Dodany: 23.08.2004 00:21|Autor: Vilya

Redakcja BiblioNETki poleca!

Książka: Alienista
Carr Caleb

2 osoby polecają ten tekst.

Gdy rozum śpi, budzą się demony


Koniec XIX wieku. Nowy Jork. Miasto zadymione, miasto mgliste. Deszczowe wieczory. Błoto na ulicach. Mdłe światło nielicznych latarni, ostatnie dorożki. Klnący pod nosem powożący. Młody chłopiec (a może dziewczyna, w tym świetle trudno to jednoznacznie rozstrzygnąć) kuszącym, cieniutkim głosem zachęca do skorzystania ze swoich usług. Gruba warstwa pudru. I szminki. To nic, tak ma być. („(…) po prostu płacisz i masz/ w wykwintnym rynsztunku, w najlepszym gatunku/ pośladki, piersi, twarz”…) Rzucający się w oczy szyld lokalu. Paresis Hall? Domino? Ślizgawka? Alkohol. Papierosy. Cygara. Hazard. Ktoś wejdzie, ktoś wyjdzie. „Pieniążki, pieniążki z rączki do rączki, z banku na czek”. Wieczny ruch.

Nowojorski półświatek. Tu każdy może zyskać nową tożsamość. Do takich miejsc porządny obywatel się nie zbliża. Porządny obywatel porządnie spędza czas w swojej porządnej rodzinie w porządnej dzielnicy.

Porządny obywatel nie istnieje.

Caleb Carr udowadnia to bardzo precyzyjnie. Stateczny, przykładny mieszkaniec w domowym zaciszu może być tyranem, jednak na zawsze pozostanie to w ukryciu, gdyż problem otacza zmowa milczenia, zabraniająca wspominania o „takich sprawach” w dobrym towarzystwie. Rozmowa ma się toczyć gładko, potoczyście, nie wolno jej przerywać wzmiankowaniem o rzeczach, których nie można zbyć grzecznym uśmiechem lub dyskretnym wzruszeniem ramion. Po co sobie psuć apetyt? Gdy więc na ulicach tegoż wspaniałego miasta zaczną ginąć dzieci, przeważnie młodzi, kilkunastoletni chłopcy, zazwyczaj potomkowie imigrantów, parający się dziecięcą prostytucją, wydobycie sprawy na światło dzienne będzie sprzeczne z zasadami dobrego wychowania. Nad całością będzie ciążyło przekonanie, że takich kwestii się nie porusza, co to, to nie. Nie dotyka ich policja, obywatele nie chcą o nich czytać w dziennikach, redaktorzy nie mają odwagi publikować takich materiałów. Przemilczane nie istnieje. Jest w tym coś z zaklinania losu. Za dobrowolne badanie tego typu morderstw mogą się zabrać tylko całkowici outsiderzy.

Zaś galeria postaci stworzonych przez Carra bez wątpienia stanowi jeden z największych atutów tej powieści. Ich wielowymiarowość, ludzkość, możliwość popełniania błędów, a zarazem przekonanie, że to oni służą właściwej sprawie, stawia sympatię czytelnika po ich stronie. Sam Theodore Roosevelt, alienista Laszlo Kreizler, wyklęty przez elity za pragnienie wyjaśniania zachowań przestępców poprzez własną teorię kontekstu, nakazującą uważne rozpatrzenie dzieciństwa i młodości mordercy przed wydaniem wyroku oraz za prowadzenie Instytutu Dziecięcego, stanowiącego poważną konkurencję dla przytułków misji (doktor wszakże widzi w młodym człowieku partnera, a nie obiekt do okazywania miłosierdzia); hulaka o rozbrajającym uroku, dziennikarz „Timesa”, kilkakrotnie stamtąd wyrzucony i zawsze przyjmowany z powrotem, czyli John Schuyler Moore we własnej osobie (będący zresztą narratorem), wiecznie ze sobą polemizujący bracia Isaacsonowie, w śledztwie wykorzystujący najnowsze osiągnięcia kryminologii, młoda, ładna i uparta panna Sara Howard, udowadniająca całą sobą, że praca w policji w równym stopniu może być powołaniem kobiety oraz Cytrus i młody Stevie Taggert – w teorii służący doktora Kreizlera, w praktyce raczej przyjaciele, których przeszłość jest co najmniej równie zajmująca, co teraźniejszość. O przyszłości nawet nie wspominając. Każdy z nich w jakiś sposób jest wykluczony z tego społeczeństwa – z racji pochodzenia lub też własnego wyboru. Tylko tacy jak oni mogą sobie pozwolić na szukanie sprawiedliwości z całą bezkompromisowością. A może raczej - tylko tacy jak oni tego chcą?

Tak, bez wątpienia, kreacja postaci to poważny atut, podobnie jak olbrzymią zaletą jest fakt, że Carr jest doskonałym stylistą i z dużą łatwością przychodzi mu nie tylko odtworzenie (lub przynajmniej stworzenie namiastki tak wiarygodnej, że nie tęskni się za prawdą) realiów półświatka sprzed stu lat, ale i języka, jakim będą się posługiwać poszczególni bohaterowie. Gdy zaś dodać jeszcze do tego przewrotną koncepcję, do góry nogami przewracającą schemat powieści kryminalnej (zresztą, takie określenie „Alienisty” byłoby dlań krzywdzące, ta książka to zdecydowanie coś więcej), a sprawiającą po prostu, że tożsamość mordercy jest nam znana dużo wcześniej niż przed samym zakończeniem i cała zabawa polega na śledzeniu prób udowodnienia (przy pomocy najnowszych osiągnięć kryminalistyki, ale także i niewielkich artykułów specjalistycznych oraz opasłych tomów dzieł z zakresu rozwijającej się wtedy gwałtownie psychologii), a także wyjaśnienia, zachowania zabójcy. Błyskotliwość zaś obserwacji oraz inteligencja autora w połączeniu z pozostałymi czynnikami sprawiają, że powieść czyta się dosłownie w jedną noc, aby nad ranem z niejasnym niepokojem skonstatować, że nie wszystko jest już tak oczywiste, jak było.

(c)Wszystkie prawa zastrzeżone. Kopiowanie bez zgody autora zabronione.

Wyświetleń: 5809
Dodaj komentarz
Patronaty Biblionetki
Biblionetka potrzebuje opiekunów
Recenzje

Użytkownicy polecają:

Redakcja poleca: