Tyrania czy magnetyzm?
Już w trakcie czytania „W stronę Swanna”, pierwszej części cyklu, wiedziałem, że przeczytam wszystko, co Proust napisał, i dlatego obok siedmiu tomów „W poszukiwaniu straconego czasu” leżą już i czekają na mnie dwa tomy „Jana Santeuila”, a „Pamięci i stylu” poszukuję. Obcując z myślami autora, poznając go na tyle, na ile jest to możliwe w czasie lektury, na ile on sam obecny jest w swoim powieściowym bohaterze, chciałem poznać prawdziwego Marcela Prousta - człowieka i jego życie. Dzięki zasobom Biblionetki i portalowi allegro, znalazłem i kupiłem „Pana Prousta”, książkę zawierającą wspomnienia pracującej u pisarza przez osiem lat Celesty Albaret, która była nie tylko jego gosposią, ale także sekretarzem, kurierem i oddanym przyjacielem Prousta.
Spokojny i rzeczowy tok jej wspomnień, bez śladu sensacji, chęci zainteresowania czytelnika ciekawostkami czy, tym bardziej, pikantnymi szczegółami z życia swojego byłego pracodawcy, czyni wrażenie na czytelniku; Albaret jest bardzo przekonująca w tym, co mówi, a mówi dużo: moje wydanie książki liczy prawie 470 stron.
Z jej relacji poznajemy człowieka ogarniętego wielką pasją pisania, człowieka zmagającego się z czasem, o którym wiedział, że ma go mało, mobilizującego wszystkie swoje siły witalne, całą psychikę - by podołać tytanicznemu zadaniu napisania DZIEŁA.
"Czas mnie nagli, Celesto"(1).
"...muszę pisać dalej"(2).
„Celesto, nie mogę skończyć, a śmierć mnie goni. Depcze mi po piętach”(3).
I słowa wypowiedziane po napisaniu całego dzieła, słowa, w których Proust mieści cel swojego życia:
"Moje dzieło może się ukazać. Nie zmarnowałem życia"(4).
Wobec powszechnej bylejakości wokół mnie, styczności z ludźmi pozbawionymi jakichkolwiek pasji, letnimi w uczuciach, a żądnymi jedynie mamony, Proust swoim przemożnym pragnieniem pisania czaruje i uwodzi mnie raz jeszcze.
Celesta Albaret zaprzecza wielu mitom i wyjaśnia wiele nieporozumień z życia Prousta, jak ten o jego rzekomym homoseksualizmie: po lekturze jej wspomnień łatwo wyobrazić sobie, że w pewnych okolicznościach intencje człowieka tak delikatnego i subtelnego w obyciu, mężczyzny o kobiecej wrażliwości, mogły być niewłaściwie zrozumiane przez innych.
Proust zadziwia i tutaj, na stronach tej książki: musiało być w tym człowieku wiele czaru, skoro nawet arystokraci, tak chłodni wobec ludzi spoza ich sfery, ubiegali się o jego przyjaźń, starając się o spotkanie z nim, mieszczaninem, Żydem z pochodzenia - niechby o nietypowej porze, jako że Proust noc z dniem zamienił. Oczarował i Celestę Albaret, czego ona sama nie ukrywa – chyba nawet nie potrafiłaby, jako że jej oczarowanie jest żywe we wspomnieniach tamtych lat, w których żyła życiem Prousta, lat jego intensywnej pracy pisarskiej, której była nie tylko codziennym świadkiem, ale uczestnikiem. Ich wzajemne stosunki, pełne szacunku, ale i przedziwnej bliskości tak podobnej do miłości, długie nocne rozmowy – cała atmosfera tamtych niesamowitych lat odżywa w jej wspomnieniach, nabiera barw i ciepła, stając się bliska i czytelnikowi.
Ile jest prawdy obiektywnej we wspomnieniach kobiety tak zafascynowanej swoim byłym chlebodawcą? Nie wiem. Jako możliwą odpowiedź zacytuję tutaj Georgesa Belmonta, pisarza, który rozmawiał z Albaret i spisał jej wspomnienia. We wstępie do „Pana Prousta” napisał:
„...w ciągu miesięcy, które nastąpiły po naszych rozmowach i w czasie których powstawała ta książka, dzięki temu głosowi (głosowi serca obecnego we wspomnieniach Albaret - dop. mój) nie tylko żyłem pod urokiem Marcela Prousta, ale widziałem go i słyszałem tak wyraźnie, że chwilami graniczyło to z halucynacją. Ani przez chwilę nie wątpiłem, że to właśnie jest prawdziwy Proust”(5).
Na ostatniej stronie swoich wspomnień Albaret opowiada o chwili, w której po śmierci pisarza zobaczyła na wystawie księgarni jego książki, i ze wzruszeniem wspominała fragment „Uwięzionej”:
"Pogrzebano go, ale przez całą noc żałobną w oświetlonych witrynach książki jego, ułożone po trzy, czuwały jak anioły z rozpostartymi skrzydłami i zdawały się symbolem zmartwychwstania tego, którego już nie było”(6).
---
(1) Céleste Albaret: „Pan Proust”, tłum. Ewa Szczepańska–Węgrzecka, wyd. Czytelnik, Warszawa, 1976, strona 418.
(2) Tamże, strona 429.
(3) Tamże, strona 429.
(4) Tamże, strona 433.
(5) Tamże, strony 8 i 9.
(6) Marcel Proust: „Uwięziona”, tłum. Tadeusz Boy Żeleński, wyd. Prószyński i S-ka, 2004, strona 163.
(c)Wszystkie prawa zastrzeżone. Kopiowanie bez zgody autora zabronione.