Dodany: 20.05.2006 21:25|Autor: antecorda

Redakcja BiblioNETki poleca!

Książka: Muza dalekich podróży: Powieść
Parnicki Teodor

2 osoby polecają ten tekst.

Bardzo daleka podróż


Kolejny tom narracji Parnickiego przynosi nowy wątek: opowieść o władcy pierwszego państwa słowiańskiego – Samonie (który nb. nie był Słowianinem, lecz kupcem frankijskim!). Oprócz niego można spotkać tu postaci znane już z szóstego tomu „Nowej Baśni” - „Palca zagrożenia”, a także „Tożsamości”, czyli Arbitra Ro, cztery metale (Rtęć, Platynę, Srebro i Mosiądz) oraz kontynuację autobiograficznych wynurzeń autora, ukrywającego się tutaj pod maską nazywaną imieniem „Ochroluba”.

Muza dalekich podróży to eufemizm określający wehikuł czasu, który w tym utworze został zabrany Time-Travellerowi z powieści Wellsa. Wędrujemy zatem od szóstego, przez dziewiętnasty, aż po początki dwudziestego wieku, zaś w wymiarze przestrzennym – od Mandżurii aż po Meksyk (przez Ufę, Kijów, Lwów, Berlin, Karyntię, Austrazję, Neustrię itd., itp.). Co chwilę również zmieniamy środki transportu – od wspomnianego wehikułu czasu, poprzez wagon kolejowy na syberyjskich liniach, aż po statek płynący w kierunku Veracruz. To są ramy czasowo-przestrzenne tej powieści.

Jednak nie wszystkie, bo w jej ramy została wkomponowana inna powieść: historyczno-fantastyczna, pod wyjątkowo głupim tytułem: „Mogło było być tak właśnie”. W zasadzie to ona nadaje ton wszystkim rozmowom postaci. Oto bowiem okazuje się, że generał Prądzyński swoimi planami strategicznymi doprowadził do klęski armii rosyjskiej pod Dyneburgiem, skutkiem czego powstało tzw. „czwarte królestwo” polskie, z Kazimierzem Leopoldem na tronie. Mamy rok 1848, żeby nie było wątpliwości. Słowacki jest na emigracji w Meksyku, Skrzynecki i Czartoryski obrazili się (pierwszy na Prądzyńskiego, drugi na całą Polskę za obiór toskańskiego księcia na tron, a nie szefa Hotelu Lambert), zaś ministrem oświaty i faktycznym władcą Polski zostaje Adam Mickiewicz. Fantazja, prawda? Ale właśnie na tym tle Parnicki nicuje nasze narodowe kompleksy – obnaża je, ale nie podważa; ukazuje nagą prawdę o nas samych (choć te kompleksy bylibyśmy skłonni przypisywać raczej naszym przodkom niż samym sobie). Dopiero w tak przedstawionej historii alternatywnej widać, że w każdej sytuacji politycznej łatwiej nam umierać za Polskę, niż w niej żyć. Nieustające kłótnie, despotyzm Mickiewicza, warcholstwo Słowackiego, cenzorskie zapędy środowisk konserwatywnych, wielka polityka – to wszystko składa się na obraz tej „powieści w powieści”.

Jednak jest i drugi biegun, tutaj reprezentowany przez Mosiądz (metale, czyli tzw. „protokolanci”, są przedstawicielami różnych podgatunków powieści; Mosiądz reprezentuje powieść autobiograficzną). To właśnie on jest dominujący, albo inaczej – zdobywa większą przewagę nad innymi typami wypowiedzi niż w poprzednich powieściach Parnickiego. Bo wszystkie rozważania historiozoficzne zamieszczone w tej książce podporządkowane są życiorysowi autora. To jakby inny sposób autokreacji, inny od tego, który proponował Gombrowicz czy Przybyszewski, ale zdążający właściwie do tego samego celu, którym jest JA. Tu jednak owo JA kryje się pod maskami różnych postaci, które dodatkowo przybierają coraz to inne maski, przez co tworzy się jakby teatr absurdu historiograficznego. Niczego nie możemy być pewni, każdy nowy akapit może przynieść nową rewelację i spotęgowanie tego absurdu, niczym w faustowskim korowodzie postaci mitycznych.

„Muza dalekich podróży” to ponadsześciusetstronicowy krzyk autora, wrzask jego JA. Metodą dialogu urojonego (czyli takiego dialogu, który nie ma poświadczenia w źródłach historycznych, ale teoretycznie mógł się odbyć) Ochrolub (czyli autor) rozprawia się z samym sobą. Ze swoimi lękami, tematami tabu, nadziejami, aspiracjami, a przede wszystkim z własną samotnością, która niczym kapo stoi nad nim i każe mu pisać kolejne odsłony swoich rozważań na temat historii – własnej i tej bardziej ogólnej. To właśnie ona, moim zdaniem, jest prawdziwą „muzą dalekich podróży”, bo to od niej „ucieka” w przerażeniu autor w nierealne, czy może raczej – fantastyczno-historyczne światy (co ciekawe – Parnicki był twórcą tego gatunku powieści i tacy sławni dziś pisarze, jak Umberto Eco czy Andrzej Sapkowski pełnymi garściami czerpią z zapoznanego dziś Wielkiego Mieszańca).

Po przeczytaniu zostaje wrażenie, jakby obcowało się z nawałnicą. Tysiące myśli, skojarzeń, apriorycznych sądów i podejrzeń wiruje w głowie i długo, długo nie pozwala spać spokojnie. Bo co by było, gdyby...? Tak jest za każdym razem, po każdej kolejnej lekturze powieści Parnickiego. To jest siła jego artyzmu.

Polecam tę książkę, choć zdaję sobie sprawę, że wpierw musiałbym polecić dwadzieścia poprzednich pozycji, bo tak właśnie należy czytać Parnickiego – chronologicznie (inaczej nic się nie zrozumie, a tak przynajmniej istnieje szansa, że zrozumie się jakieś 50% ;)). Polecam, bo ten autor nie operuje wyświechtanymi stereotypami, nie przedstawia prawd objawionych u zarania ludzkości jako sensacji na skalę światową, nie prześlizguje się lekko po powierzchni poruszanych tematów, lecz drąży, wnika głęboko, penetruje i do końca nie jest wiadome, gdzie zastanie nas słowo KONIEC.

(c)Wszystkie prawa zastrzeżone. Kopiowanie bez zgody autora zabronione.

Wyświetleń: 8079
Dodaj komentarz
Przeczytaj komentarze
ilość komentarzy: 9
Użytkownik: Marylek 22.05.2006 22:10 napisał(a):
Odpowiedź na: Kolejny tom narracji Parn... | antecorda
Dzięki za przypomnienie o Parnickim :-)

Usiłuję policzyć, jak długo już nie czytałam Parnickiego. Długo.
Zbyt długo.

Ale prześladuje mnie wspomnienie sceny zaślubin z mrówkami (gdzie to było? "Słowo i Ciało"?), nie mogę się go pozbyć; ilekroć myślę: Parnicki, to zaraz potem: poślubiona mrówkom. Brrrrr.

Myślę, że Parnicki jest bardziej wymagający niż Eco. Eco dociera także do czytelnika nie mającego odpowiedniej wiedzy merytorycznej, można się cieszyć wiedzy tej odpryskami a nawet samą tylko warstwą fabularną. Sapkowskiego z kolei nie porównywałabym do - jak piszesz - Wielkiego Mieszańca, bo ten pierwszy za bardzo w ostatnich swoich dokonaniach eksponuje siebie, erudycję swa przeogromną. Uff :/ Parnicki nigdy tego nie robił. On po prostu nie schodził poniżej poziomu czytelnika mającego pojęcie ogólne o epoce i szczegółowe o ludziach. I masz rację, że im późniejsze powieści, tym wymagania autora wobec odbiorcy rosną, trzeba wręcz maniaka historycznego, żeby się w nich połapać. Mam wrażenie, że Parnicki miał duże poczucie wartości własnej, ale też trochę z góry patrzył na maluczkich próbujących się przedzierać przez zawiłości jego prozy. A język! Jakby trochę się nim bawił, czyż nie? Może dlatego, że to nie był jego pierwszy język?

Na pewno wrócę do Parnickiego. Nie wiem tylko, czy mam znów zaczynać od "Srebrnych orłów"? To kiedyz ja dojdę do "Muzy dalekich podróży"!?

Dzięki za świetną recenzję i pozdrawiam.
Użytkownik: antecorda 23.05.2006 19:13 napisał(a):
Odpowiedź na: Dzięki za przypomnienie o... | Marylek
"Zaślubiny z mrówkami" były w "Końcu ZGODY NARODÓW". Nad mrowiskiem rozpięto nago chińską księżniczkę, która "puściła się" z jakimś szambelanem - o ile pamiętam. W tej książce zresztą były i inne ciekawe rzeczy - choćby "zaślubiny" kochanki Heliodora z palem (pal wystrugany z tego samego pnia na który wbito Azję Tuhajbejowicza - drastyczna powieść! ;)

Oczywiście - Eco, a tym bardziej Sapkowski nie mogą się równać z Parnickim, bo to zupełnie inna liga. Korzystają jednak z jego osiągnięć dla swoich potrzeb. Tak jak Ty - Parnickiego uznaję jednak za bardziej wymagającego pisarza. Eco jest za bardzo mainstreamowy, stereotypowy i... nudny. SAPIENTI SAT! ;-)

Koniecznie wróć do Mistrza, ale polecałbym sięgnięcie po wcześniejszą jego powieść - "Aecjusza..."

Pozdrawiam :)
Użytkownik: verdiana 23.05.2006 19:26 napisał(a):
Odpowiedź na: "Zaślubiny z mrówkam... | antecorda
A ja tak troszkę z boku, bo wydaje mi się, że dość dobrze znasz prozę Parnickiego. :-) Jeszcze w liceum czytałam "Srebrne orły" i bardzo mnie rozczarowały. Od tamtej pory o Parnickim nawet nie myślałam. Ale jesteś już którąś osobą z rzędu, która mi o nim przypomina, i zaczynam mieć coraz większą ochotę na jego książki. Poza tym możliwe, że teraz odbierałabym je inaczej, może lepiej, na pewno dojrzalej. Chciałabym spróbować, nie wiem, od czego zacząć. Poradzisz mi coś? Proszę.
Użytkownik: antecorda 23.05.2006 19:32 napisał(a):
Odpowiedź na: A ja tak troszkę z boku, ... | verdiana
Dobrze jest zacząć od samego początku, czyli od "Aecjusza, ostatniego Rzymianina". Rzeczywiście - Aron, główny bohater "Srebrnych orłów" może być nieco denerwujący, taki mazgajowaty i wcale Ci się nie dziwię. Najwyżej stawiam, spośród wczesnych utworów Parnickiego następną po "Srebrnych orłach" powieść - "Koniec ZGODY NARODÓW" i może jeszcze "Słowo i ciało", ze względu na postać Orygenesa. Jeśli zaczynać przygodę z Parnickim to właśnie od tych utworów.

Pozdrawiam :)
Użytkownik: verdiana 23.05.2006 19:50 napisał(a):
Odpowiedź na: Dobrze jest zacząć od sam... | antecorda
Bardzo Ci dziękuję! Już sobie notuję, zwłaszcza "Słowo i ciało" brzmi dobrze... :-)
Użytkownik: Marylek 23.05.2006 21:25 napisał(a):
Odpowiedź na: "Zaślubiny z mrówkam... | antecorda
A, "Koniec 'Zgody Narodów'" powiadasz, dzięki. To do tego na pewno nie wrócę. O ile pamiętam, ona chciała zachowywać się szlachetnie i godnie przy tych zaślubinach z mrówkami. I byc ponad starania mistrzów ceremonii ustawiających jej nogi pod odpowiednim kątem. Ale jej trochę nie wyszło...

Wrócę do Parnickiego na pewno. Aecjusza mam nawet swojego, obydwie części, z czasów mojej fascynacji tym autorem. Ale na wyżyny późnych jego powieści nigdy nie dotarłam. Może się go wtedy trochę bałam?

Ja lubię, jak pisarz nie traktuje czytelnika jak przygłupa, któremu trzeba łopatologicznie wyjaśnić nie dość że każdy odnośnik, to nawet każdą metaforę. Parnicki jest wymagający, ale w sposób szlachetny. I bez pozerstwa. Teraz natomiast obserwuję zalew, co ja mówię - ZALEW! - produktów komercyjnych, tworzonych na zasadzie sequeli do jakiegoś tematu, o których po paru latach, a może nawet wcześniej, nikt juz nie będzie pamiętał. Żeby nie być gołosłowną, przebrnęłam ostatnio przez "Imprimatur" - książka pięknie wydana, entuzjastyczne opinie i jeszcze CD z muzyką z epoki. I co? I nic. Ale nic rozdęte na ponad 500 stron i udające powieść historyczną z głębią. Na takim tle rzetelne dzieła Parnickiego błyszczą jak diamenty czystej wody. A może, szczęśliwie dla siebie, Mistrz nie doczekał epoki tzw. postmodernizmu ;-)

Pozdrawiam.
Użytkownik: borkowy 23.05.2006 22:22 napisał(a):
Odpowiedź na: Dzięki za przypomnienie o... | Marylek
Uwielbiam Parnickiego, chociaż jest to pisarz trochę zapomnany, niestety! I proszę go nie porównywać z Sapkowskim. Parnicki to pierwsza liga!
Użytkownik: PAK 23.05.2006 09:48 napisał(a):
Odpowiedź na: Kolejny tom narracji Parn... | antecorda
Szczerze mówiąc, dla mnie "Muza dalekich podróży" była zbyt trudna. Owszem, zachwycałem się niektórymi wątkami, ale późny styl Parnickiego? Być może, gdybym czytał wszystko, kolejno, to owszem, z Parnickim byłbym za pan brat tak dalece, by wyłapywać wszystkie aluzje, całą autotematyczność powieści (bo to Parnicki jest jej prawdziwym bohaterem), i wszystkie leitmotywy (czy zauważyliście, jak często u Parnickiego mamy zachwyt nad kobiecą stopą?). Ale tak, to była jedna z tych powieści, którą pełen uznania dla inteligencji autora, odłożyłem na półkę bez chęci do powrotu. Do samego zaś Parnickiego nawet chętnie bym wrócił, choćby do "Aecjusza, ostatniego Rzymianina", czy do "Końca >Zgody Narodów<".
Użytkownik: antecorda 23.05.2006 19:18 napisał(a):
Odpowiedź na: Szczerze mówiąc, dla mnie... | PAK
Zachwyt nad kobiecą stopą? W KAŻDEJ, absolutniej każej z przeczytanych dotąd przeze mnie powieści tego autora mamy choćby tylko ślad tego opętania (bo to chyba jest opętanie, a nie zachwyt, moim zdaniem). "Muza..." naprawdę mi sie podobała, czego nie mogę powiedzieć o ostatnim tomie "Nowej baśni". Mimo wszystko zdarzałay mu się lepsze i gorsze książki, ale tą moją ulubioną jest nieodmiennie "Koniec ZGODY NARODÓW". Według mnie to jest jedna z lepszych powieści jakie powstały na gruncie języka polskiego w ogóle.

Pozdrawiam :)
Patronaty Biblionetki
Biblionetka potrzebuje opiekunów
Recenzje

Użytkownicy polecają:

Redakcja poleca: