Dodany: 30.04.2006 12:26|Autor: verdiana

Książka: Szkarłatny płatek i biały
Faber Michel

1 osoba poleca ten tekst.

Faber wiktoriański


Jest takie miejsce, w które nie zapuściłby się nigdy żaden porządny mieszkaniec Dickensowskiego Londynu: „pajęcza sieć brudnych wiktoriańskich uliczek”*, na których urzędują opryszki spod ciemnej gwiazdy, szemrane towarzystwo tych, którzy mają coś na sumieniu, największa biedota i prostytutki. W tej sieci łatwo przegapić Church Lane, „na której nawet koty są chude i mają zapadłe oczy”**, ale właśnie tam zaczyna się opowieść i właśnie tą uliczką Caroline, 29-letnia prostytutka najniższego sortu, wprowadza nas w świat londyńskich ulicznic, a szczególnie jednej z nich: Sugar.

Nie możemy się przywiązać do Caroline, choć poznajemy historię jej życia i wydaje nam się, że zostaniemy z nią do końca powieści. Nie możemy, bo Faber używa Caroline jedynie jako przewodnika, który ma za zadanie przedstawienie nam Sugar. I jako kontrastu do Sugar...

Sugar

Sugar to kobieta przeciętnej urody. Jej piękno płynie z wnętrza, a wnętrze ma interesujące. Sugar umie i lubi czytać. Zna wszystkich współczesnych jej pisarzy i wszystkie nowości wydawnicze, a także klasykę. Interesuje ją filozofia i socjologia, chętnie czyta i beletrystykę, i skomplikowane wywody naukowe. Sama pisze książkę i nie ma dnia, a raczej nocy, żeby nie znalazła chwili na stworzenie kilku akapitów. Jest bystra, inteligentna, potrafi świetnie prowadzić dyskusję, nie ustępując intelektem i trafnymi spostrzeżeniami możnym panom, a przy tym nie ma w niej śladu cynizmu i zadufania w sobie. Jest lojalna w przyjaźni i nie zapomina o swoich bliskich. Już ją lubimy, prawda?

Niestety, Sugar nie jest sławną myślicielką ani pisarką. Nie pomaga mężowi w prowadzeniu firmy. Nie działa też w ruchu feministycznym mającym na celu edukowanie kobiet. Sugar wykorzystuje swój potencjał całkiem inaczej: jest luksusową kurtyzaną w raju dla prostytutek z wyższej półki, na Silver Street.

William Rackham

Rackham jest postacią, którą Faber poddał przemianie na oczach czytelników. Ponieważ brat Williama wybrał stan duchowny, to Williamowi przypadła rola dziedzica fortuny ojcowskiej. Ale nie ot, tak sobie... Fortuna to obowiązek w postaci zakładów perfumeryjnych, a William, niespokojny duch, nie ma ani predyspozycji, ani ochoty, żeby się nimi zająć, i chęci tej nie przejawia nawet wtedy, kiedy zirytowany ojciec odcina mu dopływ gotówki. Rackham ma niechcianą córkę, której nigdy nie widuje, żonę hipochondryczkę i mnóstwo innych zajęć, wśród których nie ma miejsca dla firmy.

Dopiero Sugar wszystko zmienia. Odkąd ją zna, żona mu nie ciąży: nie jest już krzyżem Pańskim, a wyzwaniem. Rackham chętnie zabiera się za pracę w firmie ojca, bo inteligentna Sugar sprytnie mu podpowiada, jakie kroki powinien przedsięwziąć, a one przynoszą efekty, dopingując go do dalszych osiągnięć. William wynajmuje dla Sugar apartament.

Niebo i Piekło

Sugar początkowo czuje się jak w raju – może sama decydować o sobie i mimo nowych obowiązków domowych, o których wcześniej nie miała pojęcia, jest szczęśliwa. Ale raj już po kilku dniach blednie, a ona czuje się samotna i znudzona. Zaczyna drżeć, że straci Williama. Z nudów i żalu popada w obsesję śledzenia najpierw swojego kochanka, potem jego żony Agnes, a kiedy ich śledzić nie może, to podąża choćby za ich pokojówką. W końcu, dzięki umiejętności perswazji i zbiegowi okoliczności łagodzących, Sugar zostaje guwernantką Sophie, 6-letniej córki Rackhamów, której Agnes unika od dnia urodzin, przy czym nie chodzi o ostatnią rocznicę urodzin dziewczynki, ale o jej przyjście na świat.

To dopiero początek akcji. Wstęp do opowieści pełnej emocji, skomplikowanych relacji, miłości, lęku, skandali, których Faber nie traktuje po macoszemu – u niego wszystko ma cel, sens i wszystkiemu poświęca mnóstwo uwagi, bo detale umiłował jak Chwin. Epokę Faber przestudiował gruntownie, nie pomijając nawet takich drobiazgów, jak stroje. Opisy u niego są tak barwne, żywe i dokładne, jakby pisane były pod scenariusz filmowy – didaskalia w najdrobniejszym szczególe.

Nie tylko epokę autor przestudiował, ale zdaje się, że także psychologię i psychopatologię, bo patologiczna rodzina Rackhamów jest opisana po mistrzowsku, i to każdy z jej członków z osobna, bez zaniedbywania kogokolwiek, bez niedopowiedzeń i zaniechań, tak, że nie mamy wątpliwości, jakie ich łączą relacje.

Więcej! W książce znajdziemy doskonałe opisy scen miłosnych, a raczej seksualnych, bo przecież miłości pozbawionych – i są one tak przekonujące, że aż się zastanawiam, skąd Faber zna je tak dobrze.

Wszystkie opisy scalają akcję, budują zainteresowanie i napięcie, ale też sympatię do bohaterów, nawet do londyńskich dziwek, których środowisko jest wykreowane tak wiarygodnie, że po lekturze ma się wrażenie, że się tam było! Faber stosuje zresztą charakterystyczny sposób narracji – bohaterowie są nam przedstawiani przez wszechwiedzącego narratora, który wprost do nas przemawia, prowadzi nas za rękę, czasami zdradzając, co się za chwilę wydarzy i kogo czytelnik będzie mógł poznać.

Powieść wiktoriańska?

„Szkarłatny płatek i biały” nazywany jest powieścią wiktoriańską. I, prawdę mówiąc, kiedy to zobaczyłam zaraz po tym, jak książka dotarła do mnie, ręce mi opadły. Przecież ja nie znoszę powieści wiktoriańskich! Sama na siebie ukręciłam biczyk, zamawiając ponadsiedemsetstronicowego Fabera i oczekując podobnego thrillera, jak „Pod skórą”. Ale cóż, słowo się rzekło, przeczytać trzeba.

To pierwsza powieść wiktoriańska, jaką udało mi się przeczytać do końca. Jedyna, jaka mi się podobała i jaką będę szczerze polecać, nawet tym, którzy tego gatunku nie znoszą. Faber rzeczywiście pisze o tym, o czym w samej epoce nie pisał nikt. Nie boi się brudu, biedy, wulgarności i tego wszystkiego, co możemy łączyć z Church Lane. Opowiada o wszystkim otwarcie, bez zawijasów stylistycznych i zbędnych metafor, a sama historia jest fascynująca. Jeśli w Sèvres znajduje się wzorzec kilograma, to „Szkarłatny płatek i biały” możemy spokojnie uznać za wzorzec powieści wiktoriańskiej, w najlepszym tego słowa znaczeniu.


---
* Michel Faber, "Szkarłatny płatek i biały", WAB 2006 - Nota wydawnicza.
** Michel Faber, "Szkarłatny płatek i biały", przeł. Maciej Świerkocki, WAB 2006, s. 11.


[Powyższą recenzję zamieściłam wcześniej na http://www.zalogag.pl.]

(c)Wszystkie prawa zastrzeżone. Kopiowanie bez zgody autora zabronione.

Wyświetleń: 18418
Dodaj komentarz
Przeczytaj komentarze
ilość komentarzy: 18
Użytkownik: emileczka 28.05.2006 14:25 napisał(a):
Odpowiedź na: Jest takie miejsce, w któ... | verdiana
Wspaniała recenzja, Verdiano. Gdyby nie nadchodząca sesja to już bym szła do empiku:) Od zawsze fascynuje mnie literatura i kultura XIX-wiecznej Anglii i nałogowo pochłaniam tego typu książki, ale ostatnio, po tym jak przeczytałam "Muskając aksamit" Sary Waters, pojawiło się pewne "ale" - autorka przedstawia tam podobny do opisanego w Twojej recenzji klimat: londyński półświatek, prostytutki, kryjące się przed "opinią publiczną" lesbijki, dewianci różnego kalibru itd., co jest oczywiście bardzo ciekawą odmianą po "sztywnych" powieściach Austen czy Dickensa, ale... jest tam już trochę przesady w tym całym naturalizmie, który dosyć często przypominał raczej pornografię i, moim zdaniem, bardzo obniżał wartość powieści. A jakbyś oceniła pod tym względem "Szkarłatny płatek..."?
Użytkownik: verdiana 28.05.2006 15:24 napisał(a):
Odpowiedź na: Wspaniała recenzja, Verdi... | emileczka
U Fabera nie ma przesady. Dla niego wiktoriański półświatek to tło wydarzeń zaledwie, a i to na samym początku głównie, kiedy wprowadza postać Sugar. Potem wspomina o nim o tyle, o ile jest to niezbędne, żeby pamiętać, że Sugar z niego pochodzi, bo akcja już rozgrywa się w "dobrym domu", a Sugar zostaje guwernantką.

Generalnie jest u niego mnóstwo szczegółów cudownie tworzących klimat, ale one są zależne od tego, gdzie akurat toczy się akcja powieści. Jeśli Sugar odwiedza przyjaciółkę w domu publicznym, to jest on odmalowany wiarygodnie. Jeśli zajmuje się małą Sophie, to dom Rackhamów jest odmalowany tak samo szczegółowo - detale dotyczą miejsca akcji.

Ale to wszystko tylko tło, bo u Fabera najważniejsi są ludzie, ich emocje, myśli, wrażenia, relacje, w jakie są uwikłani. I muszę przyznać, że nie tylko musiał przestudiować podręczniki historyczne, ale i psychologiczne. Postacie są zbudowane fenomenalnie!

Nie znam Waters, nie lubię powieści historycznych, ale Fabera polecam gorąco!
Użytkownik: aleutka 23.07.2006 20:14 napisał(a):
Odpowiedź na: Jest takie miejsce, w któ... | verdiana
Bardzo chętnie przeczytam tę książkę - twoja recenzja jest świetna! Zdumiało mnie jedynie określenie Dickensowskiego Londynu - zrozumiałam że jest to według ciebie Londyn "porządny", Londyn wykwintnisiów, udających jedynie, czy pokrywających hipokryzją mroczne strony swojej natury albo świata w którym żyją. Tak nie jest. Dickens opisuje Londyn panoramicznie - jest to Londyn arystokracji i Londyn przerażających zaułków. Oczywiście znając jedynie kilka jego książek nie pretenduję do miana znawczyni, ale wydaje mi się bardzo charakterystyczne dla Dickensa właśnie detalicznie opisywanie tego co przerażające. Dzieci umierające z głodu ot tak, po prostu, tych okrutnych filantropów, hipokryzję (Uriasz Heep stał się wręcz symbolem owej wiktoriańskiej hipokryzji uznawanej za cnotę i filar społeczeństwa). Przeraziła mnie postać Jo, uznana przez Nabokova za najbardziej tragiczną w Samotni. Dzieciak, zawsze głodny, zawsze na ulicy, chory, bity odpychany, zdumiony do granic przerażenia jeśli ktoś jest dla niego dobry. I ta obojętność granicząca z okrucieństwem jaką ludzie wykazują wobec niego. Te wszystkie tak zwane dobre domy, pełne obłudy i zakłamania. Wydaje mi się właśnie, że u Dickensa niewiele jest gloryfikacji, fałszu...

Roman Polański nakręcił Olivera Twista, ponieważ stwierdził, że znalazł tam paradoksalnie wiele prawdy o swoim własnym, sierocym dzieciństwie, wiele emocji i uczciwe przedstawienie tego, jak ludzie traktują dziecko pozbawione rodziców...
Użytkownik: verdiana 23.07.2006 20:19 napisał(a):
Odpowiedź na: Bardzo chętnie przeczytam... | aleutka
Dla mnie Dickensowski Londyn to po prostu Londyn tamtych czasów - taki, jaki był.
Nie jestem znawcą Dickensa, ale wydaje mi się, że on nie pisał o wszystkim i nie tak wprost jak Faber. W ogóle taki rodzaj pisania, narracji, prowadzenia czytelnika, jak u Fabera, spotykam po raz pierwszy. W żadnej innej książce takiego nie spotkałam. Może w książkach historycznych częściej się go spotyka niż w innym rodzaju literatury, ale ja powieści historycznych znam niewiele, bo ich nie znoszę... Dla mnie to było najbardziej u Fabera niezwykłe.
Użytkownik: kasia_n 24.07.2006 10:30 napisał(a):
Odpowiedź na: Dla mnie Dickensowski Lon... | verdiana
Wlasnie wczoraj o 3 w nocy skonczylam czytac te ksiazke. Rowniez bardzo lubie tego typu powiesci, ale mam kilka zastrzezen. Bardzo podobal mi sie stworzony (odtworzony?) swiat 19 wiecznego Londynu, sylwetki psychologiczne bohateow, to w jaki sposob czytelnik jst wprowadzony do powiesci (podazajac za kolejnymi, nowo poznanymi bohaterami), sposob narracji. Ale z drugiehj strony powiesc wydaje mi sie troch byt rozwlekla (przytaczany pamietnik zony bohatera,duzo opisow,zatrzymywanie sie na postaciach, ktore nie maja pozniej wiekszego znaczenia) i nie za bardzo rozumiem zakonczenie, mam wrazenie, ze portert spoleczenstwa jest bardzo dobry, natomiast akcja sie troche rwie, no bo w koncu do czego to zmieza? Moze o prostu spodziewalam sie naiwnie jakiegos totalnego Happy Endu i stad troche rozczarowania.
Użytkownik: verdiana 24.07.2006 10:35 napisał(a):
Odpowiedź na: Wlasnie wczoraj o 3 w noc... | kasia_n
Poza powieściami historycznymi nie znoszę też kiczowatych happy endów, więc dla mnie to było świetne. Zresztą to też nie był unhappy end - dla Sophie to było najlepsze wyjście. Zresztą może i dla Sugar. :-)

A rozwlekłość? Czasami, ale bardzo, bardzo rzadko, miałam wrażenie zbędności fragmentów tekstu - kiedy Faber odtwarzał Londyn. Bo właśnie tego najbardziej w powieściach historycznych nie lubię, czyli tego, co sprawia, że są historyczne. Im mniej historyczności, tym lepiej. Faber na szczęście nie przesadził. :-)
Użytkownik: kasia_n 24.07.2006 14:27 napisał(a):
Odpowiedź na: Poza powieściami historyc... | verdiana
No wiec dobrze, przyznaje, ze przelecialam troche koniec, bo MUSIALAM zobaczyc co sie z nimi stanie, a nie mialam juz sily czytac.Zrozumialam z tego, ze ona uciekla z Sophie w sina dal, ale nie bylo wyjasnione, co sie z nimi stalo ( W domysle: czy Sophie bedzie narzedziem zemsty Sugar i tez zostanie prostytutka?) Chyba ze cos przeoczylam. Musze doczytac dzisiaj koniec na spokojnie ;)
Co do Happy Endu: Uwazam, ze byloby calkiem OK. jakby Sugar przejela firme perfumiarska i zepchnela drania na dno nedzy i rozpaczy.
Użytkownik: verdiana 24.07.2006 15:45 napisał(a):
Odpowiedź na: No wiec dobrze, przyznaje... | kasia_n
Wolałabyś zakończenie podane na tacy? Bo ja nie. :-)
Użytkownik: Natii 11.08.2006 14:23 napisał(a):
Odpowiedź na: Wolałabyś zakończenie pod... | verdiana
A ja właśnie nie lubię tak zwanych "otwartych zakończeń" i to mój jedyny minus, jaki stawiam tej książce. Poza tym bardzo mi się podobała, także - a może zwłaszcza? - te części historyczne, jako że kocham historię i wszystko, co z nią związane. :-)
Użytkownik: villena 11.08.2006 16:27 napisał(a):
Odpowiedź na: A ja właśnie nie lubię ta... | Natii
Ja akurat wczoraj skończyłam czytać :) Zakończenie bardzo mi się podobało, ale dla odmiany drażnił mnie ten chwalony wcześniej sposób oprowadzania czytelnika po Londynie, przedstawiania mu bohaterów. Nie lubię takiego podkreślania, że to tylko powieść, fikcja literacka, wolę bardziej bezpośrednio uczestniczyć w wydarzeniach. Chyba to sprawiło, że nie do końca mnie ta książka wciągnęła, większość czasu czułam się jakbym stała z boku i tylko obserwowała to co sie dzieje. Ale to w zasadzie jedyny minus, całość oceniam zdecydowanie na 5.
Użytkownik: kasia_n 20.08.2006 22:51 napisał(a):
Odpowiedź na: Wolałabyś zakończenie pod... | verdiana
Taaaak! Lubie konkretne i jednoznaczne zakonczenia, zwlaszcza w przypadku ksiazek o tysiacach stron! Nie po to slecze iles tam godzina nad jakas fikcja, zeby sobie sama dopowiadac reszte, bo autorowi zabraklo pomyslu :)
Użytkownik: Natii 14.03.2011 15:52 napisał(a):
Odpowiedź na: Taaaak! Lubie konkretne i... | kasia_n
No to polecam Ci "Jabłko" tego samego autora - to zbiór opowiadań i choć nie jest typową kontynuacją, możemy się z niego dowiedzieć, co się stało z Sugar i Sophie. ;-)
Użytkownik: bogna 27.05.2007 16:56 napisał(a):
Odpowiedź na: Dla mnie Dickensowski Lon... | verdiana
Przeczytałam tę książkę dzięki Twojej recenzji i dyskusji o książce. Teraz jeszcze raz spojrzałam na te teksty i dopisuję się pod tą wypowiedzią. Dlaczego? Książka bardzo dobra, cieszę się, że ją przeczytałam, mogłabym dać nawet szóstkę. Nie "trawiłam" jednak tej narracji. Denerwowała mnie, zakłócała ciągłość czytania...
Piszesz o niej, że jest to u Fabera niezwykłe. Tak. Ale czy Ci to odpowiada?
Ta narracja to minus i dlatego oceniłam te książkę tylko na pięć :-)
Wszystkim, którzy nie czytali, też polecam!
Użytkownik: verdiana 27.05.2007 17:01 napisał(a):
Odpowiedź na: Przeczytałam tę książkę d... | bogna
Bardzo mi się podoba! Właśnie tu, w tej książce. Gdyby mi się nie podobało, nie czytałabym do końca. :-) A tak miałam wrażenie, że ktoś mi opowiada tę historię. Siedzi obok i snuje opowieść. Lubię takie gawędy.
Wyczytałam w zapowiedziach, że niedługo będzie "Jabłko". Sama nie wiem, czy chcę wiedzieć, co stało się dalej z Sugar i dziewczynką...
Użytkownik: mucha tse tse 22.10.2006 13:42 napisał(a):
Odpowiedź na: Jest takie miejsce, w któ... | verdiana
Początek niezły, środek nudny, ale koniec najciekawszy. Przez uczennicę główna bohaterka wreszcie pokazuje ludzkie oblicze i przstaje myśleć tylko o sobie. Jednak wolałabym chciaż lakoniczne wspomnienie o dalszych losach Sugar i Sophie, bo nie dają mi one spokoju. Co do Rackhama, to nie wątpię, że dostanie to na co zasłużył;)
Użytkownik: mucha tse tse 22.10.2006 13:51 napisał(a):
Odpowiedź na: Początek niezły, środek n... | mucha tse tse
Byłabym bardzo wdzięczna za wytłumaczenie tytułu powieści. Chyba coś przegapiłam, bo nie kumam o co chodzi z tymi płatkami ;/
Użytkownik: dagunia1 11.11.2008 23:01 napisał(a):
Odpowiedź na: Jest takie miejsce, w któ... | verdiana
Kawał porządnej prozy, takiej, co trzyma za poły płaszcza i nie puszcza do ostatniej stronicy. Do tego dobra recenzja.
Użytkownik: verdiana 17.11.2008 19:37 napisał(a):
Odpowiedź na: Kawał porządnej prozy, ta... | dagunia1
Dziękuję. :-)
Mam nadzieję, że Faber ten nurt będzie kontynuował.
Patronaty Biblionetki
Biblionetka potrzebuje opiekunów
Recenzje

Użytkownicy polecają:

Redakcja poleca: