Męcząca różnorodność?
Książka, podobnie jak inne książki Chwina, niezwykła. Tym razem jednak niezwykłość, a zarazem trudność prozy gdańszczanina polega na czymś całkowicie innym.
Pozostaje bowiem piękny, poetycki, niepowtarzalny styl pisarza, który nieustannie urzeka czytelnika. Jednak przeczytanie tej książki tak, jak czytało się wcześniejsze jego powieści, czyli jednym tchem, jest niemożliwe! Niemożliwe ze względu na mnogość tematów, zagadnień, epizodów, osób przywołanych w "Kartkach...". Do tego Chwina trzeba wracać, czytać w odstępach czasu, aby kolejne fragmenty móc przetrawić, pochylić się nad nimi, zastanowić... Lektura większej dawki "kartek" grozi zachłyśnięciem, a nawet niechęcią do autora i rezygnacją z dalszej lektury. Jak sugeruje tytuł - są to "kartki z dziennika", stąd fragmentaryczność epizodów i konieczność lektury też fragmentarycznej.
Zachęcam do przeczytania tych, którzy chcieliby poznać po Chwinie-literaturoznawcy, Chwinie-powieściopisarzu, Chwina-pamiętnikarza. Zaznaczam jednocześnie, że - ze względu na powyższą króciutką charakterystykę tej prozy - warto uzbroić się w czas i cierpliwość do tej lektury oraz dla jej autora.
(c)Wszystkie prawa zastrzeżone. Kopiowanie bez zgody autora zabronione.