mechanizmów władzy: intencjonalnej i strukturalistycznej, autor zdecydowanie opowiada się po stronie tej pierwszej, co oczywiście pomaga mu w zachowaniu całego socjalistycznego światopoglądu. Krótko mówiąc, Wołkogonow całe zło centralizuje w osobie Lenina, rzecz zatem w personaliach, a nie ideologii, rzecz w założeniach, wynikających z osobistego nastawienia Lenina, a nie z błędu, który tkwi u źródeł. Przy opisie zmagań mienszewików z bolszewikami autor niespecjalnie już się nawet kryje z tym, że cały rewizjonizm był mu po to, żeby opowiedzieć się po bardziej "miękkiej" linii socjalizmu, w której są ci dobrzy, mniej cyniczni idealiści, a nie ci straszni pragmatycy władzy, co oczywiście również jest świadectwem wyraźnych ciągotek w stronę intencjonalizmu. Jeśli ktoś liczy na jakiś solidny opis mechanizmów władzy czy też opis początków totalitaryzmu, to niech da sobie spokój. Może wina leży już w samym założeniu pisania biograficznej książki? Może siłą rzeczy wychodzi wtedy taki personalny układ słoneczny, w którym słońcem jest opisywana postać, co przekłada się już na funkcjonowanie świata obok? Tak to się prezentuje u Wołkogonowa. Oczywiście ta książka może z powodzeniem dostarczyć paru argumentów dla piewców konkretnych osób, w tym wypadku Lenina, ale zarazem buduje wyobrażenie, iż tylko jedna osoba była odpowiedzialna za błędy.
Użytkownik: Polololo 11.04.2016 14:15 napisał(a):
Odpowiedź na: Są książki, które pomimo ... | 00761
Brawo! Jestem pod wrażeniem tak wnikliwej recenzji. Ja właśnie zamówiłem sobie od razu obie książki od razu na http://kup-najtaniej.pl/prod-ksiazki/lenin-prorok-raju-apostol-piekla-wysylka-od-3-99-porownuj-ceny-z-wysylka-9788324156719.html. Głęboko wierzę, że będzie to ciekawa lektura. Zwłaszcza, że mało który autor poddał temat radzieckiego totalitaryzmu tak wnikliwej analizie.
Patronaty Biblionetki
Biblionetka potrzebuje opiekunów
Recenzje

Użytkownicy polecają:

Redakcja poleca: