Dodany: 23.04.2006 19:27|Autor: hankaa

Książki i okolice> Pomoc

1 osoba poleca ten tekst.

Jak to było w PRL?


Zastanawiam się, jak to było z książkami w PRLu? Wiem, że jest tutaj dużo "starszego", miłego pokolenia...Może powsponinacie troszeczkę? :) Chciałabym wiedzieć, czy były jakieś niedostępne tytuły, jak je zdobywano, czy było łatwo o książkę, co się czytało?
Nie wiem jak to wyglądało, a z natury wścibskiego historyka chciałabym wiedziec:) i przyda mi się to do marutki, he:)
Wyświetleń: 25332
Dodaj komentarz
Przeczytaj komentarze
ilość komentarzy: 67
Użytkownik: grosiek 23.04.2006 21:29 napisał(a):
Odpowiedź na: Zastanawiam się, jak to b... | hankaa
Ja to tych czasów nie pamiętam, bo i jak:) Ale jak patrzę na jakieś wydania książek w tamtym okresie to bardzo podobają mi się ceny - np. 3 000 zł za jakąś wyjątkowo cienką... A ja myślałam, że dużo wydaję na książki:)
Użytkownik: lipcowa 23.04.2006 21:37 napisał(a):
Odpowiedź na: Ja to tych czasów nie pam... | grosiek
Grosiek, weź pod uwagę, że te 3 000 to teraz by było 3 złote :) Więc nie wiem, czy rzeczywiście tak dużo ;)
Użytkownik: grosiek 23.04.2006 21:39 napisał(a):
Odpowiedź na: Grosiek, weź pod uwagę, ż... | lipcowa
Cicho, niszczysz moje wyobrażenia, a budzisz sumienie;P
Użytkownik: Moni 23.04.2006 21:41 napisał(a):
Odpowiedź na: Grosiek, weź pod uwagę, ż... | lipcowa
Chyba raczej 30 groszy, o ile juz tak chcecie przeliczac. ;-)
Użytkownik: grosiek 23.04.2006 21:42 napisał(a):
Odpowiedź na: Chyba raczej 30 groszy, o... | Moni
To zależy, bo się ceny zmieniały przecież. Inflacja;)
Użytkownik: lipcowa 23.04.2006 21:49 napisał(a):
Odpowiedź na: Chyba raczej 30 groszy, o... | Moni
Moni, ja muszę tu zwalić na rodziców. Ja się wtedy jeszcze na pieniążkach nie znałam ;) A jak zapytałam (bo nie chciałam głupoty palnąć na forum, aha...) to sie kłócili czy 3, czy 30 ;)
Użytkownik: firedrake 23.04.2006 22:37 napisał(a):
Odpowiedź na: Moni, ja muszę tu zwalić ... | lipcowa
Ale przecież często się słyszało, że coś tam kosztowało 100tyś czyli stary miliard :) Tak więc pamiętaj w 1995 obcięto cztery zera :)
Użytkownik: lipcowa 23.04.2006 22:47 napisał(a):
Odpowiedź na: Ale przecież często się s... | firedrake
Dziękuję, zapamiętam :)
Użytkownik: jakozak 24.04.2006 14:40 napisał(a):
Odpowiedź na: Grosiek, weź pod uwagę, ż... | lipcowa
Nie 3 złote, tylko 30 groszy. :-) Książki były bardzo tanie. W przeciwnym razie nie miałabym ich w domu około tysiąca.
Użytkownik: A-cis 25.04.2006 19:19 napisał(a):
Odpowiedź na: Nie 3 złote, tylko 30 gro... | jakozak
Nie mieszajcie ludziom w głowach. Nie można tak wprost przeliczać nie uwzgledniając inflacji.
Przy takim bezkrytycznym przeliczaniu proszę policzyć. Na początku lat 60-ch można było kupować książki (najtańsze) nawet po 2,40 sztuka (biblioteka "Płomyka")
Po przeliczeniu wyszłoby, że teraz ta książka kosztowałaby ułamek grosza. Taniocha? ;D
W rzeczywistości ulgowy bilet do kina kosztował - jeśli się nie mylę - 1,20 zł
Użytkownik: Anna 46 23.04.2006 22:08 napisał(a):
Odpowiedź na: Ja to tych czasów nie pam... | grosiek
Nie, 3000 zł to już było później - początek lat 90.
W PRL-u książki były stosunkowo tanie; najtańsze zaś albumy o sztuce w "radzieckich księgarniach", wydawane na przecudownie pięknym papierze kredowym. Ceny były śmieszne - mam album za 13.50 - przy czym masło kosztowało 17.50 a chleb 4zł.
Polskie książki wychodziły na papierze zbliżonym fakturą do do toaletowego z makulatury, były klejone i po pierwszym czytaniu kartki fruwały.
Pewnych autorów się nie drukowało, nie byli "po linii": Herbert, Gombrowicz, Hłasko, Miłosz, Szczypiorski to nieliczni, którzy mi przychodzą do głowy. "Cesarski poker" Łysiaka został wycofany z księgarni po interwencji radzieckiej ambasady - tylko, że nie bardzo było co wycofywać - książka zniknęła błskawicznie.
Z zagranicznych: Orwell, Sołżenicyn, Jerofiejew, Achmatowa, "Mistrz i Małgorzata" był cenzurowany. Jak sobie coś przypomnę - dopiszę.
Użytkownik: trylo 24.04.2006 00:55 napisał(a):
Odpowiedź na: Nie, 3000 zł to już było ... | Anna 46
Klejone książki w Polsce rozpowszechniły się dopiero w latach 80-tych, w poprzednich latach nie było tak źle - zdecydowana większość książek była zszywana, o wiele częściej miały twarde okładki i były relatywnie tanie. Powiedziałbym, że właśnie obecnie książki w Polsce są wydawane beznadziejne. Za pierwszą lepszą książkę, klejoną i w miękkich okładkach - często trzeba wybulić nawet 30 zł albo i więcej - a potem zbierać kartki do kupy. W przypadku wydawanych w ten sposób podręczników szkolnych i akademickich - jest to już reguła. O książkach zszywanych i w twardych okładkach - można już sobie tylko pomarzyć, bo nie dość, że rzadko wydawane w taki sposób, to i ceny niebotyczne. Żenada.
Użytkownik: Anna 46 24.04.2006 09:44 napisał(a):
Odpowiedź na: Klejone książki w Polsce ... | trylo
Masz rację z tym klejeniem; istotnie lata 80. Oto kilka "dowodów rzeczowych":

- K. Iłłakowiczówna "Zwierzaki i zioła" (Nasza Księgarnia, Warszawa 1 9 6 0 rok) - moja "rówieśnica", wszystkie kartki na miejscu, jedynie oprawa nieco zużyta! Acha, cena zł 18.

Wszystkie bajeczki dla dzieci z serii "Poczytaj mi mamo" (Nasza Księgarnia) były pięknie szyte, choć oprawę miały miękką i każda kosztowała 1.50 gr.

- S. Grochowiak "Trismus" (Iskry, Warszawa, 1965 rok); cena 16zł, cena zniżona zł 3! (słowo honoru!!!)

- Karl Bruckner "Złoty faraon" (Nasza Księgarnia, W-wa, 1971), cena 22zł

- Eyvind Johnson "Fale przyboju" (Państwowy Instytut Wydawniczy, 1975), 60 zł

- Vladimir Paral "Zawód: kobieta" (PIW, 1975), 40 zł

Jeśli potrzebujesz do maturki więcej szczegółów, napisz, poszperam w książkach i "dołożę".
:-)))
Użytkownik: hankaa 24.04.2006 13:37 napisał(a):
Odpowiedź na: Masz rację z tym klejenie... | Anna 46
Tak... ja też mam dość książek po mamie z latach PRLu ale ona sama za dużo książek nie kupowała, choć czytała, ale ogólnie nie w takich ilościach(ostatnio znalazłam Martina Edena z 72, a cała literatura klasyczna polska : Sienkiewicz, Żeromski, Konopnicka też pochodzą z tamtego okresu:)

Chciałabym się czegoś więcej dowiedzieć o "książkach zakazanych", objętych cenzurą, o takich, które słyszało się ale były trudno dostępne. Czy miało to wpływ na popularność takich książek?
Użytkownik: trylo 24.04.2006 15:43 napisał(a):
Odpowiedź na: Masz rację z tym klejenie... | Anna 46
Oj, dziękuję bardzo.. . ale maturkę to ja już zdałem kilkanaście lat temu :-))
Użytkownik: Anna 46 24.04.2006 17:23 napisał(a):
Odpowiedź na: Oj, dziękuję bardzo.. . a... | trylo
Ale to było do Hani.:-)))
Użytkownik: Sophie7 23.12.2006 22:18 napisał(a):
Odpowiedź na: Nie, 3000 zł to już było ... | Anna 46
Książki rzeczywiście nie były drogie lecz dla ogółu trudne do zdobycia, szczegolnie w okolicach stanu wojennego.Ja akurat byłam szczęśliwą posiadaczką koleżanki,ktora pracowala w księgarni - więc miałam ułatwiony dostep do nowości.Trochę łatwiej ze zdobyciem ksiązek było już w okolicach 1988 roku, pracowałam wtedy w szpitalu MSW, w ktorym była dobrze zaopatrzona, niewielka księgarenka, z której szczodrze korzystałam.Pamietam też tasiemcową kolejkę po świeżo wydane "Kamienne tablice" W.Zukrowskiego.Komu dzisiaj chcialoby się stać w długaśnej kolejce po książkę? W mojej miasteczkowej księgarni ciagle spotykam te same osoby a i w wytwornych domach nie ma miejsca na ksiązki i chęci do ich posiadania
Użytkownik: 00761 23.04.2006 21:49 napisał(a):
Odpowiedź na: Zastanawiam się, jak to b... | hankaa
Po "Historię filozofii" Tatarkiewicza stałam w 1983 r. 7 godzin w kolejce w doborowym towarzystwie. Było wesoło i nawet czas szybko minął. Cena trzech tomów - 880 zł. Sprawdziłam, to było jeszcze przed tą wariacką inflacją. Czasem dotarło się do wydań z drugiego obiegu, do dziś mam odbitego na (chyba) powielaczu Miłosza. Czytało się to zazwyczaj przez lupę, bo kopie były fatalne. Ale za to jaka frajda z dreszczykiem emocji.;)
Użytkownik: Anna 46 23.04.2006 22:18 napisał(a):
Odpowiedź na: Po "Historię filozof... | 00761
Kolejki do księgarni to były jedyne "dobre" kolejki; towarzystwo doborowe i źródło dowcipów politycznych.:-)))
Użytkownik: 00761 23.04.2006 22:23 napisał(a):
Odpowiedź na: Kolejki do księgarni to b... | Anna 46
Fakt. I kwitł w nich często handel wymienny.:)
Użytkownik: Anna 46 24.04.2006 09:45 napisał(a):
Odpowiedź na: Fakt. I kwitł w nich częs... | 00761
I zawierało się znajomości w rodzaju BiblioNETkowych. :-)))
Użytkownik: jakozak 24.04.2006 14:45 napisał(a):
Odpowiedź na: Kolejki do księgarni to b... | Anna 46
Niekoniecznie. Pracowałam w księgarni. Bardzo dużo handlar stało w kolejce po książki. Potem sprzedawały to drożej na targu. "Zaradność" taka.
Nam nie wolno było nie sprzedać książki osobie podejrzanej o to, że handluje...
Poziom intelekltualny tych spekulantek (świetne słowo) był żenująco niski...
Użytkownik: maltanka 23.12.2006 14:39 napisał(a):
Odpowiedź na: Niekoniecznie. Pracowałam... | jakozak
Mam mi odpowiadała, że spekulancka sprzedaż książek (i innego towaru)była karana więzieniem. Teraz to taki PRL-owski spekulant nazywa się kapitalista i biznesmen.
Użytkownik: --- 23.12.2006 18:20 napisał(a):
Odpowiedź na: Mam mi odpowiadała, że sp... | maltanka
komentarz usunięty
Użytkownik: maltanka 24.12.2006 18:18 napisał(a):
Odpowiedź na: komentarz usunięty | ---
Jakby ludzie nie kupowali, to spekulant by nie pożył. Zobaczcie jak szybko został zlikwidowany "konik" kinowy.
Użytkownik: --- 24.12.2006 23:50 napisał(a):
Odpowiedź na: Jakby ludzie nie kupowali... | maltanka
komentarz usunięty
Użytkownik: sapere 12.05.2006 20:58 napisał(a):
Odpowiedź na: Po "Historię filozof... | 00761
Moja wykładowczyni (miłośniczka i znawczyni Konwickiego) wspominała kiedyś, jak na poczatku lat 80 czytano w Wolnej Europie przez kilkanaście tygodni którąś z książek Konwickiego właśnie (przepraszam, Pani Profesor, zapomniałam - którą:). Ona zgrywała audycję na magnetofon (chyba szpulowy jeszcze?). Potem przepisywała kolejne rozdziały na maszynie. W ten sposób zyskała egzemplarz cenzurowanej książki (która to mogła być?). Podobno potem Konwicki podpisał się na tym zdobycznym "tomie" i dodał przemiłą dedykację...
Użytkownik: 00761 12.05.2006 21:00 napisał(a):
Odpowiedź na: Moja wykładowczyni (miłoś... | sapere
To mogła być "Mała apokalipsa".
Użytkownik: sapere 17.05.2006 20:48 napisał(a):
Odpowiedź na: To mogła być "Mała a... | 00761
Nie, nie sądzę. To była jakaś mniej znana powieść.
Użytkownik: norge 23.04.2006 22:03 napisał(a):
Odpowiedź na: Zastanawiam się, jak to b... | hankaa
Ja za czasów PRL-u kupiłam pierwszą własną książkę. Za własne, zarobione pieniądze. Do dziś ją pamiętam, był to "Szachista" Waldemara Łysiaka. Rzecz działa się w Krakowie, kolejka była nawet niewielka, taka na 20 minut stania :-)))Łysiak była w ogóle wtedy bardzo popularny i trudno dostępny.
Użytkownik: --- 23.04.2006 23:27 napisał(a):
Odpowiedź na: Zastanawiam się, jak to b... | hankaa
komentarz usunięty
Użytkownik: lipcowa 24.04.2006 00:08 napisał(a):
Odpowiedź na: komentarz usunięty | ---
Moja mama też mi często mówiła o tym, że książki są teraz dużo droższe. Z resztą z tamtych czasów ma niewielki może, ale za to ciekawy (jak dla mnie) księgozbiór. A teraz nie kupuje książek, bo po prostu szkoda jej pieniędzy...
Użytkownik: mika_p 24.04.2006 13:34 napisał(a):
Odpowiedź na: komentarz usunięty | ---
Hm... MarioDoro, jesteś pewna tego odlewania wiersza? Bo mi się zdawało, że od czasów Gutenberga czcionki są pojedyncze...
Użytkownik: --- 26.04.2006 01:27 napisał(a):
Odpowiedź na: Hm... MarioDoro, jesteś p... | mika_p
komentarz usunięty
Użytkownik: jakozak 26.04.2006 08:26 napisał(a):
Odpowiedź na: komentarz usunięty | ---
Zaprowadzono nas kiedyś, gdy byłam w liceum do drukarni. W ramach wycieczki. Pan zecer układał ręcznie czcionki - literka po literce - w takiej specjalnej, jakby szkatule. Robił to błyskawicznie. Nie sposób było zobaczyć pojedynczych ruchów jego ręki. Robił to na wyczucie, nie patrząc na literki, które wybierał do układania. Mówił, że po ułożeniu ta cała "tablica" (zapomniałam nazwy) wielkości strony książki jest formą. Moczy się ją w farbie chyba i odciska. Reszta mi się rozmyła w pamięci.
Użytkownik: 00761 26.04.2006 15:19 napisał(a):
Odpowiedź na: Zaprowadzono nas kiedyś, ... | jakozak
Może chodzi o matrycę?
Użytkownik: Vemona 23.12.2006 11:49 napisał(a):
Odpowiedź na: komentarz usunięty | ---
Wiem, że jest duuużo po czasie, ale się wtrącę. Moi rodzice pracowali w drukarni i doskonale wiem, jak to wyglądało. Czcionki pojedyncze odlewane były na monotypie, wiązane i noszone do zecerni, natomiast linotyp był jakby ogromną maszyną do pisania, w której każda czcionka miała osobny klawisz i odlewał całe wersy. Moja mama wiele lat przepracowała przy takiej maszynie, więc jestem na sto procent pewna tego, co mówię. Tata notabene obsługiwał monotyp. :-)
Użytkownik: maltanka 23.12.2006 14:40 napisał(a):
Odpowiedź na: komentarz usunięty | ---
Absolutnie potwierdzam tę wypowiedź. To wszystko znam z dość obiektywnych opowiadań Rodziców.
Użytkownik: hankaa 24.04.2006 13:38 napisał(a):
Odpowiedź na: Zastanawiam się, jak to b... | hankaa
To ja jeszcze sputam jak to było z cenzurą? Czy to wpływało na popularnosć takich książek i czy bylo trudno je dostać...? itd:)
Użytkownik: 00761 24.04.2006 15:04 napisał(a):
Odpowiedź na: To ja jeszcze sputam jak ... | hankaa
Jeśli czytałaś "Mistrza i Małgorzatę" to masz sporą część odpowiedzi na to pytanie. Cenzura prewencyjna nie dopuszczała całości lub części druku do publikacji. Taka dotknęła Mistrza. C. represyjna natomiast polegała na wycofaniu, konfiskacie tekstu i najczęściej ukaraniu wydawnictwa lub autora.
W r. 1946 w Polsce powołano Główny Urząd Kontroli Prasy, Publikacji i Widowisk, który decydował, co jest "prawomyślne", a co takie nie jest. Kontrola koncentrowała się głównie na tzw. zagrożeniu bezpieczeństwa państwa, godzeniu w sojusze i konstytucję.
Ceznzura prewencyjna została zniesiona w kwietniu 1990 roku.
Użytkownik: 00761 24.04.2006 15:12 napisał(a):
Odpowiedź na: Jeśli czytałaś "Mist... | 00761
Zakazany owoc smakuje najbardziej, co wiadomo od czasów Adama i Ewy. Wokół książek zakazanych krążyły mity, dostać je można było tylko od zaufanych szczęśliwych posiadaczy, było to nielegalne. To właśnie drugi obieg, czyli "literackie podziemie". Były to wydania albo zagraniczne, albo zwiążane z opozycją. Nielegalne, były na to odpowiednie "paragrafy".
Użytkownik: jakozak 24.04.2006 15:25 napisał(a):
Odpowiedź na: Zakazany owoc smakuje naj... | 00761
I wiekszość z tego legendarnego podziemia okazała sie nic nie wartym badziewiem.
Użytkownik: 00761 24.04.2006 15:30 napisał(a):
Odpowiedź na: I wiekszość z tego legend... | jakozak
A kogo konkretnie masz na myśli?
Użytkownik: Anna 46 24.04.2006 16:31 napisał(a):
Odpowiedź na: I wiekszość z tego legend... | jakozak
Rzuć tytułem, bądź autorem! Podyskutujemy.:-)))
Użytkownik: Anna 46 24.04.2006 15:17 napisał(a):
Odpowiedź na: To ja jeszcze sputam jak ... | hankaa
Oczywiście! Jeśli coś się nie podobało cenzurze, to miało gwarantowany sukces u czytelników. Tak było z Łysiakiem - systematycznie "ciętym" przez "Lepszego" (określenie Łysiaka i jego książka warta przeczytania: rodzaj pamiętnika zmagań Autora z cenzurą).
Zdarzały się książki z pustymi kartkami i tzw. "cenzorską pieczęcią":
"Ustawa z dnia 31 lipca 1981 roku o kontroli publikacji i widowisk, artykuł 2 punkt 3 (Dziennik Ustaw nr 20, pozycja 99, zmiany: 1983, Dziennik Ustaw nr 44, pozycja 204)" - to jest z "Dobrego" i wycięto na mocy pagrafu "zagrożenie sojuszy".

Był tzw. "drugi obieg" - książki zakazane, niepoprawne politycznie, zagrażające ustrojowi. Drukowane na powielaczch, papier przebitka (najtańszy); dostawało się coś takiego zwykle na jeden wieczór i noc; połykało się z wypiekami na twarzy i łzawym okiem (drobniutki druk, i pzrebijające litery z drugiej strony); tak poznałam Pasternaka, Sołżenicyna, Jerofiejewa, Hłaskę, Koestlera i innych.
Użytkownik: librarian 27.04.2006 20:57 napisał(a):
Odpowiedź na: To ja jeszcze sputam jak ... | hankaa
Funkcjonowały też tzw. prohibity, które krążyły z ręki do ręki na przykład Archipelag GUŁAG. Były to wydawnictwa Kultury Paryskiej lub powielane kopie, które ludzie pożyczali sobie w wielkiej tajemnicy.

Panowały również wydawnicze mody na przykład na literaturę iberoamerykańską, którą wydawano w ogromnych nakładach jak leci. Przeciętny nakład takiej książki wynosił 10-15 tysięcy, co porównując do polityki wydawniczej w obecnej Kanadzie, jest nakładem wręcz gigantycznym. Na marginesie, informacja o nakładach była drukowana w książce czego nie robi się obecnie.
Użytkownik: maltanka 23.12.2006 14:45 napisał(a):
Odpowiedź na: Funkcjonowały też tzw. pr... | librarian
No właśnie! Teraz na żadniej książce nie ma podanej wysokości nakładu. A mam na przykład Marię Dąbrowską z okresu PRL-u, gdzie są nakłady po 300 tysięcy egzemplarzy!!! Na przykład "Noce i dnie".
Użytkownik: librarian 23.12.2006 17:45 napisał(a):
Odpowiedź na: No właśnie! Teraz na żadn... | maltanka
To jest wręcz niewiarygodne gdy się pomyśli o opłacalności finansowej. Ale jak zawsze, każdy kij ma dwa końce i każdy medal dwie strony. Uważam, że wartościowym pisarzom trzeba pomagać i różnymi sposobami dofinansowywać, choć jest to i będzie zawsze punkt sporny.
Użytkownik: hankaa 24.04.2006 17:55 napisał(a):
Odpowiedź na: Zastanawiam się, jak to b... | hankaa
Jejku, to wyście ale w czasach żyli... Normalnie pozazdrościć takiej wojny o książkę... :)
Użytkownik: Anna 46 24.04.2006 18:04 napisał(a):
Odpowiedź na: Jejku, to wyście ale w cz... | hankaa
Pewnie dlatego tak je cenimy i szanujemy, i cieszymy się, że teraz można praktycznie wszystko pożyczyć i przeczytać - gorzej z zakupami.:-)
Użytkownik: dot59Opiekun BiblioNETki 24.04.2006 18:20 napisał(a):
Odpowiedź na: Pewnie dlatego tak je cen... | Anna 46
Niestety, gorzej... Mam doskonałe porównanie, bo moi rodzice wykonywali ten sam zawód co ja - i odkąd pamiętam, na półkach były książki, całe wydania Sienkiewicza, Żeromskiego, Orzeszkowej, sporo pozycji historycznych (typu "Starożytność bajeczna" Zielińskiego)- wszystko szyte i oprawiane w płótno - i masa albumów, i zwykłe "czytadła" w tekturowych okładkach(ale też raczej szyte niż klejone, więc większość ich dotrwała do dziś)- i nigdy się nikt nie zastanawiał, czy kupić jakąś książkę, czy nie. Była potrzebna albo miało się ochotę - to się urządzało rajd po zaprzyjaźnionych księgarniach (akurat miałam tak, że w jednej pracowała ciocia, a w drugiej cioci koleżanka, więc jeśli zostały wcześniej uprzedzone, to jedna lub druga odłożyła), a jeśli tam się nie dostało, to się penetrowało rozmaite malutkie księgarenki w miejscowościach, które były po drodze od nas do dziadków - często tam się uchowało coś, co u nas wykupiono. A ja, jeśli mam zapłacić za książkę równowartość butów dla syna (żeby nie być gołosłowną: "Historia piękna" Eco ok.100 zł), to już się muszę zastanowić. Między innymi po to wzięłam dodatkową pracę, żeby mieć na książki, co skutkuje tym, że mam o połowę mniej czasu na czytanie...
A pożyczyć może i można wszystko, ale jak się mieszka w większym mieście. Na wsi, zaręczam, niestety nie...
Użytkownik: hankaa 24.04.2006 18:44 napisał(a):
Odpowiedź na: Niestety, gorzej... Mam d... | dot59Opiekun BiblioNETki
O tak!!! Czuję Twój ból!!! U mnie biblioteka dopiero tak od 4 lat zaczyna sie zaopatrzac w nowości i są to najczęściej tanie romanse albo książki takie do poduchy, o słabej tematyce...;( Większość to nie ciekawe pozycje i bardziej o charakterze rolniczo - godpodarczym. Niemają nawet niektórych lektur!! I musze jeździć do powiatowej... Ale też nie ma kilka tytułów, które mnie zainrersowały... Niestety. A co do zakupów... Nie kupuję dużo książek (2-3 na rok? To tak sukces!) bo księgarnie są drogie, a wyjazd do dużego miasta: czytaj Poznań, przedroży niż te same książki. A że od października mam zamiar studiować, to może z biednego żakowskiego coś sie wyskrobie:)

Ale chyba odbiegliśmy od tematu;) Fakt, ceny na książkach pamiętających czasy PRLu są bardziej zachęcające...
Użytkownik: Anna 46 24.04.2006 19:48 napisał(a):
Odpowiedź na: Niestety, gorzej... Mam d... | dot59Opiekun BiblioNETki
Nie miałam na myśli samych bibliotek; one też czasem cienko przędą; jesteś przecież w BiblioNETce - co chcesz przeczytać - kto ma pożyczy i wyśle! Zrób "Czytatkę Książek Wymarzonych a Niedostępnych":-))) i zobaczysz reakcje ludzi; pierwsza deklaruję: jesli mam, pożyczę chętnie.
Wybacz, Haniu, że odbiegłam od tematu, ale rozterki Dot są mi bardzo bliskie!:-)
Użytkownik: hankaa 25.04.2006 09:06 napisał(a):
Odpowiedź na: Nie miałam na myśli samyc... | Anna 46
:)) Jak na razie to nie mam zbytnio czasu na czytanie... :( maturka...
Ale dziękuję!!!

No to jak tam było z PRLem? Ponawiam pytanko do pozostałych BiblioNetkowiczów!! :) ( a canzura? a popularność? :)
Użytkownik: ella 25.04.2006 09:42 napisał(a):
Odpowiedź na: :)) Jak na razie to nie m... | hankaa
U mnie w domu (u rodzicow) byla piekna biblioteka z wieloma dzielami klasycznymi w pieknych oprawach (Mickiewicz, Slowacki, Sienkiewicz, Prus, Reymont, Zeromski, London,wiecej nie pamietam). Wiem, ze kupowane byly na zasadzie klubu ksiazki- miesiecznie chyba i pare miekkich, kolorowych (Karol May..?). Poza tym tata czytal kryminaly z serii "Tygrys".
Tygrysow nie lubilam, ale ksiazki z biblioteczki czytalam chetnie, lub czytac musialam. Ksiazki dla starszych dzieci i mlodziezy pozyczalo sie od innych. Duzo literatury popularnej, wspolczesnej moglam przeczytac u tesciowej, ktora kupowala ksiazki "spod lady". W latach 80-tych nie moglam sobie pozwolic na kupowanie ksiazek, tak ze nie stalam w kolejkach do ksiegarni i czytalam to, co moglam pozyczyc.
Przyznam szczerze, ze mimo iz czytalam sporo ksiazkek, ktore byly w obiegu, nie mialam pojecia o tym, ze byly zabronione. Meczylo mnie tylko czekanie w kolejce do czytania.

Użytkownik: A-cis 25.04.2006 19:28 napisał(a):
Odpowiedź na: U mnie w domu (u rodzicow... | ella
"tata czytal kryminaly z serii "Tygrys"."
Jeny! Ellu! Tata jaby to przeczytał, to by zasłabł :D
Tygrysy nigdy nie były kryminałami! To książki WOJENNE! :)))
Użytkownik: ella 26.04.2006 08:05 napisał(a):
Odpowiedź na: "tata czytal kryminaly z ... | A-cis
Oj, to dlatego mi sie nie podobaly, a kuzyn to czytal!!! ;-)))
Jakos Tygrys bardziej mi sie kojarzyl z kryminalem :-O. Bylam przekonana...
To juz ze 40 lat temu, wiec wybacz ;-)
Użytkownik: jakozak 26.04.2006 08:43 napisał(a):
Odpowiedź na: Oj, to dlatego mi sie nie... | ella
Kryminały były: z jamnikiem, z kluczem, labirynt...Podobały mi się. Mam sporo do dziś. :-)
Użytkownik: A-cis 26.04.2006 20:43 napisał(a):
Odpowiedź na: Oj, to dlatego mi sie nie... | ella
Ellu, ja nie mam nic do wybaczenia, ale przed Tatą powinnaś paść na kolana ;D
Użytkownik: ella 27.04.2006 07:49 napisał(a):
Odpowiedź na: Ellu, ja nie mam nic do w... | A-cis
ja mu sie wcale nie przyznam, bo sie boje ;-(
Użytkownik: librarian 27.04.2006 20:58 napisał(a):
Odpowiedź na: Jejku, to wyście ale w cz... | hankaa
Zaprzyjaźniony księgarz to była znajomość na wagę złota.
Użytkownik: ozzymo 28.04.2006 19:30 napisał(a):
Odpowiedź na: Zastanawiam się, jak to b... | hankaa
Pozwolę sobie zabrać głos, chociaż jestem przedstawicielem młodego pokolenia. Otóż na strychu mojej babci znalazłem kilka tomów "Dzieł" Stalina i konstytucję ZSRR z "głębokiej komuny", czyli wczesnych lat 50-tych. Książki te to poprostu majstresztyk wydawniczy - w grubych skórzanych oprawach, na sztywnym papierze, bardzo wyraźny druk. Na okładce konstytucji jest nawet wytłoczone popiersie Stalina. Na półce wyglądałyby po prostu pięknie, ale ich tam nie trzymam bo, niestety, zawartość mizerna i wstyd przed ludźmi :-)). Szkoda mi tylko, że na takie bzdety marnowali najlepszy papier i skórę, a klasyków wydawali na papierze "toaletowym".
Użytkownik: jakozak 28.04.2006 21:37 napisał(a):
Odpowiedź na: Pozwolę sobie zabrać głos... | ozzymo
Z tym, że w myśl tamtych ideałów i przekonań oraz prowadzonej polityki były to dzieła najznakomitsze.:-)
Wstydzić nie masz się czego. Mądry człowiek uzna to za wartość już historyczną i chętnie obejrzy, a z głupimi nie warto się liczyć.
Pamiętam książki z mojego dzieciństwa (rok 1960 to juz tak świadomie). Niektóre z tych bajek, baśni były równie pięknie wydane.
Mam też w domu trochę klasyki. Jedne są niemal na gazetowym papierze, ale szyte, inne są ładnie wydane.
Mam przed sobą cztery książki:
- Romain Rolland - Dusza zaczarowana, PIW, 1953, szorstki szary gruby papier, miękka okładka - szyte.
- Ilia Erenburg - Burza, Biblioteka Expresu Wieczornego, RSW Prasa-Książka-Ruch, SW Czytelnik, 1954 szary cieńszy papier, okładka miękka, szyte.
- Tomasz Mann - Wydania Hochsztaplera Feliksa Krulla, PIW,1957, cienkie kartki, oprawa twarda, dość ładne cienkie miodowe w kolorze płótno, szyte.
- W.M. Thackeray - Targowisko próżności, KiW, 1950,, papier cienki, okładka twarda przypominająca skórę z ładnym wytłoczeniem zamalowanym na czarno, szyte.
Użytkownik: librarian 24.12.2006 01:59 napisał(a):
Odpowiedź na: Z tym, że w myśl tamtych ... | jakozak
Ja pamiętam baśnie-potworki jeśli chodzi o ilustracje, ale to był chyba późny PRL, a ilustracje miały być awangardowe. Na przykład było takie wydanie Andersena, bodajże w trzech tomach, druczek drobniuteńki i brzydki oraz potworne, naprawdę potworne, ilustracje, jak z jakiegoś horroru, więc różnie to bywało. Swietne były ksiąśki dla dzieci z ilustracjami J.M. Szancera albo Uniechowskiego, te najbardziej pamiętam.
Użytkownik: Czajka 24.12.2006 05:57 napisał(a):
Odpowiedź na: Ja pamiętam baśnie-potwor... | librarian
Wiem, wiem, jaka. Znam to wydanie. Tam jest bajeczka o Małym i Dużym Klausie. Bardzo, bardzo krwawa, chociaż mnie się podoba. :-)
Użytkownik: hankaa 11.05.2006 20:35 napisał(a):
Odpowiedź na: Zastanawiam się, jak to b... | hankaa
a czy zauważyliście, że ponad połowa książek w bibliotekach właśnie pochodzi z czasów PRLu? I wiekszość nie jest w takim złym stanie... Nasuwa mi się myśl, że do bibliotek dawali lepiej wydane książki:) ale czytając wasze wypowiedzi, mószę zmnienić zdanie:)
Użytkownik: Natii 13.05.2006 14:39 napisał(a):
Odpowiedź na: Zastanawiam się, jak to b... | hankaa
Pamiętać, nie pamiętam, jestem z Twojego rocznika, ale wiem, że "Mała apokalipsa" Konwickiego czy "My" Zamiatina były wydane w tzw. drugim obiegu.
Patronaty Biblionetki
Biblionetka potrzebuje opiekunów
Recenzje

Użytkownicy polecają:

Redakcja poleca: