Dodany: 04.05.2006 14:49|Autor: jb

cytat z książki


"Staw był dwuczęściowy. Dwubasenowy. Dwukołowy jak cyfra osiem. Na Styku przerzucony był mostek. Bajkowy taki, rusałkowy, wierna rekonstrukcja tych w paradisie mostków nad czystymi wodami. (...) Baseny były co najmniej nierówne. Jeden większy, drugi mniejszy. Ten większy mieli oczyścić koparką. Dlaczego przy okazji nie mieliby oczyścić tą samą koparką mniejszego basenu, tego nie wiem. (...) Tak więc my z naszymi szpadlami kopaliśmy w tym mniejszym, który wysuszono przy pomocy pompy.

W drugim, większym basenie stało natomiast trochę wody. W paru miejscach widać było, jak długo- i gęstorosły muł podchodził pod samą powierzchnię ledwie falującej tafli. Na takiej to nędznej płyciźnie usiłował pławić się biały ogromny niemy łabędź. Żal się robiło, patrząc. Wielki wodny ptak męczył się w tym powiększonym akwarium. Potykał się nogami o płytkie dno, wpadał wyniosłą piersią w błotniste mielizny, nie miał jak i gdzie zanurzyć swojej długiej szyi, nie mógł rozwinąć szerokich skrzydeł i bijąc nimi nieść się po wodzie w pełniej świetności i wolności całego gatunku i osobnego osobnika.

Ten łabędź. Nie wiedziałem, że tak szybko i niespodziewanie wydarzy się taka okazja, z której mógłbym skorzystać, gdybym chciał mówić o tych sprawach. Ten łabędź. Od niego, jak od iskry wychodząc, mógłbym zacząć mówić o sprawach tak skomplikowanych, że nigdy chyba nie będą proste. Wystarczyłoby tylko porównać tutaj los ptaka do losu człowieka i potem już tyko w górę i w dół. Ale nie zrobię tego. Zbyt łatwa jest ta wspaniała okazja. Zbyt nachalnie narzuca się. Nie skorzystam z niej"*.


"I tak urozmaicaliśmy sobie robotę patrzeniem na przechodzących po mostku. Na nas przeważnie nikt nie patrzył. Jak już mówiłem, psuliśmy trochę naszym wyglądem, z estetycznego, z pejzażowego punktu widzenia ten laurofilowy zakątek. Ale trudno. Robiliśmy dobrą robotę, jak już mówiłem, nie żaden sabotaż, a poza tym zawsze można było na nas nie patrzeć i udawać że nas nie ma. Co też prawie wszyscy czynili. Przystawali na mostku i opierali się o tamtą balustradę z widokiem na większy basen, pokazując nam plecy. Co było na pewno nietaktowne. Nie, nie to, że pokazywali nam plecy, ale to że gapili się bezczelnie na męczącego się tam wielkiego łabędzia potykającego się nogami o płytkie zamulone dno, wpadającego piersią na błotniste mielizny i tak dalej. Wznosili przy tym głośne okrzyki zachwytu i wypowiadali pochlebne sądy, co było zupełnie nie na miejscu, wziąwszy pod uwagę prawdziwy obraz sprawy, który był smutny w swojej że tak powiem istocie. Ale co tam ludziom istota, istoty głębia. Ludziom wystarcza powierzchnia tylko, tafla, naskórek. Blichtr. (...) Oczywiście można się cieszyć z niczego. To jest wielka rzecz. Creatio ex nihilo. To jest potężna rzecz. Boska. Ale jak można się cieszyć z czegoś co nie jest ucieszne? Jak można wielce radować się z czegoś co jest w istocie swej smutne? I tak, że aby to zobaczyć, nie trzeba wcale sięgać głęboko, wystarczy zajrzeć tylko pod powierzchnię. Gdzie gromadzi się muł**.


---
* Edward Stachura, "Cała jaskrawość" Wydawnictwo Ewa Korczewska L.C. 1999, strony: 5-6.
** Tamże, s. 135-136.

(c)Wszystkie prawa zastrzeżone. Kopiowanie bez zgody autora zabronione.

Wyświetleń: 1737
Dodaj komentarz
Patronaty Biblionetki
Biblionetka potrzebuje opiekunów
Recenzje

Użytkownicy polecają:

Redakcja poleca: