Dodany: 02.06.2006 16:51|Autor: antecorda

Arcydzieło grafomanii


Wydania Biblioteki Narodowej to jedne z najlepszych wydań literatury pięknej w Polsce. Przynajmniej w teorii. Komentarz jest fachowy, a ewentualny przekład dokładny i nierzadko piękny. „Mistrza i Małgorzatę” w tej serii (Biblioteka Narodowa, seria II, nr. 229) tłumaczyli: Irena Lewandowska i Witold Dąbrowski, czyli śmietanka polskich tłumaczy z języka rosyjskiego. Wstęp napisał Andrzej Drawicz, zaś przypisami opatrzył Grzegorz Przebinda. Sam Bułhakow pisał tę powieść kilkanaście lat i miało to być jego „opus magnum”. I co mamy?

Oto dwaj literaci: Misza Berlioz i Iwan Bezdomny dyskutują o Poncjuszu Piłacie. Do dyskusji dołącza się nieznajomy i od tego zaczyna się nieprawdopodobny bieg wypadków. Berlioz traci głowę, Iwan ląduje w słynnej „psychuszce” (przedstawionej wręcz idyllicznie), nieznajomy okazuje się wcielonym diabłem, który w Wielkim Tygodniu organizuje bal u szatana. Obowiązkowo królową balu ma być Małgorzata, wybierana skrupulatnie spośród wszystkich Małgorzat nawiedzanego miasta. Z miejsca zaczyna się kołomyja i pędzi bez wytchnienia do samego końca – nie sposób tego opisać... itd., itp.!

Do rzeczy: powieść ewidentnie nie podobała mi się, a to z trzech powodów:

Po pierwsze – nonsensowność. Bułhakow wykreował swój powieściowy świat, ale „zapomniał” go należycie przemyśleć i umotywować. Stąd cała masa bredni, nielogiczności i wręcz – niedorzeczności. Choćby pierwsza z brzegu: skoro Ha-Nocri miał tylko JEDNEGO ucznia – Mateusza Lewitę, to czemu aż cały Sanhedryn miałby się zbierać i radzić o jego śmierci? Co więcej – forsować tę śmierć, jakby miał się cały świat zawalić! Najwyraźniej Bułhakow, idąc tropem wszelkich „ulepszaczy” historii Zmartwychwstania, starał się wykręcić wszystko na przekór Ewangelii, nie dostrzegając tego, że po prostu przeholował.

To zresztą nie jedyny jego grzech. W książce roi się od podobnych lapsusów – choćby peregrynacja Wolanda i spółki po całym świecie, by co roku urządzić bal w pierwszą wiosenną pełnię księżyca. Zatrzymajmy się nad tym na chwilę - jeśli co roku, to wiadomości o tym powinny wstrząsać każdym kolejnym miastem nawiedzonym przez tę bandę. Zakładając, że diabeł nie podlega ludzkiemu prawu śmierci (co zresztą widać w jednej z finałowych scen powieści, gdy milicjanci moskiewscy prują z pistoletów i rewolwerów do Behemota, a jemu nawet włos z głowy nie spada), takie dziwne wydarzenia powinny być na porządku dziennym przynajmniej od wielu setek lat i w rezultacie siły porządkowe kolejnych państw zaatakowanych przez Księcia Ciemności powinny się zgadać ze sobą i przynajmniej dzielić informacjami na ten temat, sposobami unikania diabelskich pułapek. Tak się jednak nie dzieje. Moskwianie najwyraźniej są w szoku i nie radzą sobie z zaistniałą sytuacją. Muszę tu dodać, że również niezbyt błyskotliwy czytelnik, jak choćby ja sam, nie może wyjść z szoku. Jednak nie tyle z powodu zderzenia z Nieznanym, z jakąś niesłychaną metafizyką przez duże M, ile z podziwu dla ślepoty autora, który z całym rozpędem wjechał na mieliznę uparcie twierdząc, że to pełne morze. Powtarzam – takich lapsusów jest tu pełno i nocy by mi nie starczyło, żeby wymienić tylko te najpoważniejsze.

Po drugie – wtórność. Powieść najwyraźniej, czego potwierdzenie zresztą można znaleźć we wstępie i w przypisach, nawiązuje do „Fausta” Goethego. Mamy zatem znak „czarnego pudla”, kuchnię przypominającą laboratorium, korowód postaci historycznych (w „Fauście” - mitologicznych), no i samego szatana, który jest de facto jego karykaturą. Mamy „poczucie nierzeczywistości” zaczerpnięte z Gogola, soterykę typową dla pisarzy rosyjskich (Tołstoj, Dostojewski), odebranie Chrystusowi cech boskości jak u Renana i kilka innych, mniej znaczących zapożyczeń. Jednak każde z wymienionych tu źródeł, z których czerpał Bułhakow, przebija moim zdaniem pod każdym względem „Mistrza i Małgorzatę”. Przede wszystkim dlatego, że:

Po trzecie – powieść jest ewidentnie DRĘTWA. To jest, moim zdaniem, najgorsza wada tej książki. Czytałem jak za karę i jedynie lot Małgorzaty na bal u Wolanda został napisany z jakimś „jajem”. Resztę można bez żalu wyrzucić do kosza (gdzież tej książce do „Lotu nad kukułczym gniazdem”, który konstrukcyjnie był przecież bez zarzutu!). Nie wydaje mi się przy tym, żeby to była wina przekładu. Jak już napisałem – powieść tę tłumaczyli znakomici translatorzy, zaś słabości i nierówności stylu najwyraźniej są dziełem autora. Przykład pierwszy z brzegu: śmierć Berlioza jest roztrząsana na pierwszych stronach pod wszelkimi chyba kątami, jakie tylko można sobie wyobrazić. Gdy czytelnik już otrzaskał się z nią i ze wszelkimi możliwymi jej skutkami, dostajemy taką oto informację: „[Stjopa – przyp. mój] Próbował wezwać Berlioza, dwukrotnie zajęczał: »Misza... Misza...«, ALE JAK SAMI SIĘ DOMYŚLACIE, odpowiedzi nie otrzymał”*. Najwyraźniej autor ma czytelników za kompletnych cymbałów, którym trzeba ciągle przypominać, co było dwie strony temu. Takich „kwiatków” jest pełno w tej powieści... O, na przykład to słynne wołanie o truciznę po imprezie u Gribojedowa – opis jubla został stworzony tym samym językiem, co opis balu szatana (na którym jednak narrator nie wołał o rychłą śmierć – najwyraźniej woli szatana od literatów!). Problem w tym, że w żaden sposób narrator nie wytłumaczył, dlaczego marzy o truciźnie! Ot, tak to sobie napisał? Klepał wierszówkę, czy co?

Ale to nie wszystko. Narrator licznymi apostrofami do czytelnika (choćby to powtarzające się jak refren: „za mną!”**) stara się przekonać, że całkowicie panuje nad sytuacją. Cały czas miałem nadzieję, że rzeczywiście tak jest, a jednak – pomyliłem się. Do tej pory nie wiem, po co Woland i jego kompania wyczyniali te wszystkie wygłupy i awantury. Powie ktoś – bo byli duchami potępionymi i jest to typowy przykład działań takich duchów. I co z tego? Czy duch potępiony to cymbał, który coś robi, ale nie bardzo wie, po jakiego grzyba? Po prostu – fabuła rozklejała się narratorowi w rękach, ale on dalej uparcie krzyczał: „za mną, za mną!”. Wszystko po to, by zakończyć utwór słowami: „okrutny piąty procurator Judei, eques Romanus, Poncjusz Piłat”***. Niczym szkolne: c.b.d.u. [co było do udowodnienia].

Czas na krótkie podsumowanie: nigdy więcej takich gniotów. Książka była po prostu denna. To był popis grafomanii - innego określenia nie znajduję! Nic na to nie poradzę. Nie polecam jej nikomu, wychodząc z bardzo dobrego założenia, które włożył Artur Conan Doyle w usta Sherlocka Holmesa, że nie należy zaśmiecać swojego umysłu zbędnymi informacjami. Rozszerzając to – nie trzeba czytać wszystkich książek, bo wiele z nich, nawet tych uznanych za arcydzieła, to po prostu gnioty, które zyskały popularność z pozaartystycznych powodów. „Mistrz i Małgorzata” należą do takich książek i odradzam czytanie tej pozycji.


---
* M. Bułhakow, "Mistrz i Małgorzata", tłum. Irena Lewandowska i Witold Dąbrowski, wyd. Ossolineum, 1990, s. 105.
** Tamże, s. 289.
*** Tamże, s. 518.

(c)Wszystkie prawa zastrzeżone. Kopiowanie bez zgody autora zabronione.

Wyświetleń: 159937
Dodaj komentarz
Przeczytaj komentarze
ilość komentarzy: 98
Użytkownik: norge 03.06.2006 18:23 napisał(a):
Odpowiedź na: Wydania Biblioteki Narodo... | antecorda
Twoja recenzja na pewno "wstrzasnie" milosnikami "Mistrza i Malgorzaty". Czytajac to, co napisales o ksiazce, uswiadomilam sobie za co tak naprawde jej nie znosze. Dla mnie ta kultowa powiesc jest po prostu dretwa, a powody artystyczne w tym wypadku w ogole do mnie nie przemawiaja.
Użytkownik: antecorda 03.06.2006 21:54 napisał(a):
Odpowiedź na: Twoja recenzja na pewno &... | norge
Cieszę się, że mamy to samo zdanie :-) Ta powieść jest właśnie drętwa. Gdzie jej do "Władcy pierścieni"? Czy choćby nawet "Lotu.."!

Pozdrawiam :)
Użytkownik: verdiana 03.06.2006 18:35 napisał(a):
Odpowiedź na: Wydania Biblioteki Narodo... | antecorda
Oj, Bolku. Jesteś niepoprawny politycznie, nie zasłużyłeś na "Bnetka poleca". :P

A poważnie - w oryginale ta książka jest dużo mniej drętwa. Taka chyba prawidłowość, że nawet najlepszy przekład nie dorównuje oryginałowi (no chyba że sam w sobie jest drugim arcydziełem, jak tłumaczenia Pratchetta PWC).

Ciągle mam ambiwalentny stosunek do tej powieści. Za pierwszym razem czytałam ją po polsku i odrzuciłam ją. Wróciłam po paru latach - ale już do wersji rosyjskiej. I spodobała mi się. Nie tak, żeby ją zaraz za arcydzieło uważać, ale też na pewno nie za grafomanię. ;)

Bronić jej nie będę, bo to dla mnie nie aż tak ważne, ale na mieszanie z błotem ta powieść też nie zasłużyła, więc nic więcej nie napiszę. ;)

A z tłumaczy z rosyjskiego wolę EuGeniusza Dębskiego i jego żonę. :)
Użytkownik: aolda 03.06.2006 19:13 napisał(a):
Odpowiedź na: Wydania Biblioteki Narodo... | antecorda
Czytałam "Mistrza..." bardzo dawno temu, i choć podobał mi się, to jednak życiem mym nie wstrząsnął (najlepiej pamiętam porównanie obrazu Jezusa z opisem z "Rzeźni nr 5" bodajże, które to porównanie mocno mnie wówczas zajmowało). Z tego to względu nieodmiennie dziwią mnie rankingi czytelnicze i wyznania, że to "dzieło życia" wielu czytelników, bo nie wydaje mi się aż tak genialne.
Wracając jednak do Twojej recenzji. Trudno mi polemizować ze szczegółami, których już nie pamiętam. Mam tylko jedną uwagę i jedno pytanie.
Nie zgadzam się, że wtórność jest wadą - generalnie. Wiele utworów "karmi się" innymi. Dramaty starożytne, niektóre dzieła Szekspira, nawet - jak mi się zdaje - ten wspomniany wyżej, nieszczęsny Faust :) Nie wspominając o dziełach współczesnych, które w dużej mierze przetrwaiają literacką papkę poprzedników - tzw. dziedzictwo. Te nawiązania i ślady nazywa się erudycją, komparatystyką, czy licho wie jeszcze jak. Raszewski - zdaje się - ubolewał zaś, że większość polskiej literatury karmi się właśnie literaturą, nie życiem prawdziwym. Tak, on. Wtórność - swoiście rozumiana - staje się raczej zaletą; to nawiązanie do Fausta, pewne elementy konstrukcyjne w przypadku "Mistrza..." tak bym właśnie postrzegała.
I pytanie - Twoje zarzuty dotyczą pewnych uchybień konstrukcyjnych powieści, wg mnie dość nieistotnych. Ja zapamiętałam tę książkę jako piękny obraz subiektywizmu (niech będzie, relatywizmu) wartości moralnych i - w ogóle - subiektywizmu w postrzeganiu świata. Mam podejrzenie, że takie przedstawienie powieściowej rzeczywistości może Cię złościć, antecordo. Zastanawiam się, czemu o tym nie wspomniałeś ani słowa :)
Użytkownik: verdiana 03.06.2006 19:44 napisał(a):
Odpowiedź na: Czytałam "Mistrza...... | aolda
Poza tym chciałabym kiedyś przeczytać książkę, które nie byłaby wtórna i nie byłaby też jednocześnie pierwszą książką na dany temat napisaną wieki temu. :-)
Dla mnie wtórność też nie jest wadą. Tzn. mam na myśli wtórność tematu. Bo wtórność w ujmowaniu tematu już mnie drażni. Bo nie chodzi o to, żeby nie pisać o tym, o czym już pisali kiedyś inni (bo wszystko już było), tylko żeby pisać o tym dobrze, a przynajmniej nie gorzej, niż pisali inni wcześniej. Mam nadzieję, że bardzo nie zagmatwałam. :-)

Intertekstualność w książkach cenię wysoko, umiejętność "karmienia się" literaturą, łączenia faktów, powiązywania ich, bawienie się bogatą symboliką, ukrywanie tropów, ejdetyczność w ujęciu Somozy itd.
Użytkownik: antecorda 03.06.2006 21:36 napisał(a):
Odpowiedź na: Poza tym chciałabym kiedy... | verdiana
Jest masa niewyeksploatowanych tematów i wątków do wykorzystania. Tradycja sięgania do dzieł innych twórców jednak jest tak silnie zakorzeniona w kulturze europejskiej, że twórcy omijają te tematy uznając najwidoczniej, że lepiej jednak jest korzystać z wypróbowanych ścieżek niż sprawdzać nowe.
Użytkownik: verdiana 03.06.2006 21:46 napisał(a):
Odpowiedź na: Jest masa niewyeksploatow... | antecorda
Jakoś nie wierzę, żeby beletrystyka nie zajęła się jeszcze jakimś tematem. Naukowych opracowań rzeczywiście brakuje, zwłaszcza psychologia raczkuje dopiero, ale beletrystyka? W beletrystyce już od setek lat pisze się o tym, do czego nauka się dopiero przymierza (żeby wspomnieć choćby Rumiego, o którym teraz rozmawiam z Markiem Oziewiczem w okienku).
Sięganie do dzieł innych (intertekstualność, tropy itd. jak u Wilka, Rutkowskiego, Kolankiewicza i in.) nie jest niestety popularna, a szkoda...

A i literatury eksperymentalnej nie brakuje, ale ona jakoś mało porywa, przynajmniej w większości. Albo też staje się ciekawostką przyrodniczą, jak OuLiPo.

Z kompilacji tak naprawdę znam tylko jedną książkę - "Pustelnika z 69. ulicy" Kosińskiego, i jest to znakomita książka.

Właśnie w beletrystyce wszystko już było, dlatego tak trudno znaleźć w niej coś świeżego. Dlatego ja raczej nie liczę na nowe tematy, ale na niezwykłe sposoby ujęcia tych tematów. ;)

W "MiM" denerwował mnie styl, z tym że nie jego drętwość, a nadmierna prostota i - tak jak piszesz - poczucie, że autor ma mnie za głupszą od siebie. Drażniło mnie to takie pokazywania paluszkiem, na co mam zwrócić uwagę, to takie "hamerykańskie". :-)
Użytkownik: antecorda 03.06.2006 21:59 napisał(a):
Odpowiedź na: Jakoś nie wierzę, żeby be... | verdiana
Myślę, że jest jeszcze całkiem sporo tematów, które albo wcale nie pojawiły się w literaturze, albo w znikomym stopniu. Pisząc to przed chwilą pomyślałem - nie wiem czemu? - o kępkach trawy rosnących pomiędzy płytami chodnikowymi chyba w każdej miejscowości w Polsce. Czy ktoś zrobił z tego temat literacki? Nie spotkałem się z takim. I o to właśnie mi chodzi! ;-)
Użytkownik: verdiana 03.06.2006 22:13 napisał(a):
Odpowiedź na: Myślę, że jest jeszcze ca... | antecorda
Poczytaj pisarzy miłujących się w szczegółach dnia codziennego. Np. Chwina, Strumyka... oni zauważają takie piękne motywy. Podobnie zresztą jak Jacek Getner.
I Cortazar!
I praktycznie proza poetycka wszelkiej maści. Nie wspominając o poezji...

Nie jest tak źle, naprawdę. :-)
Użytkownik: antecorda 03.06.2006 22:19 napisał(a):
Odpowiedź na: Poczytaj pisarzy miłujący... | verdiana
Mówisz o MOTYWACH, czy WĄTKACH a nie o TEMATACH? No właśnie - mi chodziło o tematy :-)
Użytkownik: verdiana 03.06.2006 22:27 napisał(a):
Odpowiedź na: Mówisz o MOTYWACH, czy WĄ... | antecorda
Kombinujesz, bo nie masz argumentów. :P Jakoś nie mam ochoty czytać całej KSIĄŻKI o trawie. :P Już 5 stron o nabiale w Ulissesie jest dla mnie niestrawne... ;>

Poza tym to, że JA nie znam książki o trawie, nie znaczy, że takiej nie ma. Ja niewiele w życiu czytałam. :(
Użytkownik: antecorda 03.06.2006 22:34 napisał(a):
Odpowiedź na: Kombinujesz, bo nie masz ... | verdiana
Nie, tak naprawdę nie kombinuję, tylko od jakiegoś czasu zastanawiam się nad tym - jak bardzo schematyczna i ograniczona jest literatura. Jak często jeździmy wytartymi koleinami nie rozglądając się na boki. Nawet awangarda przełomu XIX i XX wieku nie uciekła od tej schematyczności, bo cały czas pluskała się w bajorkach romantyzmu. Być może jednak - jak piszesz - nie czytałem ODPOWIEDNICH książek i ten akurat fragment mojej wypowiedzi de facto jest na wyrost? Trudno powiedzieć... :-)
Użytkownik: verdiana 03.06.2006 22:55 napisał(a):
Odpowiedź na: Nie, tak naprawdę nie kom... | antecorda
Moje wrażenia są dokładnie przeciwne, niewiele książek opartych o jakieś schematy czytałam. Więcej takich było w beletrystyce (najwięcej w klasyce), ale poza nią - bardzo rzadko się takie trafiały. A już praktycznie wcale, kiedy skończył się mój "obowiązek szkolny" i przestałam musieć czytać to, co każą. :-)
Użytkownik: Draganso 09.06.2006 10:16 napisał(a):
Odpowiedź na: Kombinujesz, bo nie masz ... | verdiana
O trawie też czytać nie będę, Ulissesa nie trawię, ale "Mistrz i Małgorzata" to arcydzieło pisane zresztą w okrutnych czasach stalinowskich
Użytkownik: Czajka 04.06.2006 10:12 napisał(a):
Odpowiedź na: Myślę, że jest jeszcze ca... | antecorda
Nie no, Antecordo, jak to o trawie pomiędzy płytami? Co można napisać o trawie? Że jest szczęśliwa, nieszczęśliwa, zakochana w drugiej obok, zakochana w drugiej ale z innego chodnika, pokorna, zbuntowana, albo nie może się zdecydować (wtedy powstaje arcydzieło o trawie). I że każda trawa marzy o lataniu z wiatrem. Czegokolwiek by nie napisać o trawie, Drogi Antecordo, to już dawno temu było i jest. :-)
Użytkownik: antecorda 04.06.2006 20:46 napisał(a):
Odpowiedź na: Nie no, Antecordo, jak to... | Czajka
Niekoniecznie... niekoniecznie... ;)

Pozdrawiam serdecznie :)
Użytkownik: ghulu 18.11.2006 20:16 napisał(a):
Odpowiedź na: Nie no, Antecordo, jak to... | Czajka
A żołnierzyk ołowiany kochał i to jak pięknie, to i może jakieś źdźbełko też ma predyspozycje;) Tak mi się jakoś nasunęło.
Użytkownik: jakozak 07.06.2006 07:21 napisał(a):
Odpowiedź na: Myślę, że jest jeszcze ca... | antecorda
Warto byłoby poszperać w Hrabalu - może się znajdzie i trawa między kocimi łbami.:-)
Użytkownik: antecorda 03.06.2006 21:31 napisał(a):
Odpowiedź na: Czytałam "Mistrza...... | aolda
Nie tyle złościć, co zniesmaczać ;) no i nie powiedziałem ani słowa o relatywizmie, bo juz nie miałem sił - konstrukcyjne wady książki tak mnie poraziły, że omawianie relatywizmu było już ponad moje siły.

Jeśli chodzi o wtórność - jest wadą, przynajmniej w dzisiejszych czasach, gdy pisanie książek bardziej przypomina kompilację niż rzeczywiste tworzenie. Mógłbym tu wymienić sporo książek, które nie korzystają z literackiego sztafażu i byłyby to same arcydzieła literatury światowej. Dla mnie jednak to dość spory zarzut.

Oczywiście - nie można mówić o całkowitym zaniechaniu korzystania z literackiej tradycji, gdyż w ten sposób należałoby zakwestionować także sam akt pisania, co byłoby już bzdurne. Chodzi mi tylko o dobór wątków, motywów i środków stylistycznych - tu Bułhakow moim zdaniem dał plamę. Zamiast napisać oryginalną powieść o szatanie, napisał wtórną na zasadzie "jak Goethe czy Mann powinni napisać swoje dzieła". W taki sposób to widzę ;)

Pozdrawiam :)
Użytkownik: aolda 03.06.2006 21:47 napisał(a):
Odpowiedź na: Nie tyle złościć, co znie... | antecorda
Szkoda, a może w sumie i dobrze. Po co jałowe spory na gruncie ideologicznym :) Pzdr.
Użytkownik: antecorda 03.06.2006 21:56 napisał(a):
Odpowiedź na: Szkoda, a może w sumie i ... | aolda
:-)
Użytkownik: 00761 03.06.2006 19:49 napisał(a):
Odpowiedź na: Wydania Biblioteki Narodo... | antecorda
Używasz dział dużego kalibru: gniot, arcydzieło grafomanii, ale Twoja recenzja - po tylu wzorach rzetelności, jakie nam zaserwowałeś, jest mocno wybiórcza.
Przykład pierwszy z brzegu: żądasz logiki od powieści, w której świat ukazany jest w konwencji groteski?
Nie dostrzegasz tego, co w tym utworze jest tak ważne - pokazanie realiów systemu totalitarnego, środowiska pisarzy, biurokracji? Dostrzegasz, tylko dlaczego o tym nie piszesz? Celem Bułhakowa było pokazanie nie istoty diabelstwa, ale diaboliczności systemu, co - moim zdaniem - udało mu się świetnie.
Nawiązania? Przecież wcale ich pisarz nie ukrywa, wręcz przeciwnie - eksponuje. Trudno mieć pretensje o to, że uruchamia konteksty i wpisuje się w jakąś tradycję, z którą też polemizuje. To dla mnie atut, nie wada.
A odniesienia do czytelnika? To gra narratora z odbiorcą i przecież świetnie znasz ten mechanizm. ;)))

Dla mnie nadal "6". Pozdrawiam.

Użytkownik: anndzi 03.06.2006 21:34 napisał(a):
Odpowiedź na: Używasz dział dużego kali... | 00761
"Do tej pory nie wiem, po co Woland i jego kompania wyczyniali te wszystkie wygłupy i awantury."

Po to, żeby ukazać śmieszność, głupotę i nieudolność systemu totalitarnego. Właśnie to podobało mi się w tej powieści. Nie jestem żadną miłośniczką M&M, bo ta powieść mnie nie zachwyca i nie za bardzo pojmuję, czemu tak urzeka innych, ale nie jest chyba popisem grafomaństwa. Wg mnie to zbyt mocne słowa, ale to Twoje zdanie( chyba wcześniej też już kogoś posądzałeś o grafomaństwo):)
Użytkownik: antecorda 03.06.2006 21:40 napisał(a):
Odpowiedź na: "Do tej pory nie wie... | anndzi
Przykro mi, ale o systemie totalitarnym nie ma tam ani słowa. Nawet w tzw. "mowie ezopowej". Przeczy temu choćby obraz "psychuszki" w której, dzięki Wolandowi, ląduje połowa Moskwy.

Pozdrawiam :)
Użytkownik: antecorda 03.06.2006 21:52 napisał(a):
Odpowiedź na: Używasz dział dużego kali... | 00761
Groteski? Nie zauważyłem. Poważnie - silenie się na groteskę: tak, ale samej groteski nie uświadczyłem. Ale nawet groteska MUSI posiadać swoistą wewnętrzną logikę. Po prostu - musi, bo inaczej będzie niezrozumiałym bełkotem. Muszą w niej rządzić jakieś prawa, nierzadko sprzeczne z tymi, które odczuwamy w realnym świecie, jednak to nie oznacza, że tych praw w grotesce jako takiej nie znajdzie się. Powtarzam - one muszą być. Dlatego tej logiki nadal żądam - zarówno od Bułhakowa jak i wszystkich pisarzy świata.

System totalitarny, środowisko pisarzy, biurokracja itp. itd. - to wszystko tkwi w zamiarze Bułhakowa, jednak wykonanie jest po prostu drętwe, moim zdaniem. Ten zamiar jest wyczuwalny, zauważalny, ale nie zostaje osiągnięty. Tak to widzę. Tylko jedna interpretacja nasuwa mi się w kontekście M&M, która mogłaby ustawić tę pozycję na szczycie arcydzieł literatury, a nie grafomanii. "Mistrz i Małgorzata" jako powieść artystycznie oddająca naturę szatana - niedoskonałą, bluźnierczą, ułomną, cząstkową - epitetów można by było namnożyć bez liku. Inaczej mówiąc - powieść jest "niedorobiona", bo sam szatan jest "niedorobiony". tylko w takim kontekście mógłbym uznać "Mistrza i Małgorzatę" za arcydzieło literatury powszechnej.

Pozdrawiam :)
Użytkownik: ghulu 18.11.2006 20:45 napisał(a):
Odpowiedź na: Groteski? Nie zauważyłem.... | antecorda
To nie groteska, to slapstick (i może w tym jest też świeżość tej powieści) i chyba dlatego Cię nie bawi, bo z tego co widzę po ocenach groteskę lubisz.

Pozdrawiam
Użytkownik: antecorda 19.11.2006 09:49 napisał(a):
Odpowiedź na: To nie groteska, to slaps... | ghulu
Nie przekonałeś/łaś mnie. Primo: slapsick jest pojęciem z zakresu teorii filmu, a nie literatury. Secundo: w filmowym slapsticku akcja pędzi z oszałamiającą prędkością, a gag goni gag. W "Mistrzu..." nie znajdziemy tego. Akcja, wbrew pozorom, jest dość powolna, mimo miejscowych przyspieszeń (lot Małgorzaty) i nie wyczerpuje znamion slapsticku. Oczywiście - zakładając, że można przetransponować to pojęcie na grunt literaturoznawstwa. Tertio: Jeśli szukać szybkiej akcji w groteskowym ujęciu - polecam o kilka nieb śmieszniejszego Efraima Kishona. Bułhakow, moim skromnym zdaniem, nie dorasta mu do paznokci.

AD 2: uprzedzając ewentualne zarzuty nt stwierdzenia, iż "akcja w Mistrzu jest powolna", zwracam uwagę na przebieg jednej z pierwszych scen - rozmowy Bezdomnego i Berlioza z Wolandem. Dłużyzna, że aż strach. W slapsticku filmowym dialogi są ograniczone do niezbędnego minimum. Szczerze pisząc - gdzie tu slapstick?!
Użytkownik: --- 07.06.2006 03:33 napisał(a):
Odpowiedź na: Wydania Biblioteki Narodo... | antecorda
komentarz usunięty
Użytkownik: antecorda 07.06.2006 19:10 napisał(a):
Odpowiedź na: komentarz usunięty | ---
Droga pani Mario! Ani tej, ani żadnej innej recenzji nie pisałem, żeby prowokować. Piszę zawsze to co sądzę o książce i unikam pozy jak ognia, bo organicznie jej nie znoszę. Dlatego moja opinia o "Mistrzu i Małgorzacie" jest taka a nie inna.

Co do wtórności - owszem, można zachwycać się reprodukcjami obrazów Mistrzów, niejednokrotnie są one lepsze, czytelniejsze i bardziej nasycone barwami od oryginałów - nie ma w tym nic złego. Sam jednak wolę oryginały, choćby były pokryte grubą mazią kurzu i czasu, choćby nie były tak "doskonałe" jak reprodukcje - to takie moje zboczenie. Wolę oryginały - dlatego wolę poczytać Renana czy Farrary'ego (z książek tych pisarzy głównie korzystał Bułhakow pisząc swoje dzieło), niż coś, co w moich oczach jest popłuczynami i to w dodatku - nieudolnymi popłuczynami po tamtych. Dlatego w mojej recenzji znalazł się passus o wtórności.

Co do "poczucia humoru" u Bułhakowa, czy inaczej, jak Pani raczyła określić: surrealizmu - nie podchodzę do tego jak mierniczy. Bułhakow uważał się za następcę Gogola, którego "Nos" jest jednym z najzabawniejszych opowiadań jakie czytałem. Co innego jednak autor "Martwych dusz", co innego autor "Białej gwardii". Po prostu, w mojej ocenie - uczeń nie sięga do pięt Mistrzowi i tu właśnie jest cały pies pogrzebany. Nie chodzi jednak o to, że założyłem sobie klapki z napisem "Mikołaj Gogol" na oczy i nic innego nie widzę poza tym pisarzem. Nie upraszczajmy na siłę - chodzi o to, że w przyjętej przez Bułhakowa konwencji brakuje konsekwencji.To rzuca się w oczy - autor najwyraźniej nie wie co chce napisać. Pisząc o samym Piłacie (jeśli zatrzymać się tylko na tym wątku) nie wie czy chce stworzyć powieść historyczną, dydaktyczną, czy chce przedstawić historię Piłata (a przy okazji Chrystusa) a rebours, czy chce się ściśle trzymać faktów, czy może chce napisać powiastkę filozoficzną, a może jeszcze coś innego. Te niekonsekwencje widać gołym okiem, co zresztą zaznaczyłem w recenzji, co więcej: domagały się zauważenia! i proszę mi wierzyć - "miarka", o której raczyła Pani wspomnieć, sama wypsnęła mi się z kieszeni domagając sie użycia.

Konkludując - jeśli ktoś lubi surrealizm, powinien sięgnąć po Apollinaire'a, a nie Bułhakowa.

Pozdrawiam :)
Użytkownik: Chilly 07.06.2006 19:31 napisał(a):
Odpowiedź na: Droga pani Mario! Ani tej... | antecorda
> Wolę oryginały - dlatego wolę poczytać Renana czy Farrary'ego (z książek tych pisarzy głównie korzystał Bułhakow pisząc swoje dzieło), niż coś, co w moich oczach jest popłuczynami i to w dodatku - nieudolnymi popłuczynami po tamtych.

Jesteś pewien, że Renan i Farrary z niczego nie korzystali? ;>
Użytkownik: antecorda 07.06.2006 19:45 napisał(a):
Odpowiedź na: > Wolę oryginały - dla... | Chilly
Z tego co wiem - Renan nie korzystał z niczego, jego "Żywot Jezusa" powstał na bazie własnych badań i przemyśleń. Natomiast co do Farrary (a nie, jak błędnie napisałem - Farrary'ego) - nie mam żadnych informacji na ten temat (to znaczy: czy korzystał czy też nie z cudzego dorobku).

Pozdrawiam :)
Użytkownik: Chilly 07.06.2006 20:11 napisał(a):
Odpowiedź na: Z tego co wiem - Renan ni... | antecorda
> Z tego co wiem - Renan nie korzystał z niczego, jego "Żywot Jezusa" powstał na bazie własnych badań i przemyśleń.

Naprawdę z niczego? Sam wymyślił postać Jezusa?
Wiesz, co chcę powiedzieć? Nie ma dzieł całkowicie oryginalnych. Takich, w których autor odrzucił całkowicie dotychczasowy dorobek kulturowy i z niczego nie korzystał...

Również pozdrawiam :)
Użytkownik: antecorda 07.06.2006 20:37 napisał(a):
Odpowiedź na: > Z tego co wiem - Ren... | Chilly
Oczywiściwe, że rozumiem :-) Sęk w tym, że Bułhakow żywcem ściąga tezy Renana, zaś Renan (choć akurat nie popieram jego tez), jednak się nad nimi napracował. To jest ta różnica. Całkowicie oryginalnych twórców poza Bogiem nie ma, bo każdy jest przecież jedynie przetwórcą, albo odtwórcą. Bułhakow jest tu raczej odtwórcą, co w połączeniu z resztą wad tej książki staje się określeniem pejoratywnym. :-)))
Użytkownik: --- 08.06.2006 18:34 napisał(a):
Odpowiedź na: Droga pani Mario! Ani tej... | antecorda
komentarz usunięty
Użytkownik: antecorda 08.06.2006 19:15 napisał(a):
Odpowiedź na: komentarz usunięty | ---
Droga Pani! Napisała Pani: "Pomysł, że przybycie diabła nie mogłoby być niespodzianką, skoro regularnie odwiedzał świat, jest chybiony", sugerując, iż dlatego szatan nie odwiedzał Moskwy, gdyż ZSRS było "odcięte od świata". W samym planie powieściowym można na pierwszych stronach znaleźć zaprzeczenia Pani tezy - wszak Woland w oczach Berlioza i Bezdomnego jest OBCOKRAJOWCEM (a poza tym - skąd obywatele mieliby te dolary?), zatem sądzę, że raczej Pani argument jest nie do utrzymania. ;)

Poza tym - życie Chrystusa nie jest MITEM dla chrześcijan. Można powiedzieć, że PRAWDĄ. Dopiero działnia różnej maści Bułhakowów i innych Brownów usiłują wcisnąć tę prawdę w sferę mitów - z tym, że życie Jezusa staje się mitem jedynie dla niechrześcijan, więc cała akcja również jest chybiona, ale to wszystko tytułem dygresji. Natomiast nie bardzo rozumiem o jakich "odniesieniach kulturowych, zawsze aktualnych, które będą ciągle na nowo odczytywane" Pani mówi. Czy życie Jezusa ma być tym odniesieniem, czy książka Bułhakowa (jak i Browna i innych "odbrązawiaczy" historii)?

Twierdzi Pani, że: "O oryginalności dzieła nie świadczy wcale wykreowanie zupełnie nowych problemów, ale oryginalne ujęcie znanych, przedstawienie ich w innym świetle. Twórcze korzystanie z dorobku kultury jest zaletą, a nie wadą.". Pomijając moje utyskiwanie na szablonowość literatury sprzed paru postów, zgodzę się z Panią w całej rozciągłości :-) Sęk w tym, że u Bułhakowa nie widzę tej oryginalności. Niemal każdy wątek, każdy motyw poznałem już wcześniej i porównując (co nieuniknione) widzę, że bułhakow NIE WNOSI NIC NOWEGO. Bo cóż miałoby być tu nowego? - temat? znany z Goethego i Manna. Historia Piłata - wystarczy poczytać Ojców Kościoła, zwłaszcza pisma koptyjskie, żeby znaleźć o wiele bardziej fascynujące spojrzenie na tego osobnika. Totalitaryzm? Dziękuję - o wiele celniej wypowiedział się Orwell czy nawet nasz Herling-Grudziński (no, dobrze - mówimy o totalitaryzmie rosyjskim, więc raczej powinienem mówić o "Dziadach" czy "Listach z Rosji"). To oczywiście są moje odczucia, ale przemożne. Podtrzymuję tym samym zarzut wtórności dzieła.

Na koniec - widzę, że Pani upiera się przy tym mierniczym ;-) Nie czuję się takim, wyjaśniłem zresztą dlaczego. Doskonale rozumiem co chciał powiedzieć Bułhakow; znam i cenię ten rodzaj poczucia humoru - problem w tym, że po prostu mu się NIE UDAŁO. Być może chciał stworzyć arcydzieło, a stworzył... ;))))

Pozdrawiam :)))

P.S. Jescze a propos początku pani postu - tego "systemu" za bardzo u Bułhakowa nie widać. Widać go tylko w motywie "znikających" nagle ludzi, ale już choćby biurokracja jest tylko domyślna, jej często domniemane istnienie jest polem o snucia setek interpretacji, co nie służy, jak to odczytuję, zamierzonej w tym miejscu grotesce. takie właśnie "kwiatki" miałem na myśli pisząc o "nie klejeniu się" powieści. :-)
Użytkownik: Czajka 09.06.2006 04:49 napisał(a):
Odpowiedź na: Droga Pani! Napisała Pani... | antecorda
"życie Jezusa staje się mitem jedynie dla niechrześcijan" - Antecordo, chyba dla niewierzących, bo chociażby dla muzułman też nie jest mitem, jeżli się nie mylę. :-)
Użytkownik: antecorda 09.06.2006 05:49 napisał(a):
Odpowiedź na: "życie Jezusa staje ... | Czajka
Rzeczywiście, masz rację. Właściwie nie jest w ogóle mitem dla kogokolwiek, bo mit zakłada jakąś alegoryczność przedstawianej historii. Chrześcijanin czy muzułmanin nie będą dopatrywać się w życiorysie Jezusa alegorii, tylko prawdy, zaś człowiek niewierzący odrzuci tę historię jako stek bzdur. Dla kogo zatem miałaby być mitem? :-)
Użytkownik: veverica 09.06.2006 09:51 napisał(a):
Odpowiedź na: Rzeczywiście, masz rację.... | antecorda
Na przykład dla mnie:) Nie traktuję tego jako absolutnej prawdy historycznej, ale też nie odrzucam jako bzdur - to właśnie pewna alegoria. Myślę, że jest więcej takich osób:)
Użytkownik: verdiana 09.06.2006 09:54 napisał(a):
Odpowiedź na: Na przykład dla mnie:) Ni... | veverica
Jest więcej, ja się podpisuję. :-)
Użytkownik: Moni 09.06.2006 09:56 napisał(a):
Odpowiedź na: Jest więcej, ja się podpi... | verdiana
Po raz n-ty jestem zgodna z Toba, Verdiano, a moje oceny to niekiedy mnie sama zadziwiaja, ze czesto sa tak bardzo zblizone do Twoich. ;-)
Użytkownik: verdiana 09.06.2006 10:38 napisał(a):
Odpowiedź na: Po raz n-ty jestem zgodna... | Moni
Miło mi bardzo. :D
Idę zobejrzeć nasze powinowactwo. ;>
Użytkownik: verdiana 09.06.2006 10:46 napisał(a):
Odpowiedź na: Miło mi bardzo. :D Idę z... | verdiana
No i nie zobaczę, Twojego nicka nie ma na liście. :(
Użytkownik: antecorda 09.06.2006 19:47 napisał(a):
Odpowiedź na: Na przykład dla mnie:) Ni... | veverica
Mam wątpliwości czy masz rację - mit to opowieść WYJAŚNIAJĄCA pewne aspekty rzeczywistości. Potrzebna jest tu jakaś, chyba nawet spora, doza wiary. Inaczej mówiąc - Grecy wierzyli choćby w istnienie Hadesu, wierzyli, że można w tę otchłań wejść (Orfeusz, Tezeusz, Pejritoos), a nawet z niej wyjść (Tezeusz, Herakles). Tą wiarę obudowywali opowieścią o charakterze alegorii, której istnienia w tej opowieści zdaje się, że byli świadomi - to właśnie jest mit sensu stricto. Dlatego NIE WIERZĄC w Jezusa nie możesz, moim zdaniem, widzeć w Jego historii mitu, bo tak naprawdę ta historia, jak rozumiem, niczego Ci nie wyjaśnia, nie wyjaśnia Ci ŻADNYCH prawd wiary (tym bardziej nie wyjaśnia tych prawd chrześcijaninowi, skoro on bierze tę historię w stosunku jeden do jeden, czyli jako prawdę niczym nie ubarwioną). Mit to kategoria religijna, która przeszła do kultury jako w zasadzie nazwa własna pewnego rodzaju opowieści - ściśle określonych i niezmiennych, powstałych w konkretnym miejscu i czasie (starozytna Grecja i Rzym). Dopiero nowożytność zmieniła, zresztą a priori, to znaczenie, rozszerzając do niemal całkiem absurdalnych rozmiarów. Dzisiaj mitem określa się wszystko co "nienaukowe", czego nie można zbadać "szkiełkiem i okiem". Mit w literaturze naukowej, głównie socjologicznej staje się zamiennikiem "archetypu", co tylko powoduje mętlik poznawczy. Widzę, że w takim znaczeniu używasz tego słowa, co moim zdaniem jest dużym błędem, bo w ten sposób jakakolwiek dyskusja staje się niemożliwa - pole znaczeniowe, którego używasz jest tak szerokie, że w zasadzie wszystko można pod nie podkleić, nie troszcząc się o wiarygodność. Takie jest moje zdanie.

Pozdrawiam :)
Użytkownik: veverica 09.06.2006 20:00 napisał(a):
Odpowiedź na: Mam wątpliwości czy masz ... | antecorda
Nie podejmę dyskusji na twoim poziomie, jestem tylko prostą dziewczyną;) Ale:
Dlaczego uważasz, że skoro nie wierzę w Jezusa (istotnie, nie wierzę, w każdym razie nie tak, jak powinien wierzyć chrześcijanin, ale z drugiej strony - nie jestem ateistką nie wierzącą w nic i pewne aspekty chrześcijaństwa są mi bliskie) to jego historia nic mi nie wyjaśnia, nie tłumaczy prawd wiary? Tłumaczy (choć nie muszę ich wszystkich przyjmować), przedstawia, przybliża - jak najbardziej...
A słowa "mit", żeby nie było wątpliwości, używałam w znaczeniu, jakie podaje słownik Kopalińskiego:
"Mit - podanie bajeczne o powstaniu świata, bogach a. legendarnych bohaterach; opowieść sakralna uzasadniająca i kodyfikująca wierzenie relig. związane z magią, kultem i rytuałem." Owszem, jest to opowieść uzasadniająca i kodyfikująca wierzenia, co nie oznacza, że muszę te uzasadnienia przyjmować - nie ma o takiej konieczności mowy w definicji...
Użytkownik: antecorda 09.06.2006 20:33 napisał(a):
Odpowiedź na: Nie podejmę dyskusji na t... | veverica
Definicja Kopalińskiego jest synchroniczna, uwzględnia rozszerzone w czasach nowożytnych pojęcie. To rozszerzenie uważam za błędne (choć nie zarzucam błędu Kopalińskiemu!) - miesza pole znaczeniowe "baśni" i "mitu", podczas gdy mit w klasycznym znaczeniu to jedynie opowieść o cechach alegorii powstała na gruncie religijnym i wyjaśniająca pewne prawdy wiary. Nie twierdzę, że źle wierzysz czy coś akiego ;-) Twierdzę tylko, że historia Jezusa nie jest dla kogokolwiek mitem. Może jednak być czymś innym - na przykład: baśnią, legendą, czy czymś innym. Mit, powtarzam, zakłada pewną dozę wiary. Inczaje mówiąc - musisz wierzyć w rudymenta na kórych opiera się dany mit - bez tego nie ma mowy o tym, by jakaś historia DLA CIEBIE była mitem. Może być za to baśnią czy legendą...

OK, lecę na mecz!!!

POLSKA! POLSKA! POLSKA!

KiBolek
Użytkownik: veverica 09.06.2006 20:54 napisał(a):
Odpowiedź na: Definicja Kopalińskiego j... | antecorda
Hm, w takim razie mity greckie tak naprawdę nie są mitami? Tak mam to rozumieć? Bo troszkę się gubię;)
Użytkownik: --- 14.08.2006 16:20 napisał(a):
Odpowiedź na: Mam wątpliwości czy masz ... | antecorda
komentarz usunięty
Użytkownik: carmaniola 09.06.2006 09:55 napisał(a):
Odpowiedź na: Rzeczywiście, masz rację.... | antecorda
O, i ja się dopiszę do listy ;-)
Użytkownik: Chilly 09.06.2006 10:08 napisał(a):
Odpowiedź na: Rzeczywiście, masz rację.... | antecorda
Dla mnie :-)
Użytkownik: --- 09.06.2006 18:31 napisał(a):
Odpowiedź na: Droga Pani! Napisała Pani... | antecorda
komentarz usunięty
Użytkownik: antecorda 09.06.2006 20:06 napisał(a):
Odpowiedź na: komentarz usunięty | ---
Taaak, tylko gdzie te symbole? "Psychuszka"? biurokracja? Jak już napisałem - jedynie "znikający ludzie" mogliby pod tę kategorię podchodzić, ale to trochę za mało. Wyraźnie widać, że Bułhakow silił się na to, żeby pokazać okropieństwa systemu w którym żył, ale tak naprawdę widać tylko to, że okropnie nienawidził pewnych literatów - tylko tutaj widać jakieś emocje, a przecież ci literaci (którzy nb. nie tworzą jednak pierwszego planu w powieści jak choćby świnie w "Folwarku zwierzęcym") nie mogą być uznani za reprezentację systemu. Choćby dlatego, że brak w powieści ujawnienia związków między ich działalnością, a jedynym punktem widocznego działania systemu - znikania ludzi.

No tak! Odbieranie dolarów, tak to jeszcze można by było podczepić pod "wrogie działania systemu". Mnie to wszystko po prostu nie przekonuje.

Pozdrawiam :)
Użytkownik: Natii 09.06.2006 18:48 napisał(a):
Odpowiedź na: Droga Pani! Napisała Pani... | antecorda
A propos wcześniejszej wypowiedzi "Pomysł, że przybycie diabła nie mogłoby być niespodzianką, skoro regularnie odwiedzał świat, jest chybiony". Wydaje mi się, że autorka nie zamierzała zasugerować, że Szatan nie odwiedzał ZSRR, ponieważ było odcięte od świata. Sądzę, że autorce wypowiedzi chodziło o to, iż przybycie Szatana i to całe zamieszanie było niespodzianką, ponieważ mieszkańcy ZSRR, jako odcięci od świata i wiadomości z niego, nie słyszeli wcześniej o podobnych wydarzeniach w innych krajach i dlatego mogli być zaskoczeni. Tak ja to zrozumiałam. Wówczas fakt, że pomimo corocznego odbywania się balu Szatana - nikt w Rosji o tym nie słyszał, nie powinien już tak dziwić. :)
Użytkownik: antecorda 09.06.2006 19:52 napisał(a):
Odpowiedź na: A propos wcześniejszej wy... | Natii
Hm! Mowa o Szatanie a nie jakimś szarlatanie, który prędzej czy później umrze. Mowa o nawiązaniu do "Fausta" Goethego, a w czasach Goethego nikomu nawet nie śniło się o socjalizmie, a co dopiero o komunizmie. Tak czy siak - jeśli faktycznie bywały tego rodzaju bale i faktycznie Korowiow z Behemotem szaleli sobie w różnych miastach, to na przestrzeni przynajmniej KILKU STULECI! Gdzie tam Sowietom do tak rozległej przestrzeni czasowej? Nie przekonałaś mnie ;-)
Użytkownik: veverica 09.06.2006 20:09 napisał(a):
Odpowiedź na: Hm! Mowa o Szatanie a nie... | antecorda
A gdyby było tak: owszem, bale były przez kilka stuleci, czemu nie. Przez, powiedzmy, kilkadziesiąt lat wieści o nich do Rosji nie dochodziły, ze względu na odcięcie. A te wcześniejsze... No cóż, myślę, że nikt by w nie nie wierzył, nawet jeśli słyszał, bo po pewnym czasie wszystkie tego typu wydarzenia przechodzą do legendy, rozmywają się, stają się nieprawdopodobne... A i "zaatakowane" miast pewnie wolały się nie chwalić jak zostały zrobione w konia... No i jeszcze kwestia komunikacji - to nie te czasy, kiedy o wydarzeniu w Zimbabwe słyszą po chwili Eskimosi:) Może więc moskiewskie babcie opowiadały wnukom bajkę o balu u szatana (chociaż to chyba nie najlepszy temat;)), ale poważne władze TAKIEGO państwa? No przecież nie będą dawały wiary takiemu czemuś...;) Więc jak dla mnie, mogli być zaskoczeni:)
Użytkownik: Natii 09.06.2006 21:51 napisał(a):
Odpowiedź na: Hm! Mowa o Szatanie a nie... | antecorda
Nie zamierzałam Cię przekonywać. Napisałam tylko, jak ja rozumiem wcześniejsze zdanie. Mnie osobiście książka bardzo się podobała, ale jakoś nie czuję się na siłach do prowadzenia takich dyskusji, jakie tutaj się przewijają. A co do tych kilku stuleci i czasów przed socjalizmem - fakt, nie pomyślałam o tym, przyznaję Ci rację w tym punkcie. Choć mojej sympatii do dzieła Bułkahowa to nie zmienia. ;)))
Użytkownik: --- 09.06.2006 21:51 napisał(a):
Odpowiedź na: A propos wcześniejszej wy... | Natii
komentarz usunięty
Użytkownik: Natii 09.06.2006 21:57 napisał(a):
Odpowiedź na: komentarz usunięty | ---
Dlatego ja nie dyskutuję, Mario, ponieważ, jak napisałam wcześniej, nie czuję się po prostu na siłach i nie mam tak ogromnej wiedzy, żeby tak pięknie bronić swojego stanowiska. Jeśli o mnie chodzi - powieść jest ciekawa, cóż z tego, że gdzieś można się dopatrzyć kilku niedociągnięć? Nie ma książki idealnej i KAŻDA ma niedociągnięcia. Pozdrawiam. :-)
Użytkownik: jakozak 07.06.2006 07:17 napisał(a):
Odpowiedź na: Wydania Biblioteki Narodo... | antecorda
Bolek, ja rozumiem, że książka może Ci się nie podobać. Każdy ma prawo do własnego zdania. Poza tym jesteś polonistą, więc pewnie dostrzegasz w książkach więcej, niż ja.
Zastanawiam się tylko, gdzie Ty tam zobaczyłeś drętwotę i nudę?
Czytałam ją z wypiekami na twarzy i oderwać się nie mogłam.:-)
Użytkownik: Czajka 07.06.2006 07:27 napisał(a):
Odpowiedź na: Bolek, ja rozumiem, że ks... | jakozak
Jolu, ja MiM czytałam piętnaście lat temu, pozostało mi mgliste wspomnienie. Niedawno zaczęłam ją czytać ponownie, dobrnęłam z trudem ogromnym do trzydziestej strony i nie mam chęci brnąć dalej. Chyba ją muszę oznaczyć jako nieprzeczytaną, a drętwa to dosyć dobre określenie, poza innymi, które jeszcze mi się nasunęły.
Użytkownik: jakozak 07.06.2006 07:40 napisał(a):
Odpowiedź na: Jolu, ja MiM czytałam pię... | Czajka
Już tu pisałam: przez wiele lat nie potrafiłam się do niej zabrać (podobnie, jak do kilku innych, z których pozostały mi już tylko Wichrowe wzgórza). Odrzucałam ze wstrętem po paru stronach. W październiku 2005 wzięłam ją do ręki tylko po to, żeby - czytając Mamie na głos - ponaśmiewać się z tej książki. I... nawiedziło mnie. Dowcipaski się skończyły, pojawiły się wypieki i doczytałam do końca "na bezdechu". :-)
Użytkownik: antecorda 07.06.2006 19:13 napisał(a):
Odpowiedź na: Już tu pisałam: przez wie... | jakozak
A tak bez żadnych podtekstów - dlaczego tak radykalnie zmieniłaś zdanie? Bardzo mnie to ciekawi, bo może coś przeoczyłem.
Użytkownik: jakozak 07.06.2006 19:46 napisał(a):
Odpowiedź na: A tak bez żadnych podteks... | antecorda
Po prostu wciągnęła mnie. :-)
Użytkownik: jakozak 07.06.2006 22:09 napisał(a):
Odpowiedź na: A tak bez żadnych podteks... | antecorda
Wszystko w porządku, Bolek. :-)
Użytkownik: Raptusiewicz 09.06.2006 10:08 napisał(a):
Odpowiedź na: Wydania Biblioteki Narodo... | antecorda
:D:D:D

> Do tej pory nie wiem, po co Woland
> i jego kompania wyczyniali te
> wszystkie wygłupy i awantury.

"Jam cząstką tej siły, która wiecznie zła pragnąc, wiecznie czyni dobro."
Goethe

Woland i jego kompania, reprezentyjący zło w powieści, doprowadzili do tego, że zło zostało ukarane, a dobro nagrodzone. Zło służy nadrzędnemu dobru.
Użytkownik: antecorda 09.06.2006 20:14 napisał(a):
Odpowiedź na: :D:D:D > Do tej por... | Raptusiewicz
No to wolę już bajkę o królewnie Śnieżce - tam chyba nawet subtelniej "zło zostało ukarane a dobro nagrodzone".

A tak na serio - jakież to "zło" ukarali paląc restaurację, dom na Sadowej? Jakie "zło" "ukarała" Małgorzata niszcząc mieszkanie Łatuńskiego?
Użytkownik: Raptusiewicz 09.06.2006 20:58 napisał(a):
Odpowiedź na: No to wolę już bajkę o kr... | antecorda
Łatuński jest krytykiem i literatem, który współpracuje z władzami, dodatkowo ateista (skoro wyżywa się na powieści Mistrza, bo umieścił w niej Jezusa) i przyczynia się do bojkotu powieści tegoż. Restauracja była tylko dla artystów "z legitymacją", czyli znowu dla sprzedajnych, współpracujących z władzą. Mieszkanie na sadowej należało do Berlioza, ateisty (!).
Użytkownik: hominy 14.08.2006 00:16 napisał(a):
Odpowiedź na: Wydania Biblioteki Narodo... | antecorda
Coś niesamowitego po prostu. Nie dość że użytkownik Antecorda skłonił mnie do zarejestrowania się w tym serwisie i wpisania się w tą frapującą dyskusję to jeszcze ewidentnie nie zdaje sobie sprawy, że prawdopodobnie będzie niezadługo galopował gdzieś smętnie wśród gęstniejącego mroku, podzwaniając złotym łańcuchem uździennicy, jako ciemnofioletowy rycerz o mrocznej twarzy, na której nigdy nie zagościł uśmiech. Że wspierając brodę na piersi, nie patrząc na księżyc, nie interesując się ziemią, będzie pędził obok Wolanda, rozmyślając o tym dlaczego przypadł mu tak nędzny los. I, że zapytany o to przez Małgorzatę messer odpowie:

"Rycerz ten zrecenzował kiedyś niefortunnie pewną książkę. Tekst o drętwocie i wtórności, który wymsknął mu się podczas pewnej nocy był nie najlepszej próby. Był obrazem jego pychy i niezrozumienia tego o czym mówią słowa, których używał. Był obrazem próżnego przekonania, że to on, on tylko zna prawdziwą historię Jeszui, że zgłębił tajemnice nieba i ziemi i potrafi odróżnić Szatana od jego karykatury. Przyszło mu więc zgłębić je naprawdę, co trwało znacznie dłużej niż kiedykolwiek przypuszczał"
Użytkownik: joanna.syrenka 14.08.2006 00:19 napisał(a):
Odpowiedź na: Coś niesamowitego po pros... | hominy
Hominy, za to ja absolutnie nie żałuję, że się zarejestrowałeś/łaś!
Kapitalny "debiut" na BNetce ;)
Witamy!
Użytkownik: antecorda 14.08.2006 14:35 napisał(a):
Odpowiedź na: Coś niesamowitego po pros... | hominy
:-DDDD Obejrzałem się dokoła i nic-em nie zauważył. Cholera - zakląłem, znów ten Bułhakow zawalił sprawę. Jest tak nieudolny, że nawet nie potrafi mi dać porządnej nauczki. Co za pech! I co ja teraz zrobię? Chyba będę musiał naprawdę stać się "obrazem jego pychy i niezrozumienia tego o czym mówią słowa", albo chociaż "obrazem próżnego przekonania, że to on, on tylko zna prawdziwą historię Jeszui, że zgłębił tajemnice nieba i ziemi i potrafi odróżnić Szatana od jego karykatury", żeby sprawiedliwości stało się zadość. Bo wszak sąd sądem, ale sprawiedliwość musi być po naszej stronie, nie? ;)

Tak czy siak, czeka mnie, według tego co piszesz, zemsta nieudacznika. Brrr! Nie mogę się doczekać... ;)

pozdrawiam i gratuluję weny :-)
Użytkownik: cordelia 29.11.2008 23:01 napisał(a):
Odpowiedź na: Coś niesamowitego po pros... | hominy
Brawo.
Użytkownik: cordelia 29.11.2008 23:03 napisał(a):
Odpowiedź na: Coś niesamowitego po pros... | hominy
Uściślenie: Brawo, hominy.
Użytkownik: Annvina 02.11.2007 10:10 napisał(a):
Odpowiedź na: Wydania Biblioteki Narodo... | antecorda
Ufff!!! Co za ulga, a juz myslalam, ze tylko ja sie ta ksiazka nie zachwycam!!! Przebrnelam bo "wypada znac", ale nigdy wiecej!!!
Użytkownik: melissa 06.06.2008 00:17 napisał(a):
Odpowiedź na: Ufff!!! Co za ulga, a juz... | Annvina
No właśnie! Wypadało znać, więc przeczytałam. Ale dlaczego akurat tak drętwą i nie klejącą się powieść znać należy - tego już nie wiem. :)))
Użytkownik: WBrzoskwinia 01.10.2008 20:36 napisał(a):
Odpowiedź na: Wydania Biblioteki Narodo... | antecorda
Mam cichą nadzieję, że ci wszyscy, którzy "Mistrza i Małgorzaty" nie czytali, a zastanawiają się i szukają wiadomości, czy przeczytać warto, nie dadzą się zwieść tej antyreklamie. Ona mówi nie o tej książce, tylko o zdaniu autora na jej temat, a w tym przypadku są to dwie mocno różne rzeczy. Żeby sformułować sobie własne zdanie, trzeba przeczytać, i dopiero wtedy ewentualnie można zgodzić się z powyższym (jeśli ma się podobne preferencje i podejście do literatury, ale i to jeszcze pytanie, czy we wszystkich punktach), albo - co bardziej prawdopodobne - nie zgodzić się (i jw. może być pytanie, w których punktach). Dla tych którzy nie czytali istotne może być jeszcze, że to jedna z tych książek, o których nie można sobie wyrobić przybliżonego zdania po przeczytaniu pierwszych 50-100 stron - jest na to zbyt złożona.
Użytkownik: alicja225 22.02.2009 13:32 napisał(a):
Odpowiedź na: Wydania Biblioteki Narodo... | antecorda
Sięgając po książkę, już się bałam. W ogromnej większości arcydzieła dla innych dla mnie okazują się kompletną porażką. Strach okazał się uzasadniony. Ciężko się połapać o co chodzi. Czasem miałam wrażenie, że sam autor nie wie o co chodzi. Ktoś pisał, że nie da się przysnąć przy książce-przeciwnie ja wczoraj o 21:45 musiałam zmusić się, żeby dobrnąć do końca. Ktoś inny mówi, że opinia typu " autor był pod wpływem " dowodzi braku inteligencji u czytelnika wyrażającego taką opinię. Nie zgadzam się. Ktoś pisze, że wypada znać i zastanawia się po co? Z taką opinią się zgadzam. Jeszcze inna osoba powiada, że nie należy osądzać po przeczytaniu 50-100 stron tej pozycji. Właśnie w tym przedziale było chyba najgorzej. Myślę, że gdybym nie przeczytała niczego ważnego nie straciłabym. Ale dzięki temu, że dzielnie dobrnęłam do końca mogę zadać pytanie, które już tutaj padało. Jakim cudem tak wielu się zachwyca? Z pewnością nie pójdę za radami innych, że jak przeczyta się to cudo po raz kolejny jest lepiej. Nic z tego nie mam skłonności do znęcania się nad sobą.
Użytkownik: gandalf 22.02.2009 13:58 napisał(a):
Odpowiedź na: Sięgając po książkę, już... | alicja225
Dlaczego tyle osób zachwyca się "Mistrzem i Małgorzatą"? Ależ odpowiedź na to pytanie jest banalnie prosta. Ta książka jest po prostu genialna ;-)
Użytkownik: WBrzoskwinia 13.10.2011 13:33 napisał(a):
Odpowiedź na: Sięgając po książkę, już... | alicja225
Zadając pytanie "Jakim cudem tak wielu się zachwyca?" - jednocześnie udzieliłaś na nie odpowiedzi (wystarczy usunąć pytajnik z końca, a wtedy to jest odpowiedź).
I nikt, ani Bułhakow, ani ja, ani nikt, nie poradzi Ci nic np. na to, że masz wrażenie, że autor nie wie, o co chodzi. To Twoje wrażenie, więc tylko Ty możesz coś na to poradzić. Masz prawo przy wrażeniu pozostać, przecież jest Twoje. I zarazem masz możliwość, by coś na to poradzić - ale to już nie kwestia wrażeń, lecz czegoś równie, a może bardziej Twojego: dobrej i nieprzymuszonej woli (bez niej w istocie byłoby to samoznęcanie się). Nie ma takiego przepisu, takiej ustawy, że każdy ma widzieć cud. Tak bywa, że stojąc obok siebie, patrząc w tę samą stronę, na to samo, jedni cud widzą, a drudzy nie. I między innymi o tym jest to dzieło: że jedni widzą, a drudzy nie (zauważyłaś?). I między innymi właśnie to, że jest o tym, że to pokazuje, oraz jak to pokazuje - jest cudne i cudowne...
Użytkownik: boismortier 17.12.2009 12:02 napisał(a):
Odpowiedź na: Wydania Biblioteki Narodo... | antecorda
Szanowny Panie,

Pan sie po prostu nie zna na dobrej literaturze!

Pisze Pan jakby pozjadal wszystkie rozumy a nie poznal sie Pan na takim arcydziele jak Mistrz i Malgorzata! Czy to ze miliony ludzi czytajac te ksiazke zachwycaja sie nia nic Panu nie mowi? To wlasnie Pan jest intelektualnym gniotem do tego arogancko bunczucznym. Arogant przez duze A

Czy bylby Pan w stanie napisac ksiazke o tak szerokim odbiorze? Napisal Pan tylko nic nie znaczacy prymitywny komentarz, ktory mozna skasowac na wiecznosc jednym kliknieciem myszki. Czy mozna Mistza i Malgorzate wymazac z pamieci tylu ludzi, ktorzy sa w stanie bronic jej za wszelka cene?

Nie uda sie Panu tego dokonac - gwarantuje

Powiem Panu cos i niech Pan to sobie zapamieta. Ksiazka jest wtedy arcydzielem jesli przemawia do wiekszosci. Co mi tam po Proustach Ulissesach i wielu innych. Kto to czyta? Chyba tylko zmuszeni do tego przyzwoici historycy literatury lub desperaci poszukujacy czegos nowego, ktorzy pozniej pisza: przez ksiazke trudno bylo przebrnac ale warto ja przeczytac. Coz to za radosc intelektualna meczyc sie przy ksiazce? Ksiazka ma uczy, bawic, sklaniac do przemyslen. W moim umysle ta ksiazka zyje pelnym zyciem

Naprawde, jesli to byla tylko prowokacja i szkalowanie arcydziela to niech sie Pan wstydzi na wieki i niech Woland zrobi juz tam z Panem porzadek.

a jesli naprawde pisal to Pan z wielkim aczkolwiek nie majacym nic do rzeczy przekonaniem to naprawde zal mi Pana, prosze mi wierzyc. I niech dobry Wszechmocny Bog ma litosc nad Panem

Użytkownik: Vemona 17.12.2009 13:07 napisał(a):
Odpowiedź na: Szanowny Panie, Pan s... | boismortier
Forum BiblioNETki służy do wymiany poglądów i opinii na tematy dotyczące książek i czytelnictwa. Pamiętaj! Dyskutujemy o książkach i ich autorach, a nie o osobach, które czytają i recenzują książki.
Użytkownik: boismortier 17.12.2009 15:40 napisał(a):
Odpowiedź na: Forum BiblioNETki służy d... | Vemona
wiem bardzo przepraszam ale okropnie sie poczulem
Użytkownik: Vemona 18.12.2009 11:39 napisał(a):
Odpowiedź na: wiem bardzo przepraszam a... | boismortier
Nie tylko Ty, wiele osób broni książki, sama oceniłam ją na 6 - ale trzeba to robić w taki sposób, by obrona nie stała się atakiem na kogoś. Mamy prawo do różnych poglądów i wyrażania ich, staraj się zachować odpowiednią formę, a wszystko będzie w porządku. :-) Pozdrawiam.
Użytkownik: andrea14-10 17.12.2009 14:13 napisał(a):
Odpowiedź na: Szanowny Panie, Pan s... | boismortier
"Mistrz i Małgorzata" to wspaniała książka, bardzo ją lubię i dałem temu wyraz oceniając na 6. Nie zgadzam się też oczywiście z zamieszczoną powyżej opinią antecorda.
Tym niemniej muszę stanowczo zaprotestować przeciwko formie i treści twojej wypowiedzi.
Nie przystoi w dyskusji o literaturze obrażać adwersarza zwrotami typu "jest Pan literackim gniotem", "arogant", czy nawet używając ironiczno-szyderczego tytułu "Pan" na forum, gdzie jest przyjęte zwracanie się per "ty".
Z pewnością są wartości: życie ludzkie, wolność, honor, których należy bronić za wszelką cenę ale z pewnością na taką obronę nie zasługuje żadna, nawet najwspanialsza książka, tym bardziej, że antecorda wcale jej nie zagraża, wyraził(a) jedynie swoją opinię, do czego ma tak samo dobre prawo jak każdy.
Literatura to nie wybory i zdanie większości nie ma tu znaczenia, gdyby miało, to powinniśmy przestać czytać, bo przecież większość mamy nieczytającą, o czym co i rusz informują sondaże.
Dla oceny "Mistrza i Małgorzaty" nie ma znaczenia fakt, że nie podobały ci się książki Prousta czy "Ulisses". Mają one swoich wiernych czytelników i nie są to wcale żadni desperaci czy zmuszeni obowiązkiem historycy sztuki. Ja np. jestem miłośnikiem cyklu Prousta, do tej lektury nic i nikt mnie nie zmusza, wcale nie uważam,żeby były to książki trudne do przebrnięcia, wręcz przeciwnie. Moim zdaniem świetnie spełniaja wyrażony przez ciebie postulat tzn. "uczą, bawią, skłaniają do przemyśleń". Nie jestem też w takiej opinii odosobniony, o czym możesz się łatwo przekonać, zaglądając do poświęconych tym utworom tematom w Biblionetce (piszę to nie dlatego,żebym podzielał twój pogląd, że w ilości siła ale by odeprzeć zarzut, że jestem jakimś pojedyńczym samotnym szaleńcem :-)).
Użytkownik: boismortier 17.12.2009 15:51 napisał(a):
Odpowiedź na: "Mistrz i Małgorzata" to ... | andrea14-10
ok moze masz racje a z racji wykonywanego zawodu jestem impulsywnym czlowiekiem, wiec wszystko potoczylo sie bardzo szybko

ale jesli ktos mowi o gniocie literackim obraza Bulhakowa jako czlowieka. Na pewno byloby mu przykro.
Użytkownik: boismortier 17.12.2009 15:54 napisał(a):
Odpowiedź na: ok moze masz racje a z ra... | boismortier
na pewno autorowi tego paszkwilu tez jest teraz przykro (za co przepraszam) wiec na pewno wie o czym pisze
Użytkownik: ewa_86 18.12.2009 13:37 napisał(a):
Odpowiedź na: Szanowny Panie, Pan s... | boismortier
"Czy bylby Pan w stanie napisac ksiazke o tak szerokim odbiorze?"

To, że samemu nie potrafiłoby się czegoś zrobić, nie znaczy, że to "coś" musi się podobać. Nie umiem robić mebli, ale nie każda szafa mnie zachwyca.

"Co mi tam po Proustach Ulissesach i wielu innych. Kto to czyta?"

Nie ma chyba powodu stawiania Bułhakowa ponad Proustem i Joycem? Lekceważenie ich ma taki sam oddźwięk jak lekceważenie "Mistrza i Małgorzaty" - wszystkie te książki obiektywnie są arcydziełami, ale nie każda musi się każdemu podobać.

"Coz to za radosc intelektualna meczyc sie przy ksiazce?"

"Zmęczenie" umysłu, konieczność wysilenia go - jest przez niektórych nazywana "radością intelektualną" ;) Czasem ma się ochotę sięgnąć po coś trudniejszego od Browna czy Grocholi. I to nie jest masochizm ;)

***

A wszystko to piszę, mimo że nie mam zamiaru bronić "Mistrza i Małgorzaty". Sama dałam tej książce "4", ale chyba w większości dlatego, że "tak być powinno", powinno się ją uznać za dobrą. Kształtowanie takiej opinii naokoło jakiejś książki robi jej krzywdę - bo czasem spodziewamy się po niej za wiele.

Bułhakowa warto znać, ale nie trzeba go wielbić. Bo przyjdzie Gombrowicz, mrugnie okiem i pokiwa palcem: "Jak nie zachwyca, skoro zachwyca"!
Użytkownik: Averil 18.12.2009 14:23 napisał(a):
Odpowiedź na: "Czy bylby Pan w stanie n... | ewa_86
„Mistrza i Małgorzatę” czytałam stosunkowo dawno, dlatego nie pamiętam dokładnie wszystkich scen i wszystkich zdarzeń . Pamiętam jednak bardzo dobrze uczucia, jakie miałam przy czytaniu, bo wrażenia i uczucia pamiętam najdłużej i są one dla mnie największym wyznacznikiem jakości lektury.
„Mistrza i Małgorzatę” oceniłam na 4,0, bo na mnie ta powieść nie wywarła aż tak wielkiego wrażenia jak na innych czytelnikach. Przede wszystkim uznałam ją za bardzo nierówną, gdzie wspaniałe fragmenty przeplatały się z nieznośnie nudnymi dłużyznami.
Pamiętam dużo wspaniałych scen, stąd (stosunkowo) wysoka ocena książki. Pamiętam jednak, jak przez długie fragmenty trudno było mi przebrnąć i czytałam je dlatego, że po pierwsze książkę „wypada” znać, po drugie- z zasady nie rzucam książki nie doczytanej, musi być bardzo kiepska, po trzecie- miałam ciągle nadzieję, że pewne sceny będą do czegoś pięknego (mądrego) prowadzić. W wielu wypadkach, niestety, zawiodłam się. Na szczęście- nie zawiodłam się w każdym miejscu.
Zawsze mnie zastanawiało, jak to jest z gustami czytelniczymi. Wielokrotnie dziwiłam się, jak to możliwe, że ktoś ma bardzo podobny stosunek do większości lektur jak ja, a jednak niektóre ocenia diametralnie różnie.
Nie wstydzę się napisać, że nie zachwyciła mnie ta książka. Mam nadzieję, że wyrosłam już z czytelniczego snobizmu. Oznacza to dla mnie, że mogę sobie pozwolić na to, by mieć gust odmienny od ogółu, choćby ogół czymś się zachwycał. Tysiące przeczytanych książek ukształtowały mój gust literacki, ale nie zmieniły mnie w program komputerowy. To, że coś podoba się milionom, nie znaczy, że musi się podobać każdej jednostce, bo jak nie, to gorzej dla jednostki. Człowiek jest zawsze indywidualistą, jakie to wspaniałe. Jakie wspaniałe, że każdy jest inny. Jakie to byłoby okropne, gdyby każdemu podobało się zawsze to samo.
Ale na koniec- grafomanią „Mistrz i Małgorzata” nie jest. Po prostu mnie nie zachwyca. Innych zachwyca, tych innych jest wielu. Więcej niż takich jednostek jak ja.
Użytkownik: Little_Lotte 25.09.2011 14:26 napisał(a):
Odpowiedź na: Wydania Biblioteki Narodo... | antecorda
Kocham "Mistrza i Małgorzatę", więc nie umiem znieść tak - moim zdaniem - bezpodstawnej krytyki.

"Choćby pierwsza z brzegu: skoro Ha-Nocri miał tylko JEDNEGO ucznia – Mateusza Lewitę, to czemu aż cały Sanhedryn miałby się zbierać i radzić o jego śmierci?"

Ano dlatego, że Jezus - w uszach Żydów - namawiał do zburzenia Świątyni. To trochę tak, jakby w Kaplicy Sykstyńskiej stanął wariat i nauczał: "Zburzcie Watykan!" Tylko że my mamy świecką władzę, a w Izraelu zastępował ją Sanhedryn.


"(...)i w rezultacie siły porządkowe kolejnych państw zaatakowanych przez Księcia Ciemności powinny się zgadać ze sobą i przynajmniej dzielić informacjami na ten temat, sposobami unikania diabelskich pułapek."

Cały ten komentarz i dyskusja na jego temat nie ma sensu. Czemu? Bo przeoczyliści jedną banalną rzecz: na tym balu byli sami umarli, on toczył się w "rozszerzonym" mieszkaniu Berlioza, a ludzie z zewnątrz nic nie widzieli. Proste.

"Po drugie – wtórność."

I cóż z tego? Przecież Bułhakow nawet specjalnie ją eksponuje. Tu nie chodzi o oryginalność, a o ośmieszenie całego totalitaryzmu. Piszesz, że to tylko próba groteski? Nieprawda. To inna groteska niż u Orwella, ale w dalszym ciągu groteska. Przecież i tak ta książka nie była wydana za jego życia, a gdyby była pisana tak bezpośrednio jak u Orwella, w ogóle nie byłaby wydana. Tam trzeba szukać trochę głębiej niż u Orwella.
A do wtórności dodaj też, że pies Piłata ma na imię Banga, jak zdrobniale Bułhakow nazywał swoją żonę...

"O, na przykład to słynne wołanie o truciznę po imprezie u Gribojedowa – opis jubla został stworzony tym samym językiem, co opis balu szatana (na którym jednak narrator nie wołał o rychłą śmierć – najwyraźniej woli szatana od literatów!). Problem w tym, że w żaden sposób narrator nie wytłumaczył, dlaczego marzy o truciźnie! Ot, tak to sobie napisał? Klepał wierszówkę, czy co?"

Jasne, że woli Szatana od literatów, bo literaci są tak naprawdę organami totalitaryzmu, a Szatan nie jest zły. No, wybacz, ale to naprawdę nie jest skomplikowane.
Czemu woła o truciznę? Bo woli truciznę niż imprezę w takim towarzystwie. Czyli woli śmierć od totalitaryzmu. A teraz kombinuj, czemu tego nie napisał wprost.

"Do tej pory nie wiem, po co Woland i jego kompania wyczyniali te wszystkie wygłupy i awantury."

Bo ośmieszali system totalitarny. Powtórzone po raz n-ty.
Użytkownik: Zoana 25.09.2011 17:15 napisał(a):
Odpowiedź na: Kocham "Mistrza i Małgorz... | Little_Lotte
Lepiej bym tego wszystkiego nie ujęła. :)
Użytkownik: Little_Lotte 27.09.2011 18:34 napisał(a):
Odpowiedź na: Lepiej bym tego wszystkie... | Zoana
Dziękuję ślicznie:D
Użytkownik: antecorda 27.09.2011 23:17 napisał(a):
Odpowiedź na: Kocham "Mistrza i Małgorz... | Little_Lotte
Zazwyczaj nie odpowiadam na komentarze do tej recenzji, gdyż ludzie, wiedzeni jakimiś niezrozumiałymi dla mnie emocjami, obrzucali mnie do tej pory dość ostrymi inwektywami. Czasami miewałem wrażenie, że utożsamiają się z tą powieścią; może jakieś zaburzenia...? :) Jednak na Twój komentarz odpowiem, bo nie jest napastliwy, a wręcz kulturalny :)

"Jezus - w uszach Żydów - namawiał do zburzenia Świątyni." - i dalej - "To trochę tak, jakby w Kaplicy Sykstyńskiej stanął wariat i nauczał: "Zburzcie Watykan!". Muszę Ci powiedzieć, że takich wariatów w ciągu wieków było sporo (takich, którzy chcieli zburzyć Watykan, Artemizjon, czy Kartaginę - Jezusa Chrystusa z tego wyłączam, bo nie był wariatem i nie zburzył Świątyni). To jeszcze nie jest powód, by w środku nocy ściągać cały Sanhedryn, by sądzić Kogoś, kto "wyraża chęć zburzenia Świątyni". O wiele większym niebezpieczeństwem był wtedy niejaki "Syn Ojca", zwany popularnie Barabaszem, którego ten sam Sanhedryn kazał ułaskawić. Niebezpieczny mógłby być jedynie ktoś taki, kto miąłby sporą grupę sprzymierzeńców. Samotnego człowieka Arcykapłan kazałby pachołkom oćwiczyć batami i uznałby co najwyżej, że jest opętany i zamknąłby tym całą sprawę. Tak uważam. Sądzę, że Bułhakow przesadził z tym "odbrązowaniem".

"Cały ten komentarz i dyskusja na jego temat nie ma sensu. Czemu? Bo przeoczyliści jedną banalną rzecz: na tym balu byli sami umarli, on toczył się w "rozszerzonym" mieszkaniu Berlioza, a ludzie z zewnątrz nic nie widzieli. Proste."

Czy dotyczy to także strzelaniny Behemota z milicjantami? A poza tym - plotka! Plotka ciągnąca się przez tysiąclecia szłaby za Wolandem jak cień i każdy szanujący się system totalitarny dostałby świńskiej gorączki na taką wieść (zresztą - zawsze dostawał, właśnie przez plotki, bo czym jest inwigilacja, jak nie szukaniem prawdy w plotkach?). Jednak komuchy nie dostają tej gorączki. Milicja sobie tylko postrzelała i wróciła do dawnych obowiązków. Nikt nic nie wie. Moim zdaniem - przeoczenie i brak wewnętrznej logiki powieści.

Jeśli chodzi o "ośmieszanie totalitaryzmu" - nie widzę go kompletnie, jak zresztą napisałem w recenzji. Tu nieudolność pisarza jest najbardziej widoczna. Rozumiem, że trudno jest napisać dobrą powieść, ale nie nazywajmy nieudolności arcydziełem.

"Jasne, że woli Szatana od literatów, bo literaci są tak naprawdę organami totalitaryzmu, a Szatan nie jest zły. No, wybacz, ale to naprawdę nie jest skomplikowane."

Przeczytaj jeszcze raz to, co napisałem, a zwłaszcza ten fragment o języku. Tu znów wychodzi nieudolność Pana Pisarza. TYM SAMYM jeżykiem został opisany jubel literatów i TYM SAMYM językiem bal u Małgorzaty. Skąd więc to negatywne nacechowanie jubla literatów (ale tylko dla krytyków powieści, bo to wcale nie jest zawarte implicite w tekście!), skoro nie ma między obiema imprezami ŻADNEJ różnicy. Mówiąc prościej: Okrzyk wyrywający się z ust Gribojedowa wygląda raczej na pijacki bełkot, a nie na wyraz przekonań autora, a tym bardziej nie wygląda na potępienie jakiegokolwiek totalitaryzmu.

Na zakończenie optymistycznie jednak mogę napisać, że już wiem, po co Woland & Company czynili te wszystkie wygłupy. Już wiem! Robili to nie po to, by ośmieszyć jakikolwiek totalitaryzm, ale po to, by ośmieszyć nieudolnego autora. Niestety! W końcu są duchami nieczystymi, a te zawsze szkodzą ludziom! :)
Użytkownik: Zbojnica 25.09.2011 18:25 napisał(a):
Odpowiedź na: Wydania Biblioteki Narodo... | antecorda
A ja, tak po prostu, lubię "Mistrza i Małgorzatę" :D

Między innymi, za:
"-Panowie jesteście pisarzami? - zadała teraz z kolei pytanie obywatelka.
- Bez wątpienia - z godnością odpowiedział Korowiow.
- Proszę okazać legitymacje - powtórzyła obywatelka.
- Ślicznotko moja...- zaczął tkliwie Korowiow.
- Nie jestem ślicznotką - przerwała mu obywatelka.
- O, jakże tego żałuję - rozczarowanym głosem powiedział Korowiow(...)- no cóż, jeśli pani sobie nie życzy, nie musi pani być ślicznotką, chociaż byłoby to nader przyjemne"

"- To wódka? - słabym głosem zapytała Małgorzata.
Kot poczuł się dotknięty i aż podskoczył na krześle.
- Na litość boską, królowo - zachrypiał - czy ośmieliłbym się nalać damie wódki? To czysty spirytus."

Itd.
I jeszcze pytanie, bo nie wiem czy dobrze zrozumiałam: to, że Bułhakow tak jawnie nawiązuje do "Fausta" nie jest w Twojej recenzji zarzutem, prawda??
Użytkownik: deem 02.01.2012 22:54 napisał(a):
Odpowiedź na: Wydania Biblioteki Narodo... | antecorda
Po przeczytaniu "Mistrza i Małgorzaty" mam bardzo podobne odczucia. Miało być arcydzieło, a dostałem chaotyczny, przeintelektualizowany strumień nonsensu. Nie rozumiem, jak 12 lat pisania może przełożyć się na tak męczącą i nudną książkę.
Użytkownik: eleonora77 08.02.2012 21:34 napisał(a):
Odpowiedź na: Po przeczytaniu "Mistrza ... | deem
I ja niestety muszę dołączyć do tej "mniejszości", której "MiM" się nie podobała. Powiedziałabym wręcz - głęboko rozczarowała.
Spodziewałam się fajerwerków a tu ... szału nie ma, jest dłużyzna z latającymi wieprzkami, nagimi czarownicami na miotłach i gawronami - szoferami. Jak dla mnie gniot, bo tego typu literatury nie trawię.
Ktoś wcześniej pisał, że stawianie tej powieści na jednej półce z "Chłopami" szkodzi jej bardzo. No chyba na odwrót - pamiętam jak czytałam "Chłopów" w szkole średniej i (wtedy przynajmniej) podobała mi się ta powieść bez porównania bardziej niż "MiM" teraz. Tak samo jak mój ukochany "Quo Vadis" czy "Moralność Pani Dulskiej"- to tak apropo's lektur szkolnych.

Ale wracając do "Mistrza i Małgorzaty". Lubię humor i faktycznie niektóre, przytoczone tu parę wypowiedzi wyżej, dialogi rzeczywiście mogły rozbawić ale ogólny brak konkretnej akcji czy celu w jakim zmierza ta powieść, mnie znużyły i to bardzo. Owszem jakaś tam puenta jest- mistrz połączył się ze swoja Małgorzatą a Piłat doczekał się rozmowy z Jeszuą na księżycowej drodze, ale jeśli po to miałam przebrnąć przez całość powieści, która wyglądała jak literacki odpowiednik cyrku Monty Pythona to wybaczcie ale ja dziękuje za takie "arcydzieła".

Za dużo nonsensu i fantastyki serwowanych bez ładu i składu w połączeniu z momentami całkiem realnym, znajdującym odbicie w rzeczywistości, światem, powodował u mnie niestrawność przy czytaniu. Doprawdy aby skłonić mnie do refleksji nad obrazem ówczesnej Rosji nie trzeba było obrazu Iwana Bezdomnego paradującego po Moskwie w kalesonach z obrazkiem świętym na szyi i świeczką w dłoni czy przemienionego w wieprza sąsiada Małgorzaty, którego ujeżdżała jej służąca.

Reasumując to moim skromnym zdaniem - nie, nie, nie i jeszcze raz nie dla "Mistrza i Małgorzaty".
Użytkownik: Little_Lotte 26.02.2012 18:37 napisał(a):
Odpowiedź na: I ja niestety muszę dołąc... | eleonora77
"To jeszcze nie jest powód, by w środku nocy ściągać cały Sanhedryn, by sądzić Kogoś, kto "wyraża chęć zburzenia Świątyni"."

Po pierwsze: czemu w środku nocy? Gdzie to jest napisane? Po drugie: Nie CAŁY Sanhedryn, a MAŁY Sanhedryn (drobna różnica, o - bagatela - 48 osób). Po trzecie: a gdzie go mieli przyprowadzić? Mały Sanhedryn rozsądzał sprawy bieżące wśród obywateli żydowskich, ale jego decyzje były uzależnione od rzymskiego namiestnika. Po czwarte: otóż kazali go wydać, bo mógł podburzyć tłum. Zbliżało się święto Paschy, Bar Rabana znali, wystarczyło go uwięzić, ale nie mogli wiedzieć, ilu sprzymierzeńców ma Jeszua. Jeśli do Jeruszalaim przybyliby jego poplecznicy, znacznie trudniej byłoby ich powstrzymać niż grupę Bar Rabana, którą - mniej czy więcej - znali.

"Czy dotyczy to także strzelaniny Behemota z milicjantami? A poza tym - plotka! Plotka ciągnąca się przez tysiąclecia szłaby za Wolandem jak cień i każdy szanujący się system totalitarny dostałby świńskiej gorączki na taką wieść (zresztą - zawsze dostawał, właśnie przez plotki, bo czym jest inwigilacja, jak nie szukaniem prawdy w plotkach?). Jednak komuchy nie dostają tej gorączki. Milicja sobie tylko postrzelała i wróciła do dawnych obowiązków. Nikt nic nie wie. Moim zdaniem - przeoczenie i brak wewnętrznej logiki powieści."


Ty to piszesz na serio czy robisz sobie żarty? Bo już sama nie wiem.
Przecież o to chodzi w całej powieści. ZSRR jest państwem zamkniętym i tam nic, ale to absolutnie nic się nie dzieje. Nic nadzwyczajnego w każdym razie.
Bułhakow chciał pokazać, jak zamknięty jest jego świat. Właściwie nie ma ani przyszłości ani przeszłości, nigdy nie było tam szata i niegdy nie będzie. Wszystko o tylko sztuczki iluzjonistów.

"Jeśli chodzi o "ośmieszanie totalitaryzmu" - nie widzę go kompletnie, jak zresztą napisałem w recenzji. Tu nieudolność pisarza jest najbardziej widoczna. Rozumiem, że trudno jest napisać dobrą powieść, ale nie nazywajmy nieudolności arcydziełem."

Moim - i nie tylko moim - zdaniem - ta "nieudolność" Bułhakowowi wyszła genialnie. Miał niezwykłe poczucie humoru i "poczucie dziwności świata", jak to napisał Andrzej Drawicz. Coś mi się wydaje, że Ty albo tej książki w ogóle nie przeczytałeś, albo w ogóle nie rozumiesz.

"Przeczytaj jeszcze raz to, co napisałem, a zwłaszcza ten fragment o języku. Tu znów wychodzi nieudolność Pana Pisarza. TYM SAMYM jeżykiem został opisany jubel literatów i TYM SAMYM językiem bal u Małgorzaty. Skąd więc to negatywne nacechowanie jubla literatów (ale tylko dla krytyków powieści, bo to wcale nie jest zawarte implicite w tekście!), skoro nie ma między obiema imprezami ŻADNEJ różnicy."

Ta BN-ka leży chyba na Twojej półce, bo nie wydaje mi się, żebyś do niej zajrzał. Chodziło mu o to, żeby pokazać, że do głębi "ludzka" impreza zamienia się w gorszą jatkę niż diabelska, w której uczestniczą sami mordercy. Ten sam język ma jeszcze bardziej uwidocznić kontrast między nimi.
Bułhakow bardzo ostrożnie dobiera narratorów (o czym nie na darmo pan Drawicz pisał na całą stronę), a język jego powieści jest doskonale dobrany i wyważony. Poczytaj lepiej te Twoją BN-kę, pisze tam o tym wystarczająco.

To teraz eleonora77:

"Spodziewałam się fajerwerków a tu ... szału nie ma, jest dłużyzna z latającymi wieprzkami, nagimi czarownicami na miotłach i gawronami - szoferami. Jak dla mnie gniot, bo tego typu literatury nie trawię."

Gratuluję. Trzeba już zupełnie nie znać, nie tylko jakichkolwiek opracowań, ale jakichkolwiek przejawów literatury romantycznej czy bajek i legend, żeby napisać takie bzdury.

"Tak samo jak mój ukochany <Quo Vadis>"

Ja też lubię Sienkiewicza, lubie i Reymonta, i Zapolską, ale bez przesady. Ich książki poruszają zupełnie inną tematykę, zakres odniesień do literatury świata, do tekstów kultury, jest po prostu nieporównywalnie mniejszy. Sienkiewicza, Reymonta mogłabyś porównywać z Tołstojem, ale zestawianie książek tak odmiennych od "Mistrza i Małgorzaty" jak "Quo vadis", "Chłopi" czy "Moralność pani Dulskiej" jest pozbawione sensu.

"(...)ale ogólny brak konkretnej akcji czy celu w jakim zmierza ta powieść, mnie znużyły i to bardzo. Owszem jakaś tam puenta jest- mistrz połączył się ze swoja Małgorzatą a Piłat doczekał się rozmowy z Jeszuą na księżycowej drodze, ale jeśli po to miałam przebrnąć przez całość powieści, która wyglądała jak literacki odpowiednik cyrku Monty Pythona to wybaczcie ale ja dziękuje za takie <arcydzieła>."

Wybacz porównanie, ale zachowujesz się jak niektóre moje koleżanki, dla których najpiękniejszą powieścią jest "Zmierzch" (jeśli w ogóle inne czytały). "Mistrz i Małgorzata" jest zdecydowanie trudniejsza niż wszystkie powieści Sienkiewicza razem wzięte i pomnożone razy 4, ale nie jest gorsza.

Wybaczcie filozoficzną dygresję, ale coraz częściej i łatwiej ludzie obrzucają powieści, filmy, obrazy, etykietkami w stylu: "głupia", "pseudoarcydzieło", "gniot". Sprawa gustu sprawą gustu, ale tego typu wypowiedzi świadczą raczej o matołectwie umysłowym niż o jakichkolwiek przejawach gustu. Osobiście nie przepadam za Vernem czy Defoe'em, ale nie okrzyknę ich literackimi analfabetami, nie dlatego, że "boję się wyrażać własne opinie", tylko dlatego, że ktoś wielokrotnie ode mnie mądrzejszy i bardziej wykształcony, ba! wielu takich ludzi, stwierdził, że wnoszą do literatury coś oryginalnego i niepowtarzalnego. Mówię otwarcie: nie lubię ani "Robinsona Cruzoe" ani "W 80 dni dookoła świata", ale ich autorzy byli inteligentnymi ludźmi, a ich powieści mają powodzenie po dziś dzień. Nie jestem profesorem literatury, żeby stwierdzić, że ta powieść jest idiotyczna pod takim a takim względem. Mogę tylko stwierdzić, że mnie się ta powieść nie podobała pod takim a taki względem.

Czekam niecierpliwie na odpowiedź.
Użytkownik: eleonora77 27.02.2012 00:05 napisał(a):
Odpowiedź na: "To jeszcze nie jest powó... | Little_Lotte
No to mnie rozbawiłaś bardzo :)
Generalnie to nawet dokładnie nie wczytałam się w Twoją wypowiedź. Powód - przydługa, przynudna i naszpikowana cytatami - a tego wprost nie trawię. Takie wyrywanie pojedynczych zdań z kontekstu czyjejś wypowiedzi i wybiórcze komentowanie jest totalnie nie na miejscu.

Gdybyś ogarnęła całość swoim "niematołkowatym" umysłem zauważyłabyś, że ja nie porównywałam "MiM" do "Quo Vadis" czy "Dulskiej" ale odniosłam się do stawiania jej w przez przedmówców w jednym rzędzie z "Chłopami" i innymi lekturami szkolnymi.To raz.
Dwa to nie podoba mi się ten typ literatury, tak jak nie podobają mi się bajki, legendy i literatura romantyczna. A już "MiM" nie podobała mi się wybitnie i uważam, że to gniot, ale - uwaga - nigdzie nie napisałam, że Bułhakow to literacki analfabeta, więc daruj sobie te personalne wycieczki w stosunku co do mojej osoby.
Tym bardziej, że zawsze gdy pisze się odpowiedź w dyskusji wyświetla się taki oto tekst

Pamiętaj! Dyskutujemy o książkach, nie o osobach, które je czytają.

Więc zejdź ze mnie łaskawie, nie cytuj mnie więcej i nie porównuj mnie do swoich koleżanek bo po pierwsze mi się to nie podoba a po drugie świadczy nie ładnie przede wszystkim o Tobie.

Moja wypowiedź w temacie dotyczyła moich subiektywnych odczuć po przeczytaniu "MiM" - do wyrażenia swojej opinii mam takie samo prawo jak każdy. Ale ja w przeciwieństwie do Ciebie nikogo na siłę nie przekonuje do swoich racji i nie neguje tego, że komuś innemu z kolei powieść ta mogła przypaść do gustu.
Nie cierpię jak ktoś mnie na siłę chce przekonać, że nie mam racji i coś co mi się wybitnie nie podobało jest super, tylko to ja jestem za głupia żeby to dostrzec.
Bo to jest dopiero szczyt kulturalnego obycia ( w tym momencie powinnaś wyczuć mój sarkazm). To już chyba te koleżanki co czytają "Zmierzch" mają trochę więcej ogłady.

Na tym kończę i z góry uprzedzam, że nie mam zamiaru wdawać się w dalszą polemikę. Dla mnie dyskusja nie ma najmniejszego sensu bo meritum sprawy jest jasne - mi się powieść nie podobała a Tobie tak. Koniec, kropka. Amen.
A jak chcesz pogadać i lubisz jątrzyć to może forum? Ale już beze mnie, przynajmniej w tym temacie.
Z mojej strony to wszystko
Użytkownik: wortkarg 12.09.2012 12:21 napisał(a):
Odpowiedź na: Wydania Biblioteki Narodo... | antecorda
I znów natykam się na recenzję Antecorda. To już nużące się robi, bo - gdy tylko dżentelmen ten natknie się na dzieło wybitne - musi oblać je jadem. Otóż można powiedzieć o "Mistrzu i Małgorzacie" wszystko, oprócz tego, że jest drętwa. Zarzuty o alogiczność w świecie z założenia baśniowym, trącą nonsensem, a analizowanie pod kątem błędów konstrukcyjnych przypomina mi o kanonie staroegipskim, który przez tysiące lat krępował artystyczny rozwój. Jeśli Antecorda zamieszcza swoje recenzje jako prowokację, gratuluję pomysłu. Jeśli na serio bierze się za opluwanie, gorze nam wszystkim, bo piękno jest zagrożone:)
Użytkownik: tomp 10.05.2013 09:40 napisał(a):
Odpowiedź na: Wydania Biblioteki Narodo... | antecorda
Zupełnie się nie zgadzam z tą recenzją. O wielkości i genialności dzieł literackich decyduje przede wszystkim to, że można je odczytywać na różnych płaszczyznach bez względu na to, ile czasu upłynęło od ich napisania. Po napisaniu przez autora książka żyje własnym życiem i daje możliwość szukania w tekscie dodatkowych znaczeń oprócz tych, które nadał mu pierwotnie pisarz. "MiM" jest arcydziełem pod tym względem. Powyższa recenzja jest BARDZO pobieżna i skupia się na formie i przecinkach. A i pod tym względem niewiele można zarzucić Bułhakowowi. Nieścisłoći fabularne zdarzają się w większości tak obszernych powieści. Każdy zawsze coś znajdzie. Tylko, że szukanie na siłę nielogiczności w tekście powoduje, że czytelnik omija istotę przekazu. Gorąco polecam "Mistrza...", bo to ARCYDZIEŁO.
Użytkownik: Alimpij 25.08.2023 18:46 napisał(a):
Odpowiedź na: Wydania Biblioteki Narodo... | antecorda
Poniższy cytat z "recenzji" w żadnej mierze nie odnosi się do książki Bułhakowa, ale stanowi wyraz bezsilnego resentymentu "recenzenta". Ów poniższy cytat oddaje natomiast b. dobrze istotę samej tej "recenzji':

"Nigdy więcej takich gniotów. Książka [recenzja], była po prostu denna. To był popis grafomanii - innego określenia nie znajduję!"
Patronaty Biblionetki
Biblionetka potrzebuje opiekunów
Recenzje

Użytkownicy polecają:

Redakcja poleca: