Dodany: 29.04.2006 00:09|Autor: verdiana

Książki i okolice> Rozmowa z pisarzem

Krzysztof Rutkowski - Spotkanie nr 5


SPOTKANIE ZAKOŃCZONE

Krzysztof Rutkowski, profesor UW, pisarz i tłumacz. Wymyślił dwa gatunki literackie: pasaże i przepowieści, które rozwinął dzięki Mistrzom: Mickiewiczowi, Benjaminowi, Agambenowi, Stachurze.

Opublikował:
"Ani było, ani jest" (1984),
"Przeciw (w) literaturze" (1987),
"Braterstwo albo śmierć" (1988, 1990, 1999),
"Męczennice z Saint-Denis" (1991),
"Paryskie pasaże " (1994, 1995),
"Stos dla Adama albo Kacerze i kapłani" (1994),
"Mistrz. Widowisko" (1996),
"Raptularz końca wieku" (1997),
"Xiężniczka" (1998),
"Książę bezdomny" (1999),
"Kościół św. Rocha" (2001),
"Zakochany Stendhal" (2006),

"Ostatni pasaż" (niewydana).


Przetłumaczył między innymi: "Taras w Rzymie" i "Seks i trwoga" Pascala Quignarda,
"Polacy na Ukrainie", "Walka o ziemię", "Trójkąt ukraiński" Daniela Beauvois’a,
"Skafander i motyl" Jean-Dominique’a Bauby’ego.

Laureat Nagrody Fundacji im. Kościelskich.

Ciąg dalszy nieuchronnie nastąpi.


Więcej, także fragmenty książek, na stronie domowej pisarza.

Na stronę pisarza, gdzie napisał "słowo o sobie", można wejść tutaj.


SPOTKANIE ZAKOŃCZONE, aby porozmawiać z pisarzem, można napisać do niego w czytatniku albo na maila chris.rutkowski@interia.pl.
Wyświetleń: 24734
Dyskusja została zamknięta.
Przeczytaj komentarze
ilość komentarzy: 65
Użytkownik: verdiana 29.04.2006 00:10 napisał(a):
Odpowiedź na: SPOTKANIE ZAKOŃCZONE ... | verdiana
Zapraszam do zadawania pytań. Autor będzie na nie odpowiadał już od soboty, 13 maja.

Bardzo proszę, dodawajcie każde pytanie w oddzielnym poście, zachowując ciąg logiczny i klikając w dodaj komentarz (nie: odpowiedz), żeby nam się nie zrobił bałagan.
Użytkownik: Panterka 11.05.2006 09:22 napisał(a):
Odpowiedź na: Zapraszam do zadawania py... | verdiana
Czy dalej wykłada Pan poetykę i teorię literatury? Gdyż dla mnie to nie był czyściec, ale prawdziwe piekło - gdy brnęłam przez ciernie "drętwych słów", napuszonych treści, z których pojmowałam niewiele. A jeśli wykłada pan dalej - jakie srodki Pan stosuje, by owa wiedza była bardziej przyswajalna?
Użytkownik: k.rutkowski 13.05.2006 12:02 napisał(a):
Odpowiedź na: Czy dalej wykłada Pan poe... | Panterka
Dla mnie to również było cierpienie i nuda. Na studiach. Przez siedem lat prowadziłem zajęcia ze studentami i starałem się, żeby to, co robimy wspólnie, nie przysparzało cierpienia. Poetyka i teoria literatury przestają nudzić, jeśli stawiamy proste pytania: dlaczego człowiek mówi? Jak to się dzieje, że jego mowa przybiera kształty zorganizowane i czasami zachwycające? Gdzie jest źródło mowy i gdzie tkwi istota poezji? Czy to my gadamy, czy też coś nami gada? Jakiś głos może? W dziejach namysłu nad źródłami mowy i poezji można w zasadzie – przez wieki – wyróżnić dwa główne nurty: pierwszy zakłada, że mowa (literatura, poezja) jest wytworem spo-łecznym i służy komunikacji. Drugi nurt - że nasza mowa i twórczość słowna jest odpowiedzią na wyzwanie milczącego głosu. Ten nurt jest mi bliski. Z tej perspektywy poezja jawi się jako wygłos, wydobywnie z milczenia najprostszych prawd o naszym życiu i śmierci. Jeśli prowadzę zajęcia ze studentami – a prwoadzę je nadal, częściej w Polsce teraz niż we Francji - to staram się pokazywać, na czym polega sztuka wsłuchiwania się wyzwanie milczącego głosu. Z moich doświadczeń wynika, że takie postawienie kwestii posiada kilka zalet. Najważniejsza z nich: okazuje się, że poetyka i teoria literatury dotyczą najprostszych i najbardziej podstawowych spraw, z którymi przychodzi nam mierzyć się nieustannie, póki mowimy.
Użytkownik: verdiana 15.05.2006 14:27 napisał(a):
Odpowiedź na: Dla mnie to również było ... | k.rutkowski
A jakie zajęcia i gdzie teraz prowadzisz? Czy wśród nich są jakieś otwarte, tak żeby każdy mógł przyjść i uczestniczyć? W Biblionetce jest kilku studentów MISH, ale na pewno nie tylko oni chcieliby przyjść na Twoje wykłady.
Użytkownik: k.rutkowski 16.05.2006 09:02 napisał(a):
Odpowiedź na: A jakie zajęcia i gdzie t... | verdiana
Każdy może przyjść na moje wykłady. Spotykają się na nich ludzie, którzy nie powinni się mijać. To wszystko. Zapraszam – to nasza przestrzeń wolności.
Użytkownik: Panterka 11.05.2006 09:36 napisał(a):
Odpowiedź na: Zapraszam do zadawania py... | verdiana
"Paryskimi pasażami" jestem zachwycona - przedstawiają Paryż taki, jaki sobie wymarzyłam. Jednak pisane były dość dawno. Czy nadal można o Paryżu pisać tak, jak wtedy? Czy jednak zmieniło się na gorsze?
Użytkownik: k.rutkowski 13.05.2006 12:02 napisał(a):
Odpowiedź na: "Paryskimi pasażami" jest... | Panterka
Paryż się zmienia, to jasne. Na gorsze? W pewnym sensie. Podobnie jak wiele innych starych europejskich miast, Paryż przemienia się w Muzeum. To znaczy – w wielką i atrakcyjną, ale jednak atrapę dla turystów, rodzaj arcyciekawego skansenu. Weźmy głośne wystawy: w Luwrze, w Grand Palais, w Muzeum d'Orsay. Owszem, bardzo ciekawe, na przykład nadal otwarta wystawa Ingresa w Luwrze. Kłopot w tym, że tych wystaw praktycznie nie da się oglądać, ponieważ tłum dziki wszystko zasłania i nie sposób skupić się na żadnym obrazie. Masówka. Środek miasta jest tylko do oglądania, prawdziwe życie się stąd wyniosło. W dzielnicach naokolnych życie, owszem wrze, ale to życie znane mi z Afryki Północnej, z Magrebu, z Dalekiego Wschodu. Ponieważ Paryż jest miastem niesamowie pięknym architektonicznie, miastem o barwie wnętrza skorupy ostrygi, jego zmuzealnienie uderza jeszcze bardziej i silniej. To jest ciekawe nadal. To nadal syci zdumieniem. Ale to zdumienie trochę przeraża i mocno zasmuca. Na muzealnienie Paryża zwrócił uwagę Walter Benjamin już w drugiej dekadzie XX wieku. Wiedział on dobrze, że Paryż jest stolicą znaków. Nadal pozostał księgą znaków do odszyfrowania. Czynność deszyfracji jednak przygnębia.
Użytkownik: verdiana 13.05.2006 19:09 napisał(a):
Odpowiedź na: Paryż się zmienia, to jas... | k.rutkowski
Piszesz o samym mieście, ale to mieszkańcy, paryżanie, tak naprawdę decydują o tym, czy miasto jest mieszkalne, czy już nie. Jacy są paryżanie? Jak ewoluowali przez ostatnie 20 lat?
Użytkownik: k.rutkowski 14.05.2006 15:52 napisał(a):
Odpowiedź na: Piszesz o samym mieście, ... | verdiana
Każda dzielnica miasta – to osobne miasta. W każdej dzielnicy – każda poddzielnica tworzy osobną wieś. W tych miasteczkach i wioskach mieszkają ludzie, którzy nazywają się paryżanami. Łatwo się domyślić zatem, że nie ma kogoś takiego jak "paryżanin". Występuje natomiast ogromna liczba odmian paryżan. Po francusku powiada się: "Tout-Paris". To odpowiednik "Warszawki" (w Krakowie nie wiem, jak się nazywają najbardziej snobistyczne środowiska). "Tout-Paris" przymila się do siebie i do żurnalistów, bywa, pokazuje i uśmiecha. "Tout-Paris" znaczy "Cały Paryż". Ale to wcale nie cały Paryż, na szczęście. W dzielnicach północno-wschodnich suk arabski miesza się z przedwojennymi Nalewkami, z Seulem z lat sześćdziesiątych i z prowincjonalnością podparyskich przedmieść z lat pięćdziesiątych, których klimat cudownie uchwyciły fotografie Doisneau. Dzielnice środkowe (centralne) wymierają, wysuszają się, pustoszeją szybko i nieuchronnie: na mojej ulicy Świętego-Honoriusza częściej słychać rosyjski i japoński oraz chiński niż francuski. Rosyjski coraz silniej słyszalny, Chińczycy coraz liczniejsi – ale jeszcze milczący. Jeszcze – długo to nie potrwa.
Użytkownik: verdiana 15.05.2006 14:35 napisał(a):
Odpowiedź na: Każda dzielnica miasta &#... | k.rutkowski
Bardzo defetystycznie to brzmi. Ale ze smutkiem muszę przyznać, że Twoje teorie widowiskowe się sprawdzają. O Widowisku piszesz szerzej w "Ostatnim pasażu", który jeszcze nie wyszedł i pewnie poczekamy na niego co najmniej kilka miesięcy. Czy mógłbyś Biblionetkowiczom przybliżyć temat?
Użytkownik: k.rutkowski 16.05.2006 09:03 napisał(a):
Odpowiedź na: Bardzo defetystycznie to ... | verdiana
To bardzo proste: by zaistnieć, źle zaistnieć, trzeba się pokazać. Spotkanie wymaga wysiłku. To znaczy: ukrycia. Żeby się spotkać – trzeba umieć słuchać. Czekać na wyzyw od innych płynący. A wtedy się okazuje, że słów niewiele trzeba, żeby się porozumieć.
Użytkownik: ioanka 13.05.2006 12:59 napisał(a):
Odpowiedź na: Zapraszam do zadawania py... | verdiana
Wiem, że "Paryskie pasaże" istnieją w wersji polsko i francuskojęzycznej. Czy gdy pisze Pan w dwóch językach, jeden z utworów jest zwykłym tłumaczeniem drugiego, czy też są to dwa odrębne dzieła? Pomijając problem nieprzetłumaczalności pewnych zwrotów, czy są rzeczy, które można wg Pana opisywać tylko w danym języku, aby np. lepiej oddać atmosferę, emocje, "chwilostan" :-)?
Użytkownik: k.rutkowski 13.05.2006 18:57 napisał(a):
Odpowiedź na: Wiem, że "Paryskie p... | ioanka
"Paryskie pasaże" ukazały się po polsku, po francusku i po niemiecku. To są różne odmiany książki, a prawdę mówiąc – trzy różne książki. Wersja francuska jest utworem napisanym po francusku na nowo, na "motywach" polskich. To nie jest tłumaczenie w ścisłym sensie tego słowa, lecz prze-powiedzenie w innym języku, dla innego czytelnika. Nad francuskimi pasażami pracowałem z moją przyjaciółką i tłumaczką Frédérique. Powiedzieliśmy sobie: nie ma co "tłumaczyć", trzeba to napisać na nowo. Tak się stało. Napisałem większość rozdziałów po francusku na nowo, Frédérique je poprawiła, czasami śmiejąc się lub dziwiąc, że tak wykręcam francuszczyznę. Z niemieckim wydaniem podobnie, ale niemieckiego nie znam na tyle, żebym mu mógł kark ukręcać, albo przynajmniej zaprosić do walca.
Użytkownik: verdiana 13.05.2006 19:15 napisał(a):
Odpowiedź na: "Paryskie pasaże&quo... | k.rutkowski
Marek Bieńczyk skarży się, że w jego francuskich „Tworkach” tłumacz zabił wszystkie metafory, choć ogólnie tłumaczenie jest poprawne. Ty jesteś po obydwu stronach barykady – sam też tłumaczysz, a właściwie przepowiadasz oryginalny tekst, piszesz go na nowo. Jak bardzo odbiega on od oryginału i w czym?
Użytkownik: k.rutkowski 14.05.2006 15:52 napisał(a):
Odpowiedź na: Marek Bieńczyk skarży się... | verdiana
Zadanie tłumacza – zadań tłumacza uczyłem się głównie od Benjamina – polega na tym, żeby "duch" oryginału wstąpił w przekład i się w nim rozgościł. Duchowi tłumacz musi wymościć gniazdo. Albo mu się to udaje i wtedy "duch" jak pies gniazdo obwąchuje: wstąpi albo nie wstąpi, to już od ducha zależy. Od tłumacza zależy, żeby ducha przyciągnąć i grzecznie zaprosić, moszcząc gniazdo. To moszczenie bywa łatwe, trudniejsze lub straszliwie trudne. W wypadku francuskiej wersji "Paryskich pasaży" przebiegało dość prosto. Francuska wersja "pasaży" utrzymana jest w tonacji – na co zwrócił uwagę Daniel Beauvois w pięknym liście – francuskiej prozy osiemnastowiecznej, szczególnie w tonacji powieści libertyńskiej. "Pasaże" po francusku wchodzą w dialog z francuską tradycją literacką, sadowią się w tej tradycji. Żeby się dobrze usadowiły, musiałem bardzo wiele "gier" literackich pozmieniać, przede wszystkim wyjąć odwołania, cytaty, aluzje, puszczone oczka do polskiej tradycji literackiej, a takich aluzji odwołań, cytatów jawnych i ukrytych w "pasażach" mnóstwo i zastąpić je odwołaniami, cytatami itd. z tradycji literatury i kultury francuskiej. Okazało się to nie tylko możliwe, ale zabawne i pouczające.
Użytkownik: ioanka 13.05.2006 13:05 napisał(a):
Odpowiedź na: Zapraszam do zadawania py... | verdiana
Czy mógłby przedstawić nam Pan swój pogląd dotyczący osławionego już "czterdzieści i cztery"? Ostatnio w Biblionetce mieliśmy małą wymianę poglądów w tej sprawie i doszliśmy do wniosku, iż "wiemy, że nic nie wiemy". Bardzo jestem ciekawa, ku której z teorii Pan, jako znawca twórczości Mickiewicza, się skłania?
Użytkownik: k.rutkowski 13.05.2006 18:58 napisał(a):
Odpowiedź na: Czy mógłby przedstawić na... | ioanka
"44" – to wspaniały, niezastąpiony węzeł polskich tajemnic. Tylko że to żadna tajemnica. Mickiewicz wiedział o nauce, którą od wieków parali się mądrzy Żydzi: ortodoksyjni rabini i heretycy-mistycy. Ta nauka nazywa się gematria. To wiedza o liczbowej wartości liter, przede wszystkim hebrajszczyzny, ale można ją stosować do wszystkich języków (z różnym skutkiem). Jeszcze przed II wojną Juliusz Kleiner udowadniał, że z gematrycznych wyliczeń wynika, że "44" odpowiada liczbowej wartości liter składających się na imię Adam. Potem różnie liczono. Zapominano o jednym: gematria jest hermeneutyką, czyli sztuką odkrywania sensu tekstu. Proces hermeneutyczny jest tak długo niezakończony, jak długo istnieje pismo, tekst i jego czytelnicy. To znaczy, że wartości liczbowe liter zmieniają się w czasie, podlegają kolejnym i kolejnym modyfikacjom, w zależności od czytelniczej inwencji twórczej. Tak jak nie można powiedzieć, że wszystkie sensy "Dziadów", "Czarodziejskiej góry", "Fausta", "Lalki" zostały już odczytane i możemy spokojnie rozejść się do domów i więcej tych dzieł nie czytać, chociaż wiadomo, że kolejne sensy będą odkrywane, a dzieła te – czytane, tak gematria ulega zmianie: wartości liczbowe, w miarę postępu hermeneutyki, odkrywają swoje tajemnice w zetknięciu z literami innymi, z kontekstami innymi itd. To nie znaczy że aleph nie znaczy już 40, ale znaczy, że w odkrytych kontekstach innych "czterdziestek" rozsianych w tekście, wartość litery zabarwia się inaczej, znaczy "czterdzieści i trochę" albo "mniej niż czterdzieści", co mocno wpływa na cały rachunek gematryczny. Mówię o ciągle ponawianych odczytaniach gematrycznych Pisma. W wypadku Mickiewicza trochę inaczej: on liznął gematrii i zrobił taki uroczy gematryczny gadżet. Zatem wiemy, że nic nie wiemy – i nie będziemy wiedzieć. Gematria została stworzona do hebrajskiego (aramejskiego). Gematria zastosowana do polszczyzny – to zespół Mazowsze. Polecam znakomite teksty Ireneusza Kani poprzedzające jego "Opowieści Zoharu. O Kabale i Zoharze" (Kraków 2005, Homini).
Użytkownik: ioanka 13.05.2006 13:19 napisał(a):
Odpowiedź na: Zapraszam do zadawania py... | verdiana
W "Śmierci w wodzie" przeczytałam fragment, w którym pisze Pan o reakcji znajomego na Pana zachwyt filmem "Titanic". Czy często spotyka się Pan właśnie z taką pretensjonalnością w odniesieniu do spraw w istocie wartościowych?
Użytkownik: k.rutkowski 13.05.2006 18:58 napisał(a):
Odpowiedź na: W "Śmierci w wodzie&... | ioanka
To było streszczenie – ten fragment reakcji mędrków, z którymi spotykamy się bez przerwy, bo mędrków bez liku. Taka synekdocha zachowania. Bardzo często, za często się zdarza, że widzowie lub czytelnicy – nie czytając i nie patrząc, wydają wyroki, które nie są ich opinią, ale poprawnym standardem. "Titanic" był znakomicie zrobionym filmem o sile miłości. O fatalności miłości. Żeby to zrozumieć, trzeba coś o tym wiedzieć. Na przykład przeczytać Stendhala. Albo kochać.
Użytkownik: verdiana 13.05.2006 12:17 napisał(a):
Odpowiedź na: SPOTKANIE ZAKOŃCZONE ... | verdiana
Pytanie Piotra Budy:
Wiem, że przykłada Pan wagę także do estetycznego wydania swoich książek i że na okładce Pana najnowszej książki ma się znaleźć fotografia Bogdana Konopki. Dlaczego właśnie jego? Czy ma pan ulubionych fotografików, ulubione fotografie, style w fotografii?
Użytkownik: k.rutkowski 13.05.2006 18:57 napisał(a):
Odpowiedź na: Pytanie Piotra Budy: Wie... | verdiana
Bogdana Konopkę uważam za wielkiego artystę. Na szczęście to nie tylko moja opinia, ale również zdanie miłośników i znawców fotografii. Jego "Szary Paryż" jest arcydziełem: kolejnym etapem przenikania "tajemnic Paryża". Dziełem dialogowym, to znaczy prowadzącym rozmowę z poprzednikami, którzy Paryż w sposób niezrównany fotografowali. W pierwszej kolejności myślę o Doisneau, ale przede wszystkim o Marville'u. Marville fotografował Paryż, przed wielką przebudową Haussamana, podobnie jak Bogdan Konopka pod koniec XX i na przełomie zeszłego i obecnego wieku, na zamówienie. Co odkryli obaj? Tajne szyfry, nieznane pismo, księgę znaków. Bogdan Konopka jest artystą ściągającym nagłym ruchem prześcieradło: kuku, to jest tak! Potem prześcieradło samo naciąga się znowu, kiedy migawka aparatu zrobi swoje. Bogdan Konopka robi też znakomite portrety. Takim bardzo starym aparatem na płytki. Trzeba siedzieć długo nieruchomo, jak u Nadara. Nasze spotkanie odbyło się tak, jak wszystkie ważne spotkania w życiu. Przypadkiem, czyli koniecznie. Dostałem zaproszenie na wernisaż jego fotografii na ulicy Świętej Anny w Paryżu, trzy, może cztery lata temu. Znaliśmy się przedtem tylko z widzenia. Na wernisażu Bogdan powiedział, że czytał, co napisałem o fotografii w trzech tomach "Pasaży", że to mu ogromnie odpowiada, że przygotowuje nowy album i czy mógłbym napisać posłowie. Napisałem posłowie do "De natura rerum". Niezwykła rzecz (Myślę o fotogramach, nie o pogłowiu). Fotografia na okładkę "Ostatniego pasażu" pochodzi właśnie z tego albumu. Nie mam ulubionych stylów fotografii. Fotografia celna jak zaklęcie – bije od razu, niezależnie kto ją zrobił. To może być rozczochrany chłopiec, który w kawałku lodu widzi wszechświat i fotografia to ujmuje. To może być mała dziewczynka pokazująca paluszkiem wiewiórkę na fotografii amatorskiej. Fotografia jest magią czystą. Magiem może stać się każdy – niekoniecznie profesjonalista.
Użytkownik: verdiana 13.05.2006 21:12 napisał(a):
Odpowiedź na: SPOTKANIE ZAKOŃCZONE ... | verdiana
Pytanie Aoldy:
Po pierwszych 20 stronach "Paryskich pasaży" mogę powiedzieć, że książka fascynująca, pięknie "wlewa" się pomiędzy cegiełki Benjamina, jednak mam wątpliwości, czy układ akapitów w poszczególnych rozdziałach nie jest troszkę chaotyczny. To samo z poszczególnymi zdaniami. Mam wrażenie, jakby niektóre były wpisywane w różnym czasie.
To tylko wrażenie, które może minąć, może też będę musiała przeczytać coś jeszcze, żeby się zdecydować, jaka jest moja opinia.

Jak naprawdę było z pasażami?
Użytkownik: Bozena 14.05.2006 00:13 napisał(a):
Odpowiedź na: Pytanie Aoldy: Po pierws... | verdiana
Czy przypomina Pan sobie okoliczności pierwszego „spotkania” ze Stendhalem?
Jeśli tak, to oprócz tych okoliczności, czy pamięta Pan pierwsze myśli (wrażenia), jakie nasunęły się Panu o jego osobowości, i o jego dziełach?
Oczywiście - nie proszę o rozprawę, lecz o kilka słów.
Co prawda - Stendhal nie figuruje na liście pana mistrzów (przynajmniej tu, w biblioNETce), a widzę, że „Zakochany Stendhal” jest Pana autorstwa (wiem już, że z przyjemnością ten utwór przeczytam).
Użytkownik: k.rutkowski 14.05.2006 15:53 napisał(a):
Odpowiedź na: Czy przypomina Pan sobie ... | Bozena
Kilka lat temu ukazała się niewielka książeczka Tadeusza Różewicza "Matka odchodzi". W niej Różewicz zacytował – z drugiej ręki – fragment "O miłowaniu" Stendhala. W przekładzie Boya brzmi on tak: "Co do mnie, zwę mianem cnoty nawyk spełniania czynów trudnych (dla mnie), a pożytecznych drugim". Ten fragment we mnie tkwił, ale nieoczekiwanie zderzył się z innym, tkwiącym we mnie równie silnie, z tej samej książki S.: "Prawdziwa miłość czyni myśl o śmierci częstą, łatwą, wolną od grozy". Musiałem jeszcze kilka słów dopowiedzieć. I napisałem "Zakochanego Stendhala".
Użytkownik: Bozena 15.05.2006 16:39 napisał(a):
Odpowiedź na: Kilka lat temu ukazała si... | k.rutkowski
Dziękuję za odpowiedź. Przyznam, że cieszy mnie ona, bowiem odzwierciedla siłę myśli Stendhala wpisujących się w czytelniczą świadomość (przynajmniej i w moją...).
Ale, ale...czy same cytaty to nie jest zbyt mało by zainspirować myśl własną do „dopowiedzenia” o nim? A jeśli dużo, to, czy przyzna Pan, że Stendhal jako człowiek i jako artysta zbyt słabo jest widoczny?
Jeśli będzie to odpowiedź twierdząca, to bardzo proszę podzielić się swoimi uwagami – dlaczego tak się dzieje?
Czy, Pana zdaniem, jego mentorski ton, przynajmniej w „Korespondencji”, odstrasza potencjalnych admiratorów twórczości jego i jego samego?; a może coś innego jeszcze?

Tekst, który napisał Pan o sobie – porwał mnie jak „falujący wiatr” - jest ciepły, a nawet bliski, i sprawia wrażenie nie poprawianego - jakby z odczuć, wrażeń, wspomnień wypowiedzianych jednym tchnieniem.
Czy podziela Pan opinię Stendhala (przewrotnie uczynił pisząc do H. Balzaca, lecz to temat na inną okoliczność) nakłaniającego niemal każdego do kogo pisał i mówił, żeby tekstów o sobie lub epistolarnych nie poprawiać, bo utracą one wówczas pierwszą - najprawdziwszą myśl?

Na ile Pana tekst o sobie podlega lub może nie - koncepcji Stendhala?


Użytkownik: k.rutkowski 16.05.2006 11:02 napisał(a):
Odpowiedź na: Dziękuję za odpowiedź. Pr... | Bozena
Najważniejsze rzeczy w moim życiu (podejrzewam, że również w życiu innych ludzi) dzieją się przez przypadek, przez muśnięcie, olśnienie, konieczny zbieg okoliczności. W mojej bibliotece domowej w Paryżu znajdują się książki kupione we Francji oraz przywiezione z Polski. Pytałem sam siebie: dlaczego stoją na półce, na przykład dwa tomy językoznawczych rozpraw Jakobsona lub pierwszy tom (tylko pierwszy) Fenomenologii ducha. Z niewyjaśnialnych powodów dzieje się tak, że na wszystkie te książki przychodzi czas i kolej – okazują się w jakiejś chwili koniecznie potrzebne, wychylają się z półek i mówią: no proszę, a widzisz? Widzę. Ze Stendhalem też tak było. Czekał cierpliwie. Na mnie jako na czytelnika, który dojrzał do tego, by czytelnikiem Stendhala stać się. Żeby stać się czytelnikiem Stendhala – w takim sensie, w jakim on rozumiał bycie czytelnikiem – trzeba dojrzewać. Dlatego przez długie dziesiątki lat Stendhal czytelników miał niewielu. Czytać Stendhala to współtworzyć na nowo, raz jeszcze to, co on zaczął i nie skończył, bo tego, co zaczął – skończyć nie sposób. Czytać Stendhala – to otworzyć tekst w dowolnym miejscu. Najbardziej przemawiają do mnie teksty, które są zrobione tak, że otwarte w dowolnym miejscu – otwierają się całe i błyskawicowo. Tak jest ze Stendhalem. Tak jest – na przykład – z "Wyznaniami" Świętego Augustyna. Świadectwo Petrarki w tej mierze przekonuje. Stendhal szukał w pisaniu, przez pisanie, ukojenia. Obrony przed śmiercią. Jego pisanie jest szukaniem odrobiny mądrości i dotyczy tylko jednej rzeczy – miłowania. To zupełnie wystarczy. Aż nadto nawet.
Użytkownik: Bozena 16.05.2006 20:19 napisał(a):
Odpowiedź na: Najważniejsze rzeczy w mo... | k.rutkowski
Jeśli słabo widocznego Stendhala (i dziś) należałoby tłumaczyć naszym dojrzewaniem do bycia czytelnikiem jego, to - czyżbyśmy (w ogólności) zbyt wolno dojrzewali?
A może jednak jest coś w jego twórczości, co odpycha – dojrzałych do bycia czytelnikiem innych a widocznych, i przecież nie gorszych od Stendhala pisarzy - miłośników literatury?

„Czytać Stendhala to współtworzyć na nowo, raz jeszcze to, co on zaczął i nie skończył, bo tego co zaczął – skończyć nie sposób”.[K.R.]

Nie sposób...

Wymowne i bardzo piękne zdanie, które już samo mogłoby być rekomendacją twórczości Stendhala; a jest jakby kontynuacją sugestii jego, zwłaszcza zaś wobec Pauliny, sugestii mówiących o tym: kogo powinna ona czytać, a kogo – nie; a wszystko to w trosce o jej rozwój intelektualny i duchowy, po to - by wzniosła się ponad...potoczność i pragnęła...miłować...

Użytkownik: k.rutkowski 17.05.2006 15:23 napisał(a):
Odpowiedź na: Jeśli słabo widocznego St... | Bozena
Wobec siostry Pauliny Stendhal zachowywał się jak wobec siebie, wobec tej swojej części, którą nie był – czyli zachowywał się tak, jak sobie wyobrażał, że należałoby się zachowywać wobec niego, gdyby był kobieta. Stendhal był Gombrowiczem początku XIX wieku. Swoją drogą aż dziwne, że do tej pory nikt nie napisał rozprawy: Stendhal-Gombrowicz, to byłaby rzecz pasjonująca. I jednemu, i drugiemu szło o grę z Formą. Nie dla samej gry, ale dla dotarcia – jeśli to możliwe – do najbardziej rzeczywistej rzeczywistości bycia. Ta rzeczywistość – najbardziej oczywista i najbardziej trwożąca polega na tym, że wzięliśmy się na świecie wypchnięci ze sceny, na której nie graliśmy, ale na której powstaliśmy. Reszta – to literatura. Trzeba ją jednak, przez pamięć o tej niemożliwej do zapamiętania scenie, robić jak najlepiej.
Użytkownik: Bozena 17.05.2006 19:08 napisał(a):
Odpowiedź na: Wobec siostry Pauliny Ste... | k.rutkowski
„Stendhal – Gombrowiczem XIX wieku”??

Przeszedł mnie dreszcz; i jeśli niechcąco lub świadomie pominął Pan zakres tego stwierdzenia - bo trudno mi pojąć inne rozumienie - to dodam nieskromnie, że li tylko o grę z Formą idzie...
Reszta to literatura, w moim odczuciu, dwubiegunowa; i na miarę każdego z twórców – robiona jak najlepiej. Tyle że literatura W. Gombrowicza, osnuta nietscheńską filozofią, niemal tylko wokół jego „ja” się obraca, a to „ja” - z wyraźnym defektem uczuciowym (spójrzmy choćby na „Pornografię) i przybierające różne Formy, by ukryć niedojrzałość i nieodpowiedzialność - nie miało pojęcia o... miłowaniu poza miłowaniem siebie; a i warunki do tego miłowania miało lepsze, niżby śniło się Stendhalowi. Ten - wtopiony wzrokiem w Corneille’a, świadomy własnych odczuć stojących w sprzeczności z obowiązkiem, a jednak obowiązkiem - tę Formę zapełniał nadzwyczaj niebanalną treścią, próbując poprzez nią dotrzeć, jak Pan pisze, do „rzeczywistej rzeczywistości bycia”. I faktycznie, dbałość o nią i oczekiwanie względem siebie tejże – wyróżnia Stendhala jako człowieka i pisarza w końcu...Wyróżnia, w moich oczach, inaczej - ponad Gombrowiczem.

W istocie – rozprawa: Stendhal – Gombrowicz - to świetny pomysł, a że nikt jej dotąd nie napisał, to, może jednak Pan, jako pomysłodawca, zdecyduje się to uczynić?

Coraz bardziej ciekawa jestem „Zakochanego Stendhala”[KR]...





Użytkownik: k.rutkowski 18.05.2006 10:33 napisał(a):
Odpowiedź na: „Stendhal – G... | Bozena
Nietzsche był jednym z najbardziej uważnych czytelników Stendhala. Był jego czytelnikiem prawdziwym. To Nietzsche odnalazł u Stendhala to, czego szukał, i uznał za swoje: odkrycie, że naturą prawdy jest sprzeczność. Jedyna zasłona, w którą przyobleka się prawda, polega na nierozumieniu tego, co jest odsłonięte i co się ujawniło. Szukanie sprzeczności, odkrywanie paradoksów, śmiech, gest – próba śmiechu jest sposobem obrony prawdy przed jej przechwyceniem i przywłaszczeniem przez tych, którzy nie mają pojęcia o jej istocie i przez to uważają, że ją posiedli. Kwestia Formy nie jest rzeczą formalną, lecz pytaniem o istotę prawdy. Nietzsche jest tą osobą, która ujawnia związki – nieoczekiwane – między Stendhalem i Gombrowiczem;
Użytkownik: k.rutkowski 14.05.2006 15:52 napisał(a):
Odpowiedź na: Pytanie Aoldy: Po pierws... | verdiana
Odpowiedź na pytanie Aoldy:
"Paryskie pasaże" składają się z trzech tomów. Pierwszy - "Opowieść o tajemnych przejściach". Drugi – "Raptularz końca wieku". Trzeci – "Śmierć w wodzie. Proza". Te trzy tomy powstawały w ciągu dziesięciu lat blisko, różnią się od siebie. Formuły pisania też się zmieniały. Na inny ton "pasaże" nastrojone zostały w pierwszym tomie, na zupełnie inny – w trzecim. Zęby coraz bardziej mi się ściskały. Fraza ściągała. Coraz więcej w nich milczenia. Coraz smutniej. To wszystko wydaje mi się dość przemyślane. Każdy szczegół przemyślany. Może źle mi się niekiedy przemyślało. Sorry.
Użytkownik: verdiana 14.05.2006 15:55 napisał(a):
Odpowiedź na: SPOTKANIE ZAKOŃCZONE ... | verdiana
Jeszcze raz proszę o poprawne umieszczanie pytań! Używamy "Dodaj komentarz", nie "odpowiedz", chyba że pytanie tworzy ciągłość z poprzednią odpowiedzią!
Użytkownik: verdiana 15.05.2006 14:45 napisał(a):
Odpowiedź na: SPOTKANIE ZAKOŃCZONE ... | verdiana
Pytanie całkiem świeżej czytelniczki:
Wśród swoich mistrzów wymienia Pan Mickiewicza, Benjamina, Agambena i Stachurę. W pasażach jeszcze wspomina Pan Bachtina i Barthes’a. Dlaczego właśnie ich? Napisał Pan, jak natknął się na Stendhala, a jak na powyższych mistrzów?
Użytkownik: k.rutkowski 16.05.2006 09:04 napisał(a):
Odpowiedź na: Pytanie całkiem świeżej c... | verdiana
Bachtin nauczył mnie myśleć o sytuacjach, w sytuacjach, krańcowych. Kiedy siedzi się w gułagu i nie ma żadnych notatek, kiedy trzeba wyjść każdego dnia przed świtem do roboty, która zabija – co zostaje? Pamięć o tym, co koniecznie trzeba powiedzieć. Staram się pojąć tę krańcową sytuację – powiem nieskromnie, chyba ją pojmuję. Barthes – najbardziej przenikliwy czytelnik drobiazgów życia codziennego. On nie wiedział o tym, że był ktoś taki jak Białoszewski: ja wiedziałem, dlatego usiłuję (usiłowałem) pokazać ich wspólne, choć niemożliwe działanie. Doprowadzić do spotkania tych dwóch niemożliwych do pogodzenia osobowości – to był mój cel.
Użytkownik: verdiana 15.05.2006 14:45 napisał(a):
Odpowiedź na: SPOTKANIE ZAKOŃCZONE ... | verdiana
To ja przy okazji zapytam: jak wyglądało Twoje spotkanie ze Stachurą, oko w oko, dusza w duszę?
Użytkownik: k.rutkowski 16.05.2006 09:05 napisał(a):
Odpowiedź na: To ja przy okazji zapytam... | verdiana
Było tak. Jako dwudziestoletni chłopiec, kończyłem pracę magisterską o Stachurze. Pierwszy rozdział tej pracy ukazał się w tygodniku "Literatura". To był rok 1976. Po kilku dniach telefon. Podnoszę słuchawkę: "Mówi Edward Stachura. Tacy ludzie jak my nie powinni się mijać" – powiedział. I tak się stało.
Użytkownik: Agis 17.05.2006 20:54 napisał(a):
Odpowiedź na: Było tak. Jako dwudziesto... | k.rutkowski
Pięknie to brzmi! :-)
Użytkownik: verdiana 15.05.2006 14:55 napisał(a):
Odpowiedź na: SPOTKANIE ZAKOŃCZONE ... | verdiana
Pytanie całkiem świeżej czytelniczki:
Czy mógłby Pan wyjaśnić różnicę między przepowieściami i pasażami?
Użytkownik: k.rutkowski 16.05.2006 09:05 napisał(a):
Odpowiedź na: Pytanie całkiem świeżej c... | verdiana
Różnica polega na stanie skupienia tekstu. "Pasaże" – brały za pretekst każdy drobiazg codziennego życia. "Przepowieści" – biorą za pretekst najstarsze mity ludzkości. W końcu wychodzi na to samo. Tylko o odrobinę, o okruszek, inaczej.
Użytkownik: Agis 17.05.2006 21:00 napisał(a):
Odpowiedź na: SPOTKANIE ZAKOŃCZONE ... | verdiana
Witam się bardzo grzecznie i serdecznie!
To ja o Stachurze, mogę? :-)
W "Rzeczpospolitej" z 4-5 lutego 2006 roku, przy okazji recenzowania "Listów do pisarzy", Krzysztof Masłoń pisze:
"Szaleni poeci pozostawiali po sobie arcydzieła; sęk w tym, że w spuściźnie literackiej autora poematu "Po ogrodzie niech hula szarańcza" trudno się ich doszukać.

Dziś jest oczywiste, że tym, co w swoim czasie podziałało na wyobraźnię młodych ludzi i zadecydowało o bałwochwalczym stosunku do pisarstwa Stachury, był model życia ich idola."

Ciekawa jestem co sądzi Pan o tej wypowiedzi?
Użytkownik: k.rutkowski 18.05.2006 10:35 napisał(a):
Odpowiedź na: Witam się bardzo grzeczni... | Agis
Ta wypowiedź jest lekkomyślna. Stachura należał do rodziny wielkich mistyków, ta rodzina przekracza nie tylko związki krwi, nie tylko języki, ale i stulecia. Mistycy pozostawiają po sobie teksty mistyczne, jeśli decydują się w ogóle coś pozostawić. Wśród tekstów wielkich mistyków znajdują się rzeczy - z punktu widzenia "estetycznego" – lepiej lub gorzej napisane. Ale to zawracanie głowy, ponieważ w tym wypadku "estetyczny" punkt widzenia nie liczy się zupełnie. Gdyby się liczył, gdyby miał jakieś znaczenie, to należałoby powiedzieć, że wykłady paryskie Mickiewicza są bełkotem, późne poematy, fragmenty i dramatu Słowackiego – żałosnym snem rzeźnika, Kabała – stekiem nieprzyzwoitych i powakacyjnych bzdur, a Pisma Starego i Nowego Testamentu – w większości żałosną gadką pełną sprzeczności i niedorzeczności, w dodatku fatalnie napisaną. O osobach takich jak Towiański lub Jakub Frank - nie wspominam. Każdy, kto czytał Biblię, Kabałę itd. wie, że siła tych tekstów mieści się gdzie indziej. Gdzie indziej bije ich źródło. Wypowiedź Masłonia jest głupia. Nic na to nie poradzimy.
Użytkownik: Agis 19.05.2006 08:26 napisał(a):
Odpowiedź na: Ta wypowiedź jest lekkomy... | k.rutkowski
Dziękuję za tę odpowiedź. Tekst Masłonia mnie trochę poirytował. :-)
Użytkownik: Chilly 18.05.2006 10:33 napisał(a):
Odpowiedź na: SPOTKANIE ZAKOŃCZONE ... | verdiana
"Paryskie pasaże" są pierwszą Pana książką, jaką przeczytałam. Jestem zachwycona, Pańskim stylem i poczuciem humoru. Już ostrzę sobie ząbki na pozostałe, może nawet, dzięki Panu przekonam się do Mickiewicza...

Chciałabym poznać Pańskie zdanie o Słowackim. Ze wzmianek w pasażach nie wydaje się ono najlepsze. A może się mylę?

Drugie pytanie zupełnie niezwiązane z dyskusją, ale jestem bardzo ciekawa. ;-) Ma Pan jakieś zwierzę?
Użytkownik: k.rutkowski 18.05.2006 17:15 napisał(a):
Odpowiedź na: "Paryskie pasaże&quo... | Chilly
Pyt.1
Słowacki jest dla mnie największym mistrzem słowa, z jakim się zetknąłem. Niesłychana, niesamowita wręcz zdolność budowy cudownych wersów, scen, obrazów i wizji. Łatwość porażająca i zachwycająca. To właśnie mistrzostwo i ta łatwość powoduje, że mam wrażenie, że Słowackiemu brakowało tylko jednego – zdolności powstrzymania się od mówienia, od składnia słów. Zabrakło mu talentu milczenia.

Pyt. 2
W domu nie mam. Kocham psy. Pośród psów mam wielu przyjaciół. I tęsknimy nawzajem do siebie.
Użytkownik: verdiana 18.05.2006 17:38 napisał(a):
Odpowiedź na: Pyt.1 Słowacki jest dla ... | k.rutkowski
Od razu nasuwa mi się skojarzenie poprzez kontrast - z Quignardem i jego scribo: taciturio. Jak na niego trafiłeś? I skąd to nagłe zmęczenie tłumaczeniem jego książek? :-) Czy przetłumaczysz jeszcze kiedyś "Nienawiść do muzyki"?
Użytkownik: k.rutkowski 18.05.2006 20:11 napisał(a):
Odpowiedź na: Od razu nasuwa mi się sko... | verdiana
Przedziwne doświadczenie duchowe: trafić na pisarza, który już wszystko napisał, co chciałoby się napisać, co się wyśniło, co się wymarzyło i co – to prawda – przeżyło. Takie spotkanie oznacza śmierć. I powtórne narodziny. Na Quignarda trafiłem w roku 2001 w Grecji. Na Wyspach Eolskich, a dokładniej na pokładzie statku, którym płynąłem na te wyspy. Ktoś zostawił książkę. Kartki przewracał wiatr – to było "Słowo na końcu języka" Quignarda. Tak się zaczęło. Doświadczenie tłumacza – moje – z Quignardem wygląda następująco: wydobywam z milczenia to, czego nie napisałem. I to, co on bał się napisać. "Nienawiść do muzyki" – przetłumaczę. Więcej – już to zrobiłem.
Użytkownik: verdiana 18.05.2006 17:45 napisał(a):
Odpowiedź na: SPOTKANIE ZAKOŃCZONE ... | verdiana
Skoro przechodzimy do pytań ciekawskich, to ja zadam moje absolutnie ulubione:
Co czytujesz (w ogóle) i co czytasz (w tej chwili)?

Jak wygląda Twoja biblioteczka domowa?

Czy bazgrzesz po czytanych książkach, robisz notatki, podkreślasz cytaty, używasz fiszek? Jak wyglądają książki czytane przez Ciebie? Są wciąż dziewicze czy żyją swoim życiem?
Użytkownik: k.rutkowski 18.05.2006 20:13 napisał(a):
Odpowiedź na: Skoro przechodzimy do pyt... | verdiana
> Co czytujesz (w ogóle) i co czytasz (w tej chwili)?

"Logokratów" George'a Steinera. "O gadulstwie" – Plutarcha.

> Jak wygląda Twoja biblioteczka domowa?

To dość duża biblioteka. W pracowni: Mickiewicz, Benjamin, Scholem i Ricoeur. Freud – częściowo. I słowniki. W salonie – setki filozofów. W sypialni – Prus i Słowacki.

> Czy bazgrzesz po czytanych książkach, robisz notatki, podkreślasz cytaty, używasz fiszek?

Bazgrzę ogromnie. Sporo bazgrołów – o których zapomniałem – otwiera się przypadkowo. Bardzo ciekawe.
Użytkownik: verdiana 18.05.2006 20:02 napisał(a):
Odpowiedź na: SPOTKANIE ZAKOŃCZONE ... | verdiana
Uprawiasz życiopisanie. Pisanie = czytanie = życie, rozdzielić się tego nie da. Poza tym masz pasje. Jedną z nich jest modelarstwo. Czy jako mały chłopiec w krótkich spodenkach już kleiłeś samoloty, czy to się zaczęło dopiero później? Czy masz jakieś ulubione samoloty, ulubione modele, czy wszystko Ci jedno, jakie sklejasz?

Nie wyobrażam sobie też Ciebie pozbawionego roweru albo możliwości biegania, piszesz zresztą o tym w pasażach. Uprawiałeś też sztuki walki. Czym dla Ciebie jest sport? Bo to przecież nie jest charakterystyczne dla większości intelektualistów, których stereotyp to chude szczapy w grubych okularach. ;) Ty ten stereotyp burzysz - tak jak Bobkowski.
Użytkownik: k.rutkowski 19.05.2006 10:07 napisał(a):
Odpowiedź na: Uprawiasz życiopisanie. P... | verdiana
Imponowały mi modele samolotów ogromnie, podobnie zresztą jak samoloty prawdziwe. Odkąd pamiętam – chciałem samoloty kleić. Z papieru, z "Małego modelarza" i większe – z listewek, ze sklejki i z balsy. Balsa była tylko w snach – nieosiągalne w mojej młodości. Najpierw modele mi nie wychodziły. Nie potrafiłem wszystkiego wygiąć, wyciąć, naciąć, jak trzeba. Rozpaczałem. Poza tym nie było dobrych klejów: butapren był rarytasem, trzeba było na niego polować, kleje szybkoschnące też, dostępny był tylko klei "rybi" (!) lub hermol – nie kleiły. Dopiero w liceum zacząłem kleić samoloty porządniej i potem już całkiem porządnie. Teraz modele papierowe drukowane przez prywatne firmy są bardzo wyrafinowane, nawet za bardzo. Lubię stare, z "Małego modelarza" na okropnym kartonie, z wyblakłą farbą. W podziemiach Dworca Centralnego w Warszawie jest sklep z modelami. Kupowałem w nim karnowce. Facet sklep nadal trzyma, ale z papierowców zrezygnował – nie idą. Plastikowe – idą.

Nie mogę nie biegać, nie jeździć na rowerze (teraz nie jeżdżę, bo mi ukradli, a na nowy mnie nie stać) z bardzo prostego powodu – bo nie mogę myśleć, nie mogę pisać, wpadam w przygnębienie, a poza tym wszystko zaczyna boleć. Sztuki walki potrzebne były, żeby się nie bać. Nie można przestać się nie bać, ale można – do pewnego stopnia – nad strachem zapanować. To niezła umiejętność. Jeżeli się nie boisz – to inny to wyczuwa. Inny, który chciał zrobić coś złego tobie lub jeszcze innemu innemu. Powiedziałbym, że sztuki walki dają rausz bez alkoholu. Podpity pozwala sobie na brawurę. Kto liznął trochę sztuk walki – pozwala sobie na brawurę pewną.
Użytkownik: verdiana 18.05.2006 20:04 napisał(a):
Odpowiedź na: SPOTKANIE ZAKOŃCZONE ... | verdiana
"Skafander i motyl" to ważna dla mnie książka. Ona nie jest świetnie napisana ani obszerna. Nie obfituje w szczegółowe opisy stanów psychofizycznych Bauby'ego. Literacko jest średnia, ale temat ma nośny. Skąd ta książka się wzięła w Twojej artystycznej biografii? Skąd pomysł na tłumaczenie jej?
Użytkownik: k.rutkowski 19.05.2006 10:07 napisał(a):
Odpowiedź na: "Skafander i motyl" to wa... | verdiana
Ta książka była wielkim wydarzeniem we Francji i w wielu innych krajach. Wraz z przyjaciółmi z wydawnictwa słowo/obraz terytoria rozważaliśmy uruchomienie serii "Przygody ciała". Doszliśmy do wniosku, że to byłby dobry początek. Poza tym wydawnictwo zawsze stało i stoi na skraju bankructwa, więc pomyśleliśmy sobie, że może uda się zrobić. Nic z tego – w Polsce nie poszło. Podobno ma film powstać amerykański z jakimś gwiazdorem Deppem czy kimś takim – więc może wydawnictwo zarobi na polskiej wersji językowej. Przetłumaczyłem, zgrzytając zębami, bo to słabe.
Użytkownik: verdiana 18.05.2006 20:08 napisał(a):
Odpowiedź na: SPOTKANIE ZAKOŃCZONE ... | verdiana
Czym dla Ciebie jest strach? Nawiązuję tu między innymi (jak zwykle) do pasażu o tym, jak zacząłeś trenować, żeby nie bać się już na ulicy...
Użytkownik: k.rutkowski 19.05.2006 10:07 napisał(a):
Odpowiedź na: Czym dla Ciebie jest stra... | verdiana
Strach to, po pierwsze – udawanie, że się nie widzi. I po drugie po pierwsze – niewychodzenie na spotkanie, popijanie spotkania. Strach to stanie w miejscu.
Użytkownik: verdiana 18.05.2006 20:09 napisał(a):
Odpowiedź na: SPOTKANIE ZAKOŃCZONE ... | verdiana
Krzysztofie, dlaczego śmierć w wodzie...?
Użytkownik: k.rutkowski 19.05.2006 10:08 napisał(a):
Odpowiedź na: Krzysztofie, dlaczego śmi... | verdiana
Nie mogę powiedzieć, że nie boję się śmierci, bo to niemożliwe. Ale nie boję się wody. Wypływam – bez przesady – kilometrami w morze. I nie chcę wracać.
Użytkownik: Chilly 18.05.2006 20:11 napisał(a):
Odpowiedź na: SPOTKANIE ZAKOŃCZONE ... | verdiana
Skoro już rozpoczęłyśmy serię pytań ciekawskich... ;)
Jakiej muzyki Pan słucha? Jacy są Pańscy ulubieni kompozytorzy, wykonawcy? Czym w ogóle jest dla Pana muzyka?
Użytkownik: k.rutkowski 19.05.2006 10:08 napisał(a):
Odpowiedź na: Skoro już rozpoczęłyśmy s... | Chilly
Muzyka jest pierwsza i muzyka jest najważniejsza. Muzyka kopie mnie tak silnie – szczególnie barok, ale Mozart przede wszystkim, że po kilku chwilach muszę przestać słuchać, bo nie wytrzymuję napięcia.
Użytkownik: Chilly 19.05.2006 10:25 napisał(a):
Odpowiedź na: Muzyka jest pierwsza i mu... | k.rutkowski
A czy ma Pan ulubionego wykonawcę, takiego który porusza najbardziej?
Użytkownik: k.rutkowski 19.05.2006 10:59 napisał(a):
Odpowiedź na: A czy ma Pan ulubionego w... | Chilly
Mam ukochanego dyrygenta. On jest cudotwórcą. On sprawia, że nawet średni muzycy lewitują. Nazywa się Marc Minkowski.
Użytkownik: verdiana 19.05.2006 09:08 napisał(a):
Odpowiedź na: SPOTKANIE ZAKOŃCZONE ... | verdiana
Co sądzisz o tegorocznych nominacjach do Nike? Kilka ważnych nazwisk się na liście znalazło (między innymi Mariusza Wilka!), ale obstawiam, że wygra Rylski. Masz swoich faworytów?
Użytkownik: k.rutkowski 19.05.2006 10:08 napisał(a):
Odpowiedź na: Co sądzisz o tegorocznych... | verdiana
Mojego nazwiska na tej liście – jak zwykle – nie ma.
Użytkownik: bogna 19.05.2006 19:46 napisał(a):
Odpowiedź na: SPOTKANIE ZAKOŃCZONE ... | verdiana
W imieniu Redakcji i wszystkich Biblionetkowiczów, chcę serdecznie podziękować Krzysztofowi Rutkowskiemu, który gościł u nas od soboty, że był z nami cały tydzień i odpowiadał na nasze pytania.

Użytkownik: verdiana 19.05.2006 19:52 napisał(a):
Odpowiedź na: W imieniu Redakcji i wsz... | bogna
Ja też się przyłączam do podziękowań. I dziękuję też użytkownikom, którzy odważyli się zadawać pytania. :-)
Użytkownik: Bozena 24.05.2006 12:40 napisał(a):
Odpowiedź na: Ja też się przyłączam do ... | verdiana
Ponieważ dyskusja została zakończona i nie można już dodawać postów, komentarz Olgi został przeniesiony do czytatnika autora. Tam też odpowie.
http://tinyurl.com/flfpa

Pozdrawiam serdecznie,
verdiana
Patronaty Biblionetki
Biblionetka potrzebuje opiekunów
Recenzje

Użytkownicy polecają:

Redakcja poleca: